ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

To że jest kryzys i jest ciężko jest faktem ogólnie znanym. Zastanawiam się jednak jak wpłynął on (o ile w ogóle) na Wasze życie. Czy zmieniliście jakieś nawyki, staracie się trzymać zębami i pazurami nielubianej pracy, oszczędzacie, przeszliście na tańsze marki żywności, zdecydowaliście się na wyjazd z Hiszpanii, itd.?

U mnie w rodzinie kryzys zbiegł się ze spłatą kredytu (550 euro na miesiąc) i nawet 3 - 4 miesięcznymi poślizgami w wypłacie w firmie męża. W związku z tym ograniczyliśmy wyjścia do knajp (wychodziliśmy wcześniej 2-3 razy w tygodniu, teraz raz na 2 tygodnie średnio). Poza tym zrezygnowaliśmy z egzotycznych wakacji i spędzimy urlop w Polsce oraz na weekendowych wypadach po okolicy.

Nie zmieniłam przyzwyczajeń spożywczych (nie przestawiłam się na białe marki), ale zmieniłam sposób kupowania. Chodzę do sklepu co 2-gi dzień i kupuję mało. Wcześniej kupowałam dużo raz na tydzień i część rzeczy szła do kosza.

Kupuję mniej ciuchów. Ale to przez modę i potrzebę. Mam mnóstwo, wiele jeszcze z metkami i dałam sobie na wstrzymanie

Jak kryzys wpłynął na Was? Opisujcie


jak zylam tak zyje, ograniczylam tylko wyjscia do knajpek, ale to i tez dlatego, ze sezon i ceny radosne, a po drugie kolega wynajal niedaleko bungalow z malenkim ogrodkiem i przerzucilismy sie grupowo na grillowanie, co do bialych marek - niektore produkty kupowalam przedtem , kupuje i dzis. co do zakupow to ja z kolei robie wieksze, ale w sumie na jedna osobe zamrazarka w zupelnosci wystarcza , a pieczywo kupuje ostatnio w aldim, tez zamrazam i schodzi do ostatniego okruszka, a te buly to rano kupione wieczorem niejadalne, ze duzo zostawalo. warzywa i owoce na biezaco, wiec raczej nie wyrzucam, kot jak zarl royal canina i hillsa plus langostiny tak je ( w koncu bydlatko nie wie, ze kryzys wiec pewnie by urzadzila strajk glodowy )

kot jak zarl royal canina i hillsa plus langostiny

A mój Royal Canina za 19.80 euro za worek do mordy nie wziął. Zajada się karmą z Eroskiego za 1,65. Przyjemnie mieć kota plebejusza

Poza tym zrezygnowaliśmy z egzotycznych wakacji i spędzimy urlop w Polsce
to dopiero egzotyka .
Ja juz z rodzinka 4 latka mijaja jak nie odwiedzilem kraju zawsze cos wypadnie...
Co do kryzysu to sprzedalismy mieszkanie i jestesmy na wynajmie (odpadly ubezpieczenia i podatki,a do tego 400 E w kieszeni z roznicy miedzy wynajmem i hipoteka),podcielismy ciut wyjscia do knajpek,ale kino zostawilismy


A my spłacaliśmy nowiuśki samochód z salonu, 300 euro rata.
(W tym roku, było by to już niemożliwe).
Tak wyszło, że się popsuł na amen.
Więc teraz zostaliśmy bez samochodu, bo nawet na najtańszy używany nas nie stać.
Tak więc mówiąc o przyzwyczajeniu, bez samochodu ani rusz.. to jest tragedia naprawdę. Pozostały spacerki i autobusy.. Chcieliśmy sobie pojechać do Portugalii, nie pojedziemy bo nie ma czym.. (Do Maroko też planowałam.. eh.. ).
Zmuszeni zostaniemy prawdopodobnie, do kupna motoru i to będzie ciężko, bo pewnie nie będziemy jeść przez 2 m-ce.
Ale to dobrze, może w tym kraju ludzie uświadomią sobie, że jednym samochodem w Polsce ludzie jeżdżą i pół życia (nawet nie nowym, a używanym), bo tutaj niestety zmieniają co kilka lat i musi być nowy.

Ogólnie to odczuwam kryzys, ale tylko przez głupotę męża.
(Nie umie szanować pieniędzy).
My tez odczuwamy kryzys.
Nie ma juz tyle pracy co wczesniej,w zeszlym roku wiodlo nam sie bardzo dobrze. Teraz nie.
Nie dalam Magde na obiady w szkole poniewaz stwierdzialam ze te 90 E lepiej zachowac i niech je w domu,laczylo sie to z odbieraniem i zaprowadzaniem jej raz wiecej do szkoly,ale co tam
Do Polski nie jedziemy bo nie ma za co. Wakacje juz mam-bo mieszkam nad morzem Tyle dobrego.
My nie odczuwamy az tak bardzo skutków kryzysu, ale to dzieki temu, ze mielismy ogromne szczescie i doslownie tuz przed kryzysem i zalamaniem sie rynku nieruchomosci udalo sie nam sprzedac nasze mieszkanie w Jerez de la Frontera. Dzieki temu moglismy splacic wiekszosc hipoteki zaciagnietej na nasze obecne mieszkanie w Katalonii. Obecnie nasze raty wynosza tylko 118 euro miesiecznie (a ze EURIBOR spadl, to pewnie wkrótce jeszcze troche sie zmniejsza). Nie wiem jednak co by bylo, gdyby tego mieszkania w Jerez nie udalo sie sprzedac, bo nasze miesieczne raty poczatkowo byly 10 razy wyzsze! Pewnie bylaby tragedia, bo kupilismy to mieszkanie z mysla, ze poprzednie z pewnoscia da sie sprzedac bardzo szybko i prawie sie przeliczylismy ....
Obecnie tez staramy sie nie szalec z wydatkami, bo wiadomo - obecnie praca jest ale pózniej moze byc róznie .... Ograniczylismy nasze weekendowe wyjazdy, glównie takie, w których spedzalo sie noc poza domem; ja tez wydaje mniej pieniedzy na ksiazki, plyty, kupuje mniej ciuchów, nie kupuje niepotrzebnych kosmetyków, które i tak zalegaly pozniej nieuzywane w szufladzie, oraz innych kaprysów. Zaczelam tez zwracac uwage na takie rzeczy jak oszczednosc elektrycznosci i np. zawsze wylaczam swiatlo gdy wychodze z pokoju, nawet jezeli wiem, ze wróce za minutke.
Ale trzeba przyznac, ze wszelkie niespodziewane i duze wydatki "bola" i to bardzo ... Niedawno ponieslismy spore koszty zwiazane z naprawda samochodu i dalo nam to troche po kieszeni ... Oby jak najmniej takich sytuacji.
Co do wydatków na zywnosc, to nic sie nie zmienilo - nadal kupujemy to samo co wczesniej, ale my tez jakos szczegolnie duzo nigdy nie wydawalismy na ten cel.
Ja właściwie gdy kryzys był w pełni, więc nie mam co modyfikować, ale...
Zaczęłam się uczyć francuskiego. Żadna siła nie była mnie w stanie wcześniej do tego skłonić. Dopiero przedłużające się bezrobocie dało radę
zastanawiam sie jak oni licza ta deflacje, bo ja spadku cen specjalnie nie zauwazam, a moze nawet wzrost? fakt, ze to Costa Blanca i sezon w pelni.


Jak kryzys wpłynął na Was? Opisujcie


Ja mam inne podejscie niz większość, które mozna zwrzeć w zasadzie:
W czasie dobrej koniunktury oszczędzaj, w kryzysie gdy inni sprzedają, kupuj.

W czasie dobrej koniunktury oszczędzaj, w kryzysie gdy inni sprzedają, kupuj. ..zgadzam sie w pelni... ...my w sumie ograniczylismy tylko krotkie wyjazdy weekendowe, pare planowanych zakupow przesunelo sie na niewiadoma przyszlosc, ale bez tego mozna narazie zyc, ja raczej mala wage przywiazuje do rzeczy materialnych wiec nie brakuje mi tych rzeczy..a moze z czasem wogole zrezygnujemy z ich zakupu, bo zycie czasem nas zaskakuje i zmieniaja sie nam potrzeby a z tym i wydatki...

ja raczej mala wage przywiazuje do rzeczy materialnych wiec nie brakuje mi tych rzeczy..a moze z czasem wogole zrezygnujemy z ich zakupu, bo zycie czasem nas zaskakuje i zmieniaja sie nam potrzeby a z tym i wydatki...

wiesz co anvien, masz świętą rację, człowiek się całe życie dorabia, po to by mieć jak najlepiej, no i co z tych rzeczy..
Lepiej jest pojechać gdzieś na wakacje.
Bo ja np. jeszcze jak mieszkałam w Polsce, zrobiłam sobie pokoik dokładnie tak jak to sobie wymarzyłam, wszystko, tapety, sufit, żyrandol, meble, sprzęt..
Niektóre z tych rzeczy spłacałam na kredyt latami, bo wiadomo jak było w .pl.
W chwili gdy już mi nic w nim nie brakowało, musiałam to wszystko opuścić, zostawić na jakiś czas, potem na kolejny, aż w końcu okazuje się, że na zawsze..
Teraz to wszystko stoi nikomu nie potrzebne.. Bo kiedy ja wrócę (?)
Zastanawiam się czasem, po co było.. to wszystko..
Jest mi trochę żal z tego powodu..
ale cóż takie życie..
jesli chodzi o nas to w sumie jedyne co odczulismy to rto, ze musielismy wrocic do pl, ale tutaj nie moge powiedziec, ze odczuwam kryys. zyjemy tak samo jak wczesniej, mimo, ze tylko maz pracuje i wynajmujemy mieszkanie

Zastanawiam się czasem, po co było.. to wszystko.. ...no wlasnie, rzeczy materialne to tylko dodatek do tego co w zyciu przezyjemy i co zawsze zostanie z nami, bez wzgledu gdzie sie w danej chwili bedziemy znajdowac
rzeczy to tyko rzeczy, jak podjelismy decyzje o sprzedazy mieszkania w Polsce to byl odsiew- niewiele przeszlo przez sito - sporo szkla. porcelany i ksiazek, reszta zostala sprzedana razem z mieszkaniem. i wcale nie zaluje, znow obrastam w rzeczy i tak sobie mysle, ze jakby mi padlo na lepetyne sie przeprowadzac to znow bajka sie powtorzy wiec nie ma co sie za bardzo przejmowac.
Wcześniej żylismy dniem, nie martwiąc się co dalej.Kasa rozchodziła się w ciagu miesiaca wiedząc że za 30 dni kolejna wypłata. Teraz odkładamy, na wypadek utraty pracy i innych sytuacji. W zeszłym roku 3 miesiace nie pracowałem i moja zona też. Było bardzo cieżko, ale daliśmy razem. Życie uczy człowieka odpowiedzailności i zapobiegliwości.
Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że coś zaczyna się ruszać. Ludzie już tak nie tracą pracy, firmy mają zlecenia (w firmie męża część osób nie poszła na wakacje bo było tyle roboty). Oby tak było rzeczywiście.
Z jednej strony tak, a z drugiej dowiaduję się co raz, że któraś z firm zaczyna ERE... Ale rzeczywiście, dawno nikogo znajomego nie zwolniono...
Jakoś jestem nastawiona sceptycznie, chyba boję się być optymistą, żeby nie zapeszyć

A my spłacaliśmy nowiuśki samochód z salonu, 300 euro rata.
(W tym roku, było by to już niemożliwe).
Tak wyszło, że się popsuł na amen.


A co sie w nim zepsuło,że nie można naprawić ? Macie go jeszcze ?

A co sie w nim zepsuło,że nie można naprawić ? Macie go jeszcze ?

Ależ można naprawić, tylko, że się po prostu nie opłaca.
Przejechane kilometry zrobiły swoje.
Mamy, stoi na parkingu pod blokiem.
Teraz mamy inny transport, a życie toczy się dalej..

a z drugiej dowiaduję się co raz, że któraś z firm zaczyna ERE ...dokladnie o tym sie coraz czesciej slyszy wiec ja narazie nie odczuwam poprawy sytuacji, wiele sie obiecuje ze na jesieni sie ruszy ale jeszcze jak dla mnie jest za wczesni eaby potwierdzic ze wychodimy z kryzysu..mysle ze pod konie roku bedzie wiecej wiadomo czy odbijamy sie od dna...
moi najbliżsi w Bar-nie:kupili na raty duuuuży tv,powiesili na ścianie w sypialni,leżą w łóżku,obżerają się popcornem i mówią,że to zastępuje im kino. kupili też express do kawy (ten,co Clooney reklamuje) i to ma im zastąpić tradycyjne kawki w barze.śmiać mi się chce,bo jak do nich przyjeżdżałam,to nigdy ani grama kawy w domu nie mieli,bo "mama! po co! TU sie na kawę chodzi! w domu się nie pije!"i państwo wsiadało w autko i 20min.zasuwało do centrum do ulubionego barku.a teraz proszę!

[ Dodano: Pon Sie 31, 2009 7:14 pm ]


a ja już od dawna rozcinam różne tubki z kremami i wydłubuję całkiem pokaźne resztki


też tak robię z pastą do zębów, nie wyrzucam wyciśnietych tubek, i jak mi sie kończy kolejna, a zapomne kupić nową lub nie chce mi sie specjalnie jechać, to mam jak znalazł... Tylko, że to nie ma związku z kryzysem.

a ja już od dawna rozcinam różne tubki z kremami i wydłubuję całkiem pokaźne resztki.szczytem mojego pazerstwa było rozpiłowanie twardego plastiku ulubionego błyszczyku ,żeby wydostać jeszcze troszeczkę ....

Ja tak robię od zawsze Szczerze mówiąc umiejętność nie-trwonienia miałam wyrobioną od zawsze (nie mówię o byciu skąpym) więc tu mnie akurat kryzys tak bardzo nie boli. Mam jeszcze przyzwyczajenia z polskiego, studenckiego życia.
Ale śmiać mi się chce jak widzę, jak ciężko niektórym przyznać się, że MUSIELI zanieść buty do szewca, a jak "przyłapiesz" ich w chińskim sklepiku to mało się pod ziemię nie zapadną - przecież do tej pory to tylko el Corte Inglés
Ja chińskie sklepy staram się omijać nie tylko ze względu na tandetna jakośc niektórych towarów - czasami towar jest całkiem przyzwoity, np. zimą kupiłam u chińczyka Magdzie polskie rękawiczki
Denerwuje mnie,żeby nie powiedzieć wk.....( w tym miejscu ukłony w stronę andzeli ) to,że traktują każdego klienta jak potencjalnego złodzieja.Akurat jak coś się ogląda na półkach, zaraz leca za ściereczką sprzątać w poblizu ogladającego.Dziwna mają mentalnośc.
A nie, to w "moim" chińczyku zupełnie odwrotnie, mają Cię w nosie. Nawet jak chcesz o coś zapytać to są daleko.
Ale za to mają porządny monitoring hehe

W wielu sklepach widzę dokładnie ten sam towar co u nich, za to jakieś trzy razy droższy a poza tym kupuję zazwyczaj ściereczki, jakieś pierdółki do kuchni, zeszyty i inne duperele, od których jakiejś wielkiej jakości nie wymagam. Więc po co mam przepłacać..
Cauliflower, masz racje, wcale nie wstyd kupowac w sklepikach za dawniej 100 peset, dzis przejetych w wiekszosci przez Chinczykow. jak sie wymaga jakosci to tak, ale trzeba pamietac, ze nie tylko tandeta Chiny stoja . co do pilnowania - ja sie wcale nie dziwie, bo w samoobslugowych od supermarketow po chinszczyzne kradzieze sa plaga.
Zgadzam się, ale tylko chińczyk tak perfidnie pilnuje.Nie można tego robic jakoś dyskretniej ? Mnie takie traktowanie zniechęca do robienia u nich zakupów.Ostatnio jak coś oglądałam, chinka natychmiast podążyła za mną i zmywała mopem obok moich nóg.
Odechciało mi się oglądania i szybko wyszłam ze sklepu.Nie lubię byc traktowana jak potencjalny złodziej, przeszkadza mi to.

Cauliflower, masz racje, wcale nie wstyd kupowac w sklepikach za dawniej 100 peset, dzis przejetych w wiekszosci przez Chinczykow. jak sie wymaga jakosci to tak, ale trzeba pamietac, ze nie tylko tandeta Chiny stoja .

Zresztą ogromna część tych rzeczy produkowana jest w Hiszpanii, wystarczy spojrzeć na nalepki. Zresztą polscy Chińczycy też robią zakupy w hurtowniach pod Warszawą

Tylko, że to nie ma związku z kryzysem. ..czyzby ze skapstwem

u mnie tez nie pilnuja bardziej niz gdzie indziej, przyjze sie nastepnym razem czy mnie "sledza"..mi sie tez zdarza kupowac drobiazgi u nich i kompletnie nie przeszkadza mi to zeby inna rzecz kupic w El Corte...kiedys jak np. szukalam walka do ucierania ciasta to tylko u Chinoli znalazlam odpowiedni
nie mowiac o zgniataku do ziemniakow - co ja sie naszukalam tego gadzetu, chodzilo mi o taki dziurkowany, dla Hiszpanow to jak odkurzcz - wyzsza szkola jazdy

dla Hiszpanow to jak odkurzcz - wyzsza szkola jazdy ..hehehe szczera prawda

tylko zbieram na nowy wózek... ..jasne dla dziecka


Denerwuje mnie,żeby nie powiedzieć wk.....( w tym miejscu ukłony w stronę andzeli ) to,że traktują każdego klienta jak potencjalnego złodzieja.Akurat jak coś się ogląda na półkach, zaraz leca za ściereczką sprzątać w poblizu ogladającego.Dziwna mają mentalnośc.


Tez tego nie lubię w sklepach i jak widzę, że jakis pracownik chodzi sobie za mna, to podchodzę coraz bliżej niego i oglądam rózne rzeczy obok coraz bliżej, można też dla jaj zacząć chodzić za pracownikiem, aż ucieknie na zaplecze...

[ Dodano: Wto Wrz 01, 2009 10:07 pm ]
a u nas w chinczyku to tylko sa kamerki a kobitka i jej maz to tylko paplaja do telefonu po chinsku (?) nawet jak juz wybija cene na kasie... nic sie nie mozna zapytac...
ja tez tego nie lubie, tego patrzenia na rece
faktycznie, ze u chinczykow to bylo nagminne. zawsze pojawiali sie w poblizu, a jak jzu bylam z dzieckiem ,ktore chcialo dotykac roznych rzeczy to prawie ze nam na odciki nastawali. ale i kamerki byly rowniez. w parli jak miekszalismy to byl taki spory ten sklep wiec i sporo kamerek-3 monitory zajmowaly
Wiecie co? Dopiero po tym watku zwrócilam uwage Rzeczywiscie, Chinczyk dosc czesto pojawia sie kolo mnie, ale tylko w sklepiku, gdzie jest wielu pracowników. Ale robia to wyjatkowo nieofensywnie, czasem dalabym sobie cos uciac, ze ten chlopak naprawde przyszedl zrobic porzadek na pólkach
Wczoraj bylismy w 100-ce ale hiszpanskiej i tam tez mozna puszczac prymitywe,maz wiec stal w kolejce a ja z Magda poszlam sobie obejrzec rzeczy.Baba az zz lady wyszla i tak sie na mnie patrzyla ze szok,ja kobieta w 9-tym mcu ciazy mialam jej cos ukrasc? Ale jej wzrok doslownie byl jednoznaczny
inma, bo niestety mnostwo ludzi w samoobslugowych kradnie, a ile ja sie napatrzylam jak na poczatku lat 90 pracowalam w supermarketach - krotko bo tylo dwa lata, ale co sie napatrzylam na ludzka przemyslnosc i nie mowie o prostym zezarciu batona czy wypiciu coli.

mnostwo ludzi w samoobslugowych kradnie,
Wiem, i wiesz no nie dziwie sie. Lepiej ukrasc cos w sklepie niz isc komus dom obrobic.
No ale ja w ciazy i z dzieckiem... W sumie to smieszne bylo.
inma, osobiscie widzialam Polke, blondynke, wiec raczej nie nacji zwykle kojarzonej z kradziezami, moze nie w ciazy ale z wozeczkiem z dzieckiem tak na oko poltorarocznymi ,drugim troche wiekszym za raczke - ile wywiozla roznosci to nie wiem, bo nie chcialo mi sie reagowac, ale bylo to kilka tygodni temu. poza tym "ciazowe" przebranie jest czesto uzywana sztuczka, wiec sie nie dziw
inma, a myslisz ze niektorym przeszkadza to, ze sa np w ciazy czy z dziecmi? to wlasnie mozna wlozyc cos do wozka albo pplecaka dziecka i wyjsc.
co oczywisci enie znaczy, ze mnie te szpiegowskie podchody nie irytuja

myslisz ze niektorym przeszkadza to, ze sa np w ciazy czy z dziecmi?
No wiesz pewnie nie. Ale jeszcze gdybym cos wziela to rozumiem,ale nie. To niesprawiedliwe.Maz mowi ze dlatego ze nas nie znala,ale zreszta ciul tam
jedna mama z mojego mamowego forum pisala o sklepie gdzie jest zakaz wchodzeniz z wozkami, plecakami i wiekszymi torbami
u mnie w chinczyku tak mało jest miejsca miedzy półkami, ze mozna tylko pomarzyc, zeby wjechac wozkiem. ledwie 2 osoby moga sie wyminąc.
Ja mam chyba jakąś twarz podejrzaną, bo i chińczyk za mną chodzi w sklepie, a ostatnio w sklepie z ciuchami sprzedawczyni wybiegła za mną ze sklepu i kazała pokazać co mam w torebce ( nie w torbie ).
Ja się zdenerwowałam - to może za małe słowo,żeby nie powiedzieć wk.... i zaczęłam wyciągać wszystkie rzeczy z torebki - portmonetkę, klucze i reklamówkę.Było mi strasznie nieprzyjemnie.Sprzedawczyni chyba też,bo zaczęła przepraszać.Będę ten sklep omijała z daleka i ostrzegam przez wizytą w nim znajomych.Po co mają się narażać na nieprzyjemne sytuacje.

jedna mama z mojego mamowego forum pisala o sklepie gdzie jest zakaz wchodzeniz z wozkami, plecakami i wiekszymi torbami

Też znam taki. Każą torby zostawiać przy wejściu. Na półkach jest tyle drobiazgów, że zastanawiam się co mam z włosami zrobić, żeby nie strącić tego "końskim ogonem" A co dopiero plecakiem.

Kiedyś znajomy opowiadał mi o metodach kradzieży w sklepach (do dziś nie wiem skąd miał taką wiedzę ). Na dziecko w wózku to jeden z najbardziej perfidnych sposobów Daje się dziecku zabawkę do ręki, przy kasie się o niej "zapomina". Jak kasjerka nie zauważy - dobra nasza. Jak zauważy - robimy słodką minkę i zwalamy na dziecko, że samo wzięło i nie zauważyliśmy. Książki w wózku też podobno dobrze się maskują, trzeba tylko wiedzieć, które nie mają paska magnetycznego

Też mi się parę razy zdarzyło być podejrzaną o kradzież, ale jakoś się tym nie przejmuję. Pewnie, sytuacja nie jest miła, ale skoro nic nie ukradłam to wstydzić się powinien tylko ten, kto mnie o to podejrzewa...
a najlepsze było to, ze nic nie ukradłam, a bramka "pikała" jak głupia
Oo, też mi się zdarzyło. Kupiłam kurtkę w jednym sklepie, zaczęła pikać w drugim, jak już ją miałam na sobie Sama z ciekawości ją zdjęłam, no bo jak to - nic nie ukradłam, ze wszystkiego zdjęli zabezpieczenia... a ja dalej pikam

zakaz wchodzeniz z wozkami, plecakami i wiekszymi torbami

to mi sie jeszcze tu nie zdarzylo pokazywac zawartosci torby, a jak kiedys zapikalam to nikomu sie nawet nie chcialo w moja strone spojrzec..a ja stalam jak wryta przy wyjsciu i czekalam na ochrone czy sprzedawce... w koncu sobie poszlam
Cauliflower, to sie zdarza, znajoma z Polski przywiozla sobie rozmowki, wychodzilismy z supermarkety i jak sie alarm rozdarl ...
sprawdzali cala torebke - jak to kobita miala sporawa i wypchana - tyle, ze rzeczy z Polski, nic tutejszego, w koncu jakis przytomniejszy ksiazke przesunal przez bramke - byl wklejony "wlos", widocznie zle zdezaktywowany i tu zadzialal.
z tymi bramkami to roznie bywa
u nas jak wyremontowali supermarket to co chwile piszczaly bo cos zle bylo poustawiane cyz cos

mada-nastepnym razem policje niech wzewa i juz. ja bym nie pokazala
Jeśli bym wezwała policję, to tym bardziej bym wzbudziła zainteresowanie swoja osobą innych klientów.
Poza tym nie wiem czy policja by przyjechała.Jak mieliśmy kolizję drogową, to zapytali czy sa ofiary.Jeśli nie, to nie przyjechali w ogóle.
mada, nie wiem jak w ES ale w pl nie mają prawa cie przeszukać (ani twojej torebki) osoby cywilne . W takich wypadkach wzywa się policję . Ale jeszcze nie spotałam się nigdy z tym w Es. Być moze jest inaczej.
Ale byłam świadkiem kiedy taka bramka zapikała mimo że ktoś nie ukradł niczego . W sumie ludzie chętnie pokazują także zawartość swoich torebek .
ale to nie chodzi o kwestie zwzbudzania zainteresowania tylko o to czy jakas pani ze sklepu ma prawo ciebie przeszukac.
ja bym sie nie dala, nie pozwolilabym zeby ktos mi do moich rzeczy zagladal w taki sposob

w pl nie mają prawa cie przeszukać (ani twojej torebki) osoby cywilne .

Mój szef w Polsce kilka razy to robił, sprawdzał nam torebki, czy aby czegoś nie wynosimy z zakładu. (a pracowałam w restauracji )
wiesz. prawo jedno a ludzie drugie
al enie mozna dawac przyzwolenia na takie

(a pracowałam w restauracji ) ..no przeciez moglas jakiegos sledzika w serwetce wyniesc ..ja widzialam tu w Aldim napis, ze personel ma prawo przeszukac torby, ale nie widzialam zeby to robili

a ja stalam jak wryta przy wyjsciu i czekalam na ochrone czy sprzedawce

to ja tak ostatnio w Toledo czekałam... ale jak WCHODIŁAM do sklepu (to tylko na mnie popatrzyli) i tez stanęłam, a jak wychodziłam to nic juz nie pikało takie reakcje mozna by było nagrac na ukryta kamere

ostatnio weszłam do sklepu z kosmetykami z wózkiem i przy wyjsciu babka kazała mi pokazac co mam w tej torbie przewieszonej na wózku. Troche sie wzburzyłam, ale otworzyłam ja, ona tylko zerknęła. Z jednej strony miała prawo mi nie ufac (bo ja obcokrajowiec ), ale z drugiej strony sie wkurzyłam, bo poczułam sie głupio. No ale nie bede zostawiac tej torby przed kasa! musze z nia wejsc. Miałam tam pieniadze i klucze...
to ja czasem sama wchodzac pokazuje co tam mam, jakei skarby, ale to jest moja inicjatywa.
w duzych sklepach naklejaj np naklejke z data zeby bylo wiaodmo ze sie mialo ten produkt przy wejsciu, ale to tez sama pokazuje

w duzych sklepach naklejaj np naklejke z data zeby bylo wiaodmo ze sie mialo ten produkt przy wejsciu

a to dobry pomysł
moze tez zaczne datowac tez pampersy ale to juz zart
Od ostatnich wpisów minęło już 8 miesięcy a ja znowu zadaję to samo pytanie. Jak odczuwacie kryzys?

Mam wrażenie, że jest gorzej i gorzej. Mąż odszedł z firmy nie otrzymując zapłaty za 6 miesięcy (niby szef ma mu zapłacić). Perspektywy na pracę są, ale bez gwarancji płacy. My rozglądamy się za ciekawymi ofertami w całym kraju a nawet szerzej. Jeśli ktoś zaoferuje dobre pieniądze jesteśmy gotowi jechać choćby na drugi koniec świata. Przeprowadzka nam nie straszna, w rzeczy nie obrastamy. Od stycznia jesteśmy w Polsce, do końca roku przynajmniej, a potem się zobaczy.

ak odczuwacie kryzys?

Mam wrażenie, że jest gorzej i gorzej. Mąż odszedł z firmy nie otrzymując zapłaty za 6 miesięcy (niby szef ma mu zapłacić).
ja tez mam wrazenie ze jest gorzej, ale z drugiej strony nie widze wsrod Baskow jakiejs paniki...tak wysokiego bezrobocia tu juz dawno nie bylo, ale wszyscy (przynajmniej ci co znam) na luziku...na koncerty chodza (gdzie bilet na jeden dzien kosztuje 50€), na wakacje (Australia, Ameryka itd) jezdza, do barow tez co weekend na imprezy...takze chyba jeszcze nie jest im tak tragicznie..ja sie zastanawiam skad oni na to wszystko jeszcze maja pieniadze...

ja sie zastanawiam skad oni na to wszystko jeszcze maja pieniadze...

ja wiem skąd synek sąsiadów moich bierze pracuje sobie chłopczyk to i się bawi, a ze mamusia i tatuś nie pracują to i awantury o kasę częste
8 miesięcy... wiele się zmieniło, w moim przypadku na szczęście na lepsze.
Dopóki oboje mamy pracę, nie narzekam. Ale boję się cały czas, że jedno z nas ją straci, mimo, że nasze firmy ciągną dość dobrze.
Nie czuję się najbezpieczniej. Wiem, że w razie utraty pracy wciąż będzie ciężko znaleźć następną.
W Navarra jest dość spokojnie, uspokoiło się z ERE i zwolnieniami...

ja wiem skąd synek sąsiadów moich bierze pracuje sobie chłopczyk to i się bawi, ja mialam bardziej na mysli tych co albo nie pracuja albo siedza na ERE w domu
Znajomi otrzymujący zasiłki żyją podobnie jak wcześniej tylko mają czas na hobby. Więc jeżdżą na wakacje, pływają na desce, łażą po knajpach. Problem w tym, że zasiłki się kończą a pracy w perspektywie brak. Mam wrażenie, że to strasznie krótkowzroczna polityka bo nie wiadomo kiedy znowu zaczną zarabiać. Ale tacy najczęście odparowują argumentami, że nie wiadomo kiedy znowu będą mieć tyle czasu.
Może to kwestia podejścia i mentalności.

Może to kwestia podejścia i mentalności. na pewno.... czasem im zazdroszcze tej beztroski, ale tylko czasem
Juz wkrotce nastapi odmiana, juz milon nie ma ani pracy ani zasilku... Co to jest ERE?

Co to jest ERE?

Expediente de Regulación de Empleo.
OK, juz wiem. Ci ludzie tak sobie wisza? I nawet nie machaja raczkami zacisnietymi w piastki... W takim zawieszeniu cos sie nalezy? Jakas szczatkowa wyplata, zasilek?

W takim zawieszeniu cos sie nalezy? Jakas szczatkowa wyplata, zasilek? w zaleznosci od firmy i uzgodnien z sindicato i INEM, u mojego bylego pracodawcy miano placic 70% pensji przez 8 miesiecy. Z tym ze pieniazki redukuja ci paro i po tym okresie nie przysluguje ci nic z zasilku dla bezrobotnych ...oczywiscie duze fabryki maja inaczej wynegocjowane warunki..wiem ze w fabryce samochdow (nazwy nie podam bo mi znowu zarzucisz ze przypadkiem reklamuje te firme) ERE trwa juz ponad rok.
A dlaczego w duzej firmie moze trwac tak dlugo? Bo rzad doplaca korporacjom. A dlaczego te pieniadze skracaja zasilek? Bo ktos musi za to zaplacic. A dlaczego stratni maja byc robotnicy? A niby kto ma za to zaplacic? bankierzy? politycy? a moze grajacy sobie w golfa Dudek? A dlacze "zwiazki" nie chca strajku? Bo im tez doplacamy. A dlaczego ludzie milcza?
norbo, a czemu ty we wszystkich watkach sprowadzasz dyskusje do tego samego....do kryzysu i do narzekania jak to rzad doplaca korporacjom..to juz wiemy, juz nie raz o tym pisales..po co sie powtarzac...
Powtorzylo sie samo a opcji USUN nie mam. Az zwatpilem i sprawdzilem, nie pomylilem sie - to jest watek kryzysowy. Byc moze tak wlasnie wplynal na mnie kryzys... Coz, kwestia publicznych subwencji dla korporacji ma chyba wiecej do kryzysu niz gadki o ochroniarzach w marketach (nigdy nie maja prawa przeszukiwac, moga poprosic o pozostanie na miejscu do przyjazdu policji).
No to napisze jak kryzys zmienił moje obyczaje

Czasami urząd pracy wybiera sobie bezrobotnych pobierających zasiłki (najprawdopodobniej na drodze losowania) i kieruje ich na spotkanie w ramach Programa Andalucía Orienta. Podobno docelowo każdy bezrobotny zostanie kompleksowo przeszkolony w zakresie technik poszukiwania pracy, kursów zawodowych, rynku pracy itp. Przynajmniej tak mówią śmiertelnie poważni urzędnicy informując, ze odmowa uczestnictwa w programie spowoduje utratę zasiłku. Postanowiłem tym razem być szybszy niż biurokratyczna maszyna i zgłosiłem się na ochotnika. Pod koniec kwietnia uczestniczyłem w spotkaniu około piętnastu bezrobotnych, którzy dziwnym trafem wspólnie odbywają indywidualne konsultacje (o tym, ze są to indywidualne konsultacje może zaświadczyć każdy urzędnik potrafiący przeczytać stosowne dokumenty) z odpowiednio wyszkolona pracownica. Wszyscy w skupieniu słuchają mądrych slow, kiwają głowami (ostatecznie osoba potrafiąca odbyć kilkanaście indywidualnych spotkań jednocześnie głupia być nie może) wchłaniając informacje dotyczące wszystkiego (a może niczego? zawsze mi się mylą pojęcia absolutne) co z pewnością pomoże im w znalezieniu nowej, interesującej i super-płatnej pracy. Być może jakiegoś wnikliwego obserwatora zdziwiłoby, ze te niesamowicie przydatne wskazówki sprowadzają się do krótkich wzmianek na temat CV, możliwości podjęcia szkoleń, konieczności aktywnego poszukiwania pracy, obsługi komputera i tym podobnych oczywistości - mnie jednak dość trudno zadziwić. Ostatecznie uczestnicy postanawiają ponownie się spotkać za dwa miesiące (trudno przecież oczekiwać, ze niesamowicie zapracowana pracownica będzie każdego dnia udzielać indywidualnych porad sporej grupie ludzi).
Właśnie dziś odbyło się kolejne spotkanie, a właściwie to się nie odbyło ale jednak się odbyło ponieważ z biurokratycznego punktu widzenia w papierach napisane jest, ze jednak się odbyło. Nasza dzielna konsultantka była nieobecna jednak jej dzielna koleżanka wypełniła stosowne papiery. Poinformowała nas również, ze osoby niepobierające już zasiłków wcale nie muszą się już szkolić. Ci z nas, którym jeszcze pozostały jakieś resztki powinny zachować ostrożność i najlepiej skontaktować się w bliżej nieokreślonym terminie w celu odebrania dalszych instrukcji. Tak oto zostaliśmy kompleksowo przygotowani przez rząd Andaluzji do ponownego wkroczenia na rynek pracy.... Miało być o przyzwyczajeniach? A tak, wstałem dziś dość wcześnie rano (co prawda spotkanie było o 9:30 ale z rana potrzebuje co najmniej godziny aby się obudzić) aby odbyć spotkanie, które się nie odbyło a do tego zdecydowanie przyzwyczajony nie jestem.

Ciekawi mnie fakt ile publicznych pieniędzy wydaje Junta de Andalucía na "walkę z bezrobociem", ile wydaja inne regiony, rząd centralny... Nie ciekawi mnie to jednak na tyle żeby tracić czas na poszukiwania tych informacji
Kurcze, Norbo, bardzo ciekawe jest to co opisałeś. Wręcz można by jakąś telewizję tym zainteresować, niech sprawdzi jak się wydaje publiczne pieniądze. Domyślałam się, że kursy nie będą jakieś super hiper, ale do tego stopnia olać ludzi?
ogolnie typowa taktyka prawidlowego wydawania pieniedzy - mimo wszystko dziewczyny na tym zarabiaja, a co do kursow - moze ja mam szczescie lub pecha - mialam szanse na kilkusetgodzinny kurs w ramach bezrobocia - nie moglam skorzystac z powodow bardzo mocno osobistych - opieka na umierajacym i do dzis propozycja jak wyjde z dolka jest aktualna, ale egzamin (bo takowe istnieja) na taki kurs mam zaliczony i sie liczy, no coz na miotle latam

mimo wszystko dziewczyny na tym zarabiaja

Przypuszczam (jest tylko i wylacznie przypuszczenie), ze po rozpoczeciu projektu nie bylo zbyt wielu chetnych i stad nagonka ze strony urzedu pracy - teraz maja dokumenty potwierdzajace uczestwo bardzo wielu ludzi i tym samym uzasadnienie wydatkow. Wlasciwie to tylko zarobek urzedniczek jest pozytywnym skutkiem tego calego cyrku, gdyby nie Andalucía Orienta byc moze same bylyby bezrobotne.

strajk metra jest dziki i diabli wiedza co z tego wyniknie - to prawda, co do reszty? powstanie call cener - bo do tego sie sprowadza system andalucia orienta ma swoj sens - niemowa uczy slepego jak kolory wygladaja, ale z drugiej strony nasz kolega norbo, mial okazje zobaczyc jaki swiat rano jest piekny

strajk metra jest dziki i diabli wiedza co z tego wyniknie

zgaduje, nie wyniknie nic... dlaczego? bo nadal domagaja sie tylko utrzymania obecnego systemu - odrzucaja zmiany (obnizenie wynagrodzenia, reforma rynku pracy) wprowadzane przez rzad, nic wiecej; nie patrza w przyszlosc, widza tylko to co dzis....

odnosze niejasne wrazenie, ze centrale zwiazkowe (UGT, CCOO) niezbyt kontroluja to co dzieje sie w Madrycie - jesli tak jest to byla by to bardzo dobra wiadomosc; wydaje mi sie rowniez, ze wlasnie te centrale daza do jak najszybszego zakonczenia strajku - to rowniez jest bardzo dobra wiadomosc nawet jesli udalaby sie im ta sztuczka

i jedno male pytanie: dlaczego moge zobaczyc manifestacje, zamieszki i strajki w telewizji Euronews a juz w TVE24 nie? czyzby to dzialo sie poza terytorium Krolestwa Hiszpanii?
eee na CNN+i dzis na antena 3 pokazywali, a pani de la Vega nie miala szczegolnego wygladu dzis w wywiadzie na tele5, widac wrzodziki sie odzywaja. po raz ktorys z rzedu ciesze sie, ze w 96 wynioslam sie z Madrytu. co do samego strajku - metro podlega pod zarzad miejski, a rzadzi tam PP wiec nic dziwnego, ze chca im podrzucic kukulcze jajo.

metro podlega pod zarzad miejski, a rzadzi tam PP wiec nic dziwnego, ze chca im podrzucic kukulcze jajo

teraz twierdzisz, ze ten strajk to sprawka rządu?
norbo, ty sie lecz czlowieku, bo wmawiasz innym to czego nie napisali - ja tylko twierdze, ze metro ma swojego wlasciciela i zarzadzajacego i jest nim Comunidad Madrid i rzad nie bedzie sie bawil w negocjacje bo dodatkowo podpilowalby galaz, na ktorej siedzi, sprawa negocjacji to pani Aguirre i tylko jej przynajmniej na razie - a ze jest z PP - to tylko dla PSOE wygoda.
Napisalas:

dlamnie sie kryzys skonczy jak moja kobieta zacznie pracowac.

lamnie sie kryzys skonczy jak moja kobieta zacznie pracowac.
onya67, daj Boze, ale chyba bedziecie miec dziecko na glowie?

moj maly ma prawie rok, pracy dla mnie tu nie ma.... maz pracuje do grudnia.... zyjemy na styk. kiedy ten kryzys sie skonczy?

kiedy ten kryzys sie skonczy?

przecież już się skończył
Znam to uczucie. Oby jak najszybciej sie skonczyl. My taksamo na styk dobrze ze teraz skorzystalismy z promocji i pokupowalismy rzeczy dla niuni. To chociaz narazie spokoj. Ale wszytsko kosztuje auto ubezpieczenie net luz agua .......

Oby jak najszybciej sie skonczyl

Czy wy nie ogladacie telewizji? Kryzys juz dawno sie skonczyl teraz juz po prostu tak bedzie, zamiast narzekac lepiej sie przyzwyczajcie
norbo, ja stary wrobel, propagande sukcesu jedynego najlepszego rzadu juz przerabialam, ale z jednym sie zgadzam . szkoda kasy na wczesniejsze wybory bo zmiana rzadu pomoze hiszpanskiej imitacji gospodarki jak umarlemu kadzidlo.
norbo, dobre dobre problem wtym ze my wymagamy za duzo telefonu komorkowego internetu nowe buty.
Wiecie ze Zapatero zapowiedzial nowe ciecia budzetowe.....

propagandę sukcesu jedynego najlepszego rządu już przerabiałam

Pomyśl, Tusk przechwala się "sukcesem gospodarczym" to oznacza, że gospodarki poniżej są "norma" - jeśli sukcesem jest 1,683 mln bezrobotnych w Polsce (wg ECB) to czy 4,551 (wg ECB) mln w Hiszpanii nie jest "standardem"

norbo, a kto zaplaci szkoda ze tylko placic trzeba

a kto zaplaci szkoda ze tylko placic trzeba

Zawsze płaci konsument, jeśli nie płacisz to konsumentem nie jesteś, a jeśli konsumentem nie jesteś to tak jakby cie wcale nie było

poszukaj pracy
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •