AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Właśnie bawię się językiem niemieckim i wyszukuję słów, które występują na Opolszczyźnie w języku polskim... Jest tego od cholery, funkeln, mischung, schwung, glanz, neu, schleuder, schlag, sheiße i jeszcze z setka innych. Teraz się nie dziwię czemu niemiecki jakoś automatycznie ze słuchu wyłapuję.
Właśnie bawię się językiem niemieckim
w tym momencie padłem...
w tym momencie padłem... Można wiedzieć dlaczego? Czyżbyś miał jakieś nieodpowiednie skojarzenia? A może masz coś przewiko językowi niemieckiemu i Niemcom?
Można wiedzieć dlaczego? Czyżbyś miał jakieś nieodpowiednie skojarzenia? A może masz coś przewiko językowi niemieckiemu i Niemcom?
Niemiecki jest do dupy, wiem, bo zdawałem z niego maturę
Niemiecki jest do dupy, zgadzam się. Matury nie pisałem z niego, bo to byłoby samobójstwo
Możecie objaśnić, co w waszym mniemaniu oznacza do dupy?
Jak czopek. Męczy się z tym człowiek ale musi. Takie mam przynajmniej wspomnienia ze szkoły średniej
(swoją drogą, nauczyciel całkiem sensowny był, tylko ten przedmiot... nie, niee podszedł mi niemiecki )
Ja miałem dopa z niemieckiego więc to chyba dobitnie świadczy o moim podejściu do języka (nie przedmiotu).
A może masz coś przewiko językowi niemieckiemu i Niemcom?
ODPOWIADAM:
Dla mnie niemiecki jest na prawdę fajny, a angielskim rzygam.
Myślę, że to kwestia gustu i urazów z dzieciństwa.
Tylko dlaczego pokolenie urodzone 40 lat po wojnie ma tak silną awersję do Niemców?
To ta, no, reinkarnacja jest.
Zed, a Ty żadnej awersji do Niemców nie żywisz...?
Tylko dlaczego pokolenie urodzone 40 lat po wojnie ma tak silną awersję do Niemców?
Bo ich jezyk brzmi jak szczekanie?
Nie wiem jak Zed, ale ja osobiście żadnej awersji nie żywię, gdyż nie mam powodów by jakąkolwiek niechęcią do Niemców pałać... Ludzie są całkiem mili i przyjemni, kraj stosunkowo spokojny, świetnie zorganizowany i czysty... A język? Być może jest trudny, aczkolwiek jestem z nim osłuchany od najmłodszych lat, więc traktuję go wyjątkowo naturalnie.
Swoją drogą w opinii o innych nacjach Polacy są zupełnie tacy sami jak Holendrzy. Prezentują mianowicie krytyczne nastawienie do każdego innego narodu. Niemcy to szczekający naziści, Holendrzy to narkomanie-homoseksualiści, wszystkie narody Europy wschodniej to banda złodziej i mafijnych popleczników, Amerykanie to kretyni, a Francuzi to wygolone brudasy etc.
Tylko dlaczego pokolenie urodzone 40 lat po wojnie ma tak silną awersję do Niemców?
Tu nie chodzi o Niemców, przynajmniej w moim przypadku, tylko o sam język. Jest "brzydki", trudny do przyswojenia, niemelodyczny i takie tam, a pewnie jest mniej popularny, lubiany także ze względu na to, że rzadko się z nim obcuje w przeciwieństwie do angielskiego. Filmy, gry - wszędzie dominuje angielski.
Zabrzmi dla niektórych buracko, bo przyznaję, żadnego Niemca osobiście nie znam, więc zapewne mocno generalizuję ale tak Vinci, żywię, bo tego co zrobili imho nie idzie wybaczyć. A daję sobie rękę uciąć, że jakby pojawił się następny charyzmatyczny fuhrer to Niemcy ruszyliby do walki i jak mniemam w pierwszej kolejności z Polakami...
Zresztą ojciec mojej babci został rozstrzelany przez Niemców na jej oczach jak miała 10 lat. Za co? Za darmo.
a pewnie jest mniej popularny, lubiany także ze względu na to, że rzadko się z nim obcuje w przeciwieństwie do angielskiego. Filmy, gry - wszędzie dominuje angielski. Que? Nie wiem jak wygląda sytuacja w Dolnośląskiem, aczkolwiek w Opolskiem, w regionie przed wojną należącym do Niemiec mamy wyjątkowo sporą mniejszość niemiecką skupioną w większości mniejszych miejscowości. Kiedy mój starszy brat miał iść do podstawówki w takiej właśnie miejscowości, moi rodzice byli zobowiązani do oświadczenia, iż ich dziecko nie jest Niemcem, gdyż większość zajęć w szkole miała odbywać się w języku niemieckim. Później rodzice wyprowadzili się do Opola, gdzie rola języka niemieckiego jest mniejsza, ale wciąż znacząca... Dziś kilkadziesiąt opolskich wsi i miasteczek korzysta z niemieckiego nazewnictwa na równi z polskim, a większość mieszkańców mianuje się Niemcami. Tam też właśnie niemiecki i opolski śląski są znacznie bardziej popularne niż sam polski. Tak więc dla mnie niemiecki był pierwszym językiem obcym, z którym miałem żywy kontakt. Oczywiście im dalej brnąłem w szkole, tym większą rolę odgrywał angielski i francuski, aczkolwiek nawet w liceum spotykałem osoby, które przez całe swoje życie opierały się jedynie na polskim i niemieckim, a angielskiego nie uczyły się nawet w szkole.
Francuzi to wygolone brudasy etc.
A tego o tych pier*dolonych żabojadach nie słyszałem xDD Żartuję
A wiesz ilu członków mojej rodziny cierpiało podczas wojny tylko ze względu na swoje pochodzenie? Jako Polak-Żyd powinienem Niemców szczerze nienawidzić, jednak wojna skończyła się sześćdziesiąt trzy lata temu i dziś nie powinniśmy brnąć w negatywnych uczuciach.
Trzymam się tego co ktoś kiedyś napisał na jakimś innym forum (czemu mam wrażenie, że pisał to Aurel na GOLu?) 'Obrazić mnie trudno, zrazić do siebie - bardzo łatwo'.
żywię, bo tego co zrobili imho nie idzie wybaczyć.
Ale to bylo 70 lat temu i wiekszosc owczcesnych mieszkancow Niemiec juz nie zyje, wiec czemu zywic do nich uraze? Przynajmniej do ludzi jako takich, bo narod niemiecki jako pewna kategoria abstrakcyjna to inna sprawa.
A daję sobie rękę uciąć, że jakby pojawił się następny charyzmatyczny fuhrer
Mysle, ze Polacy tez chetnie by ruszyli na mala wojenke przeciw krajom nadbaltyckim czy Ukrainie, Bialorusi, jako ze to nasze niegdysiejsze tereny. Tylko ze brak takiego charyzmatycznego przywodcy.
Ale to bylo 70 lat temu i wiekszosc owczcesnych mieszkancow Niemiec juz nie zyje
A wiesz, że w tym kraju są i działają organizacje młodzieżowo - nazistowskie?
---------------------------------
Może to wydzielimy?
zyjemy w tak cywilizowanym świecie, że żadne zagrożenie wojną nam nie grozi i chyba wiadomo do czego piję
Irak, Palestyna, Afganistan, Balkany i Czarna Afryka. W dalszej perspektywie zapewne tez Daleki Wschod.
Wiem tez, ze w Polsce tez jest ich wiele - jesli nie wiecej.
Jakoś nie obiło mi się o uszy.
akoś nie obiło mi się o uszy.
Moze dlatego, ze w Polsce jest to nielegalne, a w Niemczech prawodawstwo - o ile sie orientuje - dopuszcza istnienie neonazizmu. W kazdym razie organizacji neonazistowskich i o zabarwieniu rasistowskim w Polsce jest wiele, a rodzima scena NSBM jest chyba najliczniejsza na swiecie .
Widzisz Seraphe, gdyby powiedzmy polski rząd utrzymywał takie stanowisko jak ty, to w tej chwili wiele byśmy tracili. Dziś Niemcy są jednym z najważniejszych partnerów strategicznych Polski. Prócz wszystkich zawiłych wymian handlowych i transakcji finansowych należy też pamiętać, iż właśnie Niemcy mają ogromny wkład w przyłączeniu nas do NATO i UE. Nie zapominajmy, że ten naród to sąsiedzi, którzy stanowią też najwiekszą mniejszość narodowościową w Polsce. Nawet polska armia korzysta z niemieckiego sprzętu (czołgi typu Leopard II), a miliony Polaków użytkują samochody produkcji niemieckiej (jak pół świata zresztą)... Powiedz mi, co zawinił dzisiejszy Niemiec, iż jego dziadek był członkiem Wehrmacht'u? To co ty dziś piszesz o Niemcach, o Polakach mogą powiedzieć choćby i Czesi. Dziś mija czterdziesta rocznica inwazji wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Polskie dywizje brały w tym udział. Taką samą niechęcią do nas powinni więc i pałać Ukraińcy i Litwini, bo przecież w okresie międzywojennym mimo własnych postanowień i traktatów zabarykadowaliśmy tym narodom siłą drogę do niepodległości. To samo tyczy się Słowaków, których najechaliśmy w przeddzień II WŚ. Więc w czym Polacy są lepsi od Niemców? W niczym. Tak samo mordowali innych dla własnych korzyści.
Nie wiem. Myślę jednak, że nie ma co porównywać na przykład Grunwaldu do Holocaustu (wiem, nie wspominałeś konkretnie o tym, ale wspominasz o walkach w Europie, których prowodyrami byli Polacy) bo to tak samo jakby porównywać kradzież batonika ze sklepiku szkolnego do morderstwa trzeciego stopnia.
A do zdrajców narodowych (mimo iż Polacy) walczących ramię w ramię z ruskami we wspomnianych Czechach też szacunku mieć nie będę.
Po za tym Polska to naród z historią, z tradycjami. Czym czymś takim mogą poszczycić się Słowacy czy Białorusini? Nie.
I żeby nie było, że pałam nienawiścią bo tak nie jest. Po prostu mam mały uraz.
Que?
Dzwonek - chodziło mi bardziej o media niż mniejszość narodową. Wiesz, na dolnym śląsku jakoś wielu Anglików nie ma Nie wiem jak Ty, ale ja miałem, mam i będę miał kontakt z grami i filmami w języku angielskim. W niemieckim - w ogóle.
Oczywiście, że nie chciałbym... Ale powiedz, grałeś kiedyś w jakąś grę na niemieckim serwerze/ z Niemcami? Ja grałem i widziałem co o nas wypisują (fakt, że Polacy mocno prowokują). Nadal mam wrażenie, że traktują nas jako podludzi...
O ludzie, nie sprowadzaj polityki i stosunków międzynarodowych do rozmówek na multiplayerze. Jakbyś sam nie wiedział jacy ludzie, a raczej debile, się trafiają,
Czy Ty czasem nie jesteś zbyt bardzo zapatrzony w swoje pochodzenie?
Po prostu jestem dumny z bycia Polakiem i mam głęboko zakorzenione poczucie własnej przynależności narodowej.
Oczywiście macie trochę racji, może brakuje mi obiektywnego spojrzenia na sprawę, ale wybaczcie, nie umiem zwalczyć tej negatywnej iskry, która we mnie siedzi. Może przez opowieści dziadków? Może dlatego, że jestem 'fanem' historii Polski? Nie wiem.
Właściwie możnaby odpowiedni temat w odpowiednim dziale wydzielić. Świetna dyskusja.
A wracając do tematu. Problem z Niemcami właściwie nie powinien istnieć. Powinniśmy ten naród postrzegać jako partnerów i dobrych sąsiadów. Gdyby dochodziło dziś do realnych starć na linii Polacy-Niemcy mógłbym zrozumieć pewne argumenty przeciwko przyjaźni ze społecznością z za Odry, jednak ja osobiście nie zauważyłem byśmy jakiekolwiek ataki na Polaków ze strony niemieckiej odnotowali. To sami Polacy nakręcają koło nienawiści, podczas gdy Niemcy traktują nas jako naród sąsiedzki. W Niemczech rzadko kto wyciąga stare brudy czy głosi antypolskie kazania. W Polsce zaś często słyszy się antyniemieckie przemówienia, nawet na najwyższym szczeblu władzy. Tak samo jak można wyłapać okrzyki oburzenia na "żydo-masonów", mimo iż Żydzi i społeczność masońska swego czasu szalenie przyczyniły się do rozwoju edukacji i kultury w Polsce (przypominam, iż Stanisław August też był masonem). Niechęć do Niemców to krótko mówiąc zwykła ciemnota ludzka.
Myślę jednak, że nie ma co porównywać na przykład Grunwaldu do Holocaustu (wiem, nie wspominałeś konkretnie o tym, ale wspominasz o walkach w Europie, których prowodyrami byli Polacy)
Mysle, ze chodzilo raczej o zajecie np Zaolzia, a nie Grunwald.
Czym czymś takim mogą poszczycić się Słowacy czy Białorusini? Nie.
Oczywiscie. Nawet jesli specyficzna panstwowosc bialoruska sie pojawila dopiero w wieku XIX to nie mamy prawa oceniac ich jako panstwa bez historii. Rus Biala jako taka istniala juz duzo wczesniej i wspolczesni Bialorusini sa potomkami plemion, ktore tu zyly od wieku pewnie VI.
Nie wyrywaj, proszę, tak z kontekstu moich wypowiedzi bo w takiej formie zabrzmiało to jakbym dalej myślał, że żyjemy w tym pacyfistycznym świecie
Tak to zrozumialem, wiec dzieks za sprostowanie .
iż Żydzi i społeczność masońska swego czasu szalenie przyczyniły się do rozwoju edukacji i kultury w Polsce
Nie tylko w Polsce, ale w calym Zachodnim Swiecie.
W kwestii niemieckiej - polityka polityka, ale zostaje pewna kwestia moralna. Jako osoba o rodowodzie indoeuropejskim czuje sie dosc przywiazany do dosc plynnej tradycji aryjskiej i pozostaje dla mnei pewnym niesmakiem, ze plemiona germanskie, ktore pozniej uksztaltowaly tzw. Niemcy podbily Imperium Romanum i w efekcie tego podboju przyjely tradycje i religie chrzescijanska, miast zostac przy naszej. Przodkowie Indusow podbijajac Indie tak nie zrobili, Grecy nie przyjeli religii po Pelazgach, a (Proto-)Iranczycy zachowali swoja religie az do podboju arabskiego. Wiec czemu tak nie zrobili Germanie poludniowi? Tym bardziej, ze potem pretekstem do podboju ziem indoeuropejskich bylo nasze obstawanie przy naszej tradycji.
Oczywiscie, nie przeklada sie to na niechec do osob pochodzenia niemieckiego, ale na niechec do pewnego obecnego "Niemieckiego ducha".
Po prostu jestem dumny z bycia Polakiem i mam głęboko zakorzenione poczucie własnej przynależności narodowej.
Jako dumny Polak powinieneś też reprezentować zdrowe poglądy życiowe i dojrzałość, to takich Polaków nam potrzeba, niech naród będzie dumny też i z Ciebie. Ze skrajnej nietolerancji rodzili się tacy ludzie jak Hitler.
Jako dumny Polak powinieneś też reprezentować zdrowe poglądy życiowe i dojrzałość
Zdrowe poglady i dojrzalosc to dosc puste terminy. To co 20 lat temu bylo nie do przyjecia, teraz staje sie moda; to co teraz gorszy, za 15 lat pewnie bedzie czyms powszechnie obowiazujacym.
Vinci, daleko mi do skrajności. Po prostu myślę, że trzeba o tym pamiętać, a nie uciekać od tego niczym Polscy kibice po porażkach biało-czerwonych (bo zagrali fatalnie) w sporcie chociażby 'Nic się nie stało'. Stało się i należy o tym pamiętać. // wybaczcie za nieco dziwne porównanie.
Powiesz, że pisałem coś zupełnie innego, że żywię niechęć, a tu nagle wspominam o pamięci o wydarzeniach z przeszłości. Podsumuję to jednym zdaniem - Żywię niechęc, bo pamiętam o przeszłości.
I obyśmy w gąszczu tej tolerancji i przyjaźni nie obudzili się znów w Danzigu czy w Warschau.
Ale powiedz, grałeś kiedyś w jakąś grę na niemieckim serwerze/ z Niemcami? Ja grałem i widziałem co o nas wypisują (fakt, że Polacy mocno prowokują). Nadal mam wrażenie, że traktują nas jako podludzi...
Hehe, hej Marynarzu! Pochwalimy się co my żeśmy wyczyniali na BN ze szwabami?
Hahah, może lepiej darujmy sobie xddd
Zdrowe poglady i dojrzalosc to dosc puste terminy. To co 20 lat temu bylo nie do przyjecia, teraz staje sie moda; to co teraz gorszy, za 15 lat pewnie bedzie czyms powszechnie obowiazujacym.
Jeśli akceptowane zaczną być takie rzeczy jak nienawiść, nietolerancja, to tylko dlatego, że obecne wartości zostaną zachwiane przez ludzi nietolerancyjnych i 'ciasnych' poglądowo. Pewne wartości i zasady są ponadczasowe.
BTW. eRyahXa0S ciekawy avik, jak na ten temat, biorąc pod uwagę symbolikę jaka utarła się wraz z tym znakiem.
Jeśli akceptowane zaczną być takie rzeczy jak nienawiść, nietolerancja,
Ale juz sa. Oczywiscie zalezy, gdzie, ale spojrz, ile osob nienawidzi zydow, masonow, niemcow, gejow, satanistow. I nikt z tego nie robi problemu, istnieje na to mniejsza lub wieksza akceptacja.
Pewne wartości i zasady są ponadczasowe.
Moze i tak. Ale wobec tego, jakie wartosci pozostaja rownie istotne i przy tym niezmienne od czasow poczatku pismiennictwa?
biorąc pod uwagę symbolikę jaka utarła się wraz z tym znakiem.
Nie jest to swastyka hitlerowska, tylko typowo hinduska (z jakiegos swieta zdaje sie zreszta), a wlasciwie ogolnoindoeuropejska .
Nie można pójść się wysikać, bo nagle temat 40 postów do przodu. Chyba temat zdryfował w stronę "kwestii niemieckiej" w ogóle.
Ale juz sa. Oczywiscie zalezy, gdzie, ale spojrz, ile osob nienawidzi zydow, masonow, niemcow, gejow, satanistow. I nikt z tego nie robi problemu, istnieje na to mniejsza lub wieksza akceptacja.
No cóż, to większość wyznacza standardy, tego się ukryć nie da, więc jeśli większość zacznie mieć skrajne poglądy to te poglądy staną się one normalne. Teraz pytanie - co musiałoby się stać, żeby tak się stało? Takie gdybanie.
więc jeśli większość zacznie mieć skrajne poglądy to te poglądy staną się one normalne.
Tak, i wlasnie o tym mowilem, ze haslo 'zdrowych pogladow' jest bardzo plynne i zmienne w czasie.
Hmm, np - chodzenie na golasa w miejscach publicznych nie leży w dobrym guście
I widzisz, tu juz jest kwestia, co to znaczy 'na golasa'. Mieszkancy Afryki to inaczej pojmuja, Europy inaczej i przez fakt, ze my nosimy spodnie, a oni bransolety na kostkach, nie jest to wartosc uniwersalna.
Oczywiście wszystko się zmienia, rozwija
Dlatego tez nie jest uniwersalne i ponadczasowe. Ludzie zawsze uwazali za jedna z naczelnych zasad milosc, ale, czy uwazasz, ze atenskie praktyki miedzy mezczyznami, "Sonety do Laury" i uczucia miedzy gwiazdami porno sie w jakis sposob lacza? Laczy jest to samo haslo, ale jednak o cos innego chodzi .
jakie wartości Ci chodziło
Moze byc powiedzmy - choc to nie wartosci - rozmowa o seksie w szerszym towarzystwie w pierwszym przypadku, a w drugim np trzymanie sie za reke mezczyzn (przynajmniej w naszym rejonie swiata). .
Domyśliłem się z Dzwonkiem, że to nie hitlerowska Sam nawet wspomniałem o symbolice hinduskiej... Tak samo jak i o romańskiej czy słowiańskiej zresztą. Aczkolwiek w tym temacie awatar może wydawać się kwestią prowokacji.
Aczkolwiek w tym temacie awatar może wydawać się kwestią prowokacji
Mam go od poczaktu bytowania na forum, wiec raczej nie .
A nie sądzicie, że w pewnym stopniu powinno się Niemcom "zaufać" i uznać ich za pewnego i solidnego sąsiada? Dzisiejsza Europa próbuje się jednać, po co więc utrzymywać sztuczne granice moralne oparte na historycznych wiatrach, skoro jakiś czas temu zniesiono granice fizyczną i to nie metodą usunięcia jej przez atak zbrojny, tylko przy pomocy przyjacielskich i partnerskich gestów opierających się na wzajemnych zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa?
Były pokoje, pakty sojusze, a i tak ludzie spiskowali przeciw sobie. Wystarczy choćby wspomnieć Pakt Ribentrop-Mołotow. Ja nie chcę powtórki z przeszłości. Dlatego w tym przypadku powinna obowiązywać zasada ograniczonego zaufania.
Oczywiście, nie ocenia się ludzi przez pryzmat dokonań przodków, ale zauważcie, że Niemcy przez całą swą historię nie byli ciemiężeni ale byli w znacznej mierze ciemiężcami. Wspomniani wcześniej Czesi byli tępieni przez Niemców dużo wcześniej niż wybuchły wojny światowe (w pewnym momencie liczba ludności tego kraju spadła do kilkuset tysięcy, a nikt z zachodu nie zaprotestował), dlatego nikt nie ma pretensji do Czechów za to, że niegdyś zabrali nam śląsk, bo i tak swoje wycierpieli, a szkód na skalę holocaustu też nigdy nie wyrządzili.
Gaw pisał, że jestem dziwny. Może i tak, może i mam nieco przestarzałe podejście do sprawy ale swoje zdanie podtrzymuję. Uważacie, że świat jest cywilizowany, że wojny nas nie dotyczą, Europa się jednoczy. Prawda to, ale wystarczy impuls, a wszystko zacznie się od nowa. I wtedy okaże się, kto jest przyjacielem, a kto wrogiem.
Wiem, że to gra stereotypów, ale postawcie się na miejscu tych ludzi, którym Niemcy pomordowali rodziny, a domy zabrali (no właśnie, a o tym, że nimecy roszczą sobie prawo do posiadłości polskich to już nikt nie wspomniał). Dla Was to było, minęło, bo tego bezpośrednio nie doświadczyliście, żyje się dalej. Dla mnie to coś więcej, to świadectwo tego, do czego zdolny jest człowiek (polecam przejście się ulicami Warszawy, sporo jest tabliczek w stylu 'W tym miejscu zamordowano tylu i tylu Polaków, za to, że zranili 4 niemieckich żołnierzy'. Dlatego nie potrafię w pełni zaufać tym ludziom. I każdemu innemu, kto kiedyś rzucał kłody pod nogi a teraz jawi się jako przyjaciel.
Tyle ode mnie, nie chcę się kłócić, a podejrzewam, że do tego doprowadziłaby ta dyskusja. Po za tym jestem na straconej pozycji, bo większość z Was uważa, że świat i ludzie się zmienili i że moje podejście do sprawy nie jest słuszne, bo ludzie i 'ludzie' trafiają się w każdym narodzie. Może i tak, ale historia zna tylko jeden przypadek gdy tych drugich pojawiło się więcej naraz w jednym miejscu i w jednym czasie. Jakie były skutki - wszyscy wiemy.
Jeszcze za mało czasu upłynęło aby mówić o szacunku, jednoczeniu się i przyjaźni.
P.S. Czy jesteście hepi, gdy pedofila wypuszczą na wolność? Czy potrafilibyście dać jemu szansę tak samo jak naszym zachodnim sąsiadom? Powiecie, że tak. A jak zrobi to ponownie (notabane Niemcy też dostawali szansę, przykładowo po 1 WŚ musieli się jedynie rozbroic, terytorium zachowali) i znów go wypuszczą to też spojrzycie na niego równie łaskawym okiem?
Tak jak pisał Yarpen - Alkoholik może odstawić gorzałę. Ale alkholikiem zostanie do końca życia.
Jeszcze za mało czasu upłynęło aby mówić o szacunku, jednoczeniu się i przyjaźni.
A ile musi według Ciebie upłynąć? Masz na to kalendarz? Brzmi to jakby następne pokolenie Niemców miało być cacy a to jest bee
Nie jest to swastyka hitlerowska, tylko typowo hinduska (z jakiegos swieta zdaje sie zreszta), a wlasciwie ogolnoindoeuropejska .
To jest chyba symbol słońca. Hitler przejął to bodajże od Aleksandra Wielkiego.
Moze i tak. Ale wobec tego, jakie wartosci pozostaja rownie istotne i przy tym niezmienne od czasow poczatku pismiennictwa?
Wszystko, co znajdowało się w pojęciu starożytnej cnoty? Uczciwość, sprawiedliwość etc.?
Tak, i wlasnie o tym mowilem, ze haslo 'zdrowych pogladow' jest bardzo plynne i zmienne w czasie.
Niby "normalność to nie kwestia statystyki", ale takie hitlerowskie Niemcy... U nich było normalne rozbijanie niemowląt o ścianę.
Czy jesteście hepi, gdy pedofila wypuszczą na wolność?
Pedofilia, jako choroba, przede wszystkim powinna byc leczona. Fakt, ze pedofili karamy i wypuszczamy na wolnosc swiadczy o naszym barbarzynstwie i ignorancji.
Hitler przejął to bodajże od Aleksandra Wielkiego.
Nie wydaje mi sie. Swastyka byla bardzo rozpowszechnionym symbolem w calej historii Indoeuropejczykow.
Wszystko, co znajdowało się w pojęciu starożytnej cnoty? Uczciwość, sprawiedliwość etc.?
Prawdomownosc? W mysli konfucjanskiej prawdomownosc to mowienie tego, co wypada.. my to troszke inaczej interpretujemy.
Oczywiście, nie ocenia się ludzi przez pryzmat dokonań przodków, ale zauważcie, że Niemcy przez całą swą historię nie byli ciemiężeni ale byli w znacznej mierze ciemiężcami. Wspomniani wcześniej Czesi byli tępieni przez Niemców dużo wcześniej niż wybuchły wojny światowe (w pewnym momencie liczba ludności tego kraju spadła do kilkuset tysięcy, a nikt z zachodu nie zaprotestował), dlatego nikt nie ma pretensji do Czechów za to, że niegdyś zabrali nam śląsk, bo i tak swoje wycierpieli, a szkód na skalę holocaustu też nigdy nie wyrządzili. Seraphe, wspominałeś, iż jesteś zapaleńcem polskiej historii... Zapewne więc wiesz, że już w X i XI wieku polskie wojska książęce, a później królewskie najeżdżały wschodnie rubieże grabiąc i paląc wszystko co spotkały na swej drodze. Po latach wojen w wieku XIV do Królestwa Polskiego włączono tereny znane nam jako Wschodnie Kresy RP. Od wieku XV, od unii personalnej z Litwą to właśnie Polacy ciemiężyli cały wschód, o urągającym traktowaniu związanych z nami Węgier wspominać nie będę. W wieku XVI obalono raz na zawsze Zakon Krzyżacki i ustanowiono Prusy, które też przez całe wieki nękaliśmy. W tym samym stuleciu doszło do powstania RON, która to podczas Dymitriad w wieku XVII zgnębiła Carską Rosję przy okazji depcząc i rujnując narodowe uczuciu Litwinów czy Ukraińców. Wschodnie tereny przestano traktować jako ziemie unijne, a uznano je za własność Polaków. Wtedy jako Ukrainiec czy Litwin żeby zyskać względny szacunek musiałeś mówić w języku polskim i na każdym kroku podkreślać swoją polskość. Tak sytuacja miała się aż do końca XVIII stulecia. RON przestała istnieć, ale dominacja polska na wschodnich terenach przetrwała. Już w czasach napoleońskich jako Księstwo Warszawskie Polacy zaczęli się upominać o "polski wschód". Później w okresie międzywojennych wróciliśmy do władczych nawyków i na mocy obalenia kilku traktatów przejęliśmy zachodnią Ukrainę, Białoruś i Litwę. Wyrwaliśmy też Słowacji spore połacie terenu. Następnie wybuchła wojna, podczas której polscy żołnierze wymordowali setki tysięcy Ukraińców organizujących powstanie ku niepodległości. Polska znajdowała się nie raz i nie dwa w ciężkiej sytuacji. Rozbicie dzielnicowe, inwazje niemieckie, tureckie, rosyjskie czy szwedzkie. Później zabory i okupacja niemiecko-radziecka, a na koniec lata socjalizmu... Ale nie zapominajmy o tym, że sami, jako Polacy zrujnowaliśmy wiele pobudek narodowościowych swoją szaleńczą dominacją na wschodzie. Wystarczy wybrać się na Litwę, Ukrainę czy Białoruś by gołym okiem spojrzeć jak silnie Polacy "skolonizowali" ten region Europy.
W wieku XVI obalono raz na zawsze Zakon Krzyżacki i ustanowiono Prusy, które też przez całe wieki nękaliśmy.
A Zakon powstał na czyim terenie? Zdaje się, że oni mieli tam wparować, nawrócić i spadać do siebie, a nie zostać, rządzić i rozpychać się.
A Zakon powstał na czyim terenie? Zdaje się, że oni mieli tam wparować, nawrócić i spadać do siebie, a nie zostać, rządzić i rozpychać się. Zakon trafił do Polski na mocy błędnej polityki Konrada Mazowieckiego. Krzyżacy już na terenie Węgier próbowali utworzyć własny organizm państwowy, więc można było mieć pewność, iż takie same posunięcia będą miały na terenie polskim. Oczywiście Zakon świetnie wywiązał się ze swej roli i Prusów lał na każdym kroku, przy tym tylko, iż automatycznie aneksował ziemie zdobyte. Nie było też żadnych dokumentów świadczących o terminowości urzędowania Zakonu na terenach książęcych (pojawił się jedynie fałszywy aneks głoszący, iż Krzyżacy tereny otrzymane od Konrada przejmują na mocy łaski książęcej w wieczyste użytkowanie). Tak więc Zakon zgodnie z mocą ówczesnego prawa i traktatów zawartych ze stroną polską osiadł w miejscu dla niego przeznaczonym, zagarnął tereny należące do pogan (żadnych ustaleń o ewentualnych popogańskich terenach nie było, więc Zakon jako zwycięzca miał prawo zrobić z nimi co zechciał) i począł budować własne małe imperium (swoją drogą świetnie ufortyfikowane). Krzyżacy złamali prawo dopiero w momencie najazdu na tereny litewskie, które po unii personalnej częściowo podlegały pod władzę polską. Wtedy zaczął się cały cyrk trwający aż do końca II WŚ. Można więc powiedzieć, że to sami Polacy swoją już przysłowiową urzędniczą głupotą narobili sobie kłopotów na następne siedemset lat... Jednak co ma zakon do Księstwa Pruskiego? Na jakiej mocy prawnej laliśmy kraj będący naszym lennem? Jakim prawem na początku XVIII wieku Prusy uznano za wspólne tereny Polski i Litwy? Przecież traktaty z czasów hołdu pruskiego mówiły jasno jaki statut będzie miało państwo Hohenzollernów. Krótko mówiąc Rzeczpospolita złamała prawo, która sama ustanowiła w stosunku do własnego sąsiada, a kilkaset lat wcześniej Krzyżacy wykorzystali słynne już luki prawne w naszym systemie prawodawczym.
Connor, sfastyka ma pochodzenie hinduskie, prawda. Jednak w mojej opinii przy ustalaniu jej jako symbolu narodowego III Rzeszy kierowano się symboliką rzymską. Co mnie do tego przekonuje? Wystarczy spojrzeć na inne symbole czy zachowania rzymskie i nazistowskie. Wymienie kilka spośród nich. Salut, stylistyka rzymskich legionów i oddziałów paradnych w trakcie trwania Rzeszy (formacja, sztandar i jego symbolika) czy inny główny symbol tych czasów na terenie niemieckim, czyli orzeł, aż do złudzenia przypominający rzymskiego aquilę.
Raczej nie. Swastykę naziści zaczerpnęli z kultury Ariów, nieistniejącego już ludu zamieszkałego głównie w Indiach
http://www.vaterland.novacomp.pl/swastyka.html
W takim razie zwracam honor i stawiam piwo za chęć udowodnienia swojej tezy przez odszukanie odpowiednich dowodów. Ja posłużyłem się logicznym punktem widzenia, aczkolwiek byłem w błędzie.
Ach... Jak ja nienawidzę języka niemieckiego . Jest dla mnie całkowicie obco brzmiący i przekombinowany (i przy tym pozbawiony lekkości i wieloznaczności naszego języka ). Największą zaletą Niemców jest to, że przy zbieraniu truskawek zarabiałem siedem euro na godzinę . Innych zalet brak.
A nie sądzicie, że w pewnym stopniu powinno się Niemcom "zaufać" i uznać ich za pewnego i solidnego sąsiada? Dzisiejsza Europa próbuje się jednać, po co więc utrzymywać sztuczne granice moralne oparte na historycznych wiatrach, skoro jakiś czas temu zniesiono granice fizyczną i to nie metodą usunięcia jej przez atak zbrojny, tylko przy pomocy przyjacielskich i partnerskich gestów opierających się na wzajemnych zaufaniu i poczuciu bezpieczeństwa?
Sory Dzwonsoon ale moja rodzina bardzo ucierpiała Podczas 2 WŚ a moja babcia wciąż pamięta jak przychodzili do niej gestapo szukać jej męża(co kończyło się przewracaniem wszystkich rzeczy do góry nogami).
Mój ojciec nigdy im nie wybaczy za to co zrobili z naszą rodziną.
a ja tym samym przejąłem nienawiść ... mimo wszystkich starań nigdy ich nie polubie , moge zdobyć się na obojętność
Kimex, a wiesz ilu Niemców ucierpiało podczas II WŚ? Ile krzywd wyrządzili naziści wśród własnego narodu? Jakich spustoszeń dokonała Armia Czerwona wraz z polską jednostką idąc w głąb Niemiec? Niemcy ucierpieli dokładnie tak samo jak Polacy, nie każdy kto jest Niemcem ma za dziadka nazistę, żołnierza Wehrmachtu czy oficera Gestapo... A i jak już wspomniałem, dzisiejsi Niemcy nie odpowiadają za wybryki i ideologię władzy z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku...
Piszesz, że twoja rodzina cierpiała, a moja myślisz nie? Czy żydzi w twoim mniemaniu nie mieli gorszej sytuacji od autochtonów mieszkających na terenie II RP? Jednak to wszystko nie zasłania mi możliwości obiektywnego spojrzenia na sytuację w roku 2008, dokładnie sześćdziesiąt trzy lata po zakończeniu II WŚ.
Kimex, a wiesz ilu Niemców ucierpiało podczas II WŚ? Ile krzywd wyrządzili naziści wśród własnego narodu? Jakich spustoszeń dokonała Armia Czerwona wraz z polską jednostką idąc w głąb Niemiec? Niemcy ucierpieli dokładnie tak samo jak Polacy, nie każdy kto jest Niemcem ma za dziadka nazistę, żołnierza Wehrmachtu czy oficera Gestapo... A i jak już wspomniałem, dzisiejsi Niemcy nie odpowiadają za wybryki i ideologię władzy z lat trzydziestych i czterdziestych ubiegłego wieku...
Różnica jest tylko taka, że to pierwsi zaatakowali Niemcy, dla niektórych to może być znaczące, ale co tu dużo gadać, to już było i większość tych Niemców już nie żyje, albo nie są w stanie nikomu zagrozić.
Seraf, Kimex - sami się niepotrzebnie nakręcacie negatywnie. Co mają wspólnego dzisiejsi 18, 20, nawet i 40 letni Niemcy z gestapo? Jakie macie prawo ich oceniać, nienawidzić? Wstyd! Nie mówię oczywiście o jakiś pojebanych neonazistach, ale tego się ostatnio sporo mnoży, nie tylko w Niemczech, za wschodnią granicą zdaje się, że nawet więcej, a i u nas takich, co zamawiają piwo w pewien charakterystyczny sposób nie brakuje. Nimi się zajmijcie i wbijcie sobie do głowy, że człowieka nie ocenia się przez pryzmat narodowości tylko tego, co ma w głowie...
Kimex - jeśli rzeczywiście są Ci obojętni to po co te wywody? Nie są...
Seraf, Kimex - sami się niepotrzebnie nakręcacie negatywnie. Co mają wspólnego dzisiejsi 18, 20, nawet i 40 letni Niemcy z gestapo? Jakie macie prawo ich oceniać, nienawidzić? Wstyd!
True, cały czas o tym nawijamy, ale nie dochodzi. Nie wierzę, że jakby jakiś polski bandyta wparował Wam na chatę, może okradł, może kogoś zranił, zabił itp. to nienawidzilibyście wszystkich polaków?
Brawo i piwko dla Dzwonka, który mimo jeszcze bardziej zażyłych konfliktów i nienawiści narodowej trzyma dystans i pozostaje obiektywny.
Ja osobiście nie widzę sensu zagłębiania się w akta historii by wygrzebywać nienawiść płynącą z dziwnych pobudek... Gdybyśmy, jako Polacy, spojrzeli na naszą ponad tysiącletnią historię państwowości i podzielili uczucie niechęci czy nienawiści przez wszystkie nacje, z którymi swego czasu "mieliśmy na pieńku" to dziś Polska stała by na linii konfliktu z połową Europy i częścią Azji. Jeżeli ktokolwiek dziś czuję wewnętrzną potrzebę odczuwania niechęci to niech lepiej skupi uwagę na grupach społecznych będących problemem w jego otoczeniu... Stawać trzeba nie przeciwko Niemcom, a przeciwko neonazistom, nacjonalistom, rasistom czy stadionowym chuliganom.
Kimex - jeśli rzeczywiście są Ci obojętni to po co te wywody? Nie są...
na obojętnośc moge się jedynie zdobyć . nie powiedziałem że jestem obojętny
W ramach modernizacji i rewitalizacji działu, wtłaczam w temat nową ideę. Chciałbym byśmy nie byli ograniczeni kontaktami polsko-niemieckimi, więc zmieniam nazwę topicu na "Relacje Międzynarodowe", tak by dyskusja mogła mieć szerszy zasięg oddziaływania a sam temat dawał swobodę użytkowania.
Polska winna iść w kierunku zachodu, nie wschodu... Widzisz, sytuacja jest odrobinę skomplikowana. Owszem, Polska powinna integrować się wewnątrz struktur Unii Europejskiej, powinna podkreślać swą przynależność do świata zachodu, do zachodniej cywilizacji. O tym zdecydowano w roku 966 przez przyjęciu chrztu w obrządku rzymskim i tego powinniśmy się zgodnie trzymać. Jednak Rosja jest ważnym elementem polskiej egzystencji. Pominę nawet wątki historyczne zwykle będące formami konfliktów zbrojnych czy dyplomacyjnych. Dziś, w XXI wieku, mimo polskiej bytności w strukturach NATO i UE jesteśmy od Rosji uzależnieni. Zdecydowana większość ropy naftowej i gazu ziemnego wędruje do Polski z rosyjskich źródeł. Federacja jest dodatkowo ogromnym rynkiem zbytu, nawet nie wyobrażasz sobie ile miliardów rocznie RP czerpie z eksportu krajowych towarów na wschód, przede wszystkim właśnie do Rosji. Sami Rosjanie są też dziś właściwie już niezbędną siłą roboczą w Polsce, w której dziś brakuje pracowników obsadzających najniższe stanowiska fizyczne. Oczywiście, robotnicy przyjeżdzają do nas z Chin, Wietnamu, Białorusi i Ukrainy, aczkolwiek Rosjanie są stałym elementem polskiej budowlanki. Tak więc jak widzisz, mimo konfilktów sztucznie budowanych przez nacjonalistycznego homofoba jakim jest pożal się Boże prezydent Kaczyński nasze partnerstwo z Feredacją jest nieuniknione.
Dzwonek, właśnie ta zależność surowcowa, że tak powiem, jest przejebana i stanowi powód, dla którego powinniśmy się troszkę odseparować Zresztą, nie chce mi się rozwijać tematu , też masz dużo racji
Do cholery jasnej, Gaw, zachowujesz się jak baba. Masz opinię na temat zależności surowcowej Polski od Rosji? To ją przedstaw, zagłęb się w dyskusję, od tego jest ten dział. Jeżeli każdy będzie tak leniwie podchodził do zagadnienia, to dział umrze, mimo iż będę starał się utrzymywać jakieś zainteresowanie wokół niego. Powinniśmy wymieniać się poglądami, a nie odpowiadać półsłówkami. Czekam na rozwinięcie, więc.
<OFFTOP>
Maamo, na kiedy muszę przynieść moje wypracowanie na temat Relaacji Międzynarodowych??
</OFFTOP>
A wiecie, że wobec światowych konfliktów, wobec wojen polityczno zbrojnych... to my możemy o tak, <fuhfuhfuh> fają pomerdać? Hm. A co my, Polacy, możemy powiedzieć 'w świecie'. Do USA zaglądamy przez rozporek, głaszcząc Busha faworek, śliniąc mu stopy i błagając o wize. Dla zachodu mieliśmy być pomostem między UE-wschód. Jak na razie - pięknie, bo z Rosją możemy dyskutować tylko z pomocą UE. Poza tym chyba się zgodzicie, że jesteśmy też wtyką USA w UE.
A Rosja wymaga od nas szacunku i respektu, bo inaczej zmiażdży nas swoim imperialnym buciszczem. Wiecie... ja wolałbym się jednak płaszczyć przed Putinem, przynajmniej w czasach pokoju. Paczki od bogatego wujka Sama coś dawno nie przychodzą, zaś wiem, że z wschodu cysterny z wódką od diadji Sashenki dotrą w pare dni.
Co najśmieszniejsze, naszą przyszłość - sensowną przyszłość - widziałbym w ... Niemcach. Skoro nasz kochany naród to na tyle brudne, niedomyte goryle, które ZASŁUŻYŁY sobie na równie usraną, śmierdzącą zgnilizną władzę - to przynajmniej miejmy dobrego sojusznika. A Niemcy sojusznikiem dobrym SĄ. I są blisko.
Chociaż nadal śmierdzi im pod pachami, a Wieluń pamięta ich skurwysyńskie bomby.
Możemy jeszcze założyć sojusz wojskowi z Czechami! xD Chociaż spierdolą z pola bitwy pierwsi, to będzie można się przed wojną pośmiać z 'Pane Kaprale, Kierownićiek Kuciapek meldujese". (dobra dobra, wcaale nie uważam, że Czesi to tchórze albo mają zabawny język.)
Siewka siewka jou jou.
Popieram poprzednika, w sumie lepiej być w sojuszu z taką np. Rosją niż z Ameryką (zresztą, dla wujka sama moglibyśmy nie istnieć). A jako-takie bezpieczeństwo energetyczne jest całkiem poważnym argumentem . Inna sprawa, że na UE też nie możemy się za bardzo wypiąć... No i bądź tu mądry człowieku .
Polska leży już w takim nietypowym położeniu... Jednak należy widzieć pewną konsekwencję w postępowaniu polskich władz. Jak już pisałem, naszą przynależność do zachodu uformował chrzest w obrządku rzymskim a.d. 966. Przez kolejny tysiąc lat Polska była pod wyjątkowo silnym oddziaływaniem kultury zachodniej, wystarczy tylko przeanalizować język polski by dojść do łatwego wniosku, iż całe setki słów mają korzenie łacińskie, francuskie czy niemieckie. Wyrażeń rosyjskich w naszym języku jak na lekarstwo, tyle, że przynależność grupowa polskiego stawia go w jednym szeregu z językiem naszych sąsiadów. Pewne partnerskie relacje ze Stanami nie są wynikiem ostatnich lat, lecz ostatnich stuleci. Naturalną koleją rzeczy utrzymujemy więc nasze stosunki na odpowiednim poziomie traktując drugą stronę równorzędnie. Mieliśmy kilka okresów w czasach III RP kiedy, jak pisał Yarpen, wazelina do Stanów była głównym towarem eksportowym Polski. Takim momentem były lata, kiedy rząd formował PiS obsadzający także stanowisko prezydenta. Dziś u sterów stoi PO i widać, że niskim kosztem Amerykanie nie uzyskają od nas żadnego wsparcia. Powiększenie polskiego kontyngentu w Afganistanie kosztowało USA kilkaset milionów USD, które zostaną wpompowane w naszą armię. Tarcza będzie kosztować kolejne już miliardy USD, które zostaną przekazane na zbudowanie i wyposażenie bazy wojskowej zawierajcej wyrzutnie typu "Patriot" oraz na modernizację naszej, już niebawem zawodowej, siły militarnej. Przez przyjęcię amerykańskiego offsetu w sprawie myśliwców F-16 (Amerykanie nie wywiązali się ze zobowiązań do końca, mam nadzieję, że umowa ws. tarczy coś zmieni w tym kierunku), publiczne konsorcja rodem ze Stanów zostawiają w kraju nad Wisłą ponad 3 miliardy USD każdego roku. Jednak ostatni aspekt to jeszcze czyny rządu SLD. What's the point? Amerykanie mogą być głównym partnerem strategicznym Polski z poza UE, jednak na prawach równej wymiany.
Odpowiednie stosunki, jak podkreślił Yarp, trzeba utrzymywać z Rosją, sam już pisałem na jakiej zasadzie to działa.
Niemiecki kapitał również jest jednym z priorytetów, choćby w sektorze motoryzacyjnym Niemcy są w stanie wpompować do Polski ogromne fundusze, trzeba to jedynie uczynić łatwiejszym do osiągnięcia.
Niemiecki kapitał również jest jednym z priorytetów, choćby w sektorze motoryzacyjnym Niemcy są w stanie wpompować do Polski ogromne fundusze,
Yhy, jak na razie to MY wpompowujemy olbrzymie fundusze w rynek używanych samochodów
Nadinterpretacja panowie. Nie powiedziałem, że Rosja jest dobrym sojusznikiem. Jest strasznie złym sojusznikiem. To ogromna, nadęta, gruba ciocia-dominatorka, która aby leczyć kompleksy jakie żywi wobec Wujka Sama musi czasem kogoś spoliczkować na przyjęciu albo wysikać się do fontanny. Chociaż nie jest bogata, to ma dużą kolekcję pejczy i innych świnstewek.
Heinz to jednak lepsza partia.
(z drugiej strony, podziwiam Putina - i żałuję, że w naszym kraju nie ma kogoś takiego jak on. tak, wolę mieć mniejsze swobody obywatelskie, a bardziej pełną lodówkę)
Nie jestem pewien czy Rosja jest złym sojusznikiem dla nas, nie może być zbyt zaborcza wobec kraju z którym praktycznie nie sąsiaduje (nie licząc Obszaru Kaliningradzkiego). Nie jesteśmy Ukrainą czy Białorusią by można było obracać do woli naszym krajem (mam przynajmniej taką nieśmiałą nadzieję). Co do USA... jak dotąd naprawdę niezbyt opłaca nam się bycie z tym Molochem w sojuszu, dostaliśmy za wcale niemałą cenę F16 które jak dotąd większość czasu spędzają w warsztatach (bo znów się coś posypało), wyrzutnie "Patriot" mogą naprawdę nam pomóc... o ile będą się wtedy znajdować na terenie naszego pięknego kraju, bazy wojskowe nie będą zapewne napędzać gospodarki regionów w których będą się znajdować, gdyż po pierwsze, zlecenie na budowę dostanie firma amerykańska, po drugie, personel cywilny będą mieli własny, po trzecie, żołnieże znaczną większość żołdu będą odkładać lub wydawać własne (my będziemy dostarczać im tylko zaopatrzenie którego zupełnie nie opłaca się transportować, lub jest to zbyt utrudnione) i wreszcie po czwarte, bliskość bazy z silosami rakietowymi zapewne będzie odstraszać cywilnych inwestorów.
Nie jestem pewien czy Rosja jest złym sojusznikiem dla nas, nie może być zbyt zaborcza wobec kraju z którym praktycznie nie sąsiaduje (nie licząc Obszaru Kaliningradzkiego). Wszystko rozbija się o strefę wpływów. Już w roku 1945 w Teheranie i Jałcie Stalin wiedział, że prędzej czy później Polska wróci na swe macierzyste łono, czyli na zachodnią drogę. Po rozbiciu się radzieckiej strefy wpływów Rosja zrezygnowała z walki o posiadanie swego rodzaju kontroli nad RP. Wstąpiliśmy do NATO i UE, więc teraz jesteśmy jedynie partnerem biznesowym Federacji.
Ot naszedł mnie pomysł na kolejny, być może kontrowersyjny, temat. Ameryka wzbudza wiele emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych. Stany Zjednoczone, bo przecież o nich mowa, są potęgą gospodarczą, militarną i systemową czy tylko legendą wielkich cudów? Jaki jest wasz stosunek do tego dosyć nieznanego dla szarego obywatela europejskiego kraju? Liczy się każda opinia i zdanie na każdy temat ze Stanami związany. Dziedzina właściwie nie gra roli, może to być historia, polityka, kultura czy zwykłe stereotypy. Cokolwiek.
No dobrze.
Ameryka to cudowny kraj (gdyby go nie było należałoby go wymyślić).
Dzięki niemu wiemy, że każdą szlachetną ideę można doprowadzić do absurdu.
Takie molestowanie seksualne, rzecz paskudna, przed którą każdy powinien być chroniony.
A w Stanach wypłacono odszkodowanie paniusi, która poczuła się molestowana przez nieprzyzwoite napisy w miejskim kibelku.
Piękne!
Każdy obywatel powinien móc dochodzić swoich praw w sądzie i to rzecz słuszna.
W Stanach jak czytałam wytaczano (i wygrywano) procesy:
- przeciwko producentowi mikrofalówek, bo nie umieścił ostrzeżenia, że jego sprzęt nie służy do suszenia kotów,
- przeciwko znanej fastfudziarni, bo na kubku nie było ostrzeżenia, że jest w nim gorący płyn,
- przeciwko miastu jakiemuś tam bo komuś przyszło do głowy zjeżdżanie w śmietniku na kółkach z górki.
Ogólnie każdy idiota kwalifikujący się do Nagrody Darwina może liczyć na troskliwą opiekę swego państwa.
Czyż to nie piękne?
Państwo żadnych pieniędzy nie musiało wypłacać z pieniędzy podatników, tylko osoba która owe napisy umieściła, bądź kazała umieścić w celu reklamy swojej działalności. W Polsce nie ma takie bandytyzmu, a żeby miał być w stanach ?
Pewne absurdy prawne na pewno się zdarzały i będą się zdarzać (nie tylko w USA), ale nawet one pozwolą rzetelniej sprecyzować jakieś kodeksy i przepisy. Nie ma państwa idealnego, choć Stanom było blisko do tego paręnaście lat temu .
W Stanach jak czytałam wytaczano (i wygrywano) procesy:
- przeciwko producentowi mikrofalówek, bo nie umieścił ostrzeżenia, że jego sprzęt nie służy do suszenia kotów,
- przeciwko znanej fastfudziarni, bo na kubku nie było ostrzeżenia, że jest w nim gorący płyn,
- przeciwko miastu jakiemuś tam bo komuś przyszło do głowy zjeżdżanie w śmietniku na kółkach z górki.
Ogólnie każdy idiota kwalifikujący się do Nagrody Darwina może liczyć na troskliwą opiekę swego państwa.
Czyż to nie piękne?
Człowieku w USA dwóch facetów podało do sądu Boga bo ten nie wysłuchał modlitw jednego a drugi obarczył go o nieszczęścia na świecie. To już w Rosji takich głupot nie robią
Ot taki pół-naród, pół-kraj z pseudo obyczajami. Zlepek chyba wszystkich kultur, nacji, bardzo ładnie wyglądający, ale nie prezentujący sobą niczego specjalnego (no, może poza skrajnym patriotyzmem i hm... zgraniem?).
Każdy szanujący się Amerykanin uważa, że w demokratycznym kraju prawa posiada się jedynie przywileje. Dodatkowo jakiś kompleks wyższości (ale to akurat chciałbym, aby odnosiło się również do Polaków, no bo który potrafi powiedzieć jaki to nasz kraj jest fajny?)
Mieli dużo czasu na spokojny rozwój państwa - swoim twórcom aka "ciemiężcom", Anglikom pokazali cztery litery gdy już siły roboczej z Afryki było wystarczająco dużo i kiedy już trochę kasy w USA zostało wpompowane. Do tego wykarczowali Indian i nie napotkali oporu na stepach, pampach i Kordylierach (bo który mądry tam mieszka? ) Dodaj kupno Alaski za grosze i korzyści z udziału w IIWŚ i masz najbogatsze na świecie państwo.
Największym wrogiem dla USA są... USA
Największym wrogiem dla USA są... USA
Tutaj bym się kłócił. Nie zapominaj o krajach bloku komunistycznego (szczególnie Chiny i Korea Północna)
Tutaj bym się kłócił. Nie zapominaj o krajach bloku komunistycznego (szczególnie Chiny i Korea Północna)
Chiny tak, ale Korea? No proszę Cię. To państwo jest tak niewydolne gospodarczo, że o mało się same nie zawali. Nawet jakby uzyskali w końcu skuteczną głowicę jądrową, to ile takich mogą wyprodukować? Jedną, dwie? Systemy antyrakietowe bez problemu by sobie poradziły, a Stany jednym bombardowaniem mogłyby zdmuchnąć cały ich kraj z powierzchni planety.
Tak , lecz w W tym kraiku zwanym Koreą jet więcej wojska , wywiadu i innego tego typu rzeczy niż ludzi normalnych. A jeżeli Chiny poprą socjalistycznych braci to nie wiem czy Ameryka się obroni (gorzej jeśli jeszcze z ameryki pd się dołączą)
Może na początek odniosę się do problemu amerykańsko-północnokoreańskiego i kwestii chińskiego poparcia. Myli się ten, który twierdzi, iż Chińska Republika Ludowa poprze w jakikolwiek sposób Koreę Północną. W kwestii czysto geopolitycznej, Chiny są w dosyć patowej sytuacji. Z jednej strony władzom nie widzi się konkurent zbrojeniowy w postaci Korei Północnej, która zmierza do przemieszczania układu sił w krajach daleko-azjatyckich. Kontynuując brak poparcia wypada też dopowiedzieć, iż relacje Chin z krajami zachodnimi przede wszystkim na polu gospodarczym są zbyt silne by angażować chińskich socjalistów do jakiejkolwiek walki z molochem jakim są Stany Zjednoczone cieszące się mimo wszystko stabilnym związkiem z Europą. Z drugiej zaś strony, Chiny dobrze zdają sobie sprawę z tego, iż rozwiązanie problemu komunizmu w Korei Północnej może doprowadzić do połączenia się podzielonego przed laty państwa, a to także nie w smak Chińczykom. Dodatkowo Państwo Środka musi uporać się z nastrojami wewnętrznymi, które od lat napęczniają (Tybet, Tajwan, Hong Kong). Według mnie Chiny będą ot, trzymać rękę na pulsie. W razie konfliktu nie zaangażują się w problem koreański, dopuszczą siły zachodnie wspierane jednostkami japońskimi, aczkolwiek postarają się trzymać Koreańczyków z południa z dala od rozliczeń powojennych. Ewentualnie, Chińska Republika Ludowa zdecyduje się samodzielnie doprowadzić do aneksji Korei Północnej, która też rozwiąże problem gorących relacji ze Stanami.
Odnośnie samej Ameryki. Widzę, że na Tawernie panuje nastawienie raczej negatywne. Kilka postów dotyczy przede wszystkim absurdów w amerykańskim wymiarze sprawiedliwości. Otóż wydaje mi się, że to jeden ze stereotypów dotyczących Stanów Zjednoczonych. Generalnie wyróżniam cztery opinie stereotypowe w kontekście negatywnym. Ameryka to kraj prawnych absurdów. Amerykanie cierpią na manię wielkości. W Ameryce każdy obywatel posiada broń palną, więc łatwo o śmierć w przypadkowej strzelaninie. Amerykanie są w ogólnym pojęciu raczej nieinteligentnym narodem. Postaram się odnieść do każdego z nich. Absurdy. Komiczne procesy czy oskarżenia nie są jedynie domeną amerykańską. Podobne postępowania toczą się także i w Polsce. Wystarczy regularnie przeglądać serwisy informacyjne a la "Wydarzenia" czy "Fakty" by usłyszeć o szeregu bubli prawnych, o absurdach będących dziełem braci urzędniczej oraz o procesach dotyczących spraw wydaje się wręcz idiotycznych. Nie mam teraz ochoty wyszukiwać konkretnych przykładów, dwa tygodnie śledzenia newsów podawanych w telewizji pozwolą każdemu dojrzeć kabaret także i polskiej rzeczywistości, mimo iż niektóre artykuły wydają się być wyrwane z realiów filmów Stanisława Barei.
Mania wielkości, fakt, tutaj stereotyp bardzo często ma swoje potwierdzenie w rzeczywistości. Jednak nie wszędzie. Gwoli przykładu. Bary typu fast food nie serwują jedynie gigantycznych porcji, europejskie rozmiary posiłków są w Stanach standardem (aczkolwiek podobno produkty serwowane przez sieci takie jak McDonald's, KFC czy Burger King są dla przeciętnego Europejczyka wręcz niezjadliwe).
Dostęp do broni palnej. Factum est factum, wskaźnik przestępstw z użyciem rzeczonej broni palnej oraz liczba morderstw są wyższe niż średnia europejska czy nawet i kanadyjska, jednak przede wszystkim są to incydenty związane z porachunkami gangów tudzież niezorganizowanych grup na terenie dzielnic uważanych za slumsy. Strzelaniny w centrach miast, w dzielnicach-sypialniach czy na przedmieściach to rzadkość występująca z podobną częstotliwością co w Niemczech.
Amerykańska głupota narodowa. Nie mam pojęcia jaki jest poziom amerykańskich szkół, jednak stereotyp amerykańskich ignorancji i braku podstawowej wiedzy nie dotyczy bezpośrednio przedmiotów szkolnych. Otóż gani się w Polsce dosyć często Amerykanów za niewiedzę dotyczącą położenia Polski, warunków klimatycznych tejże oraz stolicy RP. Jednak każdy kij ma dwa końce. Dla Amerykanów Polska to jedna ze składowych Europy (Unii Europejskiej), więc ci rozpoznają jedynie najważniejsze składowe (przykładowo Wielka Brytania, Francja, Niemcy) oraz największe miasta (na przykład Londyn, Madryt, Berlin). Na takiej samej zasadzie Polacy postrzegają Stany (w kontekście sposobu funkcjonowania UE wciąż przybliża się do USA). Ilu Polaków wie gdzie leży Stan Wyoming? Ilu ma pojęcie o tym, że Albany jest stolicą Stanu Nowy Jork? A ilu, że Waszyngton nie leży w stanie Waszyngton tylko jest traktowany jako Dystrykt Kolumbii? Czy szeregowy Kowalski ma wiedzę na temat warunków klimatycznych w Stanie Montana? Wiadomo, nie ma konkretnych statystyk na ten temat, jednak wiedza Europejczyków (w tym i Polaków) na temat Ameryki (USA) jest dokładnie taka sama jak wiedza Amerykanów na temat Europy (UE).
Myli się ten, który twierdzi, iż Chińska Republika Ludowa poprze w jakikolwiek sposób Koreę Północną.
Oficjalnie że nie poprą masz racje. Ale na boku to bym polemizował...
Hong kong ? To jeszcze do Chin nie należy? Z tego co wiem w tym albo zeszłym roku chyba skończyła się ta umowa brytyjsko - chińska? Hong Kong wszedł pod władzę Chin w bodajże 1997 roku. Z tym że cieszy się wyjątkowo szerokimi prawami autonomicznymi, co władzom w Pekinie nie przypada do gustu. Krótko mówiąc, Hong Kong nie daje się pogrążyć w chińskiej wizji socjalizmu. Trwa niezmiennie w kapitalizmie i zupełnie nie interesuje się poczynaniami Chińskiej Republiki Ludowej. Ba, autonomia pozwoliła między innymi na ustanowienie obowiązku wizowego dla mieszkańców Chin Kontynentalnych, którzy chcą się dostać na teren Hong Kongu. W związku z czym socjaliści wciąż mają ciężki orzech do zgryzienia. Mimo iż od dwunastu lat Hong Kong jest oficjalnie w Chinach, Pekin nie ma nad nim żadnej właściwie kontroli, tak samo jak i nie może swojego jarzma narzucić Tajwanowi czy Makau.
Nie wiedziałem gdzie te rewelacje ostatnich dni wrzucić, więc zdecydowałem się w końcu na "Relacje Międzynarodowe".
Ruscy to ch***.
Mnie tylko dziwi, czemu te barany z Polski nie mogą ostrzej zareagować.
@Sayia-jin: Z tym akurat się nie zgodzę. Stwierdzenie, iż rosyjska polityka to najpodlejsza dziwka i metody wykorzystywane w propagandzie i kontaktach międzynarodowych to skandal byłoby jak najbardziej prawdziwe. Jednak ogółu Rosjan bym z tym nie mieszał, miałem okazję poznać wiele osób pochodzących z Rosji czy byłych Republik Radzieckich (Czeczenia, Ukraina, Białoruś, Azerbejdżan, Uzbekistan) i okazuje się, że to naprawdę sympatyczni i przyjacielscy ludzie.
@Seraphe: Stany Zjednoczone czy ogół UE nie wdają się z Federacją Rosyjską w ostrzejsze spory, a ty chcesz, by nic nie znacząca Polska rozpoczynała dyplomatyczne wojenki? Znam takich, którzy jako rząd polski podobne podjazdy prowadzili z Rosją, kończyło się to podwyżką cen gazu i ropy, zamknięciem rynku rosyjskiego na polskie produkty mięsne i zakazem poruszania się po rosyjskiej części Zalewu Wiślanego. Straty ogomne, a Rosjanie w żaden sposób nie ulegli. Według mnie rosyjscy historycy mogą sobie fałszować historie i szerzyć propagandę w dowolny sposób, podobne zabiegi są praktykowane na całym świecie (jeżeli polska wersja historii w kilku miejscach nie jest poddana propagandzie to stawiam zgrzewkę piwa). Koniec końców co nas obchodzi, że Rosjanie chcą się wybielić? Federacja jest naszym partnerem gospodarczym, a metody jakimi poprawia się nastroje historyczno-polityczne w tym kraju powinny nam zwisać.
A potem każą ci zapłacić odszkodowanie za straty wojenne.
Yyy... Rzeczpospolita mogła knuć z połową świata przeciwko Związkowi Radzieckiemu, podpisywać pakty o tym i tamtym, zawierać przeróżne umowy międzynarodowe i rozsiewać fałszywe treści propagandowe na temat ZSRR. Jednak póki nie zaatakowała rzeczonego państwa, nie wycięła tysięcy obywateli i nie zrujnowała setek wsi i miast, to Federacja Rosyjska, jako spadkobierca ZSRR może sobie domagać się nawet i rocznego budżetu Polski. Według mnie rzekomi specjaliści z Moskwy mogą nawet wysmarować w nieoficjalnej dokumentacji (która jest kpiną, gdyż te papierki mogą być dowolnie spreparowane, skoro nie ma nawet skrawka oryginału), że Sikorski oddawał się sodomii całemu sztabowi generalnemu III Rzeszy w towarzystwie Führera, który w tym czasie podpisywał z Beckiem umowy na temat aneksji terenów ZSRR i zorganizowania na nich burdelu na kółkach, w którym główną atrakcją będzie zrobienie sobie płatnej fotografii z truchłem Lenina. I kto w to uwierzy i kto się tym przejmie? Chyba tylko pożal się boże prezydent Kaczyński, który nawet dzisiaj musiał w swojej wypowiedzi dokopać odwiecznemu wrogowi, Rosji. Całe szczęście, że Putin jest na tyle opanowanym człowiekiem, że na te pretensjonalne wywody Kaczyńskiego w żaden sposób nie zareagował.
Jednak póki nie zaatakowała rzeczonego państwa, nie wycięła tysięcy obywateli i nie zrujnowała setek wsi i miast
Skoro pozwalasz na fałszowanie historii, to czemu nie miałbyś pozwolić na takie kłamstwo? Już wywołaliśmy II wojnę światową. Niedługo okaże się, że ograbiliśmy Rosję, Niemcy i wszystkie kraje dookoła.
Już to widzę: "Wczoraj Wilno, dzisiaj Zaolzie, a co jutro? Moskwa i Stalingrad! Oczywiście, że musieliśmy uderzyć prewencyjnie na faszystowską Polskę!"
Wiem, że brzmi to absurdalnie, ale jestem pewien, że historia widziała jeszcze lepsze przekręty - z których nawet nie zdajemy sobie sprawę, bo taka ich natura.
Moskwa wiecznie mocarstwem nie będzie. Oglądałem dziś na tvn24 raport z zeszłego roku porównywujący stan PKB na obywatela polski i Rosji - Polski jest wyższy, a w zeszłym roku Rosja miała wielki wzrost dzięki surowcom, a w tym roku jest ostro na minusie. Ale to proces zbyt powolny, byśmy go dożyli Poza tym niezbadane bywają wyroki (może i Boskie), może to trafić i naszą Polskę. W kłamstwa mam gdzieś - zanim wejdą tak w historię, że coś będzie dla kogoś oczywiste, mnie już pewno nie będzie.
Skoro pozwalasz na fałszowanie historii, to czemu nie miałbyś pozwolić na takie kłamstwo? Już wywołaliśmy II wojnę światową. Niedługo okaże się, że ograbiliśmy Rosję, Niemcy i wszystkie kraje dookoła. Przechodzisz w skrajność, pewne salonowe rozmowy i tajne dokumenty łatwo fałszować, nie mają one większego wpływu na opinię publiczną poza krajem emisji takich rewelacji. Jednak ogromnych kampanii wojennych nie zatuszujesz, sami mieszkańcy byliby oburzeni, dziwna sprawa, przemarsz polskich wojsk, inwazja na ziemie radzieckie, których nikt nie pamięta i o których nikt nigdy nie słyszał. Nawet podatnej na propagandę rosyjskiej ludności takiej bajki nie wciśniesz. Możliwość manewru jest dostępna tylko przy niewielkich faktach, nic właściwie nie znaczących. Każdy naród i kraj stara się jakoś wybielić na tle historycznym, pomija się pewne przykre wydarzenia (w przypadku polskiej edukacji i okresu "wielkiej wojny" są to masakry na ludności żydowskiej bądź ukraińskiej, o których w standardowym programie nauczania nie ma nawet słowa). Władza rosyjska stara się obrócić kota ogonem, tajne służby posiadają sfałszowane dokumenty na temat przebiegu rozmów polsko-niemieckich w latach 30-tych i próbują ze standardowych procedur wykrzesać propagandowe cuda na kiju. W te bzdury nikt poza grupką nacjonalistycznych rosyjskich zapaleńców nie uwierzy, więc nie mamy co się awanturować.
Już to widzę: "Wczoraj Wilno, dzisiaj Zaolzie, a co jutro? Moskwa i Stalingrad! Oczywiście, że musieliśmy uderzyć prewencyjnie na faszystowską Polskę!" Jasne, a to, że rzekomy największy sojusznik Rzeczpospolitej, III Rzesza, przeprowadził inwazję na tereny polskie to całkowita historyczna bzdura.
Czyste bzdury, ale od obalenia caratu właśnie takimi bzdurami karmi się tam nieustannie ludzi.
Przechodzisz w skrajność, pewne salonowe rozmowy i tajne dokumenty łatwo fałszować, nie mają one większego wpływu na opinię publiczną poza krajem emisji takich rewelacji. Oczywiście, że mają, bo potem mówi się na świecie o polskich obozach koncentracyjnych.
Oczywiście, że mają, bo potem mówi się na świecie o polskich obozach koncentracyjnych. To nie wynika z propagandy, tylko z niewiedzy. Świat na ogół nie interesuje się żywo kwestiami II WŚ, ten temat umarł dawno temu, wojna zakończyła się przed 64 laty, więc o czym tu mówić? Stąd wynikają takie pojedyncze incydenty. Bo wbrew temu co sugerujesz, cały świat nie mówi o polskich obozach, w szkole uczą czegoś zupełnie innego i większość osób inaczej zapewne to widzi. Prywatnie, nawet w historycznych panelach dyskusyjnych, nie spotkałem się z takim określeniem. Kilka razy na łamach prasy ktoś palnął bzdurę czy się przejęzyczył, a my z tego robimy wielką propagandową aferę.
Rocznica ataków na WTC
W Nowym Jorku, Waszyngtonie i w Pensylwanii odbędą się uroczystości upamiętniające zamachy terrorystyczne z 11 września 2001 r.
W rocznicę ataków zostanie odczytana lista ofiar, a prezydent Barack Obama wygłosi przemówienie.
Władze federalne zaleciły policji wzmożenie czujności. Federalne Biuro Śledcze i Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego wysłały do policji i innych organów strzegących przestrzegania prawa pismo, w którym przypominają m. in., że terroryści w innych krajach zaatakowali niedawno budynki publiczne, w tym hotele.
W rezultacie ataków, przeprowadzonych przy użyciu uprowadzonych samolotów pasażerskich, na wieżowce World Trade Center w Nowym Jorku i gmach Pentagonu w Waszyngtonie, zginęło prawie 3 tys. osób.
Trzecia uprowadzona maszyna, która prawdopodobnie miała uderzyć w Biały Dom lub gmach Kapitolu, rozbiła się w stanie Pensylwania, po tym jak pasażerowie zaatakowali porywaczy. [*]
Heh, to był już w sumie tak dawno, ale do dziś pamiętam gdy usłyszałem I info od radia. Na początku myślałem że to żart. Gorzej gdy wróciłem do domu i włączyłem tvn24.
Powiem szczerze, że dla mnie September 11th to był dzień jak każdy inny. Nie jestem w stanie sobie przypomnieć czy był to środek tygodnia czy weekend. Byłem z ojcem i bratem z wizytą u dziadków, ktoś włączył telewizor i wtedy zobaczyłem powtarzane wielokrotnie fragmenty, w których samoloty wbijają się w wieże WTC. Oczywiście, nie do końca rozumiałem powagę sytuacji, miałem ledwie 11 lat i dla mnie tematy terroryzmu czy amerykańskich interwencji właściwie nie istniały. Dziś w miarę rozumiem jakie były przyczyny ataków i jakie wywołało to konsekwencje. I czasem ogarnia mnie złość, że w obliczu zamachów w Waszyngtonie i Nowym Jorku, Londynie i Madrycie, nie możemy nic zrobić, polscy, holenderscy czy amerykańscy żołnierze tracą życie w odległym Afganistanie, a władza mimo ogromnych możliwości, z wielu racjonalnych powodów, nie może z nich skorzystać w imię humanitarnych wartości. I tak kisi się międzynarodowa misja na Bliskim Wschodzie a radykalni muzułmanie, elementy antyzachodnie i grupy terrorystyczne śmieją się nam w twarz.
Być może kontrowersyjny, temat. Francja wzbudza wiele emocji, zarówno pozytywnych jak i negatywnych , francuzi bo przecież o nich mowa, są potęgą gospodarczą, militarną i systemową czy tylko legendą wielkich cudów? Jaki jest wasz stosunek do tego dosyć kontrowersyjnego kraju europejskiego?
Potęgą militarną? I co z tego? Z ich osiągnięć militarnych na pierwszym miejscu wymienia się czołg, który miał jeden bieg do przodu, i pięć wstecznych.
Trochę tak stereotypowo, i prowokacyjnie przypomnę jeszcze przeróbkę pewnej sentencji: Veni, Vidi, Vishy
czyli:
Przybyłem, Zobaczyłem, Poddałem się Niemcom.
Tyle bym powiedział odnośnie tej ich "potęgi militarnej"
Katorgowi chodziło raczej o te kilkaset głowic (3. pozycja na świecie, jeśli dobrze pamiętam), a nie o wydarzenia sprzed prawie 70 lat.
Swoją drogą, nie bardzo rozumiem, dlaczego Francja jest państwem kontrowersyjnym.
Hm, może dlatego, że ogromny procent populacji stanowią imigranci z dawnych kolonii? A może z powodu laicyzmu do przesady? Lub ewentualnie odrodzenia się swego rodzaju francuskiego imperializmu od czasów wybrania na głowę państwa pewnego niewielkiego człowieczka pochodzenia grecko-żydowsko-węgierskiego?
O tym kraju można mówić naprawdę wiele, jest to z pewnością państwo szanowane, poważane w świecie, o pewnej określonej marce, miejsce przyciągające ludzi sztuki oraz biznesu a także miliony zwykłych turystów, miejsce które warto poznać. A z drugiej strony francuskie społeczeństwo z wieloma kwestiami nie może się uporać, kolorowe dzielnice mające raczej nieciekawą opinię, zatarcie się francuskiego pierwiastka w natłoku imigrantów, utrata pozycji na rzecz Wielkiej Brytanii oraz Stanów Zjednoczonych, gdzieś tam ludzi to boli, że ich kraj na swój sposób się stacza...
Osobiście nie chciałbym się osiedlić we Francji, kilka tygodni wakacji w haussmannowskiej stolicy czy niewielkim alpejskim miasteczku to kusząca propozycja, ale wizja przeprowadzki na stałe do Republiki jakoś mnie nie kręci, Francja już nie jest tą samą Francją, która była drugą ojczyzną dla wielu naszych rodaków w trudnych czasach...
Swoją drogą, nie bardzo rozumiem, dlaczego Francja jest państwem kontrowersyjnym.
im potężniejszy kraj tym głupsze problemy
A wiesz coś w tym jest, tylko Polska jest wyjątkiem
Dwa lata temu spędzałem wakacje na Lazurowym Wybrzeżu i powiem wam, że południe Francji to dla mnie wymarzona kraina (jakby tak jeszcze Francuzów tam nie było ). W sumie są trochę nadęci, ale podoba mi się, że mają instytut do spraw języka i dbają o mowę ojczystą - choć czasem wychodzą z tego absurdy. Anglików niezbyt lubią (jak my Niemców) i po angielsku mówią słabo i niechętnie - przeciętny Francuz na pewno gorzej niż przeciętny Polak. Wielu uważa, że przybywając do ich kraju cudzoziemiec powinien mówić po francusku Dopiero jak się spotka jakiegoś bardziej światłego ślimakożercę to ładnie w ingliszu zasuwa. W TV w godzinach największej oglądalności lecą debaty z intelektualistami (nie do pomyślenia u nas). Generalnie kulturalna i cywilizowana nacja, choć w moim odczuciu mają straszne poczucie wyższości nad innymi nacjami (nie wiem jak się tam ci emigranci uchowali pewnie do szczoty byli potrzebni). Ja jeśli tylko będę miał możliwość spadam na Lazurowe Wybrzeże. Są tam przepiękne zakątki i cudowne miasteczka. Saint Tropez i Cannes można sobie darować, chyba że ktoś lubi nocne życie i radykalne odchudzanie portfela, są o wiele ciekawsze okolice.
A jeśli chodzi o historię i dzieję, to tylko im zazdrościć, że zawsze ostatecznie spadali na cztery łapy i jakoś udawało im się wybrnąć - to nie przypadek.
trochę kasy w USA zostało wpompowane
Słyszał ktoś może o Boston Tea Party?
Nie mam pojęcia jaki jest poziom amerykańskich szkół, jednak stereotyp amerykańskich ignorancji i braku podstawowej wiedzy nie dotyczy bezpośrednio przedmiotów szkolnych. Otóż gani się w Polsce dosyć często Amerykanów za niewiedzę dotyczącą położenia Polski, warunków klimatycznych tejże oraz stolicy RP. Jednak każdy kij ma dwa końce. Dla Amerykanów Polska to jedna ze składowych Europy (Unii Europejskiej), więc ci rozpoznają jedynie najważniejsze składowe (przykładowo Wielka Brytania, Francja, Niemcy) oraz największe miasta (na przykład Londyn, Madryt, Berlin). Na takiej samej zasadzie Polacy postrzegają Stany (w kontekście sposobu funkcjonowania UE wciąż przybliża się do USA). Ilu Polaków wie gdzie leży Stan Wyoming? Ilu ma pojęcie o tym, że Albany jest stolicą Stanu Nowy Jork? A ilu, że Waszyngton nie leży w stanie Waszyngton tylko jest traktowany jako Dystrykt Kolumbii? Czy szeregowy Kowalski ma wiedzę na temat warunków klimatycznych w Stanie Montana? Wiadomo, nie ma konkretnych statystyk na ten temat, jednak wiedza Europejczyków (w tym i Polaków) na temat Ameryki (USA) jest dokładnie taka sama jak wiedza Amerykanów na temat Europy (UE).
Masz na myśli mizerna ? Choć z głupotą narodową kłóciłbym się i to bardzo - tam inaczej jest zrobiony system szkolnctwa.I kto wie czy nie lepiej. Choć w geografi Polscki wielu Polaków nie opanowało.Tak oto pan X pewnie nie wie gdzie jest Kalisz (przykładowo przypomniał mi się sąsiad który twierdził że był nad morzem w Toruniu )
Akurat z amerykanów śmiano się nie dlatego, że nie wiedzą gdzie jest Polska, bo to akurat można zrozumieć, ale z powodu innych danych. Na przykład jedna trzecia amerykańskich studentów nie była w stanie wskazać USA na konturowej mapie świata.
W internecie znalazłem takie dane, ale nie wiem jaka jest ich wiarygodność:
Wyniki zaszokowały amerykańską opinię publiczną okazało się, że w USA żyje 27 min analfabetów i 45 min tzw. analfabetów funkcjonalnych. Prawie połowa ze 191 milionów dorosłych Amerykanów nie jest w stanie wykonać tak prostej czynności jak wypełnienie przekazu bankowego. Tylko 4 proc. potrafi przy użyciu elektronicznego kalkulatora obliczyć koszt wykładziny, mając podaną cenę metra kwadratowego i rozmiary pokoju.
Naukowcy przeprowadzający badania zmuszeni byli zastosować nową definicję analfabetyzmu. W tradycyjnym pojęciu analfabetą był osobnik podpisujący się krzyżykiem. Testy Departamentu Edukacji dowiodły, że wiele osób umie czytać w technicznym tego słowa znaczeniu, tzn. są w stanie rozszyfrować słowa, ale brak im umiejętności koniecznych do korzystania z tej informacji (są to owi analfabeci funkcjonalni, których liczbę szacuje się na 45 min). Co ciekawe, połowa osób, które osiągnęły najgorsze wyniki, to absolwenci High School. Niektórzy z dyplomami tych uczelni nie umieli w ogóle ani czytać, ani pisać.
Poziom nauczania w USA jest o wiele niższy niż w Europie Zachodniej, np. 40 proc. uczniów europejskich szkół średnich jest w stanie rozwiązać zadania matematyczne, których 90 proc. amerykańskich uczniów na tym samym poziomie nie umie rozwiązać.
W 1947 r. 45 proc. uczniów w USA było w stanie odnaleźć na mapie Europę, w 1988 r. było ich zaledwie 25 proc. Podczas wojny w Zatoce Perskiej w 1991 r., kiedy to 500 tyś. żołnierzy amerykańskich znajdowało się na froncie, aż 80 proc. Amerykanów nie wiedziało, gdzie leży Irak, natomiast 92 proc. wiedziało, że prezydent Bush nie lubi i nie będzie jadł brokuł.
Mała dygresja: w mediach karmią nas różnorakimi, zazwyczaj mało wiarygodnymi, informacjami. Czytając to, co w niektórych gazetach wypisuje się o Polsce można zacząć wątpić czy Polskie gazety (a pamiętajmy, ze przeciętny dziennikarz to autentyczny debil - reszta do chorzy ideolodzy) nie dostosowują się do światowych trendów i też bzdur nie wypisują.
Podobno - tu opieram się na relacjach znajomych znajomych i ich znajomych co żyli w USA - amerykański system jest trójstopniowy. Są szkoły dla najlepszych, dla przeciętnych dla... hmmm... nie najlepszych.
Amerykanie doszli do wniosku, że nie warto kształcić tych, którzy nic nie osiągną. Mają więc serię najlepszych uniwersytetów na świecie i serię szkół dla idiotów z danych przytoczonych powyżej.
Sytuacja podobna do polskiej, ale nasze uniwersytety nie są najlepsze na świecie.
W TV w godzinach największej oglądalności lecą debaty z intelektualistami (nie do pomyślenia u nas).
U nas "intelektualiści" to zazwyczaj ludzie powtarzający głupkowate hasełka, bądź powtarzający jakąś wygodną dla kogoś opinię. Może więc lepiej, że przeciętny telewidz ogląda coś innego.
odrodzenia się swego rodzaju francuskiego imperializmu od czasów wybrania na głowę państwa pewnego niewielkiego człowieczka pochodzenia grecko-żydowsko-węgierskiego?
Francuski imperializm istniał od zawsze - związany jest zresztą z ich poczuciem wyższości. Jest jednak tutaj pewien kompleks - przynajmniej ja ich tak odbieram - czują się lepsi od innych, jednak zatracanie pozycji w świecie na rzecz wszystkich innych powoduje u nich zachowanie, które określił bym jako głupawo-imperialistyczne.
Ha! Teraz już wiadomo dlaczego żadnej wojny nie mogą ostatecznie domknąć - nic dziwnego skoro ledwo czytają i mapy nie potrafią rozgryźć.
Jeśli chodzi o politykę zagraniczną i Afganistan to NATO bierze tam w dupę za zabawy Sowietów i Amerykanów. W skrócie było tak:
1. ZSRR wkracza do Afganistanu (szło im całkiem nieźle, między innymi dlatego, że jak dostali ognia z jakiejś wiochy to chwilę później wiochy nie było - takie są realia wojny; Amerykanie robili tak w Wietnamie).
2. Amerykanie zaczynają szkolić w Afganie partyzantów do walki z Rosjanami (imo mieli do tego prawo; Ruscy to samo robili w Wietnamie).
3. Rosjanom nadal nieźle idzie.
4. Amerykanie szkolą na potęgę i dosyłają Stingery.
5. Rosjanie wycofują się z Afganistanu (Amerykanie także).
6 W Afganistanie zostaje kupa broni i kupa partyzantów szkolonych przez CIA, którzy nie wiedzą co ze sobą zrobić - patrz bin Laden.
7. Potem jest WTC, Irak i oczywiście Afganistan, w którym Amerykanie wciągnęli NATO do sprzątania burdelu, którego narobili do spółki z Rosjanami.
Jakby tego nie oceniać to się nazywa skuteczna polityka zagraniczna
U nas "intelektualiści" to zazwyczaj ludzie powtarzający głupkowate hasełka, bądź powtarzający jakąś wygodną dla kogoś opinię. Może więc lepiej, że przeciętny telewidz ogląda coś innego.
Obawiam się, że przeciętny widz jak już to ogląda, to ma wrażenie, że naprawdę śledzi poważną debatę z "inteligętamy" w roli głównej Różnica polega na tym, że we Francji intelektualiści rozmawiają między sobą, a nie odpowiadają na głupie pytania prowadzącego...
U Francuzów podoba mi się to, że zawsze wiedzieli kiedy trzeba walczyć, a kiedy włazić komuś w tyłek. Potrafili spaść na cztery łapy, mimo sporych opresji - jak Napoleon nabroił to go szybko zdetronizowali. Przeczytajcie sobie wpis dotyczący de Gaulle'a w Wikipedii. Francuzi niewiele osiągnęli podczas drugiej wojny światowej, a de Gaulle prowadził tak skuteczną politykę, że Francja wyszła obronną ręką. A myśmy się jak zwykle burzyli, pienili i na szable szli...
Ach, jak cesarz nabroił, to nikt nie miał zamiaru go detronizować, gdyby nie połączone siły 3/4 mocarstw europejskich to nikt w ojczyźnie wielkiego wodza nawet by złego słowa o nim nie powiedział a my byśmy tylko francuską wersję powtarzali zgodnie z obietnicami jakie nam ów wódz złożył w zamian za poparcie.
A my już taką naturę pieniaczy mamy, zwykle też wychodziliśmy na tym korzystnie, ale tak gdyby czasami rządzący pomyśleli nieco zamiast rzucać górnolotnymi deklaracjami i łapać za szable to i w historii i teraz ugralibyśmy momentami nieco więcej.
I w kwestii intieligientów, raz na ruski rok trafi się ktoś na poziomie, czasami w porannym programie Polsat News siedzi przyjemny pan profesor bodajże medycyny i w sposób przystępny tłumaczy pewne zagadnienia, przyjemny gość, ale na jego miejscu po pierwszej wizycie bym sobie odpuścił, bo dziennikarze potrafią fachowcowi w pół słowa wpieprzyć dziękuję za rozmowę i cyk, reklamy, widać w telewizji ciężko o dobre gospodarowanie czasem i jakiekolwiek zasady dobrego wychowania.
U Francuzów podoba mi się to, że zawsze wiedzieli kiedy trzeba walczyć, a kiedy włazić komuś w tyłek. Potrafili spaść na cztery łapy, mimo sporych opresji - jak Napoleon nabroił to go szybko zdetronizowali. Przeczytajcie sobie wpis dotyczący de Gaulle'a w Wikipedii. Francuzi niewiele osiągnęli podczas drugiej wojny światowej, a de Gaulle prowadził tak skuteczną politykę, że Francja wyszła obronną ręką. A myśmy się jak zwykle burzyli, pienili i na szable szli...
Nie jestem zupełnie przekonany do postawionej przez ciebie tezy, von_drucie. Francuzi popełnili całą masę głupstw, co najmniej nam dorównując. Mieli tylko to szczęście, że z racji położenia geograficznego są ważni dla państw zachodnich, znacznie bardziej niż jakaś tam leżąca na Syberii czy Kamczatce Polska .
Nie jestem zupełnie przekonany do postawionej przez ciebie tezy, von_drucie. Francuzi popełnili całą masę głupstw, co najmniej nam dorównując. Mieli tylko to szczęście, że z racji położenia geograficznego są ważni dla państw zachodnich, znacznie bardziej niż jakaś tam leżąca na Syberii czy Kamczatce Polska
Faktycznie, może trochę ich gloryfikuje. Nasz pech polegał na tym, że Rosjanie zapukali do nas pierwsi i raczej nie mogło być inaczej. Musisz jednak przyznać, że biorąc pod uwagę francuską masę głupstw, to wyszli co najmniej na zero. My zbyt często dajemy się ponieść emocjom, za każde głupstwo płaciliśmy z nawiązką. Wydaje mi się, że zabrakło nam jakiegoś naprawdę wielkiego wodza w latach 1939-1945. Z drugiej strony historia "przyzwyczaiła" inne kraje do tego, że Polskę można zawsze wykorzystać jako kartę przetargową. Nie mówię tego z wyrzutem, czy goryczą. Uważam też, że zbyt często zwalamy winę na położenie geograficzne. Granice są granicami, a poszczególne państwa od wieluset lat podkładają sobie nawzajem nogi. Brakuje nam pragmatyzmu i zdecydowania. Dziś wychodzi to w kontaktach z USA.
Na samym wstępie zaznaczam, iż ten konkretny temat jako prawdopodobnie wzbudzający emocje będzie pod ścisłym nadzorem moderatorskim i w razie potrzeby konkretne posty będą doraźnie usuwane a i istnieje szansa zamknięcia tematu na czas nieokreślony w celu zakończenia ewentualnych sporów.
A teraz do rzeczy, w tym temacie rozmawiamy zarówno o Niemczech jak i o Niemcach i chciałbym by w istocie był to temat wielowątkowy, w którym to nie będziemy się ograniczać do peerelowskiej propagandy odwiecznego wroga (wyjaśnienie na koniec postu), ale będziemy też dyskutować o pozycji tego kraju dzisiaj, o jego gospodarczej sile, politycznych możliwościach, relacjach z sąsiadami czy turystycznych atrakcjach.
I na koniec obiecanych kilka słów odnośnie propagandy władzy ludowej a właściwie dwa czy trzy historyczne fakty. Primo, zachodnia granica (polsko-niemiecka) od połowy XIV wieku, aż do końca XVIII wieku była najbezpieczniejszą i najbardziej stabilną granicą Królestwa Polskiego, wszystkie konflikty w między czasie to wojny nie z państwem niemieckim w dowolnej formie, a z zakonem, który sami sobie ściągnęliśmy na głowę, wątpię więc byśmy tymi odwiecznymi wrogami byli, zwłaszcza, że są w historii przypadki kiedy w ramach przyjacielskich aktów w związku z wygasaniem naszych dynastii (przede wszystkim Piastów Śląskich) oddawaliśmy poszczególne ziemie stronie niemieckiej (na przykład Habsburgom).
Powyższe wyjaśnienie jest spowodowane licznymi argumentami w podobnych dyskusjach, które ograniczają się do wojen polsko-krzyżackich czy innych rozbiorów, w których uczestniczyło państwo zakonne a potem pruskie, na długo przed niemieckim zjednoczeniem.
Ja osobiście nic do Niemców nie mam. Ba nawet lubie ich język którym posługuje się o wiele lepiej niż ingliszem (w końcu śląska gwara dużo z tego zaczerpała). Jedyny co mnie dziwi to jakim cudem potrafili się tak szybko odbudować (nie dość iż dwie wojny to jeszcze obie przegrane). mysle że duża w tym zasługa dzielnicy niemiec będąca niegdyś RFN-em i ich kanclerza Konrada Adenauera.
Co do odwiecznego wrogostwa to troche racjii jest bo za czasów Chrobrego i Mieszka I troche się z nimi nawojowało. Ogólnie Niemcy w kontaktach z Polską charakteryzowali się tym że zadziwiająco się wywyższali...
Denerwuje mnie pani Merkel z tymi swoimi dziwnymi żądaniami. Jeśli Niemcy chcą odszkodowań za przesiedlenia - ok, ale oni zapłacą za odbudowę polskich miast, wypłacą odszkodowania rodzinom wszystkich tych, których puścili z dymem w obozach etc.
A może jakieś źródło tych rewelacji na temat pani kanclerz? IMO dzięki niej polityczne relacje polsko-niemieckie wreszcie wkroczyły na odpowiednią drogę i jak znam życie chodzi ci o głównego pieniacza niemieckiej polityki, niejaką Erikę Steinbach, która to właśnie zajmuje się przede wszystkim wysuwaniem dziwnych żądań. BTW, żądając zwrotów za odbudowę polskich miast (a z tych większych to raptem dwóch, z czego poważnie to ucierpiało jedno, stolica, bo reszta to były miasta niemieckie, które to sowieci do spółki z zachodnimi aliantami puszczali z dymem) czy odszkodowań dla rodzin poszkodowanych przez nazistów zachowujesz się dokładnie jak rzeczona niemiecka polityk. Aczkolwiek o ile się nie mylę jakieś tam zadośćuczynienie od strony niemieckiej otrzymaliśmy, ostatnio w ramach reparacji uzyskaliśmy 128 czołgów Leopard II za symboliczne euro za sztukę a i indywidualne odszkodowania wypłacano, mój dziadek otrzymał kilka tysięcy złotych w latach bodajże 90-tych za kilka lat przymusowej pracy w Szwarcwaldzie, więc nie jest tak, że władze niemieckie nie ponoszą dzisiaj winy za zbrodnie hitlerowskie, ba, gdzieś wspomniano przy okazji sławnej kradzieży, że niemiecki rząd przeznaczy 60 000 000€ na renowację obozu Auschwitz-Birkenau, więc jak widać na tyle na ile się da, nawet i dzisiaj otrzymujemy zadośćuczynienie za wojnę i nie tylko my, niemiecki podatnik w ramach reparacji płaci między innymi za oświetlenie autostrad w Holandii i Belgii.
I już po wywołaniu tematu II WŚ, apeluję, od tego mamy inny topic i mam nadzieję, że na poście moim oraz kolegi przedmówcy dywagacje w tych okolicach się zakończą, bądź chociaż przeniosą do odpowiedniego tematu.
Wszystkim zainteresowanym tym tematem gorąco polecam esej Normana Daviesa "Tysiąc lat kameraderii polsko-niemieckiej", który ukazał się w jego książce "Europa między Wschodem a Zachodem". Ostrzegam, że osobom uprzedzonym do Niemców będzie ciężko czytało się ten artykuł, bo może zburzyć ich cały światopogląd.
Moje poglądy na temat Niemców są zbieżne z poglądami nieżyjącego już prof. Pawła Wieczorkiewicza (zainteresowanych odsyłam do linków znajdujących się na http://pl.wikipedia.org/w..._Wieczorkiewicz lub do jego książek). Jak się ma tylko jednego cywilizowanego sąsiada to trzeba go polubić. Na pytania w stylu czy jestem germanofilem, zawsze odpowiadam twierdząco
wypłacą odszkodowania rodzinom wszystkich tych, których puścili z dymem w obozach etc.
Oni właśnie to robią. Co najśmieszniejsze - Rosja też, tylko ekhm... płacą około 30zł miesięcznie.
Jako iż w naszych rodzimych mediach , zbliżające się wybory na Ukrainie mają dużą popularność. To niemal blizniacze panstwo (byłem tam dwa tygodnie to jedyna różnica jaka tam była to język.) dla nas. W obecnej chwili ich sytuacja jest nieciekawa. Mają plany by wstapić do Unii ale ich problemem jest dosyć duże uzależnienie od Rosji (sytuacja z polskim mięsem).
Z polityków startujących do wyborów najbardziej uniezależnienia chciałby Juszczenko (ten który w wyniku powtórzenia wyborów wygrał.). Teraz sądząc po sondażach nie utrzyma się u władzy.
Potem Julia Tymoszenko która ma szanse tylko teoretyczne (chyba że gdy pierwszą ture przegra Juszczenko i będzie nawoływał właśnie do głosowania na nią. Scenariusz mało prawdopodobny aa szkoda)
I Wiktor Janukowycz czyli zwolennik odcięcia się od kaptializmu i zbliżenia się do Rosji.W kampani miewa takie rzeczy jak:
- uczynienie drugim językiem urzędowym rosyjskiego
- walka z ukraińskim nacjonalizmem
- integrację gospodarczą z Rosją.
Więc jak sądzicie? Kto ma szanse? Co sądzicie o tym kraju...
Hm, dla nas najlepiej, żeby wygrał Juszczenko, bądź Tymoszenko. Biedna jest ta Ukraina, która ciągle odczuwa na plecach oddech wielkiego brata. Rosjanom destabilizacja tego państwa jest bardzo na rękę i próbują wciągnąć Ukrainę w swoją strefę wpływów.
Z tego co wiem Ukraina wciąż nie spełnia wielu wymogów umożliwiających jej przystąpienie do UE. Z tym, że moim zdaniem należałoby te wymogi załagodzić w wypadku tego państwa. W innym wypadku Ukrainie ciężko będzie całkowicie uwolnić się od Rosji. Straszny tam mają bałagan teraz i coś czuje, że te wybory jeszcze pogłębią podziały. A to źle dla Ukrainy i Ukraińców.
To niemal blizniacze panstwo (byłem tam dwa tygodnie to jedyna różnica jaka tam była to język.) dla nas. Kolego, rozumiem wszystkie polityczne uzasadnienia konieczności utrzymywania dobrych stosunków ze stroną ukraińską, ale bliźniacze państwo przekracza wszelkie przyjęte normy wazeliniarstwa i zakrawa o absurd. Lwowiacy z dumą oświadczyli w ostatnim kwartale zeszłego roku, że mieszkańcy miasta będą mieli wodę nie jak dotychczas, sześć godzin dziennie, a przez całą dobę, tamtejsza polityka to największy burdel wśród europejskich krajów (przynajmniej teoretycznie) demokratycznych a poziom życia przeciętnego mieszkańca znacznie odbiega od polskich i europejskich norm. W sumie jeżeli mieszkasz na zapadłej pod białostockiej czy pod lubelskiej wsi to może i dla ciebie państwo bliźniacze, jeżeli miałbym porównać warunki z rodzinnego Opola czy Wrocławia, do którego notorycznie zaglądałem, to mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że swojsko to czułem się przede wszystkim po czeskiej i niemieckiej stronie, dosyć często jeżdżę do Kolonii, między innymi dlatego, że to wielokrotnie powiększone Opole (jeżeli weźmiemy pod uwagę centrum miasta w sezonie letnim, to i nawet język ten sam ).
A już wracając do samej Ukrainy, jeżeli byłeś w tamtejszej stolicy (w co wątpię, bo gdybyś był, to byś takich bzdur nie pisał), to wiedziałbyś, że w sloganach prorosyjskiego Janukowycza sporo jest nawiązań do społecznych nastrojów ukraińskich, rzeczona stolica oraz większość miast na wschodzie jest rosyjskojęzyczna i w praktyce wygląda to tak, że w szkołach i urzędach miejscowi są zmuszeni korzystać z ukraińskiego a między sobą, wśród znajomych czy w domu i tak większość korzysta z rosyjskiego. I tutaj śmiało można powiedzieć, że bliźniaczy to jest zachód (i żadna dziwota jeżeli spojrzeć na historię) i właśnie ta część kraju skłania się ku UE oraz NATO (wnioskuję, że twój pobyt na Ukrainie to przede wszystkim Lwów).
BTW, żeby zobrazować co mam na myśli zapraszam na SSC to działu pod tym linkiem (klik), relacji z podróży bądź życia w ukraińskich warunkach jest sporo, o samym Lwowie jest co najmniej kilka długich wątków z kupą informacji i zdjęć, sporo też o Kijowie oraz o mniejszych miejscowościach, znanych mniej lub bardziej.
Nom, też się miałem do tego przyczepić - sam nie byłem (choć we wakacje niewiele brakło, maććć...) ale z relacji rodziny i kumpli wyłania się całkiem inny obraz. Po pierwsze poziom materialny, po drugie zachowanie ludzi (słynne olewactwo przepisów drogowych ), po trzecie straszna dysproporcja między "oligarchami" a większością społeczeństwa, rzucająca się w oczy w pierwszej chwili... Ciotka powiedziała nawet, że tamtejsze wioski to Polska sprzed 20, 30 lat, podobne klimaty.
Jedyne co się - ponoć - zgadza, to duża ilość ładnych Pań
W związku z tym stawiam, że kolega Katorg był przede wszystkim we Lwowie a miasto urbanistycznie i architektonicznie w obrębie dzielnic historycznych (nawet jeżeli weźmiemy pod uwagę XX wieczne modernistyczne uliczki z okresu II RP) prezentuje się naprawdę europejsko, mimo że władze oraz prywatni właściciele nie dysponują środkami na konserwację zabytków, niezbędne remonty i renowacje czy nawet utrzymanie stanu względnej ruiny. Lwów podczas II WŚ właściwie nie oberwał, więc z czasów świetności miasta zachowało się naprawdę sporo perełek i jest czym się chwalić, gdyby Kraków poddać sześćdziesięcioletniej stagnacji też popadłby w ruinę, ale wciąż byłby pełen stylu i godności. I to właśnie nic innego jak lwowskie uliczki wywołują skojarzenia z bliźniaczym państwem (nota bene żartobliwie nazywane syndromem kamienicy dziadka), dla wielu potomków dawnych Kresowiaków Lwów jest po prostu szalenie swojski, polski od szczytów kamienic aż do kanałów. IMO miasto jest naprawdę piękne i szkoda, że historia tak się potoczyła, że wypadło z naszych granic (przypomina mi się od razu demotywator z okresu ukraińskich próśb o pomoc medyczną w walce z AH1N1, kto widział, wie o co chodzi).
Kolego, rozumiem wszystkie polityczne uzasadnienia konieczności utrzymywania dobrych stosunków ze stroną ukraińską, ale bliźniacze państwo przekracza wszelkie przyjęte normy wazeliniarstwa i zakrawa o absurd.
Chodziło mi o to że różnicy nie ma. Oba kraje stoją na tym samym stopniu czyli średnio.A z podobieństwami to może przesadziłem ale dalej uważam Ukraina prócz języka i kilku inych szczegółow niczym się nie różni od Polski.
Chodziło mi o to że różnicy nie ma. Oba kraje stoją na tym samym stopniu czyli średnio. Hm, śmiem się nie zgodzić, my stoimy średnio, a oni są jednym z najbiedniejszych i najgorzej zarządzanych państw na kontynencie, które boryka się przedziwnymi problemami. O tym jak to średnio żyje tam przeciętny mieszkaniec i jak średnio trzyma się tamtejsza gospodarka można poczytać na przeróżnych serwisach finansowych (angielski znasz, right?), poza względami politycznymi znaleźliśmy sobie po prostu kolejny klepiący biedę i uzależniony od światowego giganta kraj na wschodzie, dla którego możemy być dobrym europejskim wujkiem i stąd ta medialna miłość do bratniego narodu.
A co do opolskiego OT, wszystko zależy gdzie i kogo spytasz, odpowiedzi dotyczące położenia tych okolic są naprawdę różne, otóż:
A: wariant wiejski: leżymy na Śląsku a nie w żadnej tam Polsce.
B: wariant miejski: leżymy w Polsce, a nie na żadnym tam Śląsku.
C: wariant małomiasteczkowy: leżymy nie wiadomo gdzie, ale powinniśmy w Reichu.
Z kolei ukraińskiego demotywatora nie mogę wygrzebać, pamiętam tylko, że było jakieś zdjęcie leków i tekst dostaniecie pomoc, ale oddajcie nam na początek Lwów, czy jakoś tak.
Hm, śmiem się nie zgodzić, my stoimy średnio, a oni są jednym z najbiedniejszych i najgorzej zarządzanych państw na kontynencie, które boryka się przedziwnymi problemami.
Prawda, bieda tam aż piszczy. Moi znajomi byli parę lat temu na wakacjach w okolicach Krymu i mówili, że mając tam 300zł w kieszeni człowiek czuje się jak Bóg. W przeliczeniu na PLN piwo wychodziło im w przeciętnym sklepie 1zł za puszkę/butelkę.
Na pewno w naszym interesie leży silna, niezależna Ukraina w UE. Zamiast słać durnym Amerykanom posiłki i płacić za utrzymanie kontyngentu w Afganistanie i dostać za to kopa w dupę, lepiej ofiarować Ukrainie leki i inną pomoc - np. w przyśpieszeniu integracji z UE (Nawet jak nie oddadzą Lwowa )
O tym między innymi mówię, politycznie mamy tutaj do czynienia ze zmodernizowaną zasadą wróg naszego wroga jest naszym przyjacielem, wspierając ukraińskie dążenia do uzyskania pewnego statusu w świecie polityki, osłabiamy w pewien sposób pozycję rosyjskiego imperializmu, choć należy też pamiętać o tym, iż nawet po wielokrotnych aktach przyjaźni oraz poparcia nasi sąsiedzi pokazali już, że w razie zagrożenia, na przykład energetycznego, są w stanie wbić nam nóż w plecy w myśl określenia pies ogrodnika. I w związku z tym należy się zastanowić czy bardziej nam opłaca się wspieranie Ukrainy, która w dowolnej chwili może się na nas wypiąć, czy raczej oddanie Ukraińców pod rosyjskie wpływy i dogadywanie się bezpośrednio z Rosją w kwestiach dla nas ważnych.
Osoby śledzące ten temat na pewno zainteresuje jeden z ostatnich biuletynów IPN, t. 53 wydany w 2009 roku poświęcony Intelligenzaktion, czyli prewencyjnej akcji eksterminacyjnej niemieckiej policji bezpieczeństwa, realizowanej w tajemnicy w 1939 i 1940 roku. Ofiarą tej akcji padło ponad 100 tysięcy osób należących do szeroko rozumianej polskiej inteligencji. Akcja miała szczególnie nasilenie na bliskim memu sercu Pomorzu Gdańskim.
Niestety, okrutna prawda jest taka, że nie tylko bolszewicy mieli wpływ na to w jakim punkcie cywilizacyjnym się dziś znajdujemy...
Pełen tytuł pozycji Maria Wardzyńska "Był rok 1939. Operacja niemieckiej policji bezpieczeństwa w Polsce Intelligenzaktion", t. 53, IPN, 2009. Do nabycia na poczytaj.pl za około 27 złotych.
Moje poglądy na temat Niemców są zbieżne z poglądami nieżyjącego już prof. Pawła Wieczorkiewicza
W sumie się zgadzam. Szczególnie z tym, że trzeba się było z Niemcami dogadywać - na zasadzie wróg mojego wroga jest moim przyjacielem. Tym bardziej, że z tego co wiem Hitlerowi wojna z Polską nie była na rękę. Lektura wpisu w Wikipedii uświadomiła mi, że faktycznie jakoś nie mówi się o odpowiedzialności przywódców powstania. Ponieśli w ogóle jakąś? Co do powstania, polecam ci Remi ten artykuł. Mnie szczerze mówiąc przeraził...
Od dawna próbuję zrozumieć niemiecki dramat 1933-1945. Łatwo jest zrozumieć ofiary, o wiele trudniej oprawców (tym bardziej, gdy należy się do narodu pokrzywdzonego). Niemcy, czy Rosjanie? Jeśli chodzi o wojnę - zbrodnie obu państw są oczywiste. Jeśli chodzi o całą resztę to bez porównania Niemcy są (tudzież bywają ) narodem cywilizowanym. Rosję uważam za państwo bandyckie i barbarzyńskie i zdania nie zmienię. Nic się tam imo nie zmienia, mocarstwowe kompleksy, zastraszanie, szantaże i interwencja zbrojna to w moim mniemaniu podstawa tamtejszej polityki.
Co do Niemiec: Marlena Dietrich powiedziała coś na zasadzie, że problemem Niemców jest to, że obowiązek i rozkaz to dla nich rzecz święta. Mam spory szacunek dla tego narodu. Osiągnięcia niemieckich generałów, konstruktorów i wynalazców z czasów WWII budzą mój olbrzymi podziw. Uważam, jednak, że Niemcy jako tacy ponoszą odpowiedzialność za WWII. Tekst "ja tylko wykonywałem rozkazy" słyszałem w setkach dokumentów z ust SSmanów, którzy na dodatek nie widzą w związku z tym niczego złego w tym, co robili. Nie wierzę też w wybielanie na zasadzie nic nie wiedzieliśmy co dzieje się w obozach itd. Wkurwia mnie też, gdy polscy tłumacze bezmyślnie za ignorantami z USA (dla których wojnę prowadzili tylko hitlerowcy) tłumaczą hitlerowska armia, nazistowskie wojska itd. Bez przesady. To Niemcy walczyli na tej wojnie i ją wywołali. Tłumaczenie, że ulegli ideologii lub tylko wykonywali rozkazy uważam za niedorzeczne (wielokrotnie w historii naród obalał tyrana, bo chciał przetrwać). Nie można wszystkiego zwalać na nazistów i Niemcy nie powinni nigdy zapomnieć o tym, że wykonywanie rozkazów przychodzi im niezwykle łatwo... Ich ślepy upór i ślepe posłuszeństwo sprowadziły na nich klęskę. (Po co von Rundstedt uparcie bronił się na zachodzie po lądowaniu w Normandii?) Od mniej więcej 1943 roku każdy średnio rozgarnięty niemiecki pułkownik wiedział, że jest po ptokach. Trudno mi zrozumieć naród, który z fanatycznym oddaniem bronił się aż do samej klęski zamiast próbować negocjacji (były wyjątki, ale nieliczne). Nie przyjmuję też do wiadomości żadnych tłumaczeń, że to naziści, że nikt nie wiedział itp. bo wybielanie akurat tego rozdziału niemieckiej historii jest niezwykle groźne. Ostrożna neutralność jest w moim wypadku najlepszym wyborem.
Uważam jednak, że Niemcy wyciągnęli wnioski po drugiej wojnie i odrobili bolesną lekcję z własnej historii. Podobnie jak cała zachodnia Europa. UE powstała właśnie po to, by Europa po 2 tysiącach lat przestała w końcu być polem bitwy. Dla odmiany Rosjanie nie wyciągnęli żadnych wniosków i chyba już nie wyciągną...
Oczywiście, naród oraz państwo niemieckie ponoszą odpowiedzialność zarówno za mordy, prześladowania i aneksje przed 1939 rokiem jak i za sporą część krzywd jakich świat doznał podczas II WŚ i za wyjątkiem niewielkiej grupy obłąkańców (vide ziomkowie lub partie neonazistowskie) każdy tam zdaje sobie z tego sprawę i osobiście jestem pewien, że jeżeli w roku 1933 przywódcy NSDAP na czele z Adolfem Hitlerem w trakcie kampanii bez ogródek nawoływali by do polityki rasowej i narodowościowej, do represji i działań militarnych, partia ta wyborów by nie wygrała (BTW, naziści największe poparcie wyborców mieli na tak zwanych ziemiach odzyskanych (za wyjątkiem rejencji opolskiej)). W związku z tym jedyną grupą, która z państwem niemieckim miała związek a odpowiedzialności nie ponosi są według mnie mieszkańcy spornych terenów (znów te ziemie odzyskane...), którzy pod przymusem podpisywali volkslisty i byli wcielani do przeróżnych formacji militarnych.
Co do powstania, polecam ci Remi ten artykuł. Mnie szczerze mówiąc przeraził...
Czytałem już wcześniej ten artykuł i mam podobne odczucia. Dla mnie najbardziej wstrząsający (jeżeli chodzi o Powstanie Warszawskie) był wywiad z Romanem Bratnym http://czytelnia.onet.pl/...e,artykuly.html Moim zdaniem oddaje on całą prawdę o Powstaniu. Znalazłem też bardzo ciekawy wpis na blogu Wpisz24 ale może dla niektórych zbyt kontrowersyjny http://www.wpisz24.pl/200...-warszawskiego/
Zgadzam się, po prostu gdzieś w tym natłoku materiału niemieckie ofiary hitleryzmu mi umknęły, dzięki za przypomnienie.
Tu sprawa jest trochę bardziej skomplikowana. Walczono dalej z kilku powodów. Po pierwsze liczono się z rozpadem wielkiej koalicji aliantów.
Chyba kompletnie bezpodstawnie? Mrzonki Hitlera wzmocnione propagandą Goebbelsa.
Gdyby od początku Trzecią Rzeszą rządziła zgodna klika generałów, to byśmy teraz klepali w szkołach Goethego po niemiecku. Właściwie w ramach nauki niemieckiego omawianie twórczości wielkich niemieckich myślicieli w oryginale nikomu by nie zaszkodziło (w sensie jako materiał na lekcje języka niemieckiego, które wielu z nas ma/miało). BTW, nie ma to żadnego związku z wojną i jej ewentualnymi konsekwencjami, ot taki offtopic.
W kontekście zaś ewentualnej germanizacji, moich rodziców straszono w szkole, że gdyby nie bratnia armia radziecka to byśmy dzisiaj wszyscy po niemiecku mówili... I kiedy ładnych parę lat później okazało się, że jedyna szkoła podstawowa w okolicy jest niemieckojęzyczna (czy w całości czy częściowo, nie wiem) to padł na nich blady strach i wysłali mnie do podstawówki w innej dzielnicy.