ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA


Hmm, nie jestem pewien, ale to ma się chyba zmienić, tak mi się wydaje, że gdzieś o tym słyszałem.
Nie strasz. Od miesiąca palę legalnie i jest tak fajnie kiedy pan piesek merda ogonkiem a ja go gaszę jak peta moim wyjebiaszczym dowodziszczem.


Dobrze pamiętałem, że coś takiego było. Mi to rybka, bo nie palę, nawet jest mi to na rękę szczerze mówiąc, ale na otwartej przestrzeni jak np. parki to chyba przesada.
No to znowu zabawa w berka z psami.

Dobrze pamiętałem, że coś takiego było. Mi to rybka, bo nie palę, nawet jest mi to na rękę szczerze mówiąc, ale na otwartej przestrzeni jak np. parki to chyba przesada. Wiesz, właściwie można różnie podchodzić do tej formy przepisu... W zeszłym roku, na wakacjach, kolegę chcieli ukarać za palenie na Dworcu Głównym w Festung Breslau, jednak skończyło się na ostrzeżeniu... Kiedy zaś byłem w sierpniu tego roku w jednej z pizzeri w Oppeln panienka sama mi pod nos popielniczkę przysunęła... Mimo, iż palenie w lokalach tego typu jest prawnie zabronione.


Sądzę, że trochę inaczej jest w Krakowie, niż w Pieszycach (no offence xd) - to raz, dwa - ponoć jakiś nadgorliwy obywatel zadzwonił, więc musieli się chłopcy pochwalić wynikiem interwencji - jakby po prostu przejeżdżali mogłoby być inaczej.

A przepis jak przepis, dobry jest jak ktoś coś rozpierdziela, zaczepia staruszki itd, jak bogu ducha winni ludzie piją sobie piwko i za nic dostają mandat to jest zły. Z drugiej nstrony rozpierdzielających można by ścigać za zakłócanie spokoju czy cuś

na otwartej przestrzeni jak np. parki to chyba przesada.

To dyskryminacja.


Breslau

Oppeln

Wroclaw byl zalozony przez plemiona polskie zapewne, wiec Wroclaw, a nie Breslau. Z Opolem - o ile en.wiki nie klamie i zalozyli je Opolanie - to nazwa poprawna to Opole, a nie zadne Oppeln.


Mimo, iż palenie w lokalach tego typu jest prawnie zabronione

W Polsce jesli dobrze pamietam - lokale same ustalaja, czy mozna w nich palic, czy nie.

Wroclaw byl zalozony przez plemiona polskie zapewne, wiec Wroclaw, a nie Breslau. Z Opolem - o ile en.wiki nie klamie i zalozyli je Opolanie - to nazwa poprawna to Opole, a nie zadne Oppeln. Widzisz, u nas w Opolu mamy w jakimś niepisanym zwyczaju używanie nazw z czasów władania niemieckiego* lub PRL. Tak więc całkiem spora grupa młodych osób wie gdzie znajduje się ulica Adolfa Hitlera, plac Lenina czy Armii Czerwonej itp. itd. Można powiedzieć, że traktujemy takie nazewnictwo jako pewnego rodzaju ciekawostkę... Zresztą, w czasach dzisiejszych nazwy niemieckie nie są żadną ujmą, kolega wie ile miejscowości z woj. Opolskiego korzysta z tej formy i traktuje ją jako nazewnictwo oficjalne, stojące na równi z polskim? EOT.

pija browary i tanie wina i podskakuja do kazdego kto tylko przejdzie.

Problemem tu jest ich agresja, a nie fakt, ze pija.


wiec po co gdzies po parkach zlopac browary?

Bo jest przyjemniej niz siedzac w knajpie?


Zresztą, w czasach dzisiejszych nazwy niemieckie nie są żadną ujmą, kolega wie ile miejscowości z woj. Opolskiego korzysta z tej formy i traktuje ją jako nazewnictwo oficjalne, stojące na równi z polskim?

Nie chodzi mi o miejscowe zwyczaje czy traktowanie jako ujme. Opole to Opole, a nie Oppeln, bo tak zostalo nazwane przez jego zalozycieli. Skoro zostalo nazwane tak, to to jest jego nazwa, niezaleznie, jak kto je nazywa.

Sądzę, że trochę inaczej jest w Krakowie, niż w Pieszycach (no offence xd)

Ty, miastowy, nie świruj, bo z tego co pamiętam mieszkasz na obrzeżach xD No, ale masz racje, to na pewno inaczej. Policjanci często nas znają, bądź nasze rodziny.


Dla mnie - jako osoby niepalącej - nałóg innych nie jest żadnym wytłumaczeniem

Czego wytlumaczeniem? Nie dmucham ci w twarz, wiec nie wplywam jakkolwiek na twoja wolnosc, natomiast fakt, ze nie moglbym palic np w parku ogranicza moja wolnosc.


Dyskryminacja w żadnym wypadku


Dyskryminacja oznacza odmienne traktowanie różnych podmiotów, które znajdują się w podobnej sytuacji.


aczkolwiek, nie widzę szkodliwego wpływu palenia na osoby niepalące, na otwartej przestrzeni.

No wlasnie. Ja nie mowie o paleniu np w ciasnym autobusie, gdzie brak wentylacji i dym, ktory wypuszczam, szkodzi tez innym, ale o mozliwosci palenia wszedzie tam, gdzie do takiego bezposredniego kontaktu dochodzi, czyli wlasnie przystanki, parki, ulice, etc.


zamiast Pieszyce - Peterswald, a to już nie Opolskie

Opolskie czy nie, nazwa wlasna to nazwa wlasna, a nie cudza .

pozatym pic mozna w miejscach specialnie do tego przeznaczonych - bary, puby, wiec po co gdzies po parkach zlopac browary??

Zapomniałem poprzednio dopisać, raz, że jest przyjemniej, to dwa - jest znacznie taniej. Poza tym nie śmierdzi fajkami jak w większości klubów, nie ma hałasu i takie tam.


Opole to Opole, a nie Oppeln, bo tak zostalo nazwane przez jego zalozycieli. W takim razie proszę o określenia największego miasta Stanów jako Nowy Amsterdam... Bo tak zostało nazwane przez ich założycieli. Mógłbym też żądać by Hagę nazywano Den Haag lub 's Gravenshage, a Lejdę Leiden... Bo takie są nazwy założycielskie.
Dzwonek, ja mówię tylko, że mi się to nie podoba. Pieszyce nie są już częścią Niemiec, więc i nazwę stosuję polską, a nie niemiecką.

Co do rasisty, tak, dałem plamę, złe słowo
Was machst du polnishen banditen?!
Das ist einen offtopen, dohujen!

Tak samo mogłoby to działać dla alkoholików.

A mianowicie? Ze nie moga pic w miejscach publicznych? To ich sprawa, czy pija. Zle sie zachowuja (tzn naruszaja czyjas wlasnosc ), to jest instytucja aresztu. A jak w domu rozrabiaja, to to problem rodziny - funkcjonuje instytucja policji.


W takim razie proszę o określenia największego miasta Stanów jako Nowy Amsterdam... Bo tak zostało nazwane przez ich założycieli.

Nie wiem, na jakiej zasadzie Nowy Amsterdam przeszedl w rece Anglikow i zmienil nazwe na Nowy Jork, ale jesli nie zmienila sie lokacja miasta, to sluszniej by byl wlasnie Nowy Amsterdam.


Mógłbym też żądać by Hagę nazywano Den Haag lub 's Gravenshage, a Lejdę Leiden... Bo takie są nazwy założycielskie.

I tak by bylo slusznie.


Peterswald

I tu rowniez, zgodnie z historia miasta.


Pieszyce nie są już częścią Niemiec, więc i nazwę stosuję polską, a nie niemiecką.

Tu jeszcze roznica, na ile jest to oficjalna rozmowa, bo miedzy soba - miedzy Polakami - nie jest to takie naduzycie (tak jak Niemcow, gdy mowia Oppeln, Gleiwitz czy Beuthen).

(mozna by te dyskusje wydzielic do innego tematu ;P)

Scaliłem z 'Ano Problem' autorstwa Firki, bo Dzwonek sapał, że to to samo

Dyskryminacja? Nie powiedziałbym. Dla mnie - jako osoby niepalącej - nałóg innych nie jest żadnym wytłumaczeniem. Tak samo można powiedzieć o dyskryminacji alkoholików, czy ćpunów. Dyskryminacja w żadnym wypadku, aczkolwiek, nie widzę szkodliwego wpływu palenia na osoby niepalące, na otwartej przestrzeni.
Jak ktoś pali na przystanku, to tak, jakby mi sr** pod nosem.

Jestem teraz na 3. roku i kiedy zaczynałem studia, to we Wrocku wystarczyło zdać maturę, żeby dostać się na automatykę.
20:13

Od trzynastu godzin na nogach, zmęczony, przeżuty i wypluty. W dodatku trzeźwy. Okrągła setka stron pi*erdolenia o niczym do przeczytania na jutro. Ble.

Nie żebym był rasistą, ale mi także się to nie podoba.
A mnie to po prostu wku*wia xD

A woj. Dolnośląskie od połowy XIV wieku do 1945 roku gdzie niby się znajdowało? Owszem, momentami pod innym panowaniem niż niemieckie, ale tylko momentami... Wybacz, jednak jest wielce prawdopodobne, że miasteczko Pieszyce założyła społeczność niemiecka, więc idąc tropem Eryaha, założycielską nazwą jest Peterswald.
A to kojarzy mi się z cwaniactwem - łał, wiem jaka była założycielska nazwa Pieszyc. Nie obraź się Dzwonku

Czego wytlumaczeniem? Nie dmucham ci w twarz, wiec nie wplywam jakkolwiek na twoja wolnosc, natomiast fakt, ze nie moglbym palic np w parku ogranicza moja wolnosc.
Okej, palisz - stój 10 metrów ode mnie. Na przystankach, gdzie często tłoczy się tłum ludzi jest to niemożliwe, a niektórzy nie mają ochoty wdychać dymu papierosowego. Należy to uszanować.


A mianowicie? Ze nie moga pic w miejscach publicznych? To ich sprawa, czy pija. Zle sie zachowuja (tzn naruszaja czyjas wlasnosc ), to jest instytucja aresztu. A jak w domu rozrabiaja, to to problem rodziny - funkcjonuje instytucja policji.

Myślę, że problem polega na tym, że czasem ludzie popijający piwo czy jakikolwiek inny napój wyskokowy na świeżym powietrzu, w parku itepe zachowują się agresywnie. A w pobliżu mogą znajdować się dzieci, czy w ogóle po prostu ludzie. Mieszkam na osiedlu, w lecie od wczesnych godzin popołudniowych odbywają się libacje pod moimi oknami, jakby nie patrzeć na placu zabaw dla dzieci. Oni piją, rzucają mięchem a później butelkami po tanim winie, które się tłuką, a dzieci bawią się, słuchają, kaleczą o szkło/puszki. I nie da się nic z tym zrobić.

Nie wiem, na jakiej zasadzie Nowy Amsterdam przeszedl w rece Anglikow i zmienil nazwe na Nowy Jork, ale jesli nie zmienila sie lokacja miasta, to sluszniej by byl wlasnie Nowy Amsterdam.
Moim zdaniem słusznie jest używać na tym forum polskich, obecnie obowiązujących nazw polskich miast i miast zagranicznych, które mają polskie odpowiedniki.

Ale właśnie to miałem na myśli, jej właściwości pobudzające (w które po tym co napisałeś nie wiem czy wierzyć) nie działają na mnie

Albo to ja czegoś nie rozumiem, albo Wy się nadal nie rozumiecie ;p

A to kojarzy mi się z cwaniactwem - łał, wiem jaka była założycielska nazwa Pieszyc. Nie obraź się Dzwonku To ci się źle kojarzy. To żadne cwaniactwo tylko chwila szukania w internecie.

Nie palisz i nie masz ochoty wciągąć dymu tytoniowego? Stój dziesięc metrów ode mnie. Ja nie mam zamiaru nigdzie się ruszać, prawo gwarantuje mi swobodę palenia w miejscu publicznym.

Prawo gwarantuję mi swobodę niepodcierania się po wizycie w toalecie, jeśli więc przeszkadza ci mój śmierdzący tyłek, to spadaj na drzewo!

Prawo gwarantuje niepalącym takie same prawa jak i tobie, on ma prawo, żeby jego przestrzeń osobista nie była zakłócana dymem papierosowym. A w USA miałbyś jeszcze spore szanse na pozew za spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu .


Prawo gwarantuję mi swobodę niepodcierania się po wizycie w toalecie, jeśli więc przeszkadza ci mój śmierdzący tyłek, to spadaj na drzewo! Dokładnie.

Niestety nie ma takiej formuły prawnej w polskim kodeksie... W niderlandzkim też zresztą nie. Na takiej samej zasadzie mógłbyś żądać wolności od spalin samochodowych, bez skutku zresztą.

Polecam obejrzenia "Dnia Świra" i kultową scenę z psem i oknem. Tam jest to ładnie pokazane.

Poza tym, gdybyśmy się opierali wyłącznie na prawie, to jakie byłoby nasze życie? Nie uważasz czegoś takiego za po prostu nieprzyzwoite? Jeśli chcesz się truć, truj się sam. Gwarantuje, że za takie dmuchanie w twarz w Polsce może i nie zostałbyś podany do sądu, ale za to często chodziłbyś z podbitym okiem . Sam bym się nieźle na coś takiego wkurzył.


Nie palisz i nie masz ochoty wciągąć dymu tytoniowego? Stój dziesięc metrów ode mnie. Ja nie mam zamiaru nigdzie się ruszać, prawo gwarantuje mi swobodę palenia w miejscu publicznym.
Są miejsca, gdzie jest to niemożliwe (taki np. przystanek autobusowy), a jako że dym papierosowy powoduje wspomniany już przez Sida uszczerbek na zdrowiu, to uważam, że mam pierwszeństwo i to Ty powinieneś się usunąć razem ze swoją wstrętną fajką

Nie palisz i nie masz ochoty wciągąć dymu tytoniowego? Stój dziesięc metrów ode mnie. Ja nie mam zamiaru nigdzie się ruszać, prawo gwarantuje mi swobodę palenia w miejscu publicznym.

Oj, już tak nie cwaniakuj Może prawo Ci to gwarantuje, ale trochę kultury i uprzejmości też by się przydało, mógłbyś nie myśleć tylko o sobie, ale też o ludziach w Twoim otoczeniu.


Co z Ciebie za Polak? xD
Wiecie jak to z nim jest
Nie chce mi się szukać, ale serio nie wprowadzili tego zakazu palenia w miejscach publicznych? Przynajmniej wybranych, np. przystanki? Gdzieś na zachodzie zdaje się, że to funkcjonuje, imo słusznie, paląc trujesz wszystkich dookoła, pal sobie w domu, nie pchaj się z szlugiem w pysku między normalnych ludzi...

Nie uważasz czegoś takiego za po prostu nieprzyzwoite? Jeśli chcesz się truć, truj się sam. Nie, nie uważam tego za nieprzyzwoite, kiedy stojąc na przystanku autobusowym mam ochotę zapalić, to to robię... I przecież nie jestem ekstremalnym wyjątkiem, taką samą postawę reprezentuje zdecydowana większość palaczy.

a sam nie wiem, możesz objaśnić?
Kiepski żart

Nie chce mi się szukać, ale serio nie wprowadzili tego zakazu palenia w miejscach publicznych? Przynajmniej wybranych, np. przystanki?

Takie coś nie przejdzie. Choćby dlatego, że nie wiadomo gdzie kończy się przystanek, zwłaszcza taki bez wiaty. Poza tym nie histeryzujcie. Na przytanku stoję codziennie i nikt nigdy pod wiatą nie pali. Nie wiem skąd przekonanie, że wszyscy ludzie to chamy.
Śmieszny też mi się wydaje argument o szkodliwości dla zdrowia. Spalinami możecie się zaciągać bez przerwy i jesteście zdrowiuteńcy jak rybki, a jak doleci do was odrobina dymu papierosowego, to zbiera się wam na konanie? Bez jaj.

Nie wiem skąd przekonanie, że wszyscy ludzie to chamy.


Ano stąd

Jeden Dzwonek to nie wszyscy. Ba, nie stanowi on nawet większości


Ano stąd Wiesz Witek, teraz to było czyste zagranie ponieżej pasa z twojej strony. Nie powiedziałem, że stojąc z tobą na przystanku będę celowo wypuszczał dym w twoją stronę... Nie wiedziałem, że ktokolwiek kto stoi w twojej okolicy i pali, tudzież jest egoistą jest traktowany jako cham. Być może jedynie żartowałeś, jednak ja tego jako żartu nie odebrałem, nie toleruję kiedy ktoś pozwala sobie na takie nadużycia.
Teraz ty Dzwonek przesadzasz . Mi nie przeszkadza palenie na przystanku o ile jest to nie dosłownie pod tą osłonką a kilka kroków dalej. Palaczowi z 4 kroki wiele nie zrobią a mi zdrowia papieros nie pogorszy. Istnieje bowiem taki termin moje misie poziomkowe jak palenie bierne i wdychanie takiego dymku bo ktoś nie może ruszyć dupy ze 2 metry ode mnie może mi w przyszłości zdrowie pogorszyć.
Swoją drogą może by to przenieść do offtopicu bo już ze 2 strony o paleniu jest .

Być może jedynie żartowałeś, jednak ja tego jako żartu nie odebrałem, nie toleruję kiedy ktoś pozwala sobie na takie nadużycia.

Widzisz, no to idąc Twoim tokiem rozumowania oddal się/wyjdź/nie czytaj bo ja sobie robię co chcę, mimo, że nie było to w dobrym guście


Według twojego kodeksu moralnego owszem, powinienem się podczas palenia oddalić. Tyle że mój kodeks moralny wcale nie musi zgadzać się z twoim, a w tym konretnym przypadku prawo jest po mojej stronie. Jeżeli dana formuła prawna ulegnie zmianie, dostosuję się.
Tylko dlaczego Twój kodeks moralny pozwala naruszać moją wolność?


Mnie też przeszkadza dużo różnych rzeczy, ale nie o to, nie o to. Mowa o zdrowiu. A twierdzę, że odrobina papierosowego dymu to NIC w porównaiu do całego gówna, które już jest w powietrzu.
W powietrzu jest mnóstwo gówna, więc dlaczego ktoś ma mieć prawo dobijać mnie dymem papierosowym?

Czy palacze naprawdę nie widzą, że robią źle sobie? A prócz tego jeszcze innym? Jak można tego bronić?
Jednak wydzieliłem, proszę o sensowne i wyważone wypowiedzi, wszak jesteśmy teraz w KF..
Dodałem też ankietę

Dzięki Gawciu za wydzielenie.
Dzwonsson

Tylko dlaczego Twój kodeks moralny pozwala naruszać moją wolność? Widzisz, powiadają, iż każdy kij ma dwa końce. Mój kodeks moralny ograniczą twoją wolność, jednak pamiętaj, iż twój ogranicza moją swobodę. W poszukwianiu argumentacji możemy odwoływać się do prawa, moralności, badań naukowych z dziedziny choćby i medycyny, jednak problem ten nie znajdzie skutecznego rozwiązania. W tej chwili piłeczka jest po mojej, palacza, stronie. Mam za sobą prawo, które jest realną wykładnią mającą wpływ na sytuację, ty masz póki co jedynie abstrakcję moralności i suche fakty medyczne, które jeszcze nic nie zmieniły. Być może kiedyś nastąpią zmiany i to ja będę musiał zaakceptować, iż palić nie będzie mi wolno w miejscach publicznych. Jednak dziś ty jesteś zmuszona dostosować się do warunków jakie stawiają palacze.

Mam za sobą prawo, które jest realną wykładnią mającą wpływ na sytuację, ty masz póki co jedynie abstrakcję moralności i suche fakty medyczne, które jeszcze nic nie zmieniły. Być może kiedyś nastąpią zmiany i to ja będę musiał zaakceptować, iż palić nie będzie mi wolno w miejscach publicznych. Jednak dziś ty jesteś zmuszona dostosować się do warunków jakie stawiają palacze.
Wydajesz się być szalenie zadowolony z tego, że (cytuję Ciebie) "jesteś egoistą", prawo stoi po Twojej stronie, a maluczcy niepalący nie mogą Ci podskoczyć.

Wydajesz się być szalenie zadowolony z tego, że (cytuję Ciebie) "jesteś egoistą", prawo stoi po Twojej stronie, a maluczcy niepalący nie mogą Ci podskoczyć. Owszem jestem zadowolony, dzierżę najsilniejszy argument w dłoni.

Wydajesz się być szalenie zadowolony z tego, że (cytuję Ciebie) "jesteś egoistą", prawo stoi po Twojej stronie, a maluczcy niepalący nie mogą Ci podskoczyć.

Karmimy jego ego Ale masz rację, coś w tym jest.
Ja również jestem zadowolona, bo po prostu nie palę i dzięki temu i tak wydaję się sobie lepsza, nie męczy mnie nałóg, nie muszę wydawać na to pieniędzy i martwić się (no, chociaż młodzi palacze pewnie się tym nie martwią), że jest duże prawdopodobieństwo, że umrę na raka płuc

Ja również jestem zadowolona, bo po prostu nie palę i dzięki temu i tak wydaję się sobie lepsza, nie męczy mnie nałóg. Póki co mnie też nie, nie palę regularnie, nie odczuwam "głodu"... Być może kiedyś się to zmieni, jednak według nauki trzeba minimalnie siedmiu lat regularnego palenia by wpaść w nałóg.

Póki co mnie też nie, nie palę regularnie, nie odczuwam "głodu"... Być może kiedyś się to zmieni, jednak według nauki trzeba minimalnie siedmiu lat regularnego palenia by wpaść w nałóg.
Marne pocieszenie

No i szkopuł i wasza racja leży w tym, iż jest spora grupa osób niepalących, a cierpiących na choroby płuc, takie jak na przykład nowotwór.
Co nie znaczy, że powinniśmy robić wszystko, by zbliżyć się do śmierci. Bo przecież i tak wszyscy umrzemy!

Ja również jestem zadowolona, bo po prostu nie palę i dzięki temu i tak wydaję się sobie lepsza, nie męczy mnie nałóg

Nie ten, to inny


Póki co mnie też nie, nie palę regularnie, nie odczuwam "głodu"... Być może kiedyś się to zmieni, jednak według nauki trzeba minimalnie siedmiu lat regularnego palenia by wpaść w nałóg. ]

A ja sądzę, że to indywidualna sprawa. Każdy palacz zaczyna od fajeczki do piwka, od imprezy itd. Może Ty się nie uzależnisz, ale większość nim się spostrzeże wpada w nałóg. Ja nie ryzykuję.
Nie chcę nikogo w żaden sposób obrazić, nie chcę nakłaniać do niczego... Jednak zastanówcie się jakie rewelacje przekażecie swoim dzieciom? Wiem, zupełna abstrakcja. Jednak mnie na przykład szalenie ciekawiło jak wypełniali czas moi rodzice... I dowiedziałem się wielu naprawdę fajnych historii, moi "staruszkowie" próbowali naprawdę wielu ciekawostek, niekoniecznie rozsądnych i zdrowych... Wiem więc, że mieli zajebistą młodość. A co przekażecie wy? Nie paliłem, nie piłem, nie uprawiałem przygodnego seksu, nie imprezowałem, a największych hardcorem na jaki się zdobyłem była głośna gra na gitarze? Ja wolę wykorzystać swój, jakby nie patrzeć, najlepszy okres życia. Robię to dla siebie, dla własnej przyjemności, a także dla potomności... I opowiem... Co prawda nie grałem nigdy na gitarze, jednak kiedyś na przykład pojechałem zupełnie za friko na wolontariat do Włoch, obijałem się, piłem przez cały miesiąc, rozpaliłem się jak smok i podrywałem Włoszki oraz niemieckie i francuskie turystki... O numerach, które tam wycinałem wspominać nie będę.
I co z tego, że może się to odbić na kilku moich organach? Na coś trzeba umrzeć. Jeżeli dożyję setki, będę zupełnie zdrowy, to będę miał świadomość, iż całkowicie do dupy korzystałem z życia.
No, tak, najlepiej wychowywać dzieci na kurwy i meneli. Tak, pijcie dzieci, pijcie, palcie i dupy dawajcie! Bo oczywiście ktoś, kto nie pije, nie pali (o, jakie to są fascynujące zajęcia!) i się nie kurwi z kim popadnie, musi być nudny jak flaki z olejem.

Wracając do palenia: prawo nie zakazuje pierdzieć komuś pod nos, a czy to jest eleganckie, nie muszę pisać.

No, tak, najlepiej wychowywać dzieci na kurwy i meneli. Tak, pijcie dzieci, pijcie, palcie i dupy dawajcie! Rozumiem, ze względów moralnych kolega nigdy w życiu nie tknął wyrobów alkoholowych i tytoniowych, natomiast ze względów religijnych nie akceptuje seksu przedmałżeńskiego w żadnej formie.
Rozpisywałem się na ten temat w innym threadzie, ale powiem tylko jedno. Masz lat dwadzieścia i jeden, a starasz się odegrać osobę po czterdziestce. Dla mnie to odrobinę żenujące. EOT.
Kiedyś paliłem. Przez jakieś osiem/dziewięć lat.
Gdzieś półtora roku temu rzuciłem. Bez żadnych rewelacji (żadnego głodu). Miałem wtedy popękane usta i każde zaciągnięcie paliło niemiłosiernie. Najpierw przestałem na czas "renowacji" warg. Po 3-4 dniach rekonwalescencji chciałem zobaczyć, kiedy się złamie, jak długo wytrzymam. No i jeszcze się nie złamałem. Czasami myślę o potrzymaniu fajki (rzadko ale się zdarza).
Zaznaczyłem przedostatnią odpowiedź, ponieważ, chociaż dym zaczyna mi przeszkadzać, sam paliłem w miejscach publicznych więc jakie mam prawo pouczać innych.

Wiem więc, że mieli zajebistą młodość. A co przekażecie wy? Nie paliłem, nie piłem, nie uprawiałem przygodnego seksu, nie imprezowałem, a największych hardcorem na jaki się zdobyłem była głośna gra na gitarze? Ja wolę wykorzystać swój, jakby nie patrzeć, najlepszy okres życia. Robię to dla siebie, dla własnej przyjemności, a także dla potomności... I opowiem... Co prawda nie grałem nigdy na gitarze, jednak kiedyś na przykład pojechałem zupełnie za friko na wolontariat do Włoch, obijałem się, piłem przez cały miesiąc, rozpaliłem się jak smok i podrywałem Włoszki oraz niemieckie i francuskie turystki... O numerach, które tam wycinałem wspominać nie będę.
Dla Ciebie to jest fajne, Ty uważasz, że mieli zajebistą młodość, ja uważam inaczej. Co z tego, że nie będę mogła powiedzieć dzieciom, że nie uprawiałam przygodnego seksu, nie piłam, nie paliłam? Ty jesteś dumny z tego, że to robisz? Mam się do tego zmuszać, robić to wbrew sobie? Po co? Zresztą, jeśli moje dzieci kiedyś powiedzą mi, że wg nich zmarnowałam swoją młodość, bo nie robiłam wyżej wymienionych rzeczy, to będzie to znaczyło, że popełniłam błąd w którymś momencie ich wychowywania.


Rozumiem, ze względów moralnych kolega nigdy w życiu nie tknął wyrobów alkoholowych i tytoniowych, natomiast ze względów religijnych nie akceptuje seksu przedmałżeńskiego w żadnej formie.
Dzwonku, czemu Ty od razu bierzesz pod uwagę skrajności? Ktoś napisze, że nie popiera kurwienia się a Ty robisz z niego zdewociałego prawiczka. Ja owszem, pewnie tknę alkohol, ale nie wyobrażam sobie spicia się do nieprzytomności, ani pójścia do łóżka z przypadkowym facetem z dyskoteki. Co nie znaczy, że noszę pas cnoty.

Dla Ciebie to jest fajne, Ty uważasz, że mieli zajebistą młodość, ja uważam inaczej. A nie wydaje ci się, iż porządne życie bez choćby i odrobiny szaleństwa jest zupełnie nudne? Odnoszę wrażenie, że wyobrażasz sobie tego rodzaju szaleństwa jako porzucenie szkoły, postawienie własnej przyszłości pod kreską, stoczenie się na dno społeczne, wylądowanie w moralnym i życiowym rynsztoku. Jeżeli tak jest, to przykro mi, jesteś w błędzie. Bo moi rodzice mimo "wesołych" lat młodzieńczych wyszli na wspaniałych i wykształconych ludzi, którzy sporo osiągnęli dzięki własnej ambicji i pracy. I mam nadzieję, iż skończę dokładnie tak samo. Ponieważ mimo, iż korzystam w taki a nie inny sposób z życia, to przede wszystkim uczę się i pracuję, rozwijam swoje zainteresowania i tworzę coś konstruktywnego, a i mam zamiar niebawem iść na studia.

A nie wydaje ci się, iż porządne życie bez choćby i odrobiny szaleństwa jest zupełnie nudne?
Nie, bo dla mnie to co jest dla Ciebie szalone jest nudne, ja mam inne rozrywki, Ty inne, po prostu. Dlaczego od razu masz mnie za nudziarę?

Jeżeli już teraz grzmisz i potępiasz wszelkie szaleństwa
Dla Ciebie szaleństwem jest upić się, dla mnie szaleństwami są różne spontany (powiedzmy nagły wyjazd, wsiadam do pociągu i jadę w siną dal z przyjaciółmi, a w kieszeni mam 20zł, no nie wiem, nie potrafię podać lepszego przykładu).

Czy mówienie o kurwieniu się nie jest w twoim mniemaniu skrajnością?
Faktycznie, kurwienie się jest skrajnością. Ale to Ty przechodzisz ze skrajności w skrajność - ktoś kto nie pije, nie pali - nudziarz.

A co przekażecie wy? Nie paliłem, nie piłem, nie uprawiałem przygodnego seksu, nie imprezowałem, a największych hardcorem na jaki się zdobyłem była głośna gra na gitarze?
I fajnie, co z tego, że ktoś nie jest taki jak Ty i jest z tym szczęśliwy? A chyba bycie szczęśliwym jest w życiu najważniejsze?
Wiesz Marta... Właściwie za wyjątkiem problemu palenia w miejscach publicznych akceptuję wszystkie twoje twierdzenia i argumentację jaką stosujesz. Każdy człowiek jest przecież inny, każdy inaczej podchodzi do kwestii szaleństwa i przyjemności. Nie mam cię za osobę gorszą, nie mam cię za osobę prowadzącą nudne życie. Masz po prostu inny sposób na życie po godzinach. I świetnie, bo świat wtedy stałby się zupełnie bezwartościowy i nieinteresujący gdybyśmy wszyscy kierowali się tymi samymi odruchami.
Sam co do kwestii palenia w miejscach publicznych podchodzę tak (chociaż palę od 3 miesięcy, może nie powinienem się odzywać) - palenie w zamkniętych pomieszczeniach, w autobusach, na przystanku tzn. w miejscu w którym istnieje szansa na trucie kogoś śmierdziuchem jest czystym chamstwem. Sytuacją idealną byłoby gdyby ludzie to wiedzieli, byli wychowani w takim duchu i nie trzebaby tworzyć po to durnych praw.

Zakaz palenia w parku czy na ulicy jest jednak krzywdą dla tych co palą. A chociaż siebie zabijają, chociaż to szkodliwe, niedobre, niefajne - to jednak mam chyba prawo. Oczywiście, nie palę kiedy na ławce obok siedzi matka z dwójką dzieci, bo i truję i jeszcze daję zły przykład. Ale ludzie, nie można myśleć tylko o dobrze SWOIM (niepalących) bo to się nazywa czysty egoizm. Palenie jest karane na setki sposobów, akcyza (i podatek od akcyzy) windują ceny papierosów do absurdalnych wartości. Dobrze, wiemy, to jest złe. Ale żyjmy cholera jak ludzie, bez wytykania się palcami, dzwonienia na Policję i robienia sobie wojen. To nie parszywe Niemcy gdzie drogi sąsiad kabluje drogiego sąsiada że źle zaparkował o 2cm.

ANEKS DEDYKOWANY PYSIACZKOWI Soleil


Rozumiem, ze względów moralnych kolega nigdy w życiu nie tknął wyrobów alkoholowych i tytoniowych, natomiast ze względów religijnych nie akceptuje seksu przedmałżeńskiego w żadnej formie.
Rozpisywałem się na ten temat w innym threadzie, ale powiem tylko jedno. Masz lat dwadzieścia i jeden, a starasz się odegrać osobę po czterdziestce. Dla mnie to odrobinę żenujące. EOT.

Nie palę, bo fajki jebią i nie wiem, z jakiego powodu miałbym to gówno wdychać z własnej woli. Od czasu do czasu wypiję jakieś piwko, ale nie wydaje mi się, aby picie alkoholu było wyznacznikiem zajebistości czyjejś młodości.
Nie jestem wierzący.


Każdy człowiek jest przecież inny, każdy inaczej podchodzi do kwestii szaleństwa i przyjemności. Nie mam cię za osobę gorszą, nie mam cię za osobę prowadzącą nudne życie. Masz po prostu inny sposób na życie po godzinach. I świetnie, bo świat wtedy stałby się zupełnie bezwartościowy i nieinteresujący gdybyśmy wszyscy kierowali się tymi samymi odruchami.

No, nareszcie naszła Cię ta refleksja Ogólnie, to mnie zaskoczyłeś wcześniej, ale fajnie, że zrozumiałeś, że ludzie są różni i różne rzeczy ich "kręcą". Ja najmilej wspominam właśnie zabawę bez alkoholu, mimo, że tej używki sobie akurat nie odmawiam, ale do tego trzeba odpowiednich ludzi, oj taaaak Szaleństwem dla mnie była spontaniczna kąpiel na golasa, o północy w jeziorze, gdy nad głową latały mi nietoperze, szaleństwem dla mnie było udawanie z kumplem reniferów w górach, polowania na dziki, spontaniczna szkoła przetrwania i takie tam, ogólnie wszystkie na trzeźwo i spontaniczne Może dlatego mi się nudzi we Wrocławiu, bo tu się tylko pije, pali, uprawia okazjonalny seks...spodoba Ci się Dzwonek No, plus taki, że więcej ośrodków kulturowych mam do dyspozycji

Co do palenia, to mnie irytuje też to, że prawo dyskryminuje nas (niepalących) na korzyść ludzi uzależnionych. Kurde, coś tu jest nie tak, dla mnie nigdy żaden nałóg nie był wymówką, nie akceptuje czegoś takiego i co mnie obchodzi, że jakiś nałogowiec chce koło mnie zapalić, bo ma "głód". To on ma problem z wolą, więc niech wypie*dala. Prawo jednak jest inne i musimy liczyć na kulturę palaczy

Chociaż dzisiaj, jak wracałem z uczelni, do tramwaju wbiegła grupka młodych ludzi, prawie się spóźnili, biegli z dość daleka. Jak bezczelnie podsłuchałem okazało się, że musieli biec, bo nie chcieli palić na przystanku, bo to niektórym przeszkadza i odeszli dalej. Pomyślałem sobie: "Łaaaał"

Prawo jednak jest inne i musimy liczyć na kulturę palaczy

Która i tak jest pod tym względem wysoka. Zaobserwowałem, że najgorzej zachowują się palacze młodociani. Szczególnie teraz łatwo to zauważyć - nowy rok się zaczął, przyszły dzieci z dresiarskich gimnazjów i już zasmradzają jedyny męski kibel, zamiast kulturalnie wyjść na zewnątrz (jak robią drugo i trzecioklasiści) lub poczekać te parę godzin do końca lekcji i wtedy zapalić. Swoją drogą, pokazuje to tylko ile warte są zakazy jarania w poszczególnych miejscach (jak wiadomo, na terenie szkół nie wolno). Jeśli ktoś leje na odczucia innych ludzi, to nawet prawo go nie zatrzyma.


Może dlatego mi się nudzi we Wrocławiu, bo tu się tylko pije, pali, uprawia okazjonalny seks...spodoba Ci się Dzwonek Myślisz dlaczego tak lubię Wrocław? Ze względu na niepowtarzalne klimat i historyczną zabudowę? Ze względu na wysoki potencjał kulturalny tego miejsce? Nie! Ze względu na wszystkie aspekty, które wymieniłeś!

Może dlatego mi się nudzi we Wrocławiu, bo tu się tylko pije, pali, uprawia okazjonalny seks...

a teraz powiedz mi czym rozni sie taki wroclaw o kazdego innego miasta, nazwijmy je, studenckego?? przeciez tak samo jest w gliwicach, katowicach, pewnie w poznaniu, warszawie i innych tez.

Dzwonsson jezeli dla ciebie szalone zycie oznacza picie, palenie i sex to ci wspolczuje... jak juz Vinci wspomnial, najbardziej szalone i spontaniczne rzeczy robi sie na trzezwo badz po lekkim 'osmieleniu' sie alkoholem (1-2 piwka czy tam 'setka'). ja naprawde bardzo milo wspominam wypady w gory czy nad jeziora ze znajomymi gdzie wyczynialo sie naprawde kosmiczne rzeczy (i to w przewazajacej czesci na trzezwo), ale jak to juz Vinci zauwazyl - do tego potrzeba odpowiedniego towarzystwa. po wypiciu sporej dawki alkoholu, czy tam wypaleniu jakiegos swinstwa nie zawsze mozna powiedziec: ze sie pamieta. a to jest moim zdaniem najwazniejsze.

ale wracajac do tematu:

cieszcie sie palacze bo prawo narazie jest po waszej stronie, ale juz zaniedlugo to zacznie sie zmieniac, u mnie w okolicy coraz bardziej widac oznaki 'walki' z tytoniem. juz teraz bardzo duzo lokali zaczyna wprowadzac zakazy palenia w ich obrebie (takze przy stolikach wystawionych na dworze), coraz wiecej miast wprowadza zakazy palenia na tych nieszczesnych przystanakach i pewnie w najblizszej przyszlosci tak zacznie byc we wiekszosci miast polski.

ps: sorki za literowki ale mam lewy nadgarstek zwichniety i ciezko mi pisac

Dzwonsson jezeli dla ciebie szalone zycie oznacza picie, palenie i sex to ci wspolczuje... To jest dodatek do szalonego życia... Piję chyba rzadziej niż Witek (tak przynajmniej wynika z naszych rozmów na GG), palę raz na kilka tygodni, przygodny seks trafia się jeszcze rzadziej... Jednak nie mówię, że takie rozrywki to dno moralne, z którym trzeba walczyć. Dla mnie są to szczególiki, z których należy się cieszyć. Swoją drogą, słyszałeś o ciekawej anegdotce na temat osób piszących seks w języku polskim przez "x"?

Jak już wspominałem, kiedy ograniczy się palącym możliwość palenia w miejscach publicznych, to będzie to dyskryminacja w drugą stronę.

Tak, ale to będzie dyskryminacja "usprawiedliwiona", bo dyskryminuje ludzi uzależnionych, a nie tych zdrowych. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nie wiedziałem jak to przekazać


Na przystankach, gdzie często tłoczy się tłum ludzi jest to niemożliwe, a niektórzy nie mają ochoty wdychać dymu papierosowego. Należy to uszanować.

Skoro sie pojawie na przystanku pierwszy, to nie zamierzam sie odsuwac tylko dlatego, ze moje palenie komus zaszkodzi. Jak mu przeszkadza, to nikt mu nie kaze sie do mnie przysuwac.


problem polega na tym, że czasem ludzie popijający piwo czy jakikolwiek inny napój wyskokowy na świeżym powietrzu, w parku itepe zachowują się agresywnie.

Ale to juz inny problem, a mianowicie tego, ze niektorzy nie potrafia sie zachowac po alkoholu. Po to sa sluzby porzadkowe, by takich ludzi odpowiednio ustawic, jesli same nie potrafia.


A w pobliżu mogą znajdować się dzieci, czy w ogóle po prostu ludzie.

I?


Oni piją, rzucają mięchem a później butelkami po tanim winie, które się tłuką, a dzieci bawią się, słuchają, kaleczą o szkło/puszki. I nie da się nic z tym zrobić.

Takimi osobnikami ma obowiazek sie zaopiekowac policja badz straz miejska.


Pamiętajmy, iż pijący w miejscu publicznym zwykle naruszają zasadę porządku dziennego bądź ciszy nocnej, łamią przepisy o czystości miejskiej, rozrzucają puszki, butelki czy cokolwiek innego po okolicy, załatwiają potrzeby fizjologiczne we wspomnianych już sto razy miejscach publicznych, często naruszają godność osobistą osób trzecich i mogą stanowić realne zagrożenie.

No brawo. Ale zapominasz o tym, ze znaczna czesc ludzi w ten sposob nie dziala. Moim problemem nie jest to, ze ktos nie mial wychowania w domu i rodzice mu nie wpoili zasad wolnosci i wlasnosci. Problemem jest natomiast to, ze przez takie osoby odgornie jest ograniczana moja wolnosc.


za picie piwka w spokoju pod blokiem nikt nie będzie cię ścigał i przedstawiał wykładni prawnej, jednak jeżeli będziesz trąbić wódę w parku i złamiesz kilka innych przepisów za jednym zamachem to lecisz na cztery osiem.

Nie wiem, jak tam u ciebie w Holandii, ale u mnie zwykle jest tak, ze picie w parku to mandacik, jesli cie zczaja. Niewazne, ze po prostu sobie pije i dyskutuje z kolezanka o koncepcji 'to on' Parmenidesa. Wazne jest to, ze jest to 'zle'.


Prawo gwarantuje niepalącym takie same prawa jak i tobie, on ma prawo, żeby jego przestrzeń osobista nie była zakłócana dymem papierosowym.

Kto mu kaze podchodzic?;]


nie akceptują nazewnictwa niemieckiego!

Akceptuje - uwazam za jedyne sluszne wlasciwie - w odniesieniu do miast niemieckich.


uważam, że mam pierwszeństwo i to Ty powinieneś się usunąć razem ze swoją wstrętną fajką

Oczywiscie. O ile, to ja podchodze do ciebie z papierosem, a nie odwrotnie ;].


paląc trujesz wszystkich dookoła, pal sobie w domu, nie pchaj się z szlugiem w pysku między normalnych ludzi.

Nie pcham sie, tylko ide. Na wolnym powietrzu dosc szybko dym tytniowy sie 'rozpuszcza', wiec nikomu nie szkodze. A jak ktos mi podchodzi pod twarz, to to jego problem. I w jakim sensie uzyles sformulowania 'normalnych ludzi'?


Czy palacze naprawdę nie widzą, że robią źle sobie? A prócz tego jeszcze innym? Jak można tego bronić?

Zacznij palic to sie dowiesz .


Nawet dragi, choć szybciej i skuteczniej wykańczają

Tak? A na podstawie czego to wnioskujesz?


pozwalają osiągnąć stany świadomości w inny sposób niedostępne.

ASC mozna osiagnac w rozne sposoby, poczynajac od modlitwy, konczac na treningu fizycznym. Wiec te stany sa dostepne (tym bardziej,z e posiadamy naturalne odpowiedniki narkotykow). Poza tym, papierosy u np Indian sa takim deserem w trakcie obiadku peyotlowego, wzmagajacym dosc lajtowe ASC.


Masz lat dwadzieścia i jeden, a starasz się odegrać osobę po czterdziestce. Dla mnie to odrobinę żenujące.

Co w tym zenujacego? Kazdy ma prawo przezyc zycie tak jak chce.


jeśli moje dzieci kiedyś powiedzą mi, że wg nich zmarnowałam swoją młodość, bo nie robiłam wyżej wymienionych rzeczy, to będzie to znaczyło, że popełniłam błąd w którymś momencie ich wychowywania.

A nie uwazasz raczej, ze to bedzie znaczylo, ze po prostu maja swoje zdanie? Czy posiadanie odmiennego zdania przez dzieci swiadczy o bledach wychowawczych? Czy tylko dzieci posiadajace takie zdanie i podejscie jak rodzice sa dobrze wychowane? Sadze, ze wrecz przeciwnie. Dzieci, a pozniej mlodziez, ktora nie rozni sie w pogladach i podejsciu od rodzicow, stanowi mlodziez patologiczna, pozbawiona wlasnego 'ja'. No, chyba, ze akceptuja to, bojac sie wypowiedziec to, co naprawde mysla. To tez stan patologiczny.


Nawiąże do poprzedniej dyskusji - po prostu chodziło mi o ludzi, którzy się do czegoś przymuszają.

Tzw. zycie spoleczne. Jezeli ktos sie do czegos nei przymusza, tzn ze jest zindoktrynowany i w zasadzie nie jest czlowiekiem, jako osobnym bytem, ale trybikiem czesciowo abstrakcyjnego, ale urzeczywistnianego systemu. W zyciu kazdego czlowieka musza byc ustepstwa, bo kazdy czlowiek jest inny i nie ma mozliwosci mimowolnej akceptacji wszystkiego.


Nie palę, bo fajki jebią i nie wiem, z jakiego powodu miałbym to gówno wdychać z własnej woli.

Porownanie papierosa do gowna jest co najmniej nieadekwatne. Poza tym, jest nie na miejscu.


prawo dyskryminuje nas (niepalących) na korzyść ludzi uzależnionych

W jaki sposob?


najbardziej szalone i spontaniczne rzeczy robi sie na trzezwo badz po lekkim 'osmieleniu' sie alkoholem (1-2 piwka czy tam 'setka')

No raczej nie bardzo. Jesli przez szalenstwo i spontanicznosc rozumiesz te czynnosci, ktorych zwykle nie robisz (zatem sa przesuniete do pod- czy nieswiadomosci), to im mocniej dzialajacy specyfik na mozg, tym bardziej spontaniczne czynnosci.

Skoro sie pojawie na przystanku pierwszy, to nie zamierzam sie odsuwac tylko dlatego, ze moje palenie komus zaszkodzi. Jak mu przeszkadza, to nikt mu nie kaze sie do mnie przysuwac.

Szczególnie jak pada deszcz, a Ty sobie palisz pod daszkiem. Chyba nikt tu nie rozmawia o paleniu papierosa gdzieś na jakimś polu.


Jak już wspominałem, kiedy ograniczy się palącym możliwość palenia w miejscach publicznych, to będzie to dyskryminacja w drugą stronę.
Aha, czyli dresiarze są dyskryminowani przez prawo, bo za spuszczenie komuś łomotu mogą trafić do więzienia? Gwałciciele i pedofile również?


Skoro sie pojawie na przystanku pierwszy, to nie zamierzam sie odsuwac tylko dlatego, ze moje palenie komus zaszkodzi. Jak mu przeszkadza, to nikt mu nie kaze sie do mnie przysuwac.
Bez urazy ale to jest właśnie IMO zła postawa. Jesteśmy palący, jesteśmy czynni - zróbmy ten gest dobrej woli i odstąpmy kilka kroków. Jeśli nie ma miejsca wyznaczonego dla palących, ten krok czy dwa w bok nas nie zabiją.


Nie pcham sie, tylko ide. Na wolnym powietrzu dosc szybko dym tytniowy sie 'rozpuszcza', wiec nikomu nie szkodze. A jak ktos mi podchodzi pod twarz, to to jego problem. I w jakim sensie uzyles sformulowania 'normalnych ludzi'?

Chciałem podgrzać trochę atmosferę... biedny Gawith Sieci zarzuca, prowokację robi, a tu wszystkie grube ryby skrzętnie ją omijają... Tylko jakiś filozof się złapał...


Nie wiem, jak tam u ciebie w Holandii, ale u mnie zwykle jest tak, ze picie w parku to mandacik. Wiesz, by wiedzieć jak wygląda sprawa musiałbym się spotkać z danym zjawiskiem, a póki co, nie widziałem jeszcze by ktokolwiek w Holandii spożywał alkohol w miejscu publicznym. Być może takie sytuacje mają miejsce, jednak jak powiedziałem, osobiście się nie zetknąłem.

Szczególnie jak pada deszcz, a Ty sobie palisz pod daszkiem.

No coz, zycie nie jest proste, trzeba sobie radzic i w tym wypadku. Nie zamierzam rezygnowac ze swojego miejsca tylko dlatego, ze ktos przylazi i jeczy. A szczytem chamstwa jest narzekanie, ze ktos pali w przedziale dla palacych.


I dzieci często, jeśli nie zawsze, naśladują osoby starsze.

Tak czy inaczej spotkaja sie z tym w zyciu i jesli beda chcialy pic czy palic, to nic im w tym nie przeszkodzi. Wazniejsze w tym momencie jednak dla dziecka jest to, jaki rodzice - a potem koledzy - maja stosunek do papierosow i alkoholu. I jak beda traktowaly palenie/picie swojego dziecka.


Równie dobrze możesz oglądać przy swoim dziecku porno, co z tego, że są w pobliżu?

jw.


Nieuzależnionych? Zaraz mi ktoś wyskoczy, że jak nie na papierosy, to na coś innego, tak, tak. Przyznaję się, jestem uzależniony od wody i pokarmu

Nie uwazam, zeby o normalnosci swiadczyl brak uzaleznien .


Odbijając piłeczkę, to może dzieci mają po prostu takie samo zdanie jak ich rodzice i takie same poglądy, a nie, że są patologiczne?

Oczywiscie, jest mozliwe, ze dzieci beda mialy poglady jak rodzice - czy tez dziadkowie - ale nie w kazdej kwestii. To, ze moi dziadkowie nie brali narkotykow, rodzice raczej tez nie, nie oznacza, ze ja - palac marihuane - powstalem z jakichs bledow wychowawczych. Czasy, spoleczenstwa sie zmieniaja i to, jak sie zachowywali rodzice w tym, co ich otaczalo nie jest adekwatne do tego, jak sie wszystko zmienialo.


Brzmi to, jakby rodzice nie mieli żadnego wpływu na swoje dzieci.

Oczywiscie, ze maja (moze nie az tak jak np czynniki genetyczne czy nacisk srodowiska, ale i tak). Ale wychowanie nie polega na tworzeniu pewnych absolutnych osadow wpajanym dzieciom bez akceptacji ich odmiennosci w pewnych kwestiach. Znaczna czesc alkoholikow, seksoholikow - czy nalogowych masturbantow - i kompulsywnych palaczy, pochodzi z rodzin, w ktorych byly to tematy tabu, a tego typu aktywnosci pietnowane.


Nie byłbym z siebie dumny, nie spełniłbym się jako rodzic, wiedząc, że moje dzieci np. ćpają

Rola rodzica jest przystosowanie dziecka do spoleczenstwa w takim stopniu, by bez pomocy rodzicow, moglo podejmowac takie decyzje, ze nie wylatuje na margines spoleczenstwa. To ze na boku sobie podpala czy podpija, nie oznacza, ze rodzic zle wychowywal. Rodzic powinien wychowac zdrowy osad pewnych kwestii, kategoryczne 'nie i chuj' zwykle ma calkowicie odmienny skutek niz by sie chcialo.


A ja się całkowicie zgadzam z tym porównaniem.

W takim razie, wspolczuje.


Same śmiecie, nic pożytecznego, tak samo jak właśnie odchody wydalane z organizmu. Ba! Gówno jest o tyle lepsze, że jest za darmo

Widzisz, gowno jest raczej oczyszczajace, ale nie nadaje sie do powtornego przyjmowania jakkolwiek. Papieros natomiast zabrudza, ale mozna go swobodnie palic, sprawiajac sobie przyjemnosc. Sa to wiec 2 calkowicie rozne rzeczy .


W taki, że jakiś pajac, może przyjść na przystanek i zacząć palić w moim otoczeniu, może się taki sam trafić w autobusie, zdarza się itd. a ja mu nic (w świetle prawa) zrobić nie mogę.

Zawsze mozesz go w tym piewrszym przykladzie poprosic o dmuchanie w druga strone, bo przeciez wtedy nic do ciebie nie dolatuje - nie wiem, gdzie tu problem (koniecznosc odezwania sie?). Co do busa - jest to zabronione, choc w sumie, gdyby ktos palil w okienku, nie powinno byc problemow.


Spontaniczność pod wpływem używek nie jest taka satysfakcjonująca, jak bez nich

Mysle, ze przeczy temu ilosc osob zazywajacych ciezzsze uzywki, ale twoje zdanie, to twoje zdanie.


co za tym idzie doznanie słabsze - wspomnienie gorsze, gorsza zabawa.

Po LSD doznania sa bardzo intensywne, a wspomnienia bardzo zywe nawet po ustaniu dzialania srodka. Zreszta radze poczytac rozne mitologie swiata, ksiegi umarlych albo opisy seansow szamanskich, by zrozumiec, czemu ludzie od zawsze zazywaja narkotyki.


Aha, czyli dresiarze są dyskryminowani przez prawo, bo za spuszczenie komuś łomotu mogą trafić do więzienia? Gwałciciele i pedofile również?

Roznica jest taka, ze spuszczenie komus lomotu jest lamaniem prawa do wolnosci. Palenie natomiast nie.


A gdzie ma stanąć? Autobus/tramwaj podjeżdża do przystanku.

Autobus ma kilkanascie metrow dlugosci, a przystanek jeszce wiecej.


Jeśli nie ma miejsca wyznaczonego dla palących, ten krok czy dwa w bok nas nie zabiją.

No ba, ze nie. ALe nie po to sie wybieam wczesniej na przystanek, by byc w dobrym miejscu przy wsiadaniu do busa, by z tego zrezygnowac, bo komus cos nie pasuje.


Chciałbyś by rząd miał Ci nakazywać co jest słuszne a co nie?

A nie robi tego?


Coraz bliżej nam do pieprzonych szwabów niż do słowiańskiej otwartości.

Heheheheheheheh. Bardzo mi sie podoba to porownanie (w kontekscie niegdysiejszej rozmowy o relacjach obu narodow). Pozdro600 za to.


wyroby tytoniowe nie przynoszą żadnego pożytku

Chronia przed parkinsonem

Dawno takich bzdur nie czytałem. Kiedy twoi rodzice organizowali niewielką prywatkę dla rodziny i wujek sięgnął po wódkę to rzucałeś się na flaszkę jako dziesięcioletnie dziecko?

Nie, sami mi dawali No, ale tak serio - dzieci naśladują dorosłych/starszych. Poza tym, nie słyszałeś nigdy o czymś takim jak chęć przynależności do grupy? Dzieciaki są podatne na bodźce zewnętrzne i chcą być akceptowane. Często, żeby zyskać przychylność palących starszych (nie mówię tu o rodzicach oczywiście) sami zaczynają palić i dołączają w ten sposób do grupy. Widząc jak pali rodzic, chcą go naśladować, sięgają po fajkę żeby czuć się dorosłymi i "fajnymi". Miałem styczność z taką młodzieżą/dziećmi i Dzwonku, to nie są bzdury.


Dzieciaki są podatne na bodźce zewnętrzne i chcą być akceptowane. Często, żeby zyskać przychylność palących starszych (nie mówię tu o rodzicach oczywiście) sami zaczynają palić i dołączają w ten sposób do grupy. To się owszem zdarza, jednak nie w przypadku gdy jeden z rodziców, bądź osoba trzecia w miejscu publicznym pali. Jeżeli starsi koledzy popalają, to oczywiście, część młodych stara się dotrzymać im kroku, i tu uwierz, żadne restrykcyjne przepisy nie pomogą, nie odniesie też skutku odwracanie uwagi dziecka podczas gdy ktokolwiek w otoczeniu pali. Takie zdarzenia mają miejsce, gdy opiekunów nie ma w okolicy, a dzieci pozostają bez opieki.

Witek... Jakbyś się starał, nie uchronisz dziecka przed kontaktem ze światem używek. Taki młody człowiek mimo twoich nadopiekuńczych zachowań dozna kontaktu z papierosami i alkoholem oglądając filmy czy przyglądając się ludziom żyjącym w otoczeniu. Musiałbyś je całkowicie odizolować od świata zewnętrznego.
Dokładnie.
Nie zabraniaj, nie groź palcem, nie moralizuj. Jedyną szansą na zminimalizowanie używek w życiu człowieka, to stworzenie mu warunków do życia w których używanie ich można uznać za zbędne.
Echh, nie mówię o izolacji, zamykaniu pod kloszem. Ja jako dziecko brałem przykład z rodziców, a nie z filmów czy ludzi w moim otoczeniu, więc jako rodzic, nie będę sobie przy moim dzieciaku oglądał filmów porno, co dla eRyahXa0S'a nie byłoby problemem najwyraźniej. Nawet, gdyby ono miało nie brać ze mnie przykładu, to ja nie będę ryzykował. Wiecie co, nie czuję się upoważniony do dyskusji o wychowywaniu dzieci, bo żadnego nie mam i nie wychowuję, więc pewnie nie mam w wielu sprawach racji

Echh, nie mówię o izolacji, zamykaniu pod kloszem. Ja jako dziecko brałem przykład z rodziców, a nie z filmów czy ludzi w moim otoczeniu, więc jako rodzic, nie będę sobie przy moim dzieciaku oglądał filmów porno, co dla eRyahXa0S'a nie byłoby problemem najwyraźniej. Jak słusznie zauważyłeś, nie masz doświadczenia w wychowywaniu dzieci, możesz się więc mylić. Ja też go nie posiadam, też moje poglądy mogą być niezupełnie słuszne. Jednak wydaje mi się, iż ukrywanie przed dzieckiem pewnych aspektów życia jest bezsensem. Średnio w wieku siedmiu lub ośmiu lat maluchy mają już całkiem niezłe pojęcie o tytoniu i alkoholu, oczywiście, nie zdają sobie sprawy z konsekwencji jakie mogą za sobą nieść te używki, jednak może wtedy lepiej zaspokoić ich ciekawość w miarę rozsądny i jasny dla dziecka sposób tłumacząc pewne sprawy? Niewiele później dzieciaki zaczynają interesować się seksualnością, szukają wytłumaczenia na odwieczne dla tego wieku pytanie "skąd się wziąłem/am?" Wtedy też według ciebie lepiej by było pozostawić takie dziecko same sobie? W Polsce nie masz co liczyć na edukację seksualną w szkole dla takich maluchów, więc będziesz traktował sprawę jak większość starszych pokoleń, to jest, będziesz wpajał wesołe opowieści dziecku, po czym pozwolisz sprawie puścić się własnym biegiem? Nie wiem czy tak postąpisz, może kiedy będziesz mieć dzieci dojdziesz do innych wniosków, jednak z tej pozycji na jakiej dzisiaj stoję wydaje mi się taka postawa nieco ignorancką, przekładającą problemy z wyłożeniem dziecku pewnych wiadomości na głowy starszych kolegów, nauczycieli i Bóg wie kogo jeszcze.

Bzdura, nie widzę związku.
Zupełnie analogiczne sytuacje, tylko skala krzywdy inna.

@Dzwonek, Ty do mnie pijesz? Czy ja coś takiego mówiłem w ogóle? Chyba wyciągasz zbyt daleko posunięte wnioski (często Ci się to zdarza niestety).


Z którego fragmentu mojej wypowiedzi Ty to w ogóle wywnioskowałeś? Chodziło mi przede wszystkim o temat izolowania dzieci od tematu istnienia pewnych używek... A później mi się już reozkręciło.

Chodziło mi przede wszystkim o temat izolowania dzieci od tematu istnienia pewnych używek... A później mi się już reozkręciło.

Nie od tematu używek, ale od używek. Nie będę dziecku demonstrował jak one działają. Dobra, pogadamy jak zostaniemy ojcami

a teraz powiedz mi czym rozni sie taki wroclaw o kazdego innego miasta, nazwijmy je, studenckego?? przeciez tak samo jest w gliwicach, katowicach, pewnie w poznaniu, warszawie i innych tez.
Niczym się nie różni od innych dużych miast, jednak ja i Witek (a zwłaszcza on) mieszkamy w małych miastach, w których wiele rzeczy jest "nie do pomyślenia". Młodzież tutaj nie jest święta, ale wydaje mi się, że jednak jest inaczej.

Tak, ale to będzie dyskryminacja "usprawiedliwiona", bo dyskryminuje ludzi uzależnionych, a nie tych zdrowych. Wiem, że to dziwnie brzmi, ale nie wiedziałem jak to przekazać
Mam takie samo zdanie.

Takimi osobnikami ma obowiazek sie zaopiekowac policja badz straz miejska.
Ale tego nie robi. I co, masz jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?

A nie uwazasz raczej, ze to bedzie znaczylo, ze po prostu maja swoje zdanie? Czy posiadanie odmiennego zdania przez dzieci swiadczy o bledach wychowawczych? Czy tylko dzieci posiadajace takie zdanie i podejscie jak rodzice sa dobrze wychowane?
Wolałabym, żeby moje dzieci z własnej, nieprzymuszonej woli nie paliły papierosów, nie brały narkotyków. To, że ja nie palę, nie piję etc. nie znaczy, że nie robię tego, bo "mi mama zabroniła".
A jak mi moje dziecko powie, że jestem pierdolnięta, to mam je pogłaskać po głowie, bo ma własne zdanie i na to pozwolić?

Dzieci, a pozniej mlodziez, ktora nie rozni sie w pogladach i podejsciu od rodzicow, stanowi mlodziez patologiczna, pozbawiona wlasnego 'ja'. No, chyba, ze akceptuja to, bojac sie wypowiedziec to, co naprawde mysla. To tez stan patologiczny.
Dlaczego nie mogę mieć w niektórych kwestiach takiego samego zdania jak moi rodzice?
OMG, chyba pochodzę z rodziny patologicznej!

I?
Jeśli będziemy pokazywać dziecku coś codziennie, będzie go to otaczać to uzna ono to za normalne. Dzieci alkoholików nie widzą niczego nienaturalnego w tym, że nie mają w domu obiadu, wszędzie jest syf, a po kątach walają się butelki z wczorajszej libacji.

Widzisz, gowno jest raczej oczyszczajace, ale nie nadaje sie do powtornego przyjmowania jakkolwiek. Papieros natomiast zabrudza, ale mozna go swobodnie palic, sprawiajac sobie przyjemnosc. Sa to wiec 2 calkowicie rozne rzeczy .
Idąc Twoim tropem - palący ma ochotę zapalić, idzie, robi to, sprawia mu to przyjemność, czuje on po tym satysfakcję, ulgę (?). Tak samo srający - ma ochotę zrobić kupę, idzie, robi, sprawia mu to przyjemność, bo yeah, wypróżnił się i już mu się nie chce srać, sprawiło mu to ulgę. (Wybaczcie, że nie użyłam fachowego słownictwa.)

Zawsze mozesz go w tym piewrszym przykladzie poprosic o dmuchanie w druga strone, bo przeciez wtedy nic do ciebie nie dolatuje - nie wiem, gdzie tu problem (koniecznosc odezwania sie?).
Załóżmy, że proszę kogoś, żeby się odsunął i jest problem, bo taki eRyahXa0S mówi mi:

Skoro sie pojawie na przystanku pierwszy, to nie zamierzam sie odsuwac tylko dlatego, ze moje palenie komus zaszkodzi. Jak mu przeszkadza, to nikt mu nie kaze sie do mnie przysuwac.
A taki Dzwonsson mówi mi:

Nie palisz i nie masz ochoty wciągąć dymu tytoniowego? Stój dziesięc metrów ode mnie.

nie uchronisz dziecka przed kontaktem ze światem używek
Nie chodzi o uchronienie, chodzi o nieprzyzwyczajenie, nie pokazanie, że bycie uzależnionym to normalny stan rzeczy. Jeśli przykładowo wszyscy w otoczeniu kogoś przeklinają on też zaczyna przeklinać.

Niewiele później dzieciaki zaczynają interesować się seksualnością
No, dzieci seksualnością zaczynają interesować się dużo wcześniej (w wieku ok. 5 lat), chociaż wtedy nie do końca wiedzą co to jest (chociaż już wiedzą co to jest intymność, np. dziewczynki nie pozwalają wchodzić ojcom do łazienki, kiedy się kąpią itp.). A pytanie "skąd się wziąłem" zadają już trzyletnie dzieci, tylko że dla nich to nie ma żadnego związku z seksualnością, one nawet nie wiedzą, że coś takiego istnieje.

Wtedy też według ciebie lepiej by było pozostawić takie dziecko same sobie?
Oczywiście, że nie, dziecku należy tłumaczyć, jednak w przystępnym dla niego języku i formie.

Niczym się nie różni od innych dużych miast, jednak ja i Witek (a zwłaszcza on) mieszkamy w małych miastach, w których wiele rzeczy jest "nie do pomyślenia". Młodzież tutaj nie jest święta, ale wydaje mi się, że jednak jest inaczej. Tu się zgodzę, pewna zwyczajowość panująca w mniejszych miasteczkach bądź wsiach jest zupełnia odmienna od tej zakorzenionej w społeczności czy też może konkretnie młodzieży miejskiej. Nie jestem w stanie powiedzieć czy wymienione wcześniej przykłady mogą zostać zaliczone jako element tej zwyczajowości. Co prawda podług naszych opinii powinny zostać włączone do części wychowania zależnej od miejsca urodzenia, pobytu, wychowania, ponieważ Witek i Marta są w sprawie pewnych aspektów na nie, reprezentują miasteczka niewielkie, ja jako osoba wychowana w mieście na polskie warunki sporym (ba, nawet wojewódzkim), choć może nie będącym metropolią na miarę Wrocławia czy Gdańska, jestem na tak. Ale jak powiedziałem, przynależność danego zachowania do zwyczajowości jest raczej niejasna.

Może zacznijmy od tego, iż nie każdy palacz jest uzależniony?
Nie odnoś tego od razu do palaczy, nie czepiaj się słów, mówiłam tak ogólnie

Dzieciaki są podatne na bodźce zewnętrzne i chcą być akceptowane.

Istotniejsza jest akceptacja w rodzinie niz w srodowisku zewnetrznym (przynajmniej do czasu usamodzielnienia, czasow studenckich). Dzieci szukajace poklasku wsrod kolegow i kolezanek to bardzo czesto dzieci z domow, w ktorych brakowalo oparcia.


Do momentu, gdy dziecko będzie potrafiło samodzielnie podejmować decyzje i będzie sobie zdawać sprawę z tego co robi.

Czyli kiedy? .


Otwarcie dziecku za wcześnie drzwi do świata używek uważam za coś podobnego jak chrzest zaraz po urodzeniu, gdy dziecko nie może podjąć decyzji za siebie

No tak, ale rodzice nie podaja dziecku uzywek. Chodzi o pewne zaznajomienie dzieci z tym, czym jest alkohol/tyton, jakie sa tego efekty i niebezpieczenstwa.


ak dla mnie, oczyszczający jest sam proces, w którym powstają odchody, a nie sam kał.

O to mi chodzilo .


obie te rzeczy, nie mają żadnych przydatnych właściwości.

Z kalu - niekoniecznie ludzkiego - sie korzysta w tworzeniu jakichs tam nawozow, podpalki, etc. A papierosy uspokajaja i zmniejszaja ryzyko parkinsona ;].


I co, masz jakiś pomysł na rozwiązanie tego problemu?

Mysle, ze w przypadku braku interwencji pomaga skorzystanie z telefonu, by te interwencje niejako 'zamowic'. A jesli policja uchyla sie od swego obowiazku, istnieja sady.


A jak mi moje dziecko powie, że jestem pierdolnięta, to mam je pogłaskać po głowie, bo ma własne zdanie i na to pozwolić?

Mysle, ze mozna porozmawiac o podstawach do takiego stwierdzenia. Ew. zastanowic sie - nie mowie, ze tak by bylo w tym przypadku - czy tak nie jest rzeczywiscie.


Dlaczego nie mogę mieć w niektórych kwestiach takiego samego zdania jak moi rodzice?

W niektorych i owszem. Chodzilo mi o sytuacje, w ktorej dziecko wszystko bezrefleksyjnie przyjmuje po rodzicach.


Dzieci alkoholików nie widzą niczego nienaturalnego w tym, że nie mają w domu obiadu, wszędzie jest syf, a po kątach walają się butelki z wczorajszej libacji.

Sugerujesz, ze studenci to dzieci alkoholikow? Wiesz, z osobistego doswiadczenia wnioskuje, ze jest wrecz odwrotnie - im wiekszy ornung byl w domu, tym wiekszy rozpierdol w pokoju studenta.


Idąc Twoim tropem - palący ma ochotę zapalić, idzie, robi to, sprawia mu to przyjemność, czuje on po tym satysfakcję, ulgę (?). Tak samo srający - ma ochotę zrobić kupę, idzie, robi, sprawia mu to przyjemność, bo yeah, wypróżnił się i już mu się nie chce srać, sprawiło mu to ulgę.

Idac twoim tropem - palacy korzysta z czegos, defekujacy cos z siebie oddaje. Sa to wiec rzeczy rozlaczne.


chociaż już wiedzą co to jest intymność, np. dziewczynki nie pozwalają wchodzić ojcom do łazienki, kiedy się kąpią

Serio? .

A papierosy uspokajaja i zmniejszaja ryzyko parkinsona ;].
Co z tego, że nałogowym palaczom (nie odnoszę się tutaj do żadnego z Was) nie grozi parkinson, skoro i tak umrą na raka?


Mysle, ze w przypadku braku interwencji pomaga skorzystanie z telefonu, by te interwencje niejako 'zamowic'.
Interwencje były "zamawiane" kilkukrotnie, co nie zmieniło istniejącego stanu rzeczy. Wątpię, że ktoś będzie miał ochotę fatygować się z tym do sądu, ludzie wolą zamknąć okna, wsadzić zatyczki do uszu i udawać, że im tak dobrze i że to im nie przeszkadza.



Sugerujesz, ze studenci to dzieci alkoholikow?

Wskaż mi, gdzie w mojej wypowiedzi użyłam słowa "student".


Idac twoim tropem - palacy korzysta z czegos, defekujacy cos z siebie oddaje. Sa to wiec rzeczy rozlaczne.
Obaj korzystają - odczuwają ulgę po wykonaniu danej czynności. To korzyść, choć niematerialna. A jeśli chodzi o materialną, to nie wiem, czy korzyścią można nazwać przyjęcie szkodliwych substancji.

A papierosy uspokajaja i zmniejszaja ryzyko parkinsona ;]
Chyba tylko kogoś, kto jest uzależniony. Na każdego innego mają wręcz odwrotne działanie. Jeśli twierdzisz, że palenie papierosów jest zdrowe, to sorry.
Wtrącę i swoje czy grosze:

Generalnie to w miastach prędzej nabawimy się choróbska z powodu zanieczyszczeń emitowanych przez samochody niż od dymu osób palących. Sam osobiście lubię zapalić, ale szanuję, a raczej rozumiem to, że nie każdy przepada za tym zapachem, toteż odsuwam się na 'bezpieczną' odległość aby nie uprzykrzać innym życia (ktoś ładnie porównał - nie puszczać komuś bąka w twarz )

I nie chrzańcie tu o prawie (które rzekomo stoi po stronie palaczy) bo idąc za tym przykładem powinniście zarząd komunikacji miejskiej oskarżyć za to, że ich pojazdom śmierdzi z rur wydechowych

Sam osobiście lubię zapalić, ale szanuję, a raczej rozumiem to, że nie każdy przepada za tym zapachem, toteż odsuwam się na 'bezpieczną' odległość aby nie uprzykrzać innym życia (ktoś ładnie porównał - nie puszczać komuś bąka w twarz )


No i to jest normalne podejście palacza, ale zbaczając troszeczkę z tematu:


No i tym się zajmują ekolodzy, zresztą zająć się tym będzie musiał niedługo cały świat w obliczu globalnego ocieplenia.
Ekologów należy zabijać albo wrzucać do takich cimnych klitek. Daje im się wtedy węgielek, kartkę i oni cuda rysują.

Ekologów należy zabijać albo wrzucać do takich cimnych klitek. Daje im się wtedy węgielek, kartkę i oni cuda rysują.

Niektórzy histeryzują i przesadzają, fakt, ale bądź co bądź, należy ograniczyć emisje spalin do atmosfery, bo nie jest ciekawie na dzień dzisiejszy. Takie jest moje zdanie. Ja kończę offtop

Ekologów należy zabijać albo wrzucać do takich cimnych klitek. Daje im się wtedy węgielek, kartkę i oni cuda rysują. Popieram... Zdajecie sobie sprawę ile inwestycji blokują rocznie ekolodzy w Polsce? Nawet budowę Mostu Świętokrzyskiego w Warszawie oprotestowali swojego czasu. Co ciekawe nie raz udowadniano owym organizację przyjmowanie korzyści finansowych od inwestorów, którzy chcieli się szybko i skutecznie pozbyć protestujących. Prosta więc zasada. Jako ekolodzy robimy szum, wyciągamy jakąś zupełną bzdurę a la ptaki zabijające się o maszt mostu (przykład Świętokrzyskiego) i czekamy, aż inwestor rzuci odpowiednią kwotę, a następnie zamykamy sprawę i znikamy.

Punkt pierwszy. Moja była polonistka z gimnazum skazałaby cię na kilka tygodnii robót społecznych za użycie zwrotu "dzień dzisiejszy".

Punkt pierwszy. Jakaś nadwrażliwa, albo poje*ana, bo to nie było niepoprawne Punkt drugi. Po ch*j mi opowiadasz o swojej nauczycielce z gimnazjum xD
Są ekolodzy i są fanatycy , co do palenia to kontakt usta-usta z palaczem lub palaczką jest jak lizanie popielniczki fuu…

Punkt drugi. Po ch*j mi opowiadasz o swojej nauczycielce z gimnazjum xD Punkt pierwszy. Po k***y nędzy jesteś taki nadwrażliwy? xD
"Po k***y nędzy"?
Nie wiedziałam, że takie przekleństwo istnieje!
Wiecie, że przez emisję spalin obniża się jakość spermy?

Wiecie, że przez emisję spalin obniża się jakość spermy? Jazda na rowerze też ponoć szkodzi na tee sprawy .
Na prostatę, nie na spermę.

Jazda na rowerze też ponoć szkodzi na tee sprawy .
To zależy. Jak np. człowiek zahamuje ostro przednim i się wbije narządami w tą pionową rurkę od kierownicy, to rzeczywiście może zaszkodzić
Ale stymulacja prostaty siodełkowym siedziskiem może znacząco wpłynąć na jakość orgazmu.
Podbijam temat newsem z maja.

Dodam tylko, że za paczuszkę zapłacimy o ok. złotówkę więcej
Fakt, rząd szuka dodatkowych wpływów do budżetu z większej akcyzy na wyroby nikotynowe i alkoholowe. Więc także i za wódkę czy whiskey zapłacimy niestety więcej.
Za paczuszki płacimy już złotówkę więcej. Chociaż u mnie skończyła się szkoła - skończyło się palenie. Jarałem ok. paczkę dziennie przez półtora roku - obecnie nie palę od zakończenia szkoły i matur (u mnie ok. 21) i jakoś nie czuję nałogu
Nie palę, palić nie będę i z uporem maniaka będę zwracał uwagę każdemu kto pali w miejscu publicznym. Nie po to dbam o zdrowie, żeby mi płuca jakiś prymityw zasyfiał. A jako iż postury jestem słusznej a nos złamany nie raz to większość gasi .
Na dobrą sprawę jeżeli nie dym tytoniowy, to cokolwiek innego nadszarpnie ci solidnie zdrowie, alkohol, nieodpowiednie nawyki żywieniowe, ewentualne inne używki, stres, niezdrowy tryb życia itd. Niestety, świat jest dzisiaj tak skonstruowany, że o powód poważniejszego schorzenia bardzo łatwo. Jeżeli parlament zdecyduje się na wprowadzenie ustawy zakazującej palenia w miejscu publicznym, liczę że zostaną zorganizowane tak zwane strefy palenia. U nas funkcjonuje to w kontekście dworców kolejowych i naprawdę dobrze się sprawdza (w związku z protestami publicznymi całkowity zakaz palenie w mp nie przeszedł).

Durendal, jednak póki co twoje metody mijają się z celem. Zwrócisz komuś uwagę, oleje cię, gdyż w tej chwili prawo stoi po jego stronie i niestety dalej nie masz żadnej argumentacji ani środków by to zmienić. Przyłożysz mu? Zadzwoni po policję i to ty masz kolego problem.

Durendal, jednak póki co twoje metody mijają się z celem. Zwrócisz komuś uwagę, oleje cię, gdyż w tej chwili prawo stoi po jego stronie i niestety dalej nie masz żadnej argumentacji ani środków by to zmienić. Przyłożysz mu? Zadzwoni po policję i to ty masz kolego problem.

W takiej sytuacji polecam udokumentowanie osoby palącej, nabawienie się raka płuc i oskarżenie go o spowodowanie trwałego uszczerbku na zdrowiu. Miałbyś co prawda raka, ale sukinsyn dostałby za swoje .
Mnie dziwi i sprawia przykrość próba nawracania innych na siłę. TO JEST ZŁO. Ja nie podchodzę i nie częstuję Ciebie czy Twoich dzieci. Ja po prostu palę w parku, na ławce którą zajmuję i jest mi z tym dobrze. Masz ławkę dwa metry obok, dym rozrzedza się do gęstości śladowej.

To tak, jakbyś nikomu nie podawał ręki, bo brytyjscy naukowcy dowiedli, że dzięki temu zjadasz łącznie kilogram kału.
Zdziwiłbyś się, Yarpenie, z jakiej odległości niepalący może czuć dym papierosowy.
Wiem, bo palę hmm... od półtora roku? Dwóch lat? Zresztą, obecnie od zakończenia roku szkolnego nie dotknąłem papierosa. I nie, nie rzucam - po prostu nie palę bo mi się nie chce. No i jednak tak, pamiętam czasy w których nie paliłem - więc spokojnie, rozumiem wasz "ból". Chociaż ja osobiście zawsze lubiłem ten zapach.
Jednak jeśli chodzi Ci o czucie dymu tytoniowego - to idź tłucz tych którzy śmierdzą, którzy jedli czosnek, jakieś walące ryby i inne cuda. Znaleźli się zapachowi faszyści. Zapiszcie się do NYPD tam będziecie kopać Bezdomnych bo nie pasują do otoczenia i mają niemiłą woń. Ok?
Kochany, myślę, że tutaj chodziło nie o nieprzyjemny zapach, a raczej o skutki zdrowotne. Osobom, które są aż tak wrażliwe na tym punkcie, odradzam wycieczkę do jakiegokolwiek niderlandzkiego miasta, ogromna rzesza mieszkańców bez względu na płeć i wiek pali wyroby tytoniowe, a do tego dochodzi unosząca się z coffeeshop'ów woń marihuany*. Rak płuc gwarantowany.

*Mnie osobiście woń skręcanych kiepów, szczególnie jeżeli tytoń jest dobry gatunkowo odpowiada, jest znacznie przyjemniejsza niż standardowy papieros. To samo tyczy się kopcenia fajki i walorów zapachowych. O przyjemnych wrażeniach celujących w nos podczas przejścia w okolicach coffeeshop'u nie wspomnę, co by nie mówić, zapach palonego cannabisu jest po prostu boski.
To myślę, że z kolei ten argument odpowiada wczesniej wspomnianemu "jedzeniu kału". Albo innym ciekawostkom. Teraz potwierdzone. Wiecie, że w naszym kraju jest 10x więcej radiacji niż byłoby gdybyśmy korzystali z energi jądrowej? Przy procesie spalania węgla wydostają się rakotwórcze izotopy - a że trzeba go spalić *nieco* więcej, to tych izotopów pojawia się aż tyle.

Oczywiście to dawka która nie wpływa na wasze życie, no ale biegnijcie po stroje ochronne. Ludzie, przewraźliwieńcy czy co?
To nie szkodliwość palenia jest najgorsza tylko ten paskudny smród.
Zapaszek dymu jest wyjątkowo inwazyjny- mogę być zakatarzona i nie czuć żadnej woni, a to cholerstwo i tak wyczuwam.
Poza tym palacze to fleje- tak średnio jeden na pięciu wrzuca peta do popielniczki w koszu na śmieci, reszta przydeptuje tylko na chodniku i liczy chyba, że powódź wszystko spłucze.
Simi, smród to żaden argument. Niektórzy ludzie śmierdzą w związku z brakiem jakiejkolwiek higieny, jednak z tego powodu nikt nie zabroni im wychodzić na ulicę. Co zaś do petów, dziwnym trafem nawet w najczystszych krajach Europy Zachodniej zdecydowana większość palaczy rzuca tak zwanego kiepa na chodnik bądź jezdnię. I nie są osamotnieni, osoby delektujące się gumą do żucia także urozmaicają miejskie ulice o nowe elementy wystroju, ba, więcej jest gum na chodniku niż petów. Maszyny, którymi czyści się ulicę (niestety, w Polsce zjawisko jak dotąd w większości miast nieznane) bezproblemowo usuwają pety, natomiast guma wciera się w nawierzchnię i mimo prób jej zdarcia, na stałe zdobi chodniki i drogi.

Fuuuj obrzydliwość!
Strach chodzić po czymś takim.


Fuuuj obrzydliwość!
Strach chodzić po czymś takim.


Przynajmniej się nie poślizgniesz .


Ale nie widzę powodu, dla którego ja miałbym nagle podchodzić do palacza i mówić: "Proszę się przesunąć, bo ja chcę tu stanąć!".
No coś Ty, nie każdy ma warunki fizyczne Durendala, żeby sobie na to pozwolić.
Zwyczajnie jak jakiś osobnik zapala papierosa metr ode mnie, idę sobie po prostu gdzieś dalej i to bez zbędnej ostentacji.

Simi, myślę, że nieco przesadzasz. Palacze nie są niewielką mniejszością, którą można dowolnie przepychać z kąta w kąt na skinienie każdego pojedynczego obywatela. Według badań przeprowadzonych w tym roku, mniej więcej 31% obywateli Unii Europejskiej to palacze, z czego aż 26% pali każdego dnia. Jeżeli do tego doliczymy byłych palaczy (osoby, które rzuciły palenie), czyli kolejne 22%, mamy około 53% społeczeństwa składającego się z osób które palą bądź paliły, co stanowi większość. Naprawdę, nie palę, kiedy przebywam w czyimś domu, nie palę kiedy jestem w jakimkolwiek pomieszczeniu z innymi osobami, więc póki prawo wyraźnie tego nie nakazuję, nie będę zaszywał się w bocznych uliczkach, by w żaden sposób nie nadepnąć komukolwiek na odcisk, ponieważ jestem palaczem. Przestrzeń, w której mogę palić i tak już została drastycznie zmniejszona. Według mnie prawo unijne popada ze skrajności w skrajność, kilkadziesiąt, czy nawet i kilkanaście lat (a może i kilka) temu palić można było dosłownie wszędzie i regulacje prawne na to pozwalały, co było błędem. Dzisiaj z kolei panuje zakaz palenia w szeregu miejsc i lista uzupełnia się o kolejne z miejscami publicznymi na czele, co także nie jest właściwym wyjściem. Absurd. Mieszkając powiedzmy w typowej dla Niderlandów szeregówce nie palę w domu, by nie przeszkadzać innym, aczkolwiek nie będę mógł już wyjść przed dom zapalić, ponieważ będę w miejscu publicznym, gdzie także panuje zakaz palenia. Jestem też święcie przekonany, że to będzie tak zwany martwy przepis. Liczba palaczy jest na tyle spora, że z pewnością większość z nich całkowicie nowe regulacje zignoruje.
Ależ ja nikomu palić nie zabraniam.
Pod warunkiem, że osobnik palący robi to kulturalnie, a więc licząc się z innymi (i nie śmieci, bo patrzeć na te zaświnione przystanki przykro).
Osobiście jestem zwolennikiem gęsto rozsianych stref palenia. Wygląda to tak:

W obrębie powiedzmy metra wokół słupka (który nota bene wciąga okoliczny dym tytoniowy) można swobodnie palić. Palacze mają swoje miejsce do palenia, a nie palący nie muszą znosić dymu poza strefą.
Popieram, tylko ciekawe czy u nas by się to przyjęło.
Jak znam życie każdy palacz i tak paliłby gdzie chciał i uważał, że tak się jego niezależność i ułańska dusza objawia.
Jak znam życie w Polsce zabroni się palenie w miejscu publicznym i żadna alternatywa dla palących a la strefa palenie nie będzie przygotowana, w związku z czym palacze dalej będą palić gdzie popadnie.
Cóż - palenie publiczne musi być legalne w myśl demokracji, natomiast same papierosy już nie. Ja widzę tylko taką możliwość zabronienia. Poza tym nie można zabronić palenia papierosów np. w parku, bo niektórzy starsi ludzie tylko po to tam chodzą - wyciągają fajkę i patrząc na świat, którego niedługo może im zabraknąć, zaciągają się dymem. A patrząc na to z punktu młodzieży, ograniczamy im w ten sposób wolność, na jaką długo czekali!
Powiedziałbym, że parki to jedne z niewielu sensownych miejsc do palenia. Nie ma wielu alternatyw. Ja palić w domu nigdy nie lubiłem, i cóż, no może wstyd przyznać - ale moi rodzice nie wiedzą o tym że paliłem. Nigdy mnie o to nie podejrzewali, paląc paczkę dziennie a później przesiadując godzinę w autobusie osoba, która przez lata pracowała jako opiekun na obozach harcerskich nie wyczuła tego rzekomo obrzydliwego zapachu. Hmm. Co najważniejsze, park ma klimat. Z moją bandą potrafiliśmy w najgorszą zimę przyjść po matematyce na szluga, bo tak było trzeba. Chociaż chodziłem z nimi nawet jak nie paliłem - bo po prostu to jeden ze sposobów na spędzanie dobrego czasu. Jeśli ktoś chce palaczy z tego leczyć, niech sam się wyleczy z nie wiem, grania? To też jest szkodliwe.

Cóż - palenie publiczne musi być legalne w myśl demokracji, natomiast same papierosy już nie. Ja widzę tylko taką możliwość zabronienia. Poza tym nie można zabronić palenia papierosów np. w parku, bo niektórzy starsi ludzie tylko po to tam chodzą - wyciągają fajkę i patrząc na świat, którego niedługo może im zabraknąć, zaciągają się dymem. A patrząc na to z punktu młodzieży, ograniczamy im w ten sposób wolność, na jaką długo czekali!

Powiedziałbym, że wręcz odwrotnie, bo wtedy chcąc być konsekwentnym nielegalne musiałyby być np. noże kuchenne. Co do zaś samej wolności to nie - nie jest ona ograniczana. Wolna wola to jedno - świadomość dokonywania dobrych, poprawnych pod względem moralnym wyborów, znajomość etyki, to drugie. Trzeba umieć jedno połączyć z drugim. (Mam wolną wolę i chcę zabijać. Zabijam i lecę za kratki. Naruszono moją wolną wolę?)

Nawet Epikur byłby przeciwny papierosom czy alkoholowi (co ciekawe sexowi również )

Dodam tylko, że jestem już po tygodniu nie-palenia i jestem z siebie dumny .
Wolność, a rozum. Cóż, do tego chyba przydałby się oddzielny temat. W każdym razie nasza wola, jeżeli chcemy palić papierosy, tak samo jak uprawiać seks bez zabezpieczenia - gdyby wprowadzano zakaz, ograniczałoby to naszą wolność - myśląc dalej w tym kierunku, można dojść do interesujących rozwiązań, ciekawe jednak dlaczego politycy myślą tak prostolinijnie. Jednak od zawsze, kiedy zaciągano pasa narodowi, powstawały sprzeciwy, czy warto się więc nimi przejmować? Cóż, niestety, a może stety, tak.

Dobra, rzucam w tłum inicjatywę pt. Wspólne rzucanie palenia. Jest ktoś za stworzeniem oddzielnego topicu dla tej szczytnej akcji?
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •