AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Nakręcony w 1968r. przez Michaela Reevesa Witchfinder General okazał się być źródłem inspiracji dla brutalnych i krwawych horrorów o nawiedzonych egzekutorach wiedźm.
Hexen bis aufs Blut gequält, czy może wygodniej - Mark of the Devil, jest tego dobitnym, ale i udanym, moim zdaniem, przykładem.
Austria, początek XVIII w. W pewnym mieście (Salzburgu? Przynajmniej tam kręcono) zuchwale poczyna sobie Albino - pogromca wiedźm, postrach młodych kobiet. Jego wątpliwym zalotom opiera się urodziwa Vanessa, pracująca w miejscowej karczmie. Zraniony do żywego (również dosłownie) Albino oskarża ją o czary i poprzysięga w duchu zemstę. Vanessa tymczasem zakochuje się w hrabim Christianie, wysłanniku prawdziwego łowcy czarownic - lorda Cumberlanda, wydaje się, że z wzajemnością. Niestety, podstępne knowania Albino prowadzą dziewczynę do lochu zamku, zaś lord Cumberland, mentor Christiana, "człowiek Pana", jest osobnikiem nieugiętym i wierzącym w winę osadzonych w lochu więźniów. Oglądamy zatem rozmaite i drobiazgowo ukazane tortury, a sceny męki są wyjątkowo dobrze wykonane, łącznie z paleniem na stosie. Fabuła wciąga, a widz dyszy żądzą zemsty i całe szczęście, że czasy pogromców czarownic już minęły, bo sama wyleciałabym szukać takowego z kosą postawioną na sztorc, albo innymi widły
Doskonała rozrywka, choć momentami dość drastyczna dla mniej odpornych na widoki krwi i tortur widzów. jedyne, co denerwuje w pierwszej części filmu, to tragiczna ścieżka dźwiękowa - melodyja do romansidła z lat 70., niepasująca do tego typu filmów.
Herbert Lom zagrał świetnie lorda Cumberlanda, ale Udo Kier był maksymalnie drewniany.
Albino zagrał Reggie Nalder, znany z L'uccello dalle piume di cristallo Dario Argento (ten pan w żółtej kurtce )
Dodam, że Iemdeb donosi, iż reżyser pracował z Reevesem przy Witchfinderze. Reeves miał reżyserować Mark of the Devil, ale zmarł, więc zastąpił go Armstrong.
“Mark of the Devil”... to w trakcie seansów kinowych niniejszego filmu w latach 70-tych rozdawano torebki na wymiociny. Ciężko zaklasyfikować film Michaela Armstronga i Adriana Hovena do horroru, to bardziej dramat historyczny z kilkoma brutalnymi scenami tortur (jak na początek lat 70-tych to musiał być spory szok, gdy widzowie patrzyli na sceny obcinania języka, wyrywania paznokci, biczowania czy rozciągania). Inspirowana “Witchfinder General” z Vincentem Pricem niemiecka produkcja pokazuje polowanie na wiedźmy w XVII-wiecznej Austrii i arogancję Kościoła Katolickiego. Solidna obsada z młodym Udo Kierem na czele, niezapomniany Reggie Nalder (wampir Barlow z ekranizacji “Miasteczka Salem”) jako bezlitosny i obmierzły łowca czarownic plus przepiękne kobiety. Mocne i wartościowe kino, któremu pokłony biją muzycy Electric Wizard w “I, the Witchfinder”. Płoń, wiedźmo, płoń!
http://www.youtube.com/watch?v=RPISue5XiYU
No, ja jednak zaklasyfikowałabym ów film do horrorów, a Witchfindera do drastyczniejszych dramatów historycznych. Tutaj jest jednak dużo sadyzmu i wielka nienawiść