AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Film z wytwórni AIP, nakręcony w 1972r. Skromne, rzec by można - proste środki, ograniczające się do wykreowania kilku pomieszczeń, kilka małych i oklepanych trików operatorsko-montażowych, a wszystko to czyni oprawę dla klejnotu, jakim jest talent VINCENTA PRICE'A.
Proszę Państwa, oto mamy przykład wspaniałego rzemiosła aktorskiego, nie - sztuki aktorskiej, której niegdyś nie dostrzegałam u tego niezwykłego jegomościa - historyka sztuki, pasjonata wykwintnej kuchni, piszącego książki kulinarne, a wreszcie - ikony kina grozy. Wieczór z Edgarem Allanem Poe udowadnia, że nie trzeba mieć wartkiej akcji, zawiłej fabuły i stworzonej z przepychem scenografii, wystarczy świetna literacka podstawa oraz charyzma wspaniałego aktora, ikony horroru. Czyż nie znamy Vincenta z podszytych kiczem adaptacji opowiadań genialnego twórcy w reżyserii Cormana? Kenneth Johnson zrezygnował ze wszystkiego, co jest nieważne, by zderzyć te dwie osobowości - pióra i kina. I wygrał.
Zachęcam do oględzin i wypowiadania opinii.
W kolejnym poście nieco przyziemnych wyjaśnień - na to widowisko składają się 4 interpretacje opowiadań E.A.Poe - Serce oskarżycielem, Sfinks, Beczka Amontillado oraz Studnia i wahadło.
Pierwsza daje rozgrzewkę - świetne ujęcie chorego umysłu, druga jest groteską, trzecia wnosi dreszczyk grozy, a czwarta stanowi ukoronowanie całości.
Proszę Państwa, oto mamy przykład wspaniałego rzemiosła aktorskiego, nie - sztuki aktorskiej, której niegdyś nie dostrzegałam u tego niezwykłego jegomościa - historyka sztuki, pasjonata wykwintnej kuchni, piszącego książki kulinarne, a wreszcie - ikony kina grozy.
I jak tu się nie zgodzic! Uwielbiam pana Price'a- niesamowita charyzma, talent i przyjemne usposobienie w jednym. Pamiętam pierwsze spotkanie z Vincentem jakieś 1o lat temu kiedy to całkiem przypadkiem obejrzałam 'Zagładę domu Usherów' a następnie 'Pogromce Czarownic'. Wtedy już wiedziałam, że szybko nie rozstanę się z tym panem. Kolejne role w filmach mniej lub bardziej udanych przyniosły mu ogromną sławę. Muszę się przyznac, że w pewnym momencie oglądałam jakiś film tylko dlatego że grał w nim Price. I chyba już zawsze będę go kojarzyc z opowiadaniami Poe'go
Tym bardziej zachęcam do zapoznania się z powyższym tytułem, chyba, że już oglądałaś to dziełko Ja też "lecę" na nazwisko Price w filmach. Czasem grywał w kiepskich produkcjach, jak np. Cry of the Banshee, ale, na szczęście, chyba więcej jednak uświetniał udane, albo choćby znośne filmy. Ja uwielbiam go też np. w autoironicznej roli doktora Phibesa w obu częściach. Ciekawa rola, Price musiał zrezygnować z mimiki i swojej nadekspresji głosowej
Tak, był opanowany i dostojny, właśnie to jest w nim najciekawsze: ten człowiek ma wiele twarzy- raz jest zabawny, otwarty,pełen ekspresji a innym razem spuszcza z tonu i staje się szacownym, niedostępnym panem budzącym respekt. Dlatego tak dobrze radzi sobie w różnych rolach i jest przekonujący. Niestety 'An Evening of Edgar Allan Poe' jeszcze nie widziałam. Ostatnio odświeżyłam sobie lecący na TCM 'House of Wax' z Vincentem w roli profesora Jarrod'a.
Price to aktor niezwykle charakterystyczny. Nawet w ostatnim swoim horrorze "From a Whisper to a Scream" z 1987 roku ("Od szeptu do krzyku" na polskim VHS) zagrał koncertowo niewielką role podstarzałego antykwariusza opowiadającego cztery mroczne historie miasteczka Oldfield. Z ról niehorrorowych zwraca na siebie uwagę w uwielbianym przeze mnie wykwintnym filmie noir Otto Premingera "Laura" (1944).
Jest jeszcze Dragonwyck - jeszcze nie oglądałam, ale to ponoć mroczny melodramat z gotyckim tłem, w stylu Rebeki Hitchcocka czy ówczesnej adaptacji Jane Eyre. Tak było wówczas modnie, a Vince się załapał na tę falę.