AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Wczoraj w nocy odswiwerzyłem sobie ten wyjątkowo przygnębiający i sugestywny horror Phillipa Ridleya.
Akcja rozgrywa sie na Amerykanskiej prowincji , gdzie tamtejsze zdarzenia ogladamy oczami 8 letniego chłopca który jest owocem wyjatkowo dysfunkcjonalnej rodziny.Jednak w okolicy dzieją sie rzeczy gorsze , kilkoro kolegów chłopca staje sie ofiarami tajemniczego mordercy.To co wyróznia ten film sposród innych o podobnej tematyce to nie tylko przedsatwienie historii z punktu widzenia 8 letniego chłopca ale przedwszystkim przygnębiająca atmosfera która bardziej wrażliwych widzów może
wpędzic w tygodniową depresje.Najlepiej wyraża to jeden z komentarzy na IMDB : " So dark , it makes BLUE VELVET almost feel like a romantic comedy ". Reżyser filmu nie daje widzom ani chwili spokoju , oczami dziecka nieustannie oczekujemy na katastrofe agdy już ona nadciąga , okazuje sie że stanowi tylko wstęp przed gorszym złem które niebawem może sie wydarzyc.Zakonczenie filmu nie przynosi poprawy , a wręcz przeciwbnie , jest tak pesymistyczne że nie daje już zadnej nadzei , jest krzykiem rozpaczy ( co doskonale udało sie przedstawic opeartorowi filmu ).
radzę przyjrzec sie temu filmowi , bo choc przyjemny w odbiorze nie jest , nie zosatwia krótkotrwałych sladów w pamięci ( jak większosc filmów grozy ).
Zakonczenie filmu nie przynosi poprawy , a wręcz przeciwbnie , jest tak pesymistyczne że nie daje już zadnej nadzei , jest krzykiem rozpaczy ( co doskonale udało sie przedstawic opeartorowi filmu ).
Moim zdaniem ostatnia scena jest jedną z najwybitniejszych w całej historii gatunku. Porażająca, wgniatająca w fotel, niezapomniana... Mnie doprowadziła nieomal do płaczu, co do tej pory zdarzyło mi się tylko parokrotnie. Tak silnych, intensywnych emocji przysparzają nieliczne filmy grozy. Sugestywna metafora dojrzałości podbudowana wspaniałą muzyką Nicka Bicat i zdjęciami genialnego Dicka Pope`a jest jednym z tych momentów, w którym kino zamienia się w czystą poezję. Monumentalne.
ooo zapowiada sie cos arcyciekawego zabieram sie do sciagania :D
Interesujące połączenie filmu grozy i dramatu obyczajowego. W jakiś sposób nasunęło mi skojarzenia z Paperhouse Bernarda Rose: ponownie świat postrzegany oczyma dziecka, świat w którym roi się od zagrożeń i złych mocy… Niezwykła atmosfera, nieco jakby połączenie filmów Lyncha z „dziecięcą” prozą Kinga. Jedna z niebanalnych filmowych perełek, którą najlepiej odkryć samemu…
Odkurzam temat, bo trzeba.
„Dlaczego nie pójdziesz pobawić się z przyjaciółmi?’
„Bo oni wszyscy są martwi.”
Z nietuzinkową twórczością Philipa Ridleya zetknąłem się po raz pierwszy kilka lat temu oglądając „The Passion of Darkly Noon” na TVP1. Jego debiut „The Reflecting Skin” zostaje w pamięci na długo – to film elegijny, pastoralny, przeraźliwie mroczny i smutny, pokazujący, że niewinność dziecka potrafi być piekłem. Takie sceny jak nadmuchiwanie żaby i strzelanie do niej z procy, odkrycie zmumifikowanych zwłok noworodka w szopie pod sianem, porwanie dziecka czy samobójczy akt samospalenia hipnotyzują. Nastrojowe zdjęcia Dicka Pope’a akcentują pustkę krajobrazu i wyalienowanie postaci (ujęcia pól, ogromu nieba, itd.). Oniryczna wyprawa do świata rozpaczy i melancholii.
Scena finałowa to jedna z najbardziej przygnębiających scen jakie miałam okazję widziec do tej pory. Najpiękniejsze jest to, że film nie wymusza smutku, on po prostu jest posępny sam w sobie. Przebija przez niego szczerośc i naturalnośc. Film wraz ze wspaniałą muzyką pozostaje w myślach na długo.