AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Jak światem lektury szkolne zawsze wywołuja u uczniów odruchy wymiotne (może nie u więkoszości, ale u zdecydowanej więkoszści). Jak to jest, że gdy jesteśmy zmuszeni do czytania książek to tego nie robimy?
Z drugiej jednak strony część młodych, gdyby nie lektury, w życiu nie sięgnęłoby nie tylko po arcydzieła literatury światowej, ale także po jakąkolwiek inną książkę.
I na koniec może wymienicie jakie są wasze ulubione LEKTURY.
Pozdrawiam
Nixos
Dzisiaj jest chyba jakiś dzień "Nowych Tematów" trzeba będzie dodać do kalendarza, nigdy za mało okazji do świętowania
Tak... chyba w każdym człowieku jest coś z punka
A ja powiem, że lektury lubie czytac, bo wiem, że nigdy nie przeczytałbym ich z własnej woli. Szczególnie zasługuję na uwagę "Mistrz i Małgorzata", "Ferdydurke" (która porównuje z absurdalnym humorem Monthy Pythona ), "Jądro Ciemności" + film Copolli "Czas Apokalipsy" oraz przyjemnie czytający się "Chłopi" Reymonta.
Sam osobiście wole literaturę faktu - historyczną oraz typowo fantastyczną. I, z tego co wiem, to "Hobbit" jest lekturą w szkole podstawowej, ale mogę się mylić.
Pozdrawiam
Nixos
Mało czytałem i teraz ostatnio też nie bardzo mam się czym się chwalić. W liceum to może przeczytałem ze 3 nowele. Taki ze mnie leń był. W gimnazjum najmilej wspominam lekturę "Hobbit". Szkoda, że więcej takich obowiązkowych książek nie miałem
Prawie cały Mickiewicz (poza Panem Tadeuszem chyba tylko), Lalka, nowele Prusa, Medaliony, opowiadania Borowskiego, historyczne Sienkiewicza, cała Młoda Polska... sporo by się tego znalazło.
Ja tam lektur nigdy nie lubiłem, choć większość przeczytałem (poza pozytywizmem i młodą Polską tu wystarczyły mi bryki). Zdecydowanie bardziej odpowiada mi indywidualny dobór literatury. A z ulubionych czytadeł szkolnych, hmmm... Sienkiewicz, Dżuma, Rozmowy z Katem, cały romantyzm.
Cóż, wstyd się przyznać, ale lektur nie czytam. Myślę, że wynika to z faktu, iż nasze pokolenie nie widzi potrzeby w czytaniu dzieł chociażby o tematyce "ku pokrzepieniu serc" (bo i po co, skoro żyjemy w wolnym kraju?). Taka nasz mentalność. A szkoda.
Sprzecznośc tu widzę. Szkoda Ci, że nie czytasz, a jednak nie czytasz? xd
Poza tym - ile jest tych lektur "ku pokrzepieniu"? No dobra, trochę jest, zwłaszcza wliczając wszelkiej maści "patriotyczne".
Muszę przyznać, że czytam całkiem sporo - zwłaszcza w tym roku, bo około 30 tytułów, ale lektury dla mnie to zło w czystej postaci.
gdy jesteśmy zmuszeni do czytania książek to tego nie robimy?
Jakieś mechanizmy psychologiczne czy coś - choćby poczucie obowiązku, pracy, buntownicza natura młodych, lektura ciężka w odbiorze, bądź nieciekawa, nieaktualna tematyka (np. patriotyzm).
Sam przyznam bez bicia, że teraz w 2 klasie nie przeczytałem jeszcze żadnej lektury, po prostu z braku czasu i zainteresowania. Tyle tych zajęć i sprawdzianów mam, że ledwo znajduję czas na 'własne' książki, a co dopiero na lektury >.>
a miałem:
Powrót Posła, Kandyd, Cierpienia młodego Wertera, Faust (tylko fragmenty ), Giaur, Dziady - czyli niezbyt zachęcająco. Co do Fausta to przeczytam, kiedy tylko znajdę czas, bo czuję, że warto!
W pierwszej klasie jeszcze jakoś bardziej obowiązkowy byłem i przeczytałem chyba wszystkie, ze 4 (!) ich było (polonistki w ciąży rlz ): bodajże Tristan i Izolda, Mitologia, Dżuma i Makbet - niekoniecznie w tej kolejności . Z tego co pamiętam chyba tylko pierwszą jakoś bez większych cierpień przełknąłem, choć takie za bardzo epickie i patetyczne to wszystko było.
Nie zapomnę chyba nigdy swojej pierwszej lektury. W podstawówce było takie coś z bajkową okładką pełną zielska, jakichś jagód i skrzatów. Takie nudne to g*wno było, że nie dość że trzymałem tak długo, że prawie musiałem płacić karę to jeszcze nawet do połowy nie doszedłem
Co do ulubionej to pierwsze co przychodzi mi na myśl to Krzyżacy, ale pewnie znalazłoby się jeszcze parę dobrych, ale na tę chwilę nic sobie nie mogę przypomnieć.
PS. Hail KA EL PE PE EL !
Edukację szkolną skończyłem jakiś czas temu, więc nie wiem co Romany i inne typy zmieniły w spisie lektur, ale to mój TOP 3.
1.Ferdydurke - Gombrowicz
2.Proces - Kafka
3.Szewcy - Witkacy
Heheh fajne tematy zakladacie
Czasy nauki obowiazkowej mam juz dawno za soba a co do lektur to moge powiedziec ze ostatnia lekture przeczytalem w 100% jeszcze podstawowce W liceum jezeli juz w ogole dotykalem lektur to czytalem jakies fragmenty a najczesciej to streszczenia i to sie pozniej na maturze odbilo
W kazdym razie mature zdalem wiec generalnie system jest do bani bo jak mozna zdac mature z j.polskiego nie czytajac zadnej lektury w liceum
I zeby nie bylo, ksiazki czytam i to calkiem sporo jak mam czas ale do lektur w LO nikt mnie nie byl w stanie zmusic. Za to teraz na studiach czytam po 1000-1500 stron tygodniowo (takie minimalne minimum) wiec juz dawno odrobilem licealne olewactwo
Co do ulubionych lektur (z tych co czytalem ) to zdecydowanie Pan Tadeusz, a z tych co nie doczytalem do konca do Proces i Przedwiosnie.
Sprzecznośc tu widzę. Szkoda Ci, że nie czytasz, a jednak nie czytasz? xd
Tak, szkoda mi, że nie mam pociągu do książek...
1. "Mistrz i Małgorzata"
2. "Dżuma"
3. "Hobbit"
4. "Krzyżacy"
5. "Dziady"
6. "Kordian"
7. "Mitologia" Parandowskiego
Uuu...Dużo tego Osobiście lubiłam wszystkie lektury aczkolwiek z jednym wyjątkiem... Pamiętam ,że w bodajże piątej klasie kazali nam czytać "Inny" (?) Boże! rzygałam tą książką po czwartej stronie a na piątej już wiedziałam jakie było zakończenie Teraz jestem z lekturami do przodu
o.O
14 lat to pierwsza gim?
Kiedy wyście przerabiali Dziady i Mistrza i Małgorzatę?
2 gim A "Mistrza i Małgorzate" czytałam jakieś...Hmm...Dwa lata temu Podobała mi się ta książka. Dżume czytałam ,bo mi się nudziło w wakacje. Hobbita baaaaaaaardzo dawno temu To była moja pierwsza książka w życiu. Dziady w tym roku. My mieliśmy tylko część II ale przeczytałam wszystkie ,bo mnie wciągnęło Kordiana przeczytałam dopiero w zeszłym roku ,bo mój polonista powiedział mi ,że sobie z tym nie dam rady a ja jestem złośliwa więc...
Osobiście jestem bardzo zaskoczony zbiorkiem lektur. Większość z nich przeczytałem stosunkowo niedawno, a np "Dziadów" nie zaliczyłem w całości, chociaż fragmenty czytałem w dość romantycznej atmosferze. Pocieszam się faktem, że nie ma tu lektur takich jak "folwark zwierzęcy" i "rok 1984", które ja czytałem mając tyle lat:). Obecnie poczytuje sobie "inny świat" Herlinga-Grudzińskiego i mam bardzo dobre odczucia. Ogólnie lubię lektury szkolne, w każdej potrafię znaleźć coś unikalnego, wyróżniającego spośród innych książek:). Bardzo dobrze wspominam np "jądro ciemności" Conrada, które jest bardzo interesujące i napisane genialnym język. No i nie zapominam o "ferdydurke" i "trans-atlantyku" Gombrowicza, bo to klasa sama w sobie. No i cudny "mistrz i Małgorzata":D
Z lektur najbardziej podobal mi sie:Faraon-z zapartym tchem czytałem co bedzie dalej
Lalka-kolejna bardzo ciekawa ksiazka
Wogle Prus dobrze pisał,poruszal ciekawe tematy,stosowal wiele aluzji
Nie rozumiem co ludzie maja do ,,Pana Tadeusza"----dzielo od poczatku do konca przemyslane,pisane pieknym jezykiem,ciekawe,wciagajace.
Monique ---a pierwsza czesc dziadow czytalas??
Folmi--------w ktorej jestes klasie??Bo Tristana i Izolde to chyba zamiennie z Romeem i Julia sie czyta w gimnazjum.
Ja wiekszosci lektur nie przeczytalem, gdyz wydawaly mi sie zupelnie nieinteresujace, jedynymi chyba pozycjami, ktore mnie wciagnely byly ksiazki takie jak, Hobbit Tolkiena, Krzyzacy i Trylogia Sienkiewicza, Pan Tadeusz Mickiwicza i sporo literatury rosyjskiej, Puszkin, Bulchakow, Dostojewski... Byc moze bylo jeszcze cos, aczkolwiek nie pamietam.
Monique ---a pierwsza czesc dziadow czytalas??
Si
za jakiś tydzień będę przerabiał 'Skąpca" , ale nie chcę mi się zaczynać , bo jestem na jakiejś 80 stronie Bezgwiezdej nocy Salvatore...
Kiedyś to się lektury czytało, teraz to nie mam czasu... chociaż ostatnio to przeczytałam "Nie-boską komedię", a teraz milutkie "Śluby panieńskie" Chociaż niektóre lektury to po prostu żenada... nic nie wnoszą, dla mnie zero przesłania. Mam wrażenie, że ci z kuratorium oświaty i ci, którzy zajmują się wprowadzaniem książek do kanonu lektur szkolnych to mają albo zły humor ciągle, albo złośliwi są że hej.
Aż mnie zmotywowało, żeby się tu wypowiedzieć
Zazwyczaj czytam lektury, inna sprawa, że nie wszystkie mi się podobały Również miło wspominam 'Hobbita' w podstawówce, pamiętam nawet sprawdzian z niego - wymień co najmniej 3 imiona krasnoludów, którzy podróżowali z Bilbem, czy jakoś tak ;p
Co do 'Pana Tadeusza' - miałem w gimnazjum i wspominam nawet miło Czytało się ciężko, ale dociągnąłem do końca i miłe wrażenia pozostały ;] Idealnie równe wersy, idealnie dokładne rymy. I żeby to wszystko zawierało jeszcze dobrą treść. Mickiewicz musiał się napracować Z gimnazjum 'Krzyżaków' jeszcze dobrze pamiętam, pomimo przestarzałego języka Sienkiewicza czytało się świetnie i nawet do nich wróciłem
Aktualnie śledzę losy Makbeta... i zaczynam coraz bardziej przekonywać się do Shakespeare'a, także do jego lekkich komedii ('Poskromienie Złośnicy' np. - Kasia mnie zabiła ). Równolegle zacząłem też trylogię Sienkiewicza i jestem w środku 'Potopu', pomimo kilku nudnych, przegadanych rozdziałów całkiem niezłe wrażenie A może po prostu jestem mało wybredny. ;p
Ciekawe, jaką książkę złapię, kiedy skończę 'Pana Wołodyjowskiego'
Makbet był świetny - Shakespeare to geniusz po prostu, słynny Hamlet... po prostu uwielbiam tego pana
Ja zawsze lektury czytałam, ale okropnie czytało mi się trzecią część "Dziadów" Mickiewicza, po prostu miałam ochotę rzucić książką w kogoś, ale Konrad to świetna i wyrazista postać.
Ale Cierpienia Młodego Wertera... książka była w porządku, nie powiem, jednak postać... no cóż, romantyzm to romantyzm, rządził się swoimi prawami, jednak ja bym sama tego Wertera gołymi rękami zabiła, co nawet na lekcji dosadnie wyraziłam kiedyś
Potop jest świetny, jednak czasami czytanie co poniektórych rozdziałów doprowadziło mnie na skraj cierpliwości, to przełamałam się i dałam radę. A Krzyżacy... do dzisiaj miło wspominam.
Nienawidzę pewnej lekturki z podstawówki, mojej zmory: Anaruk - Chłopiec z Grenlandii ;P
no cóż, romantyzm to romantyzm, rządził się swoimi prawami
Pani Nauczycielka: Na co chorowali bohaterowie romantyczni?
(cisza...)
P.N.: Na oderwanie od bytu!
(konsternacja, w kolejnej sekundzie śmiech. )
(Jak ktoś nie zrozumiał, niech sobie przeczyta głośno )
Ajajajaj, wiem chyba o jaką lekturkę chodzi, była u mnie bodajże na drugim miejscu totalnego ześwirowania autora On naprawdę musiał mieć zły dzień
Nienawidzę pewnej lekturki z podstawówki, mojej zmory: Anaruk - Chłopiec z Grenlandii ;P
O to możemy założyć kluba anty-fanów Anaruka!
Pamiętam ,że dostałam z streszczenia tej książki dop. (chociaż wtedy to były literki, a nie stopnie - dostałam chyba "C"), ponieważ cały czas pisałam "Anaruk to", "Anaruk tamto" i zrobiłam za dużo powtórzeń.
Z książki "Anaruk - Chłopiec z Grenlandii" pamiętam tylko to ,że tytułowy bohater raz zjadł mydło zamiast czekolady
Ja sprawdzianu z "Anaruka" nie miałam, za co do dzisiejszego dnia dziękuję Chaosowi, bo to szczęście normalne było A tak, ten szczegół pamiętam. I czytając niekiedy porytą książkę wspominam sobie Anaruka... i od razu jakoś tak łatwiej przeczytanie przychodzi.
Ehh... Skąpiec: Niech się pan na mnie spuści..
what the kurde fuck?
Lektury to moja pięta achillesowa. Za książkami przepadam, nawet poezją od czasu do czasu nie pogardzę, ale do czytania lektur zmusić się nie mogę. Zapewne wynika to z tego, że zazwyczaj coś w tym czasie czytam i nie chcę sobie burzyć opowieści.
Ale np. do Sienkiewicza chętnie w wakacje wracałem.
Każdy lubi co innego: dla mnie katorgą są wiersze, ciągła interpretacja rodem z klucza, bo tak na maturze trzeba i inne pierdoły... masakra po prostu. A ja teraz mam czytać "Lalkę"... chwała za to, że właśnie nic nie czytam, więc mogę jej czasu poświęcić nieco.
Moim zdaniem przydała by się spora rewolucja w lekturach szkolnych... Jest wiele książek, które straciły aktualność. Sądze, że lektury powinny przemawiać do uczniów - pokazywać im problemy jakie mogą naprawde ich spotkać (jeśli ktoś z was obawia się ataku na swą cytadele przez sąsiedniego szlachcica to może mnie walnąć po brzuchu gumową kaczusią! Pozwalam!). Mam tu na myśli np. książke "My dzieci z dworca ZOO", gdyby dzieciaki przeczytały o tym jak kończy się zabawa z narkotykami (to pamiętnik!) ile z nich odmówiłoby życzliwemu koledze/koleżance.
Mam tu na myśli np. książke "My dzieci z dworca ZOO", gdyby dzieciaki przeczytały o tym jak kończy się zabawa z narkotykami (to pamiętnik!) ile z nich odmówiłoby życzliwemu koledze/koleżance.
Tak się składa ,że czytałam... Ale Drogi Wszelaku! KAŻDY wie jak kończy się zabawa ze wszelkimi używkami. Młodzieży nie trzeba uświadamiać. Jak ktoś chce się truć...IMHO niech to robi!
A co do klasycznego kanonu lektur - powinieni być!
"Dzieci z Dworca ZOO", rzeczywiście dobra książka. "Pamiętnik Narkomanki" również powinien znaleźć się w kanonie lektur. O podobnej tematyce, ale pokazuje, że wszyscy, nawet ci z dobrych domostw, *dobre dzieci*, mogą popaść w nałogi.
Monique, każdy wie, jak się skończy, ale i tak biorą xP
a osobiście mogę się cieszyć - normalna lektura. "Hobbit. Czyli tam i z powrotem".
Z drugiej jednak strony część młodych, gdyby nie lektury, w życiu nie sięgnęłoby nie tylko po arcydzieła literatury światowej, ale także po jakąkolwiek inną książkę.
Cóż, mi lektury czytała mama. I nie czuję się jakkolwiek skrzywdzony.
Natomiast kiedy byłem starszy lektur ni streszczeń na oczy nie widziałem, ale książki tematyki fantasy - uhh, podbierało się mamie
Wiesz, myślę, że są pewne tytuły, które warto przeczytać. Co prawda samo określenie "lektura obowiązkowa" kojarzy się nieprzyjemnie, jednak dzisiaj żałuję, że w polskim liceum spędziłem tylko trzy czy cztery miesiące i straciłem szansę na zapoznanie się z dziełami Bułhakowa, Czechowa, Tołstoja, Goethego czy Nietzschego. Teraz jestem zmuszony nadrabiać w swoim prywatnym czasie. Piszę jedynie o liceum, gdyż tak naprawdę to dopiero w szkole średniej mamy do czynienia z prawdziwie interesującym kanonem lektur. W gimnazjum czy podstawówce 90% proponowanych przez nauczyciela tytułów to gnioty, często nic nie warte. A już wrzucanie przez niektórych polonistów Harry'ego Pottera czy dzieł Jana Pawła II do obowiązków czytelniczych ucznia, to czysta kpina.
A już wrzucanie przez niektórych polonistów Harry'ego Pottera czy dzieł Jana Pawła II do obowiązków czytelniczych ucznia, to czysta kpina.
Jednak klasyki mają dalej tą swoją moc, nieprawdaż?;)
Oczywiście, klasyki z wieloletnim uznaniem to świetna lektura dla inteligentnego człowieka, natomiast badziew, który często nam serwują, już niekoniecznie.
Cóż, klasyk klasykowi nie równy, a zazwyczaj DOBRY klasyk, nie ma na celu przekazania wartości moralnych - tak jak to na celu podobno mają lektury wybierane przez pewną grupę. Swoją drogą jeszcze żadna lektura nie przekazała mi żadnej takiej. Natomiast z książek poza-szkolnych, nauczyłem się dość dużo - no, może poza moralnością. Ale kto powiedział, że w życiu do cholery spotkamy ludzi moralnych?
Tacy ludzie zwykle krążą na samym dnie hierarchii!
Swoją drogą jeszcze żadna lektura nie przekazała mi żadnej takiej.
Znaczy wartości moralnej?
Niektóre lektury szkolne to czysta kompromitacja (Łysek z pokładu Idy - socrealizm), ale większość to dobre książki (Gombrowicz, Witkacy - słabi?).
Mówię o tych lekturach, które czytałem - a właściwie czytała mi je mama. Cóż, pozwoliłem sobie opuścić (ceną ocen, co nie przeszkodziło mi w dostaniu się na wybraną uczelnię) literaturę w LO, z braku czasu i na potrzeby zespołu, który aktualnie zakładaliśmy.
Przykro mi, jeżeli dużo straciłem, ale chyba na złe mi to nie wyszło - moje wartości moralne są na takim poziomie, że niestety żałuję, że pozwoliłem im do takiego urosnąć - choć paladyńskich cnót nie posiadam
A patrząc na dzisiejszą młodzież, brakuje im choćby podstawowych wartości. Problem więc może pojawia się w podstawach wychowania?
Podobno to jakim będziesz człowiekiem uwarunkowane jest pierwszymi 4. latami twojego życia. Wychowanie to podstawa. Jak się z domu nie wyniesie, to lipa.
Ja jestem za tym, aby książki usunąć ze szkoły, bo po pierwsze mało kto je czyta, po drugie niektóre są za trudne dla uczniów, po trzecie nie uczy się w szkole poetyki, więc uczeń nie jest w stanie docenić w pełni kunsztu niektórych utworów, po czwarte: na co to komu? To jest niepraktyczna wiedza. Po piąte - literatura jest dla hobbystów - dlaczego męczyć nią wszystkich? Ile osób w Polsce interesuje się literaturą?
Moim zdaniem o wiele lepiej byłoby wprowadzić do szkoły kulturę języka. Językiem wszyscy posługujemy się na co dzień, a wiedzy zdobytej podczas czytania lektur w zasadzie nie ma jak spożytkować (chyba, że ktoś chce iść na polonistykę, zostać historykiem lit., krytykiem czy teoretykiem).
Cóż, myślę, że w ogóle zrozumieć utwór można dopiero wtedy, kiedy samemu umie się napisać cokolwiek, niestety wiedza na ten temat jest znikoma - w szkole uczy się formy pisania utworów, rozwiązań, zakończeń, a tak na prawdę niczego to nie uczy młodzieży. Literatura ma na celu powiększenie naszej wyobraźni, ale tylko po to, byśmy mogli np. zrozumieć, wyobrazić sobie etc. sens książki! Tak samo naszą wyobraźnię powiększa matematyka, więc tłumaczenie, że taki właśnie jest cel lektur, jest bez sensu. Ale lektury umieją się bronić, niestety. Gdyby nie jedna dobra lektura, którą kiedykolwiek ktoś przeczytał, mógłby nigdy nie sięgnąć po inną książkę, choć to dość mało realistyczna teoria.
Cóż, myślę, że w ogóle zrozumieć utwór można dopiero wtedy, kiedy samemu umie się napisać cokolwiek, niestety wiedza na ten temat jest znikoma
Nie zgadzam się. Nie trzeba być konstruktorem rakiety ziemia-powietrze, aby zrozumieć zasadę jej działania. Analogicznie jest z literaturą.
Problem polega na tym, że o tym, która książka jest dobra, a która nie, wiedzą ludzie, którzy dysponują pewnym potencjałem intelektualnym i oczytaniem. Uczeń zazwyczaj nie jest gotowy na takie książki, jak Szewcy czy Ferdydurke (przyznam szczerze, że pierwszej z nich w ogóle nie zrozumiałem w LO). Potrzebna jest nie tylko orientacja w literaturze, ale i w historii. Ale przede wszystkim tak, jak już pisałem - co komu po wiedzy o tym, że w Soplicowie był kurantowy zegar, że Telimena miała w biurku mapę Petersburga, portret psa bonończyka etc.? Szkoła powinna uczyć rzeczy, które się w życiu przydają. Zainteresowania można rozwijać samodzielnie lub zapisać się na odpowiednie studia. Nauka angielskiego polega na wkuwaniu słówek i gramatyki, nauka polskiego na czytaniu cegieł i powtarzaniu, że "Słowacki wielkim poetą był". Sam studiuję polonistykę, ale z 90% poezji wolałbym obcować w toalecie. ;] A co ma powiedzieć ktoś, kto się tym w ogóle nie interesuje?
Żeby cokolwiek napisać - musisz być oczytany, analogicznie jest ze zrozumieniem, bo oczytanie wiąże się ze swojego rodzaju umiejętnością, a nie każdy ma ją wrodzoną jak większość polonistów. Przez zrozumienie rozumiem też szacunek dla utworu, inaczej bowiem nie chcemy zrozumieć lektury i tak też się dzieje Cóż, a co dodalibyście do lektur szkolnych, tak, by uczyły wartości, były przyjemne dla ucznia i nie wymagające specjalnych umiejętności związanych z innymi dziedzinami?
Żeby cokolwiek napisać - musisz być oczytany, analogicznie jest ze zrozumieniem, bo oczytanie wiąże się ze swojego rodzaju umiejętnością, a nie każdy ma ją wrodzoną jak większość polonistów
To skąd się w ogóle wzięło pismo?
Ja się nie urodziłem z umiejętnością czytania.
To skąd się w ogóle wzięło pismo?
Ja się nie urodziłem z umiejętnością czytania.
Najwyraźniej źle zrozumiałeś, chodziło mi o umiejętność napisania utworu, takiego, jakie młodzieży każe się pisać na lekcjach j. polskiego. Przez oczytanie rozumiem też wyobraźnię, podpasuj ją sobie więc też pod umiejętności i odejmij czytanie, bo to mój błąd.
(moje studia zresztą też, przez co, jeśli ktoś jest pilny, można dostać nerwicy).
Twoje studia też są przeładowane, bo łączą się w pewien sposób z oświatą. Planu nie odładujesz - oglądałem dziś wywiad z panią minister edukacji, która to pięknie przemawiała na temat nowych, WIĘKSZYCH I (?!)LEPSZYCH(?!) [oczywiście nie wiem jak jedno ma się do drugiego bo to raczej niemożliwe, ale najwidoczniej Pani minister ma jakiś problem] programów nauczania, bo przecież musimy iść dalej z duchem czasu! Nowoczesne programy są w końcu lepsze i dostarczają więcej informacji! Tym oto sposobem P. minister chciała nam przekazać, że miast utrwalać wiedzę w gimnazjum, młodzież będzie uczyć się nowych rzeczy - współczuję im.
Twoje studia też są przeładowane, bo łączą się w pewien sposób z oświatą.
Niekoniecznie. Niektóre opcje nie są w ogóle związane z literaturą, a czytać trzeba (w tym semestrze na samo HLP miałem ponad 60 tekstów...). Dobijają mnie te studia. Nie da się wszystkiego przeczytać, a wymagają znajomości lektur praktycznie na pamięć (koleś ostatnio czytał mi zdanie ze wstępu do książki i się pytał kto i o kim to napisał). Mam nadzieję, że przebrnę jakoś przez kampanię wrześniową. Później chyba już nie będę miał literatury.
Pi**dolicie Hipolicie!
Może geografii i biologii tez nie uczmy, po co to komu? Każdy sam się tym może zainteresować.
Jestem zwolennikiem nauczania ogólnego - historii, literatury, biologii i geografii właśnie. Człowiek powinien posiadać podstawową wiedzę ogólną nawet jeśli nie przyda mu się w pracy. W ostateczności można bajerować laseczki
Inna sprawa, że całkiem śmiało można by kanon pozmieniać - powywalać zbyt ciężkie i zbyt nudne dziełka a dołożyć pozycje które mają szanse ucznia zaciekawić.
Inna sprawa, że całkiem śmiało można by kanon pozmieniać - powywalać zbyt ciężkie i zbyt nudne dziełka a dołożyć pozycje które mają szanse ucznia zaciekawić.
Niektóre książki z tych cięzkich służyły do hartowania serc podczas okupcyj różnorakich. Jednak sądząc po dzisiejszej młodzieży hartowanie jest im nie potrzebne bo żyją w spokoju.
Ale z tych ciekawych to też nie łatwa sprawa bo to musi jakieś wzorce mieć...
Tylko, że właśnie prawdziwa literatura nie musi propagować żadnych wzorców. Jak chcecie literatury z wzorcami, to bierzcie się za lit. socrealizmu.
Człowiek powinien posiadać podstawową wiedzę ogólną nawet jeśli nie przyda mu się w pracy.
Rzecz w tym, że podstawowa wiedza ogólna jest czymś innym dla każdego człowieka.
Ja bym wolał mieć podstawową wiedzę, która pozwoliłaby mi coś w domu naprawić, niż podstawową wiedzę z zakresu bezużytecznej literatury. Żyjemy w świecie, w którym prawie każdy ma samochód, komputer, lodówkę, telewizor, kanalizację. Coś się zepsuje i od razu trzeba dzwonić po "specjalistę". Szkolna podstawowa wiedza jest przestarzała i skostniała. To, czego uczy się w szkole, powinno być dostosowane do świata, w jakim się żyje. Szkoła ma z założenia przygotować człowieka do życia, a tymczasem, jak zauważył już Gombrowicz, nie ma rzeczy bardziej nieżyciowej od szkoły.
Cóż, pamiętam jak poszedłem na wywiadówkę do siostrzeńca i zobaczyłem jego oceny z polskiego. Jako, że nie chciałem młodemu narobić przed jego starszymi przypału, poszedłem do nauczycielki j. polskiego, po czym uciąłem z nią krótką pogawędkę na temat lektur. Okazało się, że dostawał słabe oceny raczej za poglądy, niż za nieznajomość lektur - praktycznie obalał każdą opinię na jakiś temat nauczycielki, a ta karała go, wstawiając mu laskę właśnie w rubryczkę odpowiadającą za nieznajomość danej lektury! No, ale ja też uczyłem się w tej szkole, a moja była wychowawczyni była w owej chwili dyrektorką - i dziwnym trafem, kiedy klasie została przydzielona nowa nauczycielka, chłopak zaczął dostawać same dobre oceny... Po co komu lektury, które wygłaszają np. poglądy polityczne autora do cholery? Szczególnie, że lektury pochodzą głównie z czasów komunistycznych, wymaga więc to też znajomości historii w tym zakresie.
pochodzą głównie z czasów komunistycznych
Bez jaj.
Trafiają się nauczyciele i "nauczyciele".
Choć podobno stronniczość cechą ludzką jest.