ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

Powoli zaczynają nadchodzic pierwsze informacje na temat "Mater Lachrymarum" - finalnej częsci trylogii Dario Argento o Trzech Matkach, ktorą zapoczątkowały "Suspiria" i "Inferno". Oto co podaje na temat tego horroru Fangoria:
http://fangoria.com/news_article.php?id=5168

Przeczytawszy newsa, juz zacieram ręcę.


szkoda ze Dario sam nie napisze scenariusza do 3 czesci Sagi , ale fakt ze wiadomosc bardzo dobra
Przede wszystkim szkoda, że nie napisała go Daria Nicolodi, której podobno w głównej mierze należy zawdzięczać sukces dwóch pierwszych części... Biorąc pod uwagę ostatnie dokonania Argento wątpliwości są tym większe. No, ale poczekamy, zobaczymy...

szkoda ze Dario sam nie napisze scenariusza do 3 czesci Sagi , ale fakt ze wiadomosc bardzo dobra

Za scenariusz wprawdzie bedzie odpowiadac ta dwójka , ale Darek jest autorem opowiadania na podstawie którego postanie scenariusz nie mówiąc juz o tym ze bedzie miał napewno ogromny wpływ na jego krztałt.Oczywiscie wybór dwóch Amerykanskich scenarzystów jest próbą ukierunkowania sie w strone Amerykanskiej publiki i ( co wazniejsze ) zachodnich Producentów którzy mają sfinansowac ten film ( ponoc jakas duża Amerykanska wytwórnia )
Trzeba sie od razu przygotowac na to że " Mother of Tears " nie bedzie przypominac dwóch poprzednich czesci trylogii.


According to French horror magazine L'Écran Fantastique, Dario Argento is now the only writer on the upcoming Mater Lachrymarum since he was dissatisfied with the contribution of the two American screenwriters he had previously hired. I'm sure Argento fans the world over are breathing a sigh of relief at this news.

To jest wiadomosc z konca stycznia i wskazuje na to ze Argento spławił dwóch Amerykanskich scenarzystów.Zdjęcia zaplanowane na marzec znów pewnie zostana wstrzymane i nic z tego nie bedzie

Przede wszystkim szkoda, że nie napisała go Daria Nicolodi, której podobno w głównej mierze należy zawdzięczać sukces dwóch pierwszych części... Biorąc pod uwagę ostatnie dokonania Argento wątpliwości są tym większe. No, ale poczekamy, zobaczymy...

No właśnie, myślę też, że to nieobecność Darii Nicolodi w ostatnich dokonaniach Argento miała wpływ na ich średnią jakość. Widac ta dwójka razem gwarantowała sukces W końcu Nicolodi uważa, że Suspiria to jej właśnie zawdzięcza scenariusz i o to darła koty z Dario.
Ciekawe, czy ta Trzecia Matka się kiedyś pojawi.
spokojnie.wróciłem. Drodzy czytelnicy... niestety nie będzie dobry ten film bez pomocy Darii Nicolodi - Darek już nie umie tworzyć filmów nacechowanych klimatem erotyzmu...nie potrafi bo dziadzia juz z niego jest. Ale oczywiście chętnie poszedłbym do kina na Dario. Jeszcze nigdy nie byłem w kinie na jego filmach. To musi być przezycie. Muszę chyba zbudować kino żeby obejrzeć te wspaniałe dokonania Darka i Lucka ponownie na duzym ekranie..

Darek już nie umie tworzyć filmów nacechowanych klimatem erotyzmu...nie potrafi bo dziadzia juz z niego jest.

Ale w przeciwienstwie do zgniłego już Lutka Fulciego Argento żyje i może nas jeszcze nie raz ( pozytywnie ) zaskoczyc
Zarzekałem się, iż odpuszczę sobie seans tego filmu, ale jednak ciekawość zwyciężyła. Plus kwestia, iż nie lubię niedokończonych historii (a to wszak finał pewnej trylogii). I do tego jeszcze to jednak film Dario Argento, a zatem twórcy (do pewnego chociaż momentu) obrazów zapadających z wielu powodów w pamięć na długie lata…
Pierwsze dwadzieścia minut – może nie rewelacyjne i raczej mało „argentowskie”, ale jednak dość intrygujące jako wprowadzenie do historii. Heca zaczyna się jednak wraz z pojawieniem postaci mających być sednem sprawy, czyli wiedźm. Jak to już ktoś trafnie stwierdził, wyglądają jak banda wariatek, wyrwanych prosto z błahej polskiej komedii połowy lat 80tych (te fryzury i stroje!). Jeśli Dario chciał nimi przerazić widza, mógł równie dobrze pozostać jedynie przy rezusie (swoją drogą, czy u niego, do cholery, wszystkie zwierzęta muszą być złe?). Obraz rzymskiego chaosu i ludzkiego szaleństwa też nie przekonuje, wszak wypadałoby ukazać to bardziej EPICKO, a nie jako paru tłukących szyby cymbałów plus typowe angielskie obrazki spod pubu w sobotnią noc.
W tym filmie kuleje naprawdę dużo elementów. Za dużo. Szwankuje logika (co zdarzało się mu już wcześniej). Niektóre z efektów specjalnych godne są niemalże Nagrody Trolla 2 – i psują dużo lepsze wrażenie, pozostawione przez aranżację scen morderstw. Na te zawsze u DA czekało się z zapartym tchem, jednak najwyraźniej wyczerpał już swój zasób pomysłowości i w tej dziedzinie. Aktorstwo? O wiedźmach i samej Matce, im mniej się wspomni, tym lepiej. „Ciągnąca” cały film Asia chwilami jest po prostu beznadziejna, jak gdyby otrzymawszy rolę po kumotersku odwalała jedynie fuszerkę i kładła na łopatki wiele scen ze swym udziałem. Sprawia wrażenie nieporuszonej niczym, niemal żadną tragedią, której jest świadkiem. Epizody Udo Kiera i Darii Nicolodi są naciągane i również wymuszone, zwłaszcza była partnerka reżysera pojawia się w sekwencji godnej najsłabszych pomysłów schorowanego Fulciego. I tak to się wszystko toczy, aż do równie wymuszonego finału. Argento jeszcze w miarę dobrze radzi sobie z narracyjnymi fragmentami fabuły (próby rozwikłania tajemnicy morderstw, potem odkrycie tropów stowarzyszenia i prawdy o Trzech Matkach), ale – niczym w żużlu – wpada z hukiem na bandę, gdy w grę wchodzi dosłowność i efekty specjalne. Do tego jeszcze ciągłe uczucie deja vu – echa Suspirii, Tenebry, Inferno, Opery, Deep Red – ale i sławetnego Patrick still lives (jedna ze scen morderstw). Mizoginia, bieganina po zabytkowych uliczkach i muzeach, tajne obrzędy – wszystko to już znamy…
Jakiekolwiek plusy? Chyba tylko to, iż ten film w ogóle powstał, aby sfinalizować trylogię. Ma kilka dość udanych momentów (jak scena z ukazaniem duchów pustego pokoju). I może w rękach któregoś z nowych hiszpańskich twórców (Aja, De La Inglesia czy sam del Toro) albo odrodzonego dla filmu Michele Soaviego miałby większe szanse na powodzenie. A tak to, pozbawiony już chyba resztek wizjonerstwa i talentu Dario zrobił, co mógł. Zebrał starych druhów, sięgnął po historię, która ponad 30 lat temu ugruntowała jego sławę – ale poniósł porażkę w tej konfrontacji. Ten film po prostu jest spóźniony o dobre 25 lat, powinien powstać gdzieś po Tenebrze. Ale nie powstał. I mamy to, co mamy.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •