ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

Witam
Sorki, że późno, dostęp do neta ma tylko w pracy, po urlopie nie miałam ochoty zostawać po godzinach. Obiecałam napisać jak minęły mi hiszpańskie wakacje. Rewelacja. Czułam się jak w bajce, jakgdybym śniła. Mój stary znajomy, którego odwiedziłam jest osobą, przy której nie odczuwa się odległości od domu. Muszę nawet stwierdzić, że tam czułam się jak w domu, przez moment nie tęskniłam za Polską. Chłopaczyska wypełnili nam czas maksymalnie (byłam z przyjaciółką). Mieszkałyśmy w Sant Andreu de la Barca, obok Barcelony. Badzo sympatyczne miasteczko a sama Barcelona, może się powtarzam, bajka Hiszpanie są bardzo przyjaźni i otwarci, wyluzowani na maxa, żyją chwilą, bez planów i nerwów. Generalnie mają wszystko głęboko gdzieś i potrafią się cieszyć życiem. Nie są wcale takimi brudasami jak pisałyście dziewczynki. Gaudi, cud architektura. Wwspaniałe ogrody na Montuik(nie pamiętam jak się pisze), bawiłyśmy się jak dzieci skacząc po gumowych poduszeczkach i wspinając się po linie.
Wpadliśmy na weekend do Calelli, boskie widoki, plaże czyściutkie, bajka w bajce.
Wszędzie natykaliśmy się na Polaków, w barach, na plaży, w clubie w Calelli bileciki sprzedawała polka.
Odwiedziliśmy Badalonię, z której to pochodzi mój wspaniały stary znajomy. Byłyśmy w przepięknym Sitges. Paella smakowała, nawe jadłam malutkie ośmiorniczki, pychotka, hmm, niebo w gębie.
Muszę przyznać, że chętnie wróciłabym do tych miejsc i została w Hiszpanii do końca życia. Ci ludzie nie wiedzą nawet co to znaczy marudzenie.
Na Moserat radzę przejechać się wieczorki, gdy niewiele ludzi, klimat wtedy jest rewelacyjny.
Jeszcze Tibidabo obowiązkowo należy odwiedzić nocą, widać całą Barcelonę, oświtloną, kuszącą do powrotu i pozostania w niej do końca świata.
Postaram się wysłać kilka zdjęć ale poniewaz nie jestem mistrzynią w korzystaniu z komputera nie gwaranuję, że mi się uda. Pozdrawiam Was gorąco. Saludos y basitos


Az ma sie ochote tam pojechac Twoimi sladami.

Sant Andreu de la Barca, obok Barcelony.

Mieszkal tam moj maz jak pracowal w Barcelonie
oby wszyscy mieli tylko same pozytywne wrazenia z pobytu w Hiszpanii



Obiecałam napisać jak minęły mi hiszpańskie wakacje. Rewelacja. Czułam się jak w bajce, jakgdybym śniła.

Tak, bo gdziekolwiek na świecie wakacje czyli "nic nierobienie" - to Bajka.
Wstajesz kiedy chcesz, robisz to na co przyjdzie ci aktulanie ochota itp..
Jednym słowem żyć i nie umierać.
Napisałaś te słowa z perspektywy turysty, i masz tu wielką rację, ale wyobraź sobie, że życie wcale takie słodkie tu nie jest - gdyby ci przyszło każdego dnia wstawać rano i zmagać się z losem, obowiązki, praca.. itp. to może byś zmieniła zdanie.
Nie znam chyba osoby, która po powrocie z Hiszpanii nie miała by pozytywnych wrażeń, może tak działa słonce?
Andzela, czy ty wszystkich musisz sprowadzać na ziemię?
Prawdą jest, że inaczej odbierałabym tam życie codzienne ale czy w naszym pięknym kraju żyje się łatwo. Mimio wszystko wolałabym chyba tam walczyć z przeciwnościami życia codziennego, choćby i ze względu na nasze polskie "czarne" patrzenie na świat. Przeczytaj co napisałaś, to jest typowe polskie gadanie, źle, źle i źle, ciągłe narzekanie. A gdzie radość życia. Byłam kilka razy poza granicami Polski na wczasach, jednak nigdy nie czułam się tak fantastycznie jak w Hiszpanii, po kilku dniach zwykle tęskniłam jednak za domem ale nie tam. To nie tak całkiem wpływ faktu, że nie musisz wstawać rano do pracy. Widzisz, bardzo dużo dają ludzie, z którymi spędzasz czas. Tutaj ciągle natykam się na marudzenie i wieczne użalanie się nad trudem życia. Tam nikt nie marudził, oni są cały czas uśmiechnięci, weseli, potrafią się cieszyć samym faktem, że żyją. Obcokrajowców poznałam kilku, też podczas studiów, ludzi różnych narodowości ale spostrzegłam, że jedynie hiszpanie mają tą radość życia wpojoną wraz z wychowaniem, jakgdyby wyssali ją z mlekiem matki. Ludzie, kocham nasz kraj ale Polak nie potrafi powiedzieć "jest dobrze, może być". Mnie jeszcze udaje się cieszyć życiem i mówić, że mam wielkie szczęście w życiu, zawsze spadałam na cztery łapy i osiągałam cel, który sobie stawiałam , nie pamiętam tego, co mi nie wyszło, ale obawiam się, że kiedyś będę widziała tylko te wyjątki, to co było moją porażką, bo żyję w kraju ludzi, którzy widzą wyłącznie klęski. Ja chcę sie cieszyć, nawet drobnostkami a tu zawsze znajduje się ktoś, kto pragnie sprowadzić mnie na ziemię i udowodnić, że życie wcale nie jest takie kolorowe jak ja je widzę, hmmm, może kiedyś to się zmieni. Buziaczki dla was wszystkich

[ Dodano: Czw Lis 02, 2006 3:15 pm ]

Postaram się kiedyś zostać dłużej w "fabryce" i przesłać Wam zdjęcia.

No to czekamy, na ''bajeczne" zdjęcia.
Martita, masz racje, ze przecietny stuprocentowy Polak na pytanie "co slychac?" odpowie "mogloby byc gorzej" Juz tacy jestesmy, a co do usmiechania sie to sie jednak z Toba nie zgodze. Z moich obserwacji wynika, ze jestesmy moze mniej zywiolowi ale za to jak juz sie usmiechamy, to szczerze.
Marita ciesze sie ze Ci sie podobalo:)
Ja tez zbytnio nie narzekam;) chyba ze dziecko mi choruje

Mimio wszystko wolałabym chyba tam walczyć z przeciwnościami życia codziennego, choćby i ze względu na nasze polskie "czarne" patrzenie na świat.
Nie ma watpliwosci, ze kazdy z nas, ktorzy postanowilismy zamieszkac na stale w hiszpanii, mysli podobnie, nawet jesli sie do tego nie przyznaje, lub stara sie przedstawic zycie tutaj z tej gorszej strony. Bo gdyby bylo inaczej, to przeciez nikt nikomu nie zabrania powrotu do Polski, skoro Hiszpania jest taka zla...

Bo gdyby bylo inaczej, to przeciez nikt nikomu nie zabrania powrotu do Polski, skoro Hiszpania jest taka zla...
Zanim to skomentuje, to tylko wyjasnie, ze ja nie uwazam, ze Hiszpania jest "taka zla". Jak chyba kazdy kraj ma swoje niewatpliwe zalety, ktorych nie mozna kwestionowac, ale i swoje wady, ktore dostrzegam, i ktore nie sa przesloniete przez te zalety. Jednakze przedstawianie sprawy w sposob "nie podoba mi sie tutaj, tu jest "be", wiec biore swoje zabawki i ide do domu", to upraszczanie problemu i jego dosc powierzchowne potraktowanie. Wielu z nas jednak jest w dosc mocny sposob zwiazanych z tym krajem, chociazby przez malzenstwo. Inni maja dzieci, ktore chodza tu do szkoly i wrosly juz w ten kraj. Wowczas czesto rodzice nie chca ich wyrywac ze swojego srodowiska tylko dla wlasnego widzimisie. Jeszcze inni sa tu zwiazani praca, kontraktami i byc moze po prostu nie chca na razie zajmowac sie poszukiwaniem pracy w Polsce, skoro tutaj ja maja. A sam fakt zarabiania tutaj nie oznacza przeciez od razu, ze im sie tutaj tak bardzo podoba.
Ja akurat mam meza Hiszpana i nawet gdyby teraz cos mi sie nie spodobalo tutaj, to przeciez go nie zostawie i nie wroce do Polski!
Podpisuje sie tysiackrotnie pod madrymi slowami Juanity. Lepiej tego nie mozna by ujac.
Mysle, ze sporo zalezy w podobaniu sie tutaj lub nie sytuacji materialno-rodzinno-spolecznej. Kazdy jest inny i kazdy patrzy inaczej. I nie zawsze mozna zostawic wszystkiego za soba i isc w diably tam, gdzie jak nam wydaje bedzie lepiej.
Moja wypowiedz byla duzym uogolnieniem. Zgadzamm sie z tym, ze kazdy jest w innej sytuacji. Natomiast prawda jest taka, ze skoro ktos sie decyduje na pozostanie w danym kraju, to dlatego, ze pod jakims wzgledem przedstawia on dla niego wieksza wartosc niz jego ojczysty, ale nie o tym rozmawiamy w tym temacie. Poprostu zdziwila mnie troche reakcja Andzeli na post Martity oraz podkreslenie z ironia (oczywiscie co do tej "ironii" moge sie mylic, ale tak to zabrzmialo) slowa "bajeczne" w odniesieniu do zdjec z wakacji. Wydaje mi sie, ze skoro komus sie tak bardzo podoba w Hiszpanii to my, ktorzy tu mieszkamy powinnismy sie z tego cieszyc, ze pomimo trudnosci, z ktorymi czasami musimy walczyc zyjac na "obczyznie", sa osoby ktore nam tego zazdroszcza.
Nie wiem dlaczego, moze to bedzie glupie porownanie, ale czytajac odpowiedz Andzeli przypomnial mi sie jeden stary kawal, kiedy to maly Jasio wraca do dommu i krzyczy od progu:
Tato, tato! Dostalem dzisiaj piatke z polskiego!
A tatus na to:
I co sie cieszysz, i tak masz raka...


my, ktorzy tu mieszkamy powinnismy sie z tego cieszyc, ze pomimo trudnosci, z ktorymi czasami musimy walczyc zyjac na "obczyznie", sa osoby ktore nam tego zazdroszcza. Zapewne jest duza grupa ludzi, ktora nam zazdrosci mieszkania na stale w bajecznej hiszpani. A przeciez Hiszpania jest wielgachna i mi jakos ciezko sie cieszyc, ze komus podobalo sie w miejscu, ktorego nie znam. Dodatkowo nie wroslam na tyle w Hiszpanie, by byc dumna ze tu mieszkam. Chociaz zastanowiwszy sie chwile, jest mi bardzo milo, gdy komus sie bardzo podobaly wakacje w Polsce. Wtedy jestem szczesliwa. Ale to dotyczy Polski, mojego kraju. Mojej ojczyzny.

Chociaz zastanowiwszy sie chwile, jest mi bardzo milo, gdy komus sie bardzo podobaly wakacje w Polsce.
Ja mam tak samo. Na przyklad rok temu kuzyn mojego meza wybral na podroz poslubna wlasnie Polske i wrocili z zona zachwyceni. I to wlasnie mnie cieszy.
parafrazujac slowa prezesa klubu "Tecza" Ryszada Ochuckiego

hiszpania ma niewatpliwie plusy ale uwazajcie zeby te plusy nieprzyslonily wam minusow

a co do wakacji w Polsce............. Agata znam kilku hiszpanow ktorzy byli na wakacjach w polsce i bardzo milo je wspominaja, zdaje mi sie ze widza oni to cos co jest w tym kraju czego my juz niestety niedoszczegamy

a hiszpania jest chyba dobrym krajem do zycia, mimo ze nie maja bialego sera, pierogow i innych frykasow

a hiszpania jest chyba dobrym krajem do zycia, mimo ze nie maja bialego sera, pierogow i innych frykasow
Moja mama sama robi ser na pierogi i sa pycha, tylko trzeba miec dojscie do swiezego mleka
Mam Suaveq pytanie. Jestes z Legnicy? Pytam, bo chodzilem tam do podstawowki.
tak jestem z Legnicy, choc obecnie jakby bardziej z Zaragozy
No jam ciagle mam tam dziadkow, wiec czasami tam wpadam. Jak masz w Legnicy rodzine, to jsk bym jechal do Polski (zwykle jezdze samochodem) to moge Ci cos tam zawiesc albo z tamtad podrzucic jak bys potrzebowal, bo Zaragoza to w sumie niedaleko jest od Logrono. To tak tylko na przyszlosc...
dzieki , bede pamietal i dzieki, na razie to ja moge cos podrzucic albo przywiezc, ewentualnie moge pozdrowic Legnice od ciebie bo za 39 dni spadam na 3 tygodnie odpoczac i pojesc pierogow
Zachacz o Warszawe, zostawilam tam cale paczki do zabrania Oczywiscie jak bedzie Ci sie chcialo podjechac pozniej do Galicji.

Shot with chyba wreszcie mi sie uda...r="0" alt="" />
Martita, czy to nie jest przypadkiem Sitges???

P.S. Ktora to Ty??
Właśni dostałam telefon, muszę wracać do domku. Spróbuję wysłać jeszcze kilka po niedzieli aaa ta sierotka w czerwonym to ja, narazie

[ Dodano: Pią Lip 20, 2007 3:26 pm ]

Tak to Sitges

Poznalam!!!

a to w Calelli, na podwórku ojca mojego znajomego.

[ Dodano: Pon Lip 23, 2007 3:11 pm ]
Świetne fotki. Widać, że się dobrze bawiłyście.
Jasne, najlepsze wakacje w moim życiu, miło powspominać .
Polecam zwiedzić Barcelonę i okolice, jeśli nie widziałaś, choć sądząc po mapie chiba zwiedziłaś już te miejsca.
Za 18 dni się tam wybieram, robię sobie długi weekend malutki wyłam od rzeczywistości, zaczęłam skreślać dni w kalendarzu, nie mogę się doczekać
Owszem byłam, ale 7 lat temu. Teraz mieszkam na drugim końcu Hiszpanii i jakoś mi nie podrodze. Bardzo, ale to bardzo Barcelona przypadła mi do gustu.

Tak, bo gdziekolwiek na świecie wakacje czyli "nic nierobienie" - to Bajka.
Wstajesz kiedy chcesz, robisz to na co przyjdzie ci aktulanie ochota itp..
Jednym słowem żyć i nie umierać.
Napisałaś te słowa z perspektywy turysty, i masz tu wielką rację, ale wyobraź sobie, że życie wcale takie słodkie tu nie jest - gdyby ci przyszło każdego dnia wstawać rano i zmagać się z losem, obowiązki, praca.. itp. to może byś zmieniła zdanie.
Nie znam chyba osoby, która po powrocie z Hiszpanii nie miała by pozytywnych wrażeń, może tak działa słonce?

Mádrze powiedziane.

Martita swietne zdjécia !!!
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •