AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Zaśiadając do tego filmu miałem nadzieje że zobacze coś ciekawego.Przynajmniej mogłoby sprawić podskoczenie adrenaliny. Początkowe i późniejsze sceny zapowiadały ciekawy film.Niestety dzieło to udawadnia że azjaci boją sie byle czego. Widziałem wiele filmów i stałem sie wybredny. Jeżeli ma przynajmniej jakiś fragment(Masakre,Dialogi no coś fajnego) to nie spisuje go na straty i z tym też tak nie postąpie,ale po seansie nie ma sie ochoty zobaczyć go ponownie.Kilka ciekawych pomysłów i tyle
Ja idę we wtorek do kina z jednym z redaktorów z konkurencji i dopiero wtedy się wypowiem, na razie film ma plusa za plakat
W żołnierskich słowach - byłem, widziałem, podobał mi się. Nie będę się rozpisywał za bardzo, bo wkróce przeczytacie recenzję.
Mi sie też podobał ale nie zadowolił do końca. Fajna jest np Końcówka i zaskoczenia- nie pisze jaśniej bo znowu będzie spoiler
świetny mroczny klimat.ogłądałem go sam po ciemku i troszkę mnie nawet przestraszył.tylko końcówka była przewidywalna.
No tak R-Poin to zaiste dzieło przedniej marki. I nie powiedziałbym, że Azjaci boją się byle czego. Ten obraz inspirowany jest prawdziwymi wydarzeniami, jakie miały miejsce w miejscu zwanym R-Point. Wokół tego strategicznego punktu do teraz krąży wiele mitów i legend. Mnie on naprawdę wciągną i po seansie długo pozostał w mojej głowie. Polecam.
Jak zwykłam mawiać wszystko to rzecz gustu ja do R-Pointa podchodze dwojako, gdyz z jednej strony to taka dosc typowa ghost story, ze wszystkimi standardowymi dla tego gatunku elementami, a z drugiej film o faktycznie istniejacym miejscu, o którym krąża niesamowite pogłoski... Film ten potrafi na swój sposób przestraszyć, ale przyznam, ze napewno nie osiagnie sie wrazenia lęku ogladajac go w kinie czy zgrupa przyjaciół, żeby R-Point zrobił odpowiednie wrazenie trzeba zasiąść do niego sama na sam ze soba.
ja tam mu daje 4/6
wg. mnie "R-Point" jest od początku do końca jest bardzo dobry. wolno się rozkręca, ale trudno powiedzieć że jest nudny. przytłaczający klimat... zupełnie nie podchodzący pod horror, ale pod film wojenny - przecież 3/4 dzieje się w dzień. miałem momentami stracha, bo sceny grozy, mimo iż nieliczne zrobione z pomysłem. świetne zdjęcia, dobra muzyka... współgraja ze sobą również dobrze. irytuje ta gra aktorska, ale da się przyzwyczaić.
jak dla mnie to na razie najlepszy horror wojenny jaki widziałem (chociaż przyznaje widziałem takowych mało). poza tym... od czasu jak przeczytałem "Lobo: Nieamerykańscy gladiatorzy" to Zaginiony Pluton stał się jednym z moich ulubionych grupowych bohaterów.
Nie przekonał mnie, takie tam niezbyt wciągające story o duchach. Oryginalne o tyle że rozgrywające się w wietnamskich realiach. Pomysł jest ciekawy, ale jakby zabrakło pomysłu żeby dobrze to wszystko poprowadzić i spuentować. Sporo było też dłużyzn, nic nie wnoszących do fabuły przestojów. Film oceniam jako średni.
Chociaż może to wina tego że gdy oglądałem to w kinie byłem juz cholernie zmęczony (omal nie zasnąłem) po wcześniejszych filmach. Stąd może taki mój odbiór R-Point, będę musiał w najbliższym czasie powtórzyc sobie seans.