AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
barrdzo smakowity Hammer. swego czasu puszczany zresztą w TVP, co jeszcze z dawien dawna opisywał Chaciński w Niszego sobie.
Historia szanowanego londyńskiego lekarza, który wraz z córką udaje sie do zabitej dechami dziury w Kornwalii, gdzie dzieją się rzeczy dziwne i niesamowite. jakaś dziwna zaraza zdaje się toczyć małą społeczność, a miejscowy lekarz nie jest w stanie podać choć cienia hipotezy, co mogłoby odpowiadać za masowe zgony w przeciągu ostatniego roku. szczególnie, że wioskowi nie zgadzają się na autopsję i pośmiertne zbadanie ewentualnych przyczyn/objawów/skutków. podczas próby nielegalnego pozyskania ciała niedawno zmarłego wieśniaka okazuje się, że jego grób jest pusty...
wudu na angielskiej prowincji? a czemu nie! stylowe widowisko, świetne od strony wizualnej - ech, te aranżacje kadrów! muzyka taka jak należy - horrorowo-hammerowska sztampa w sumie, ale jaki poziom to trzyma. ciekawe postaci zombiaków, niezłe kostiumy, stylowe lokacje - czego chcieć więcej? no może nieco metraż przyciąć, bo film za długi o jakieś 10 minut jest. oczywiście można się czepnąć nieco aktorstwa, ale po co, wszak to film z innej epoki. za to bardzo dobre dialogi w wykonaniu Andre Morell - ten angielski sarkazm, mniam mniam.
naprawdę dobrze spędzone półtorej godziny.
widziam to wąśnei w TVP1, w kultowym cyklu 'Horror znaczy straszyć", w tłumaczneiu Tomasza Beksińskiego. Jak dla mnei jeden z lepszych Hammer Horrrors - fajny klimat, niesamowity styl wizualny, zombies w dużej liczbie i w troszke zapomnianej roli - wiecznie gotowych do wykonywania naciezszych robót pracowników.pewnei że mozan się czpeaiać aktorstwa czy innych szczgółów,a le po co? ma swój klimat, ma styl, dobrze się ogląda.
z tymi zombi w innej roli - no to jednak były czasy przed-Romerowskie, więc zombie miały jednak swoją haitańską prowieniencję, wykorzystywane jako niewolnicy itakdalej...
a z tym czepianiem się szczegółów - jasne, że można, ale jednak Hammery kupuje się z całym dobrodziejstwem inwentarza. filmy z Bray są genialne mimo tych drobnych zastrzeżeń.
a wracając do Plague - klasyk bez dwóch zdań. dobrze było go sobie odświeżyć. z ciekawostek tylko jeszcze dodam, że film nakręcono w ekspresowym tempie, zaraz po 'The Reptile' - z użyciem części tych samych planów.
film nakręcono w ekspresowym tempie, zaraz po 'The Reptile' - z użyciem części tych samych planów.
I nawet kawałek obsady się załapał, np. uwielbiana przez śp. Tomasza Beksińskiego Jacqueline Pearce, czy nieśmiertelny król drugiego planu Michael Ripper
Jestem właśnie po odświeżeniu sobie „The Reptile” (1966) Johna Gillinga, ongiś emitowanego w telewizyjnej Jedynce, jeśli dobrze pamiętam. Udany dreszczowiec Hammera o kobiecie wężu (Jacqeline Pearce) terroryzującej mieszkańców angielskiej wioski. Pearce to prawdziwa piękność, przypomina mi nieco Barbarę Steel. Gilling reżyseruje sprawnie i potrafi wykreować nastrój grozy, co zresztą udowadnia w słynnym „Plague of the Zombies”, nakręconym w tych samych plenerach. Poszukuję jego ostatniego horroru „La Cruz del Diablo” (1975) zrealizowanego w Hiszpanii, ale na razie bez rezultatu.