AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
miałem ostatnio przyjemność obejrzeć ten film. Nie wiem dlaczego, często on jest wymieniany przez fanów horroru, chociaż horroru w nim naprawdę niewiele. Nie mogłem sie do niego przekonać, bo to podobno westernem śmierdzi... ale jak już usiadłem to 2 godziny zleciały...
Jeżeli macie ochotę na ambitne kino (nienawidzę tego określenia), absurdalne pomysły i surrealistyczny klimat to polecam szczerze! Naprawdę ładna produkcja, choć smutna.
Mam ochotę zdobyć coś jeszcze pana Alejandro Jodorowsky'ego. Moze mozecie mi coś polecić?
"El Topo" widzialem dawno temu, ale zrobil na mnie duze wrazenie. Juz sam poczatek jest genialny, gdy ubrany na czarno El Topo przybywa do opuszczonej wioski, gdzie leza trupy jej mieszkancow. Niestety to jedyny film Jodorovskiego, ktory widzialem, choc podobno "Santa Sangre" i "The Holy Mountain" sa rownie dobre.
Widziałem " Kreta " wiele lat temu i z tego co pamiętam niezbyt mnie zainteresował.Teraz po latach sprawa ma sie jednak inaczej.Smiało moge uznac iż jego " Santa Sangre " ( swięta krew ) jest w pierwszej 5 moich ulubionych filmów ( nie tylko horrorów ).Widac tu fascynacje wczesnymi filmami Daria Argento , tymi spod znaku " Giallo ".Jodorovsky dokonał istnej przewrotki schematu znanego z giallo , schematu który zresztą wielokrotnie był rozwijany przez Daria Argento.Producentem filmu Jodorovskyego jest Claudio Argento , który takze był współscenarzystą filmu.
"El Topo" - toż to jeden z pierwszych kultowych filmów (obok Rocky Picture Horror Show). zabierałem się do niego kawałek czasu (jeszcze dłużej trwało załatwianie go), ale po tym jak przeczytałemw "brulionie", że jest w nim scena, gdzie bandyta gwałci kobietę usypaną z ziarenek kawy, wiedziałem że muszę to zobaczyć. i się nie zawiodłem. świetny klimat, surrealistyczne pomysły z głowy szalonego Alejandro, alegoryczna historia - po prostu mus!
"Santa Sangre" - kolejny "a must see". a plot-twist uderza do głowy jak niezły szampan. giallo nie giallo, ale jakie!
"Holly Mountain" to nawet słów brakuje, żeby opisać. zacytuję może tylko samego Jodorowsky'ego "I expect from films the same what other people from psychodelic drugs" (czy jakoś tak to szło)
"Fando Y Lis" jeden z pierwszych (bo ten najpierwszy to gdzieś zaginął w pomroce dziejów), w sumie taki sobie, chociaż te surrealistyczne obrazy potrafią wbić się głowę (człowiek grający na płonącym pianinie i takie tam bajery z repertuaru surreal
ogólnie ja tego pana bardzo bardzo!!!
a co do Claudio Argento to jak się zdaje współpracował z Jodorowskim przy większości jego filmów.
"El Topo" był przez samego Jodorowsky`ego okreslany jako "surrealistyczny spaghetti western z elementami przemocy gratis" podzielam entuzjazm przedmówców - klasyak kina kultowego, jeden z najlepszych filmów AJ. btw mój znajomy pisze magisterkę z Jodorowsky`ego, to będzie hit
moja kumpelka netowa obroniła właśnie pracę z Jodorowsky'ego, muszę od niej to wyciągnąć.
a co do 'El Topo' to o ile kojarzę, jest to pierwszy film kultowy, przynajmniej niektóre źródła tak uznają. że od pokazów na 42 Ulicy - non stop, dla tej samej widowni zaczął się fenomen kina kultu.
Nie no EGO, z tym kinem kultowym to przesadziłeś ... "El Topo" to 1970 r. Wcześniej był Russ Meyer, William Castle, Herschell Gordon Lewis... Tam chyba należy szukać źródeł fenomenu kina kultowego.
A co do Jodorowsky`ego to wolę się nie wypowiadać, bo zapewne zostałbym ukrzyżowany przez większą część szacownego gremium forumowego
A co, nie gustujesz?;)
Ja jestem fanką Świętej krwi oraz Świętej góry
Nie no EGO, z tym kinem kultowym to przesadziłeś ... "El Topo" to 1970 r. Wcześniej był Russ Meyer, William Castle, Herschell Gordon Lewis... Tam chyba należy szukać źródeł fenomenu kina kultowego.
ależ nie ma w tym nic sprzecznego, Ty piszesz o źródłach, ja o początku właściwym. William Castle to lata 50/60, ale czy na jego filmy chodziło się po wielokroć, żeby wspólnie z podobnymi sobie maniakami przeżywać jeszcze raz znane na pamięć perypetie ekranowych bohaterów? Castle opierał swoje seanse na pewnych trikach i temu poniekąd zawdzięczał popularność (ale o tym wszyscy wiedzą), Meyer i Lewis to też nieco inna para kaloszy. jako powiadam - 'El Topo' to jeden z pierwszych, jeśli nie pierwszy film, który doczekał się grona wiernych fanów, którzy potrafili być na seansie dzień w dzień i tym samym zapoczątkowali/współzapoczątkowali kino kultowe.
ale jak tylko odnajdę jedną kniżkę, to posprawdzam dokładniej, bo do upadłego przy swoim zdaniu upierać się nie będę.
a Twoje zarzuty wobec Jodorowsky'ego chętnie poczytam. dawaj co tam masz