AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Pracowaliście albo zamierzacie gdzieś sobie dorobić w te wakacje? Znacie jakieś dobre oferty/strony?
Potrzebna mi pilnie kasa, ale nigdy nie pracowałem więc nie mam wogle pojęcia jak się za to zabrać, gdzie szukać. Nie mam żadnych znajomości, a i w necie też ciężko znaleźć coś na ten temat.
Lepiej za granicą czy w kraju? Za granicą wydaje się ciekawiej: niedość że wyjazd to takie pół-wakacje + lepszy zarobek, ale z drugiej strony koszt utrzymania, koniunktura, brak rodziny/znajomych (to akurat mały problem bo jestem intro~ ).
Wyjazd za granicę bym odradzał. Opowieści o lekkiej pracy i wspaniałych zarobkach to mit. Wyrobisz wysoką normę, zapłacą ci trochę grosza (niewiele) i będziesz mieszkał z kilkoma innymi osobami w skandalicznych warunkach. A i dzisiaj zapewne taką pracę niełatwo znaleźć, kryzys, wielu chętnych, mało etatów. Pewnie nie będziesz miał też czasu ni ochoty na właściwe wakacje w tym miejscu, zwiedzanie, zapoznawanie się z kulturą. Jeżeli liczysz na system pół na pół, czyli niewiele pracy, trochę kasy i fajne wakacje, to polecam wolontariat z EVS. Spędziłem miesiąc we Włoszech, wiele się nie napracowałem, miałem masę wolnego czasu, podróż, zakwaterowanie i wyżywienie opłacone, ubezpieczenie zapewnione, a do tego ponad 100EUR do łapy. Tylko wtedy niewiele zarobisz, bo taka kasa leci w mig, sam musiałem dołożyć ponad 200EUR z własnej kieszeni do swoich zachcianek ponad programem. Jeżeli chcesz rzeczywiście popracować i mieć stosunkowy luz, popytaj wśród znajomych, może ktoś przeprowadza remont i potrzebują pomocy? A może ktoś ma rodzinę na wsi czy utrzymuje sad? Popracujesz nieco fizycznie, zarobisz uczciwie i wszystko masz pod ręką. Sam tak robiłem kiedy jeszcze byłem w Polsce, na szereg wyjazdów na imprezy historyczne spokojnie mi starczało, a i na podstawowe przyjemności takie jak piwko mi nie brakowało.
Kumpel co roku jeździ do Holandii na zbiory i w wakacje zarabia na swoje utrzymanie w roku akademickim.
Widocznie dobrze trafił... Ja słyszałem bardzo wiele nieprzychylnych opinii na temat pracy sezonowej za granicą. Zawsze też nieco negatywnie opisuję jak takie zajęcia sezonowe mogą wyglądać, lepiej by ludzie, którzy już decydują się na wyjazd, wiedzieli co ich może spotkać. Nie wiem też jaki stosunek ma Folmi do takich wyjazdów. Praca do najlżejszych nie należy i obijanie się w słoneczku przez pół dnia to jedynie pobożne życzenia. Trzeba solidnie z*********ć i liczyć się z tym, że 5EUR za godzinę to już dobra stawka, a i wcale nie jest pewne czy pracodawca pokryje koszty utrzymania.
Niepotrzebnie tak jednostronnie opisujesz. Oczywiście można trafić na jakiegoś uja, ale można też trafić dobrze. Bez sensu jest takie zniechęcanie. A o nastawieniu: ja chcę zarobić ale się nie narobic, to już w ogóle nie ma sensu dyskutować, albo rybka albo pipka.
Sam nie byłem pracować za granicą, więc opieram się na tym, co słyszałem od tego chłopaka: odejmując to, co wydaje na utrzymanie, zarabiał w 2,5-3 miesiące 8k zł.
Wiesz, nie wiem jak żył w Holandii, jakie koszty musiał ponieść, z jaką częstotliwością wydawał zarobione pieniądze na miejscu. Jeżeli jesteś oszczędny i jesteś nakierowany czysto na pracę, wydasz mniej niż 500EUR. Jeżeli twój kolega taki właśnie jest, to znaczy, że zarabiał poniżej płacy minimalnej. Jeżeli poświęcasz sporą część swojej wypłaty to około 1000EUR jesteś miesięcznie do tyłu. Twój kolega wpada do tej kategorii? Wtedy zarabiał mniej więcej tyle ile wynosi minimum.
Ja do roboty też będę szła, ale ja mam to szczęście, że lokalnie W dodatku może nie to, co chciałabym robić (instruktorka jazdy konnej), ale jednak zawsze przy kunikach Czyli sprzątanie, kokosów nie będzie, jednak kasy na autobusy nie będę traciła (rowerem dojadę), a doskonale wiem, że to lepsze niż roznoszenie jakiś ulotek czy innych dupereli w jakimś przebraniu i w upale.
A cholera mogłam robić kurs instruktorski, a się nie chciało rok temu
Z relacji bliskich znajomych wiem, że roznoszenie ulotek i praca w ochronie to najgorsze co może być ;d stanie po kilka godzin, nuda + świadomość swej małej przydatności. Bo np. takie zerwane owoce ktoś może zjeść, za to ulotki każdy i tak wyrzuca, a jakby naprawdę doszło do napadu liczną grupą to .uja się zdziała samemu.
W końcu znalazłem jakieś młodzieżowe biuro pracy i to na osiedlu obok mojego po egzaminach przejdę się tam zarejestrować, może coś dla mnie znajdą.
Chyba na to się skuszę xD
Chyba na to się skuszę
Ha ha, pierwszorzędna oferta pracy
Yarpen, gdzie jesteś?
Znajomy pojechał do Holandii na 3 miesiące do pracy na magazynie i i sobie chwali. Pracy sporo, ale jak mówi nie żałuje, bo jak na polskie normy zarobił całkiem niezłą kasę, a i trochę pozwiedzał o czym zawsze marzył (red light street itd.).
Yarpen, gdzie jesteś?
Kto mnie wzywał czego chciał?
Hm. U mnie z pracą lipa straszna. Naprawdę obrzydło mi bycie pracownikiem fizycznym i chciałem jednak coś luźniejszego. Jednak w translatorskim światku utraciłem już cały rispekt (rok bez większej roboty - jesteś w punkcie startu) a już nie mam cierpliwości do siedzenia po nocach ze słownikiem medycznym i słownikiem ang-ang na kolanach.
Marzy mi się praca w sklepie z komputerami. Z kolegą swego czasu uruchomiliśmy tego typu mikrobiznes - złożyliśmy sześć maszyn i mogę to śmiało powiedzieć, że efekty były sto razy bardziej zadowalające niż te wychodzące z rozmaitych salonów. Za 3000zł potrafią ci wcisnąć blaszaka z zintegrowaną grafiką, my wpychaliśmy ci sprowadzanego ze Stanów HIS Radeona 3850 z chłodzeniem Icusiem - który wyglądał bardziej jak płyta główna niż karta graficzna.
Ale pracy nie ma. Więc won w pole.
Magazynier, sprzedawca kebabów, zbieranie truskawek, praca na budowie. Szczególnie ostatni wariant jest ciekawy - zresztą problemów nie powinieneś mieć, w końcu trochę z tego co pamiętam pakujesz na siłce
Sprzedawca kebabów? Mam nadzieje że nie chodzi też o ich przygotowanie
Ja mam sobe znalazłem robote polegającą na zbieraniu grzybów i obróbce ich.
Jak chcesz to polecam prace w stolarni (pierwsze dwa dni to hardkor.)
Seraf, o ile to do mnie to owszem, robiłem już na budowie. Ba, wychowywałem się na budowie (walki z bratem na szpachle mode: on). Ale ja niee chcęe - z natury jestem leniwy i po prostu nie ruszę już dupska jak za dobrych złych czasów. Chcę by ktoś docenił muj (wontpliwy) jinteleGD.
Pisałem do Folmiego, to on jest koks
Ehe. To ja siedze cicho.
Ja może dostanę pracę tu gdzie teraz mm praktyki (właściwie to właśnie na nich siedzę xD... system obok się naprawia). Muszę tylko opanować w miarę PHP do końca czerwca xD... Kto się zna i może mnie pokierować troszeczkę xD?
Muszę tylko opanować w amirę PHP do końca czerwca xD... Kto się zna i może mnie pokierować troszeczkę xD?
Ja w sumie mogę
Dostałem już knigę z podstawami za którą muszę się tylko zabrać w końcu, w przypadku ewentualnych pytań będę się do ciebie zgłaszał .
Łaah, mam w kieszeni całkiem fajną posadkę w najlepszym w Wieluniu sklepie z komputerami. W sumie u faceta mógłbym robić za koszty dojazdu, bo samo to czego można się od niego nauczyć to magia. Mam przynieść CV i ruszamy. Bo po tym jak wpadłem do niego popytać się o robotę, siedzieliśmy z godzinę nad jego ofertami i je rozbierałem punkt po punkcie. Chardkor był.
Mam kilka pytań odnośnie tłumaczeń z angielskiego na polski - dorywczo i na zlecenie. Pamiętam, że Yarpen się tym zajmował, może ktoś jeszcze? Interesuje mnie przede wszystkim czy wymagane są jakieś egzaminy, certyfikaty itp. i czy trudno znaleźć jakieś konkretniejsze oferty. No i ile można na tym zarobić.
Mam kilka pytań odnośnie tłumaczeń z angielskiego na polski - dorywczo i na zlecenie. Pamiętam, że Yarpen się tym zajmował, może ktoś jeszcze? Interesuje mnie przede wszystkim czy wymagane są jakieś egzaminy, certyfikaty itp. i czy trudno znaleźć jakieś konkretniejsze oferty. No i ile można na tym zarobić.
Jeśli dorywczo, znaczy dorobek na czarno bo tak to rozumiem, to po prostu się ogłaszasz i tłumaczysz. Wiele ludzi tak robi.
Jeśli na zlecenie w firmie to podejrzewam, że mogą wymagać jakiegoś certyfikatu (B2 conajmniej).
Polecam goldenline.pl . Tam znalazłem większość ogłoszeń i ofert.