AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Mnie zastanawia jedno... czy na prawie na UJ lepiej jest zdawać angielski rozszerzony czy też podstawę? Bo chyba nie ma żadnego mnożnika w tym przypadku i lepiej jest zdawać podstawę... na ich stronie pisze, że wos i historia rozszerzona (miałam świadomość xD) a język obcy to do wyboru.
Co lepiej? Bo u nas w budzie deklaracja do końca tygodnia Tak to jest, jak nam jutro dopiero dadzą, ale co tam, więcej czasu
Co lepiej? Bo u nas w budzie deklaracja do końca tygodnia
Tego nie ustala buda tylko ministerstwo edukacji a termin jest bodaj do którego ś tam stycznia/lutego (chyba, że się DIAMETRALNIE pozmieniało w stosunku do dwóch poprzednich lat). Pewnie chcą od was deklaracji wstępnej, którą później można zmienić przed upływem w/w terminu.
Ja się na UJ nie znam, ale jak nie ma mnożnika to bym sobie głowy nie zawracał
PS
Dostań się na wymarzone prawko a stawiam piwko w przyszłym roku w jakiejś mrocznej knajpie - stoi?
Dostań się na wymarzone prawko a stawiam piwko w przyszłym roku w jakiejś mrocznej knajpie - stoi?
Taaaaaak! Nie myśl, że na jednym się skończy - jak się tam dostanę, to mam zamiar świętować z tydzień, więc się gotuj... i Śliwowicę nawet postawię, a co xD
Taaaaaak! Nie myśl, że na jednym się skończy - jak się tam dostanę, to mam zamiar świętować z tydzień, więc się gotuj... i Śliwowicę nawet postawię, a co xD
<oblizuje się>
C odo tego UJ to zawsze możesz też zadzwonić, jak będzie spoko osoba i nie spuści po brzytwie tylko pogada jak człowiek to będziesz wiedziała co i jak
Na UJ nic o tym nie wspominają, ponadto w sumie można se wybrać, więc chyba wezmę podstawę, bo mnożników szukałam, a tam dupa wołowa. A nie czuję się na siłach, by rozszerza z angielskiego zdawać
Mnożnik to zwykle 2.5. Więc przy 40% z matury rozszerzonej masz 100% podstawy.
Poza tym jeśli chcesz się dostać na prawo, o naiwna, to raczej wszystko wybieraj rozszerzone. Angielski rozszerzony może nie być 'wymagany', ale serio - wszyscy którzy będą chcieli iść na prawo i chcą mieć jakieś szanse się na nie dostać, będą miały wsio rozszerzone.
Tak jest nie tylko na prawie, ale wszędzie. Zadzwoń i zapytaj. Jedynie rozszerzonych ustnych się nie opłaca, jeśli nie idzie się na filologię (przynajmniej tak było, kiedy ja zdawałem maturę). Jak masz wątpliwości, to dzwoń.
Yarpen jeżeli nie ma mnożnika to punkt z podstawy jest równy punktowi z rozszerzonej - czyli nie ma sensu pisać rozszerzonej, względnie przedmiot nie liczy się wcale... Chyba, że mnożnik jednak jest - sprawdź Fircia dokłądnie
Najlepiej, Firko, zadzwoń. To forum niestety nie ma dostępu do przepisów rekrutacyjnych UJ i chyba trochę niepoważnie jest decydować o tak ważnej rzeczy na podstawie wypowiedzi użytkowników TH.
Najlepiej, Firko, zadzwoń. To forum niestety nie ma dostępu do przepisów rekrutacyjnych UJ i chyba trochę niepoważnie jest decydować o tak ważnej rzeczy na podstawie wypowiedzi użytkowników TH.
Chyba tak zrobię, bo jeżeli mnożnik się pojawi, to ja wolę rozszerzoną w takim przypadku zdawać... btw na stronie rekrutacyjnej jest jakiś cholerny wzór, ale o co w nim tak naprawdę biega to ja ni wim UJ dziadostwo ma na stronie, ot co.
EDIT: Już dałam sobie na rozszerzony angielski, po podstawę liczą jako 1/2, więc bardziej opłaca się rozszerzenie liczony jako 1.
Już dałam sobie na rozszerzony angielski, po podstawę liczą jako 1/2, więc bardziej opłaca się rozszerzenie liczony jako 1.
Jak do tego doszłaś? xd
:lol:
Jak do tego doszłaś? xd
W sumie pomyślałam logicznie, ale wysłałam im mejla Chodziło mi o mnożnik, a tu z czymś takowym wyjechali
A tam dam radę z 3 rozszerzami xD
A nie lepiej 4 rozszerzenia? Kiedy ja zdawałem maturę, to bez poziomów rozszerzonych nie było nawet co próbować dostać się na dzienne.
A nie lepiej 4 rozszerzenia? Kiedy ja zdawałem maturę, to bez poziomów rozszerzonych nie było nawet co próbować dostać się na dzienne.
W ogóle nie liczą języka polskiego tam, gdzie składam i na co składam xD Więc mi to lipton po prostu: i tak zdaję rozszerzony angielski, wos oraz historię i uważam, że mam za dużo kucia aktualnie (łolimpiada )
No i do promaru na dodatkowe lekcje angielskiego dzisiaj idę To się nazywa szybka decyzja i szybkie działanie
Oj Dzwonek, przesadzasz Pokaż mi lepiej taką robotę w Polsce, żebym sobie zarobił na mieszkanie w Kraku, czesne, żarcie i inne rzeczy, studiując dziennie i nie mając nic konkretnego w cv, to Cię osobiście ucałuję w rękę
Pokaż mi lepiej taką robotę w Polsce, żebym sobie zarobił na mieszkanie w Kraku, czesne, żarcie i inne rzeczy, studiując dziennie i nie mając nic konkretnego w cv, to Cię osobiście ucałuję w rękę
Kuźwa, jak mi też znajdzie, to go pocałuje nawet w coś innego xD
btw, we Wrocku płacisz 450 za 3 pokoje dla siebie, czy się skłądacie z kumplami? Pytam z ciekawości, żeby mieć porównanie z cenami krakowskimi
btw, we Wrocku płacisz 450 za 3 pokoje dla siebie, czy się skłądacie z kumplami? Pytam z ciekawości, żeby mieć porównanie z cenami krakowskimi
Oszalałeś? Z kuplami, jest nas 5. Znaczy teraz 4, ale będzie 5. Mam 3 pokoje, umeblowane, czynsz wynajmu 1700 + 520zł opłaty eksploatacyjne (prąd, gaz, internet, kablówka, ogrzewanie, wywóz śmieci, winda, + coś tam jeszcze) + woda. No, ale ja trafiłem naprawdę tanio, bo za 3 pokojowe w takim stanie, umeblowane, z aneksem kuchennym, to wołają nawet po 3000zł + opłaty.
Ano, tak sądziłem Chociaż Kraków generalnie jest drogim miastem i myślałem, że może, że coś...
Już się rozpisywałem tonami całymi w SB. Jednak chciałbym wrócić do meritum sprawy. Wszyscy piszecie, że na nic czasu nie macie, studia kosztują was wiele wyrzeczeń, na żadne wolne chwile nie możecie sobie pozwolić, ba, nawet nie macie czasy by podjąć pracę. To mnie najbardziej dziwi. Jak już wspominałem, tak jest ukształtowany system studiów wszelakich i tak jest zakorzeniona pewna mentalność ludzka w Niderlandach, że młody człowiek, chce, nie chce, radzić musi sobie właściwie sam. By utrzymać pewną płynność finansową, by nie popaść w problematyczne sytuacje musi znaleźć pracę i wykorzystywać wszystkie prawne możliwości obniżenia wydatków, cięcia kosztów jakie daje mu państwo. Wtedy żyje w miarę jak człowiek, choć zwykle z wieloma innymi studentami w ogromnych akademikach. Ja, mimo że jeszcze nie studiuję już mam sporo wydatków związanych z dokładaniem się do aktualnych potrzeb domowych, opłacaniem dojazdów do szkoły, płaceniem składki ubezpieczenionej, corocznymi opłatami za książki i inne pomoce naukowe, no i oczywiście podatkiem w kilku postaciach... Niestety, rodzice, mimo że ich stać, wychodzą z założenia, że jako osoba dorosła i dojrzała jestem w stanie na pewne aspekty życia młodego człowieka zarobić. Mają zupełną rację, dlatego pracuję, chociaż po kilkanaście godzin tygodniowo by móc wywiązać się ze zobowiązań oraz odłożyć trochę funduszu na wakacje i inne przyjemności. Niech wystąpi z szeregu ten, kto musiał w Polsce pracować w trakcie liceum i czasu miał tyle co kot napłakał? Sam Witek stwierdził, że to jak żyję jest po prostu przejebane. Owszem, chciałbym mieć więcej luzu, jednak przyzwyczaiłem się, że tak właśnie wygląda tryb życia w Holandii. Dlatego panowie, nie ujmują wam trudu jaki musicie włożyć w naukę, jednak wciąż jest dla mnie śmiesznym tragizm jaki wygłaszacie, problem ze znalezieniem mieszkania i wywindowane ceny? Ciekawi mnie z jakiej racji? Na tak ogromnym obszarze jaki zajmuje Polska żyje raptem circa 38 milionów ludzi, grunt jest tyle wart? Koszty budowy? Podatki? A może ekstra umiejscowienie ledwie 10 kilometrów od Starego Miasta? Nie rozumiem z jakiej racji ceny są tak wyciągnięte... Może dlatego, że co drugi młody Polak wybiera się na studia i szuka wolnego pokoju nakręcając biznes mieszkaniowy? Nie wiem, dla Holendrów wytłumaczenie jest banalne, na skrawku terenu wielkości województwa Dolnośląskiego mieszka 16 milionów obywateli, każdy kawałek gruntu jest wart naprawdę sporo. Nie róbcie też z Politechniki Wrocławskiej czy Warszawskiej Oxford'u, Cambridge czy La Sorbonne, ba, nawet dzisiaj w Faktach był wywiad z Polakiem uczącym się na tej francuskiej uczelni o niebywałaj marce i... Chłopak pracuje (jakoś znalazł czas!) za 1000 EUR miesięcznie z czego musi 660 EUR zapłacić za wynajem mieszkania. Gdyby to co piszecie zobaczył (zakładając, że miałby pełną jasność w czym tkwi problem) student z Francji, Holandii czy Wielkiej Brytanii... To by zdziwił się śmiertelnie.
U mnie sprawa wygląda podobnie jak u Dzwonka - może nie tyle, że oddaję rodzicom pieniądze, ale jeśli je mam to muszę sobie zapewnić rzeczy, które oni i tak musieliby mi kupić, np. ubrania, podręczniki.
Wydzieliłem, poniżej wklejam dyskusję z SB..
Wczoraj 17:25] Dzwonsson: Wiesz Seraphe, ciekawie to zabrzmiało... "Aktualnie moi starzy słabo stoją z kasą"... A nie zastanawiałeś się nad pójściem do pracy i korzystaniem z kredytów studenckich?
x e [Wczoraj 17:31] Seraphe: Kredyt dostępny dopiero od drugiego semestru, po za tym, jestem na dosyć ciężkich studiach, i w dodatku dziennych...
x e [Wczoraj 17:41] Vinci: Ja też się zastanawiałem nad robotą, ale to nie przejdzie, nie ma szans na dziennych inżynierskich.
x e [Wczoraj 17:41] Aurelinus: Po ustaleniach Aurelinowo-Yarpenowych kolejna jeszcze aktualizacja + TLK
x e [Wczoraj 17:45] Dzwonsson: Za przeproszeniem pierdolicie... Student w Europie zachodniej też uczęszcza na dzienne wykłady, w dodatku ma do opłacenia czesne, materiały naukowe, lokum i wyżywienie... Jednak rzadko kiedy przychodzi do rodziców z wyciągniętą ręką, Pracuje, szuka możliwości uzyskania długoterminowych kredytów studenckich etc.
x e [Wczoraj 17:51] Vinci: Czesne na studiach dziennych? O czym Ty gadasz?
x e [Wczoraj 17:52] Dzwonsson: W większości krajów "starej UE" studia są płatne, nawet dzienne.
x e [Wczoraj 17:57] Aurelinus: Tylko, że oni na pierwszym roku juz podpisują weksle z firmami, fundacjami itp., poza tym, tam, istnieje potężny system współfinansowania studiów, dostepny przy minimum wymagań
x e [Wczoraj 18:01] Gawith: Dzwonek to są całkiem inne warunki i możliwości, i zapewne inna mentalność ludzi, więc sam nie pier.dol... ile może w Polsce zarobić przeciętny 19 letni człowiek studiujący dziennie, 500 zl? I na co mu to starczy?
x e [Wczoraj 18:05] Vinci: No, głosy rozsądku. Zastanów się Dzwonek, dlaczego inteligentni, młodzi ludzie w Polsce idą na studia zaoczne? To sytuacja z życia mojego kumpla. Żeby jednocześnie pracować na siebie, studia i się uczyć. Gdyby było to możliwe na studiach dziennych, to właśnie tam by poszedł.
x e [Wczoraj 18:08] Gawith: Kiedyś oglądałem jakiś program o McDonaldzie bodaj w Niemczech, gość przez jeden dziń zarobił bodaj równowartość 300 (200?) zł, w Polsce 300 zarobisz przez tydzień na pełnym etacie Na tym byśmy mogli właściwie zakończyć dyskusję, bo wszystko wyjaśnia, jak coś to zapraszam do offtopu...
x e [Wczoraj 18:13] Dzwonsson: Walnąłem już cały referat Witkowi na GG... Zaraz go skopiuję.
x e [Wczoraj 18:13] Dzwonsson: Jednak znam polskie realia studenckie, mam znajomych studenciaków z różnych kierunków i różnych etapów nauki... Natomiast wątpię by ktokolwiek z TH wiedział jak wygląda nauka na zachodzie, może w Niemczech czy Francji jest inaczej, nie wiem, jednak w Holandii student ma życie znacznie cięższe niż w Polsce. Ma dłuższy rok studencki, ma obowiązek uczęszczania na każdy wykład, opłaca czesne, ma wyższe koszty do poniesienia za materiały, ma wyższe wydatki na lokum i wyżywienie. Ma także obowiązek odbębnienia wolontariatu w miejscu zniesionej służby wojskowej. Owszem, są kredyty studenckie, zwroty podatku czy większości kosztów ubezpieczenia, jest karta gwarantująca darmowe podróżowanie w Holandii w trakcie dni pracujących. Jednak to nie starcza, trzeba znaleźć pracę i dorobić by się utrzymać. Ma się zapierdol przez 18 lub 20 godzin na dobę... Kumpel, były sąsiad, studiuje na czymś w rodzaju waszej politechniki w Amsterdamie, tylko że na innym kierunku...
x e [Wczoraj 18:14] Drizzt Dołurden: Ładne słówka, ale znam lepsze
x e [Wczoraj 18:14] Dzwonsson: I nie ma kurwa czasu, żeby się w spokoju wysrać. Więc nie pierdol o ciężkim żywocie polskiego żaka. EOT.
x e [Wczoraj 18:19] Aurelinus: Kto z Holendrów jest tak ubogi? Średnia stopa życiowa Holendra to jedna z najwyższych na świecie. Może biedują tam nasi, na pewno nie Holendrzy.
x e [Wczoraj 18:20] Aurelinus: Za studia płaca tam tez rodzice i mają z tego tytułu niezłe ulgi pro-rodzinne, jesli byś nie wiedział.
x e [Wczoraj 18:21] Aurelinus: Gorzej, może ci je sfinansowac ktokolwiek i ma te same ulgi wówczas.
x e [Wczoraj 18:21] Aurelinus: Ten system obowiązuje w całym byłym EWG.
x e [Wczoraj 18:23] Dzwonsson: Aurelinus, ja nie mówię jak wyglądają statystyki, tylko jak żyją studenci, Holendrzy. Dla przykładu mieszkanie 60m2 to w Holandii wydatek 900 EUR, są też wyższe opłaty za ubezpiecznie, wyższe podatki, któych nota bene jest też więcej do wyliczenia...
x e [Wczoraj 18:29] Dzwonsson: Co zaś do ulg, to kolega znów wzoruje się bajką o "European Dream" podług której każdy żyje dostatnio i w spokoju nie martwiąc się o nic. Oczywiście rodziców w większości stać by opłacić powiedzmy 1/2 kosztów jakie musi ponieść student... Jednak rzadko to robią w imię odpowiedzialności i niezależności własnych dzieci. Taka już jest tutaj ludzka mentalność.
x e [Wczoraj 18:34] Aurelinus: Ja mam co najmniej kilku znajomych, którzy kończyli studia w Belgii, Holandii i Stanach - obcokrajowcy, którzy w Polsce sępia na browar, ale o studiach u siebie mówią raczej bez "kosztów ogólnych" - nikt z nich nie twierdsził, że musiał żebrać pod kościołem.
x e [Wczoraj 18:37] Aurelinus: Problem w tym, ze tam studia wcale nie są cenione, najwięcej ludzi kończy college i licencjaty w naszym rozumieniu uznawane za "wyższe".
x e [Wczoraj 18:39] Vinci: Dzwonek, a 60m2 mieszkanie w Polsce, to wydatek 2000zł, więc biorąc jeszcze pod uwage zarobki, to trochę się to nie przekłada.
x e [Wczoraj 18:46] Dzwonsson: Aurelinus, większość osób w Holandii rzadko kończy studia, gdyż jest to kwestia wydłużonego okresu nauki i wysokich kosztów.
x e [Wczoraj 18:49] Gawith: lol, 60m2, nie rozśmieszaj mnie Dzwonek... Za długo tam siedzisz i zapomniałeś może jak jest w Polsce, natomiast co do życia studenckiego w Holandii nie będę się wypowiadał, bo rzeczywiście nie wiem, jak to jest - ale Ty też gadasz bzdury sugerując Serafowi to co mu sugerowałeś
x e [Wczoraj 18:59] Dzwonsson: 60m2 to tylko przykład czysty, tyle zwykle przypada na trzech studentów mieszkających razem.
x e [Wczoraj 19:00] Vinci: No właśnie, a w polsce nawet na 6
x e [Wczoraj 19:01] Vinci: Serio, wejdź sobie na jakieś forum, bądź strony z nieruchomościami. Z mieszkaniami jest jedna, wielka masakra.
x e [Wczoraj 19:02] Aurelinus: Dobra, Dzwon, zaraz sobie strzelę ostrzeżenie "za całokształt"
x e [Wczoraj 19:47] Soleil: Po części popieram Dzwonka (choć nie zgadzam się ze wszystkim co pisał). Krótko mówiąc studenci, którzy ciągną kasę od rodziców to wg mnie po prostu hm, cioty. Wydaje mi się to totalnie nieodpowiedzialne, jakiś taki brak zaradności, maminsynostwo (jakkolwiek to nazwać). Ja już myślę skąd wziąć kasę na studia, wiem, że moi rodzice nawet gdyby chcieli to nie będą w stanie mnie utrzymywać, więc zdaję sobie sprawę, że będę musiała pracować. Pewnie czasem coś dostanę od rodziny, ale nie wyobrażam sobie zupełnego od nich uzależnienia.
x e [Wczoraj 19:49] Soleil: I jeszcze nie mam pojęcia jak to zrobię i jak wytrzymam. Ale jakoś muszę.
x e [Wczoraj 19:57] Aurelinus: Akurat teraz to przesadzasz, ja - jesli mniebędzie stać dam dziaciakom na studia - takie zobowiązanie wynikające z ich robienia - ty się uczysz, ja zapewniam resztę - nie, to poszedł won do roboty.
x e [Wczoraj 19:58] Aurelinus: Poza tym po co ma te pieniądze trzymac? Do trumny ich nie zabiorę.
x e [Wczoraj 20:18] Dzwonsson: Teraz już wiesz jaka jest różnica między emerytami w Polsce, a w Holandii. Ci w kraju nad Wisłą łożą na dzieci tudzież wnuki czując wewnętrzną potrzebę wspomagania młodszych członków rodziny, a ci w Niderlandach cieszą się życiem i całe zimne okresy roku spędzają w Hiszpanii lub Portugalii i wygrzewają kości.
x e [Wczoraj 20:21] Dzwonsson: Oczywiście, większość ludzi w średnim wieku lub starszych inaczej korzysta z oderwania pociech od rodzinnego domostwa, jednak znam parę miłych staruszków w mojej okolicy, którzy od dwudziestu lat mają domek na Gibraltarze i od października do kwietnia właśnie tam żyją. To jest jakiś sposób na wykorzystanie pełni możliwości i cieszenie się każdą chwilą w dowolnym wieku.
x e [Wczoraj 20:25] Firena: No cóż, każdy musi sobie jakoś poradzić - jak się na studia dostanę, to od razu idę na te miechy do roboty, a później na taką, która mi pozwoli na łażenie na studia dzienne - i nie pitol, można zrobić kurs ratownika i obijać się plus konsultujesz wszystko ze swoim pracodawcą i on jest w stanie zrobić ci taki plan roboty, że studia, nauka no i praca, wszystko pogodzisz. Kwestia chęci. A co do kosztów utrzymania - no cóż, są cholernie wysokie i nie ma co porównywać dwóch krajów, które stoją na zupełnie innym poziomie gospodarczym, czy nawet mentalnym.
x e [Wczoraj 20:47] Dzwonsson: To jest to o czym mówiłem, jeżeli człowiek chce to wszystko da się pogodzić.
x e [Wczoraj 22:43] Firena: Ostatnio chodzę poddenerwowana, zima naprawdę się zbliża xD
x e [Wczoraj 22:49] Firena: http://pl.youtube.com/watch?v=sLs7xoX_vX4 - nawiązując do technofana xD
x e [Wczoraj 22:53] Almateria: .....ładna dziś pogoda, tak w ogóle.
x e [Wczoraj 22:59] Firena: Almi zależy gdzie
x e [Wczoraj 23:08] Yarpen: Firena, wejdź ty czasem na GG.
x e [Wczoraj 23:08] Yarpen: Miauem dzisiaj sprawę. Juutro Cię dorwę.
x e [Dzisiaj 5:34] Soleil: Aurelinusie, to było do mnie? Przecież napisałam, że ich nie będzie stać, gdyby było to by dali. Same chęci nie wystarczą. A u mnie to, że się sama (choć w pewnym stopniu) nie utrzymam równa sie z tym, że nie będę studiować. Proste. Więc gdzie przesadziłam?
x e [Dzisiaj 9:36] Aurelinus: Sol, to, że ktoś korzysta z pomocy rodziców nie oznacza, że jest ciotą ani maminsynkiem. Oznacza tylko, ze jego rodziców stać; takie uogólnianie to jak twierdzenie, że każdy murzyn to nierób, a arab to terrorysta.
x e [Dzisiaj 9:38] Aurelinus: Ja miałem zającie czasem od 8 rano do 22, tak 22, nie wiem, jak miałbym jeszcze pracować i kiedy się uczyć, bo czasem było trzeba. I choć rzeczywiście i tak pracowałem, to nie uważam, że to normalne.
x e [Dzisiaj 9:52] Seraphe: Aurelinus ma imho zdrowe podejście do tematu - dzienne - płacimy Ci za wszystko, zaoczne - zapieprzasz do roboty. I tak też myślą moi starzy.
x e [Dzisiaj 10:01] Folmi: No właśnie, Sol - bez takich proszę np Ja nie pracuję bo po prostu nie mam takiej potrzeby, zamiast pracy wolę więcej się uczyć - co innego w wakacje
x e [Dzisiaj 10:07] Seraphe: True, w wakacje też trochę przerobiłem
x e [Dzisiaj 12:28] Aurelinus: Hmm... jakos dziwnie mi działa "cofnij" w Internet Explorerze. Ma to jakiś związek ze stroną?
x e [Dzisiaj 13:03] Soleil: Seraf, z czego do cholery mają zapłacić nawet za dzienne jeśli NIE MAJĄ?
x e [Dzisiaj 13:05] Gawith: Aurel, IE to zło, zainstaluj firefoxa... no i nie każdy arab to terrorysta, ale każdy to brudas
x e [Dzisiaj 13:05] Soleil: Oni sami mi proponują zaoczne, żebym mogła i się uczyć i pracować, bo wiedzą, że nie będzie ich stać, żeby dać mi na dzienne. Ja w ogóle nie biorę pod uwagę takiego rozwiązania, chcę iść na dzienne.
Ooo, topic . Jednak proponowałbym zmianę nazwy tematu na 'Studia - zaoczne czy dziennie? - dylematy'
I moja odpowiedź w SB:
Komputery, Internet... a na studia kasy brak ;|
Są zresztą stypendia dla tych, co mają gorszą sytuację finansową. NIE WIERZĘ, że państwo, uczelnia pożałowałaby kasy, gdyby student rzeczywiście chciał tam studiować.
Oto co ma piernik do wiatraka:
To, że to wydatek też - jakiś jest (3k komputer, abonament za neta przypuśćmy 100zł). Na to Cię (rodziców) stać? Mam sąsiadów, pracuje tylko ojciec, za małe pieniądze. Ledwo wiążą koniec z końcem. Ale obydwie córki puścili na studia (dzienne). Jak to wytłumaczysz?
Komputery, Internet... a na studia kasy brak ;|
Okej, moja rodzina rezygnuje z Internetu, to jest jakieś 50zł miesięcznie (nie wiem, strzelam, może trochę więcej). I co ja mogę za 50 zł? Idiotyzm.
Nie znasz sytuacji.
Są zresztą stypendia dla tych, co mają gorszą sytuację finansową. NIE WIERZĘ, że państwo, uczelnia pożałowałaby kasy, gdyby student rzeczywiście chciał tam studiować.
No i mam nadzieję, że nie pożałują.
3k komputer
To co, mają teraz sprzedać mój komputer? Może powinni w ogóle przestać jeść i odmówić sobie wszystkiego, bylebym tylko mogła iść na studia? Przecież pisałam, że będą pomagać w miarę możliwości, ale nie stać ich na pokrycie wszystkich kosztów.
Nie wiem, dla mnie to przesada, nie wierzę, że Twoja sytuacja materialna jest aż tak tragiczna. Znam masę przypadków, również ze swojej rodziny, że bieda była i w ogóle, ale kiedy przychodziło co do czego, to mobilizacja była taka, aby puścić dzieciaka na studia, bo to jest dla niego przyszłość, i jak pisał Aurel, pieniędzy do grobu się nie weźmie.
Nie jest tragiczna, wiem, że coś się na pewno wykombinuje, ale nie wymagam od nich nie wiadomo czego. Chciałabym się choć trochę uniezależnić.
W SB pisałaś, że rodzicie nie są w stanie w ogóle pokryć jakichkolwiek kosztów. To jak w końcu jest?
[Wczoraj 19:47] Soleil: Po części popieram Dzwonka (choć nie zgadzam się ze wszystkim co pisał). Krótko mówiąc studenci, którzy ciągną kasę od rodziców to wg mnie po prostu hm, cioty. Wydaje mi się to totalnie nieodpowiedzialne, jakiś taki brak zaradności, maminsynostwo (jakkolwiek to nazwać). Ja już myślę skąd wziąć kasę na studia, wiem, że moi rodzice nawet gdyby chcieli to nie będą w stanie mnie utrzymywać, więc zdaję sobie sprawę, że będę musiała pracować. Pewnie czasem coś dostanę od rodziny, ale nie wyobrażam sobie zupełnego od nich uzależnienia.
W późniejszych moich wypowiedziach nie sprecyzowałam tego, ale chodziło mi o to, że nie będą mieć na całość.
Jak to wytłumaczysz?
Oszczędzał albo miał oszczędności w ziemii. Postanowił zainwestować w córeczki.
A ja biorę kasę od rodziców, bo dlaczego nie? Jeszcze się w życiu napracuję, będę miał własne dzieci etc.
To, że to wydatek też - jakiś jest (3k komputer, abonament za neta przypuśćmy 100zł). Widzę, że pod tym względem Polska jest droższa od Holandii. Dobry komputer razem z 17" LCD, myszką, klawką i zestawem głośników to kwestia 500 EUR... Można też w podobnej cenie kupić solidnego notebook'a. Koszty internetu? Za całkiem niezłe łączę teraz płacę 20 EUR miesięcznie.
Wszystko zależy od kierunku - są luźniejsze i takie, na których nie ma czasu. Na polonistyce jest więcej książek, niż człowiek jest w stanie przeczytać, na informatyce (polibuda) też jest ciężko, ale taka administracja czy akademia ekonomiczna to luzik.
A ja biorę kasę od rodziców, bo dlaczego nie? Jeszcze się w życiu napracuję, będę miał własne dzieci etc.
Właśnie do czegoś takiego mam wstręt. Uważam, że dorośli, studiujący nawet ludzie powinni chociaż część pieniędzy zdobywać własnymi rękoma. Dlaczego ja nie chcę brać kasę od rodziców - bo to ich kasa, wyciąganie jej od nich jest moim zdaniem nadużyciem, wykorzystywaniem.
Myślę, że odcinanie pępowiny powinno być stopniowe, jestem w stanie pracować, to robię to w miarę moich możliwości, im jestem starsza tym bardziej uniezależniam się i sama się utrzymuję. Nie obarczam ich sobą, bo robiłam to już wystarczająco długo.
Nie rozumiem sytuacji, w której przez całe studia ktoś jest utrzymywany przez rodziców, a później pstryk - koniec, niech sie utrzymuje sam, sam sobą zajmie, nagłe odcięcie źródła pieniędzy. Moim zdaniem jest to nieprzygotowanie takiego osobnika do samodzielnego życia.
To i ja się wypowiem, mądrze gadacie , pod wieloma względami się zgadzam. Sam pracuję od gimnazjum (głównie wakacje), a jakieś swoje zachcianki typu mp3, telefon, sprzęcior w góry finansuję we własnym zakresie od dawien dawna. Głupio by mi było wyciągać kasę po łapę bez przerwy.
Z drugiej strony jeśli rodzice mają na tyle kasy to nie widzę absolutnie nic złego w utrzymywaniu dziecka przez studia, to nawet naturalne mi się wydaje.
No i uważam, wracając do genezy dyskusji, że w realiach Polski studiowanie dzienne i jednocześnie całkowicie samodzielne utrzymywanie się jest w zależności od kierunku studiów albo niemożliwe, albo bardzo trudne, wykłady rozpierdzielają dzień totalnie, a jak nawet taki studenciak podłapie robotę na kilka godzin dziennie to ile zarobi? Kilkaset złotych? Prawie na mieszkanie... oczywiście nie mówię, że się NIE DA, pewnie się da, ale to masochizm, chyba, że sytuacja w domu rzeczywiście nie pozwala na "dotacje".
Pisałeś gdzieś Dzwonek o koledze, który pracuje i studiuje w Holandii czy gdzieś po kilkanaście godzin dziennie... jak dla mnie to jego rodzice są kretynami, przecież mogli by mu pomóc, co chłopak ma z tego życia? Chyba, że nie mają kasy, to zwracam honor.
Pisałeś gdzieś Dzwonek o koledze, który pracuje i studiuje w Holandii czy gdzieś po kilkanaście godzin dziennie... jak dla mnie to jego rodzice są kretynami, przecież mogli by mu pomóc, co chłopak ma z tego życia? Chyba, że nie mają kasy, to zwracam honor. Na brak pieniędzy nie narzekają, naprawdę dobrze im się wiedzie... Jednak taką mają ludzie w Holandii mentalność. Tak się tu żyje, czy jest to lepsze podejście od polskiego? Nie wiem, powiem tylko, że jest zdecydowanie bardziej edukujące.
Ja w sumie też się zastanawiam nad pracą. I tak gryzie mnie sumienie, że w wakacje nie pracuję ale jest to spowodowane tym, że do prac fizycznych się nie nadaję a o inne w mojej małej mieścinie bardzo ciężko (zazwyczaj pozajmowane prze kolegów kolegów). Idąc na studia (dzienne) na informatykę do Wrocławia (nie wiem czy polibuda czy może na inżynierskie pójdę) chciałbym znaleźć sobie jakąś pracę, żeby trochę odciążyć rodziców i żeby nie powtórzyła się sytuacja jak u mojego brata, ale z drugiej strony jeżeli miałbym to przypłacić zapieprzaniem cały dzień jak dziki osioł i padaniem na glebę w weekendy to ja bardzo dziękuję. Poza tym pojawia się kwestia powrotów, z jednej strony ja chcę trochę odciążyć rodziców a z drugiej oni będą chcieli, żebym co jakiś czas pojawił się w domu (powiedzmy co 2 miesiące bo z Sierpca do Wrocławia bardzo daleka droga) a mając jakąś pracę będzie to pewnie niemożliwe.
Picolo, czemu się nie nadajesz do fizycznej pracy? Poważne kłopoty ze zdrowiem/sprawnością? Jeśli nie to zwyczajnie szukasz sobie wytłumaczenia, każdy się nadaje, trzeba tylko chcieć...
Spokojnie, to pierwsze . Gdybym był w pełni zdrowy to jak najbardziej pracował bym i fizycznie ale w dzieciństwie miałem chorobę Szajermana która potem objawiła się w dosyć mocnym bólu kręgosłupa i lekarka oznajmiła mi, że dłuższe prace fizyczne (czyt. przez powiedzmy kilka miesięcy codziennie) zakończą się dla mnie powrotem tych bóli bądź milej, w wieku 30 lat ledwo będę w stanie chodzić xD. Dlatego w takich przypadkach jak remont domu itp. jak najbardziej biorę udział ale praca na budowie jako praca wakacyjna raczej nie wchodzi w grę.
A to przepraszam...
Ja osobiście nie mam zacięcia do pracy fizycznej, szybko mam jej dość... Jednak jeżeli człowiek chce mieć jakieś tam odłożone fundusze, powiedzmy, na wakacje, to i na budowie można przez jakiś czas popracować. Normalnie chwytam się innych prac, jednak jak powiedziałem, jest potrzebna gotówka, jest okazja, to budową nie pogardzę.
Jeżeli mam do wyboru naukę albo pracę, a nie muszę pracować, to wybór jest oczywisty. Zwłaszcza, że w ten sposób też można co nieco zarobić. ;]
Ja mam sytuację nieco dziwniejszą. Mam rentę rodzinną, gdybym zaczął legalnie pracować, może we wtorki, albo w soboty, to i tak nie uzbieram wiele więcej, jeśli w ogóle więcej, niż wysokość renty. straciłbym też stypendium, bo dochody na jednego członka rodzinny byłyby już za wysokie. Z mojej strony praca wygląda zupełnie bezsensownie. Co innego w wakacje, gdzie mogę coś złapać dorywczo, na czarno.
Co do studenckiego życia, dla mnie jest to nieco męczące, muszę się przyznać, że na wykładach po prostu odpoczywam. Nieustanne imprezy jakoś mnie nie bawią, w przeciwieństwie do moich współlokatorów.
No, a właściwie, to mam dzisiaj wolny dzień od zajęć xD
No, a właściwie, to mam dzisiaj wolny dzień od zajęć xD
Brawo
Każdy ma swoje granice, a w sumie przez ten czas to się wybalowałeś zapewne nieźle, toteż takie zwyczajne imprezki na tobie wrażenia nie robią
Czy ja wiem...kiedyś, jak byłem młody, miałem 16 lat, to sobie balowałem xD Jakoś nie mam pomysłów jak mogę się dobrze bawić we Wrocławiu, bo techno-imprezy mnie nie kręcą, tłumy ludzi też nie, w mieszkaniu pić nie chce, żeby go nie stracić, kasę oszczędzam, praktycznie nie pije, od czasu do czasu browar. Brzuszek mi znika Studia niszczą człowieka xD
Plusem jest niesamowity klimat na uczelni, rozpoczęcie było boskie, te chóry i w ogóle. Poczułem się członkiem wspaniałej społeczności i jestem z tego dumny Mieszkanie bez rodziny też mi się podoba, chociaż chyba wolałbym mieszkać sam, niż z kumplami, sam nie wiem.
Jutro są otrzęsiny Wrocławia, za 8zł dostaje się bilet, dzięki któremu można wejść do 20 klubów na terenie Wrocławia. Będzie niezła impreza, ale ja sobie podaruję, szczególnie, że mam w czwartek wykłady na 7:30 rano do 17:30. Chociaż jak znam życie, to kumple mi coś sproszą do mieszkania -_-"
Taaaaaak! Nie myśl, że na jednym się skończy - jak się tam dostanę, to mam zamiar świętować z tydzień, więc się gotuj... i Śliwowicę nawet postawię, a co xD
To ja też wpadam Daj znać, podjadę pociągiem
Wiesz co Firka, zdaj sobie fizykę i matmę rozszerzoną i idź na inżyniera xD
Ech Witek dziwne rzeczy piszesz Chciałem jakoś rozwinąć swoją wypowiedź ale poprzednie zdanie właściwie w pełni oddaje moje odczucia
Ja odkąd zacząłem studiować nie wróciłem trzeźwy do domu, całkiem pijany co prawda też nie, ale bawi mnie to i sądzę, że przez jakiś czas tak będzie, a ostrych wymagań na razie nie ma, uczyć to się jeszcze nie uczyłem właściwie...
A dziś mnie pyty spisały, 50 zeta w plecy, kurva
_____________________
Nie spisały, a dały mandat właściwie
zdaj sobie fizykę i matmę rozszerzoną i idź na inżyniera xD
o ho ho, odezwał się
Spójrzmy prawdzie w oczy, dzisiaj humaniści nie dostają roboty (no dobra, dobra, nie bijcie mnie xP)
Ech Witek dziwne rzeczy piszesz
Bo ja ponoć dziwny jestem
Ale ja nie jeździłem bez biletu, ja się alkoholizowałem właśnie Wiem, jeszcze gorzej
Jak to nie dostają xD?
A Biedronka, Mc Donald (gdy usłyszeli co MC Donald daje w zamian, niektórzy zmienili zdanie xD) czy inne kebaby xD? Szerokie perspektywy są .
Kiedyś chciałam iść na informatykę Ale w mojej budzie na profilu mat-inf rozszerzona fizyka była, więc zrezygnowałam. No i chcę zostać prawnikiem, resztę pitolę A z fizyki to jestem totalnym głąbem, ot co
To zorganizujemy war na kielony?
Hahaha czyli jak dobrze pójdzie Tawerna będzie miała prywatnego prawnika w party .
Ehh też bym się z wami spotkał ale ciężko będzie tylko po to przejechać około 400km xD.
Spójrzmy prawdzie w oczy, dzisiaj humaniści nie dostają roboty Zależy co rozumiemy przez humanistów. Jeżeli mówimy o personach, które winne skończyć szkołę zawodową lub w porywach technikum, a zaniosło je na politologię, to oczywiście masz rację. W przeciwieństwie do umysłów ścisłych tylko pewne jednostki z humanistyczną wizją mają szansę się wybić. Jednak zasada jest wszędzie taka sama. Musisz być szalenie dobry w tym co robisz i przede wszystkim powinieneś kochać swoją robotę. Mi się marzy ekonomia w połączeniu z prawem gospodarczym i powiem szczerze, uwielbiam oba te kierunki (mimo, iż na ogół nie przepadam za matematyką, jednak jak tłumaczyłem Witkowi, ekonomia to nie ten szczebel jaki wpaja nam się w szkole ).
Niech wystąpi z szeregu ten, kto musiał w Polsce pracować w trakcie liceum i czasu miał tyle co kot napłakał?
Ja pracowalem na wakacjach ;p.
ja nie jeździłem bez biletu, ja się alkoholizowałem właśnie
To jest chore akurat, ze nie mozna pic np w parku. Dobrze, ze pod instytutem mamy laweczki i troche zieleni ;].
Oplacanie przez rodzicow studiow - w sumie, to jest to obowiazek prawny i jesli rodzice nie daja dostatecznej kwoty (a sa w stanie ograniczajac np nieco swoje wydatki), to jest to podstawa do wystapienia o alimenty. Poza tym, studia dzienne sa darmowe. Wiec po co pracowac? (Nie)stety, tak to jest rozwiazane, ze wiekszosc studentow nie odczuwa potrzeby pracy. Czy jest to sluszne? Chyba nie bardzo, bo o ilez ciekawiej by bylo wszystko samemu oplacac i byc gotowym do 'samotnego' zycia juz kolo 19 roku zycia.
Niech wystąpi z szeregu ten, kto musiał w Polsce pracować w trakcie liceum i czasu miał tyle co kot napłakał?
Ja musiałem i muszę. Tygodniowo płacę 75 złotych za korepetycje. Poza tym chlanie, cośtam cośtam, fajki, cośtam cośtam - trochę hajsiku musisz wydać.
Przez to: składałem kompy na zamówienie; naprawiam telefony komórkowe, wymieniam softy i niekiedy zdejmuję sim-locki; pisałem wypracowania a teraz pracki maturalne; zdarzyło mi się nawet korepetycje z polskiego i angielskiego dawać, ale po groszkach. Poza tym swego czasu pracowałem w CD-Projekcie (pisałem teksty na okładki Top Sellera i Platynowej Kolekcji) no i tłumaczyłem za hajs.
Ale ja nie jeździłem bez biletu, ja się alkoholizowałem właśnie Wiem, jeszcze gorzej
Hmm, a to dziwne, bo mnie złapali już parę razy gdy popijałem sobie browarek i zawsze puszczali, czasem spisali Może mam szczęście, ale zazwyczaj pogadam sobie jeszcze ze służbami porządku publicznego o pierdołach
Kiedyś chciałam iść na informatykę
Ja poszedłem, na WPPT na Polibudzie Wrocławskiej
Mój współlokator jest na ekonomii, ma bardzo dużo matematyki, nie spodziewał się. To chyba się jeszcze zastanowię.
AE we Wrocławiu to luz.
To chyba się jeszcze zastanowię.
Vinci czyli sie znaczy ty jesteś na Polibudzie na informatyce we Wrocławiu, tak ? Jeżeli tak to mógłbyś powiedzieć jaki to dokładnie kierunek i jakie są tam wymagania xD?
z paleniem obecnie w polsce jest troche zagmatwana sprawa, ale ogolnie poszczegolne miasta same wprowadzaja zakaz palenia w miejscach publicznych - przystanki autobusowe/tramwajowe, parki, dworce itp. u mnie (w miesice) obecnie zakaz taki jest wprowadzony i jakos nie narzekam (moze dlatego ze od przeszlo 4.5 miesieca nie pale ), ale w miastah ktore takze dosc czesto odwiedzam (zabrze, gliwice) zakazu takiego nie ma. policja czy straz miejska jednak upominaja obywateli aby nie palili w takich miejscach.
jak chodzi o te bary/puby/pizzerie/inne restauracje to jest chyba tak ze palic tam mozna (narazie) jednak zawsze musi byc wydzielona strefa w ktorej dymu tytoniowego sie nie 'zasmakuje'.
picie w miejscach publicznych?? bardzo dobrze ze jest zakazane. wnerwiaja mnie ci wielcy kozacy co to siedza w grupie na lawkach (chyba sami nie wiedza jak z takiego wynalazku sie korzysta, bo siedza na oparciach i trzymia nogi na lawce), pija browary i tanie wina i podskakuja do kazdego kto tylko przejdzie. ilu to ja juz musialem nauczyc szacunku do innych... a ile razy dostalem od nich po twarzy... wiekszosc z tych sytuacji nie miala by miejsca jakby pewnie nie byli niezle wypici. pozatym pic mozna w miejscach specialnie do tego przeznaczonych - bary, puby, wiec po co gdzies po parkach zlopac browary??
a tak wracajac do "tematu tego tematu"
zycie studencki?? nie wyobrazam sobie tego okresu bez wychylania co tydzien jakiej flaszki, czy browarka na okienku, wykladzie albo po zajeciach (browarek to troche malo powiedziane, bo na jednym nigdy sie nie konczy).
praca w czasie studiow?? jezeli sa mozliwosci nie-pracowac to po kiego wacka sie meczyc?? ja osobiscie nie pracuje, jednak od rodzicow tez kasy nie wyciagam. zawsze znajdzie sie jakis sposob zeby troche grosza zebrac: gra w karty czy kosci (tu tylko na pieniadze gram bo piwa by troche drogo wychodzily ), tyle piw co w darta i bilarda wygralem moglo by wystarczyc do napelnienia basenu , do tego dochodza korepetycje z matmy jak sie jakas ofiara nawinie i wiele innych sposobow dorobienia.
sami rodzice oferuja mi wyzywienie i dach nad glowa (tak w wieku 22lat mieszka z rodzicami), reszte sobie sam organizuje, na 'usamodzielnianie sie' jeszcze bede mial czas. okres studiow to czas aby sie wyszalec, a nie zapierdalac jak dziki osiol.
Vinci czyli sie znaczy ty jesteś na Polibudzie na informatyce we Wrocławiu, tak ? Jeżeli tak to mógłbyś powiedzieć jaki to dokładnie kierunek i jakie są tam wymagania xD?
Tak, jestem. No, ale na polibudzie są bodajże 3 informatyki. Ja jestem na informatyce, na wydziale Podstawowych Problemów Techniki. Krążą plotki, że są tam same kujony itd. ale nie słuchaj Co do wymagań, no cóż - niewielkie. Tak to jest z polibudą, łatwo się dostać, a ciężko się utrzymać. Nie ma wielu chętnych. Na roku mam 120 osób. Ogólnie, to wchodzisz na: http://www.studiuj.pwr.wroc.pl/ tam masz punkty rekrutacyjne, sposób ich liczenia i ile ich potrzeba żeby się dostać. Chociaż te dane się zmieniają z roku na rok, ale w niewielkim stopniu. Kierunek jest ciężki, mnóstwo matematyki, no, ale w końcu informatyka, to tak naprawdę matematyka
Ach ci studenci informatyki... z małych miasteczek...
Ach ci studenci informatyki... z małych miasteczek...
Oj grabisz sobie Gawciu xD Kurde, chłopie, muszę się z Tobą napić Kto wpada do Wrocławia?
Hm. A ja siedzę rok trzeci na moim drogim mat/inf/fiz i myślę na co iść. Zdecydowałem się na kierunki ścisłe mimo bycia po olimpiadzie polonistycznej i ogólnie reputacji jednego z lepszych polonusów w mieście - nie żałuję, bo jak widzę ludzi, którzy bili mnie na głowę w historii a teraz biją się w głowę mając dylemat po 3 latach ciężkiej pracy: bibliotekoznastwo czy nauczanie polskiego w gimnazjum?
Z fizyki jestem niezły, z matematyki jestem średni. Mam nadzieję zdać fizykę na więcej niż 50%, matematykę mam nadzieję zdać. Nie są to wysokie wyniki, ale uważam, że są realne.
I teraz pytanie: na co iść? Panowie, wy się znacie... jak zatłoczone są kierunki takie jak Inżynieria Budowlana, Automatyka i Robotyka albo Energetyka? Bardzo bardzo? Nie chodzi o Wroc-love, prędzej Poznań.
Hm. A ja siedzę rok trzeci na moim drogim mat/inf/fiz i myślę na co iść. Zdecydowałem się na kierunki ścisłe mimo bycia po olimpiadzie polonistycznej i ogólnie reputacji jednego z lepszych polonusów w mieście - nie żałuję, bo jak widzę ludzi, którzy bili mnie na głowę w historii a teraz biją się w głowę mając dylemat po 3 latach ciężkiej pracy: bibliotekoznastwo czy nauczanie polskiego w gimnazjum?
Heh, zupełnie jak u mnie. Bardzo podobna sytuacja.
Yarpen, jeśli chodzi o ilośc osób to ta strona wszystko wie
http://www.studia.uczelnie.pl/
U mnie na razie ciężko z kasą, ale w sumie można coś zorganizować w listopadzie
(właśnie idę wysłać cv na uloty, trza trochę grosiwa zarobić... )
Wydaje mi się, że automatyka jest teraz oblegana, bo parę osób z mojej klasy się tam wybiera (przynajmniej ma zamiar) i tak mówiły.
Prawo na UJ zawsze jest oblegane, więc wiem że muszę porządnie zdać, stąd również wybór pisania matury rozszerzonej pisemnej z angielskiego
Vinczi a przenocuję cię, jak dojdziemy do chałupy Bo ja nie lubię przegrywać, więc licz na solidną rywalizację
Studenckie życie? Proszę bardzo: Pobudka o szóstej rano, prysznic, zero śniadania, bo autobus ucieknie (a jeśli nie, to ludzie są w nim upchani jak sardynki i wąchamy pachy jakiemuś brudasowi. Kurwa, żeby to jednemu ). Zajęcia - generalnie już wiem, na co nie ma sensu chodzić (Materiałoznawstwo i graficzny zapis konstrukcji sux). Do godziny 14-16 chodzisz zajebany po braku snu mimo wypicia 1,5 litra coli. Po powrocie z uczelni wchodzisz do brudnego, śmierdzącego pokoju z bujającym się piętrowym łóżkiem, zjesz śniadanio-obiad i idziesz pić z perpetum do pokoi obok. W nocy wracasz do swojej dziury po to by spotkać kilka karaluchów biegających po pokojach.
Ale przedwczoraj miałem fajną rozrywkę - krew byłem oddać
Picie po oddawaniu krwi rządzi.
Do godziny 14-16 chodzisz zajebany po braku snu mimo wypicia 1,5 litra coli
Mimo? Przecież w koli jest kofeina.
Seraphe, twoje życie niewiele różni się od mojego, mimo że jeszcze studentem nie jestem.
Pobudka każdego dnia o 6:45, sprinterski prysznic, czasu na śniadanie nie mam szans znaleźć. Niezależnie od warunków atmosferycznych jestem zmuszony dobyć niezbędnego środku lokomocji jakim jest rower i przejechać ledwie dwa kilometry do przystanku autobusowego (tak drodzy państwo, nikt nie będzie komplikował tras przejazdu na przedmieściach, skoro każdy może te kilka kilometrów maksymalnie przeciąć na rowerze )... Zawsze staram się zdążyć, choć czasami nie daję rady. Wsiadam do rzeczonego środku transportu, tłok, jak zwykle, niemiłosierny, ponad 20 kilometrów stania... Dojeżdżam na stację w zupełnie innym już mieście, biegem się puszczam do następnego autobusu, tym razem już miejskiego. Tam również wita mnie tłok oraz, co gorsze, towarzystwo wszelkiego elementu, Marokańczyków, Turków, Afgańczyków i Bóg wie kogo jeszcze. Wściekły na to bydło dojeżdżam do szkoły. Tam siedzę do 15:55... I później taka sama historia, tłok, korki, Arabowie. Kole 17:30 jestem w domu, szamam obiad (kochana mamusia ) i siadam do zadań domowych lub lecę do pracy... Koło 20:00 jestem wreszcie wolny, siadam przed kompem (robię to też wcześniej, ale urywkami ) i przeglądam maila, kilka for... Zagram może od niechcenia w jakiś badziew, następnie zabieram się za książkę... Wybija późna godzina, czas spać... Na szczęście, mieszkam w normalnych warunkach, karaluchów nie mam, innego bydła też nie.
Mimo? Przecież w koli jest kofeina.
Mi niewiele pomaga...
Chyba źle Cię zrozumiałem. Zrozumiałem, że mimo wypicia koli nie możesz spać.
Bo kofeina, z tego co słyszałem, nie pobudza, a utrwala stan, w którym się znajdujesz, kiedy ją przyjmujesz.
Chyba źle Cię zrozumiałem. Zrozumiałem, że mimo wypicia koli nie możesz spać.
Ale właśnie to miałem na myśli, jej właściwości pobudzające (w które po tym co napisałeś nie wiem czy wierzyć) nie działają na mnie
Ja po trzech latach na profilu mat-fiz-inf stwierdziłem (jakże odkrywczo) "przecież mnie to k***a zupełnie nie interesuje" . A że jestem niezły z typowo humanistycznych przedmiotów (historia, polski, WoS itd.), postanowiłem iść na prawo/dziennikarstwo. Teraz czeka mnie kilka miesięcy ostrej harówki (poza ustnym angielskim, wszystko zdaję na poziomie rozszerzonym). Mam nadzieję się dostać, a jak nie... no cóż, zawsze pozostaje spróbować za rok .
Ja po trzech latach na profilu mat-fiz-inf stwierdziłem (jakże odkrywczo) "przecież mnie to k***a zupełnie nie interesuje"
Ja miałem podobnie, tyle że na odwrót.
Z "chumana" zdualklasowałem się na rozwój ścisły ;s stwierdziłem, że do tłumacza mnie tak nie ciągnie jak do programowania, zwłaszcza gier. Inna sprawa, że nie znam się na tym jeszcze, dlatego chcę iść na infę i skoncentrować się na tym, zamiast bawić się w to "po godzinach" w przypadku gdybym wybrał zupełnie niezwiązany z tym kierunek, jak np. anglistykę - bo będąc informatykiem dorabiać jako tłumacz mogę zawsze. Fakt, mogłem się tym zająć w przeszłości, ale czasu już nie cofnę a tak przynajmniej próbowałem wielu rzeczy i wiem teraz w czym czułbym się dobrze, a w czym nie.
Na pół roku przed maturą (no, teraz już 3 miesiące) muszę nadrobić 3 lata rozszerzonej maty, ale nie jest źle. Można ją polubić. Tak jak rok temu prawie z niej nie zdałem tak teraz nudzę się na lekcjach jeśli własnych zadań nie liczę jednak o ile podstawa jest dla mnie łatwa to rozszerzenie to już hardkor. Z "próbnej" Operonu w listopadzie miałem 15% ;O, co prawda bez przygotowania ale wynik trochę mnie podłamał. Ciekawe jak pójdzie teraz we wtorek...
Tak na dobrą sprawę profil wykładowy angielski + rozszerzona hista i wos to był żaden profil ;d Jedyną zaletą było darmowe 6h angielskiego / tydzień na dość wysokim poziomie (1 klasa-FCE, 2-CAE, teraz-CPE), ale też forma tych zajęć pozostawiała wiele do życzenia (książkowa nauka). Rozszerzonej histy i wosu w praktyce chyba wcale nie miałem, i dobrze, bo kompletnie mnie to nie interesuje.
Pytanie tylko jak długo będę musiał robić to, co średnio mnie kręci aż w końcu będę mógł się poświęcić grom. I przede wszystkim gdzie.
U mnie w mieście jedyne opcje to UKW i UTP(ATR), gdzie informatyki jako takiej nie ma, a jak już to łączona z czymś i max. 3-letnie, dla mgr trza iść gdzieś dalej, np. do Wrocka, choć też nie wiem czy tak można? tzn. 3 lata inż a potem "dokończyć" 2 lata na politechnice by mieć mgr. Dochodzi do tego problem uniwerków, na których infa podobno uczona jest strasznie teoretycznie
Nie wiem jak przekonać rodziców by mnie puścili gdziekolwiek poza dom, problemem jest jak łatwo się domyślić brak $. Perspektywa zapierdalania jak dziki osioł dla matury by się dostać na studia by potem w wakacje zapierdalać jak dziki osioł dla $ by mieć na studia, by potem już na nich zapierdalać jak dziki osioł (bo łatwe nie są), by potem je skończyć i zapierdalać jak dziki osioł by nabrać doświadczenia pracując w fachu, aby dopiero potem zacząć coś swojego i poświęcić się grom...... trochę mnie przeraża.
Choć przynajmniej zdaję sobie sprawę że tego właśnie chcę, bo nie chcę się nudzić w życiu.
Mam rok studiów za sobą. We wrześniu, przy poprawkach, uznałem, że kierunek ( Zarządzanie i Inżynieria Produkcji) jest nie dla mnie. Z racji na czas tej decyzji, nie zdołałem już dostać się na inne porządne studia, więc obecnie mam rok przerwy w życiorysie;) Jak rozmawiam teraz z ludźmi z mojej grupy (najlepiej zorganizowani na roku byliśmy, co chwila jakieś bale itp.) to słuchać nawet straszno, ile sprawek muszą teraz zdawać. Mając laborki z fizy przez jeden semestr nie udało mi się nawet zacząć jednego sprawka, za bardzo rozleniwiły mnie te studia;) A było to 6-7 sprawek. Oni na miesiąc muszą teraz tyle robić. Inna sprawa, że babę mieliśmy tragiczną, nawet na poprawkach potrafiła 2 godziny znajomego trzymać i kazać poprawić najmniejszy nawet błąd + latać do czytelni i nauczyć się jakiejś definicji z nieba wziętej).
Zdaję teraz matmę rozszerzoną na maturze i mam zamiar iść na ekonomię, kierunkom inżynierskim mówię stanowcze i głośne NIE. Choć nie będzie lekko, w liceum miałem tragicznie niski poziom matmy (zresztą do matury praktycznie wszystkiego sam musiałem się uczyć, miałem albo tępych nauczycieli, albo toczyłem z nimi wojny: baba z angola z łaską dała mi 3, wynik matury z podstawowego angola - 90%... dzięki korepetycjom, tylko i wyłącznie dzięki nim). Może możecie polecić jakieś repetytoria albo coś w tym rodzaju, które najlepiej opracowują jak największy zakres zagadnień wymaganych do matmy roz.?
Z tego co wiem, znajomy używa repetytorium Operonu i jest zadowolony.
Vademecum, repetytorium jedynie z Operonu. Może książki mają tragiczne, ale vademeca mają świetne, jakby nie patrzec.
Ja przynajmniej używam z historii i wosu i nie narzekam