AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Po 32 latach od czasów Doors into darkness , Włoch ponownie reżyseruje produkcję telewizyjną – ale w żaden sposób nie można powiedzieć, aby powrócił także do dawnej formy. Wręcz przeciwnie –Ti piace… jest raczej rzemieślniczym następcą równie bezbarwnego Card Playera. Już koncepcja wyjściowa wydała mi się chybiona: młody chłopak, miłośnik filmów Hitchckoka, staje się obserwatorem (i mimowolnym uczestnikiem) intrygi żywcem przeniesionej z produkcji swego ulubieńca. Zero elementu zaskoczenia, wszystkie analogie i cytaty wyłożone niczym przysłowiowa kawa na ławę – Argento potraktował w tym momencie swych widzów jak średnio rozgarniętych 12 latków, którym wszystko trzeba powtarzać dwa razy i dużymi literami . Do tego jeszcze stracił zupełnie reżyserską „rękę” i swe niebagatelne wizje, bo gdyby kazano mi odgadnąć po seansie nazwisko twórcy, obstawiałbym raczej DePalmę w ciężkiej depresji (który również bił głębokie pokłony AH, ale robił to z większą finezją) albo Ricka Rosenthala z czasów „Halloween II”. Parę brutalnych scen morderstw, nieco seksu i golizny – ale bez krztyny nowatorstwa, świeżości, bez dawnego dreszcza emocji im towarzyszącego. Na domiar złego, kluczowe sceny obrazu Dario wręcz mistrzowsko… sknocił: a to niepotrzebnie przedłużając (scena z wanną), a to pozbawiając koniecznego nerwu i napięcia (pogoń za skuterem oraz scena „dachowa”). A z kolei scena rozmowy Federiki z Saschą w wypożyczalni wygląda niczym żywcem wycięta z początku jakiegoś pornosa Może to dziwne skojarzenie, ale obejrzcie sami, żeby ocenić. Muzyka Pino Donnagio udanie wkomponowała się w całość (co niestety nie oznacza, że powaliła na kolana). Drugi plus? Uroda Chiary Conti i Cristiny Brondi oraz udział głównej póki co aktorki nowej fali włoskiej grozy (licząc od roku 1996), czyli Elisabetty Rocchetti. Gorzej już z kunsztem i warsztatem… Wisienką na czubku tortu jest w tym przypadku słabe zakończenie, tylko podsumowujące anemię i impotencję artystyczną całego przedsięwzięcia. Idę o zakład, że późniejsza o 2 lata Disturbia jest znacznie bardziej udanym hołdem złożonym Alfredowi H. i Oknu na podwórze w szczególności, bo w przypadku DA był to w 2005 roku chyba najgorszy z możliwych wyborów…
Idę o zakład, że późniejsza o 2 lata Disturbia jest znacznie bardziej udanym hołdem złożonym Alfredowi H. i Oknu na podwórze w szczególności, bo w przypadku DA był to w 2005 roku chyba najgorszy z możliwych wyborów…
Oj, mógłbyś ten zakład przegrać, bo o ile w Ti Piace Hitchcock reżyser starał się jeszcze (choć mu średnio wyszło) wprowadzić jakieś elementy napięcia to w Disturbii autor nie stara się nawet ukryć, że punktem wyjściowym i wzorcem była komedia dla nastolatków. Oba filmy średnie, ale Ti Piace jednak wyżej. Jest bardzo rzemieślniczym tworem, porządnie zrealizowanym jednak bez krztyny zaangażowania, starego Argento, bez elementów, z których Argento był znany.
Film udany aczkolwiek prawdą jest, że mało tu starego dobrego Argento i jego rzemiosła. Obraz jest jednak całkiem ciekawy i nie nudzi. Reasumując "Ti Piace Hitchcock" obejrzeć można bo na pewno jest wiele gorszych filmów, ale chcąc ujrzeć geniusz Argento trzeba sięgnąć po wcześniejsze filmy (np: "Profondo Rosso").