AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
No właśnie, jestem w miarę świeżo po seansie całkiem ciekawego wydania nieocenionych ludziów z Blue Underground. Ostatni bowiem raz widziałem toto z kasety z rok temu (LOBO - już wktórce to wydanko trafi w Twoje łapki), a przyznam, że stęskniłem się nieco za panem Sergiuszem Marcino, którego tfurczość mimo wszystko średnio sobie cenię, a MOTCG uważam za jedno z jego najlepszych osiągnięć. No i cóż mi się rzuciło w oczy?
1. Czołówka. Nie wiem co za ciołek przygotowywał napisy do czołówki (mam nieodparte wrażenie, że zostały one nie tyle zremasterowane, co zrobione zupełnie na nowo, ale będę musiał to jeszcze zweryfikować), ale tytuł filmu, który ukazuje się naszym oczom podzielony jest na dwie linijki o dość frapującej konstrukcji:
Góra: MOUNTAIN OF
Dół: OF THE CANNIBAL GOD
W związku z czym mamy pociesznie zdublowane OF ))
Co ciekawe, w dołączonym zwiastunie tytuł wygląda zupełnie normalnie.
Swoją drogą czołówka do filmu jest kapitalna. Wygląda jak jakiś upiorny film przyrodniczy okraszony ponurymi dźwiękami skomponowanymi przez arcyciekawy tandem braterski Guido i Maurizio de Angelis (autorzy równie ciekawych soundtracków do takich produkcji jak "A Blade in the Dark", "Massacre in Dinosaur Valley" czy też "Shark Hunter").
2. Interesująca scena dewiacji seksualnych wydłubana z prywatnych zbiorów Sergio Martino (jak głosi formułka umieszczona z tyłu okładki) i wrzucona w drugą połowę filmu, gdy Ursula Andress zostaje "mianowana" boginią plemienia kanibali. Mamy tu ok. 2 minut aktów seksualnych, palcóweczki i na deser przekomicznie obleśną scenkę posuwania w dziurę przeogromnego wieprza.
Posiadania tak kuriozalnego, a przy tym ładnie wydanego klasyka włoskiej "dżungluwy" nie można sobie odmówić, także zainteresowanych nie muszę specjalnie zachęcać do kupna!!!
Dodam jeszcze, że na płycie znajduje się ciekawy dodatek pt. "Legacy of the cannibal god", gdzie Sergio Martino opowiada wiele ciekawych historii - choć jako człek nie wygląda na zbyt sympatycznego, mimo, iż od czasu do czasu serdecznie się śmieje.
Film jest niezły, ma elegancki dżunglowy klimacik i nie wypada blado przy innych filmach o kanibalach, choć oczywiście jak dla mnie nie ma co porównywać go nawet do tak kultowych pozycji jak Cannibal holocaust czy Cannibal ferox.
Pozatym gra aktorów, ujęcia, kilka efektów gore zasługują na plusy, choć własnie tego gore mamy tu niestety mało w sumie ale polecam, bo filmik godny zobaczenia, jednak bez wielkich rewelacji. 6+/10
Lubię kino kanibalistyczne i "Mountain Of The Cannibal God" przypadł mi do gustu. Dobry film przygodowy z kilkoma mocnieszymi wstawkami. Podobał mi się nawet bardziej niż "Eaten Alive" i "Deep River Savages" ale CH, CF i LCW jednak lepsze. Mimo wszystko warto zobaczyć bo ogląda się ten film bardzo miło. 7+/10.