ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

witam!

wczoraj właśnie powróciłem z trzydniowego pobytu w Rzymie - stolicy kraju moich idoli i mistrzów Wyjazd odbył się z okazji moich nadchodzących trzydziestych urodzin i był niejako prezentem od żony. Trzeba przyznać, że owe 3 dni spędziliśmy nad wyraz aktywnie i owocnie. Tuż po przylocie na lotnisko Fiumicino (około 9.00 rano) udaliśmy się pociągiem na stację Termini, gdzie oddawszy bagaże na przechowanie, od razu ruszyliśmy w miasto. Traf chciał, że po zjedzeniu kawałka pierwszej pizzy na włoskiej ziemi od razu napatoczyliśmy się na sklep a la nasz Empik - ciut mniejszy... od razu przystąpiłem do rekonesansu... i ku mojej radości szybko natrafiłem na półkę z DVD "cinema italiana" - dokładny odpowiednik regałów z polskimi filmami. Po błyskawicznym przebrnięciu przez oferowane tytuły (od Felliniego, przez Pasoliniego po B-klasowe komedie Sergio Martino, filmy obyczajowe i nasze ukochane), z miejsca wydałem 80 jewro na:

Phenomena by Darek A.
La Frusta I El Corpo - by Mario B.
Morirai a Mezzanotte - by Lamberto B.
Il Medaglione Insanguinato - Massimo Dallamano
La Pretora (komedia o zabarwieniu erotycznym popełniona przez Lucio F.)
Deliria aka Stagefright - by Michele S.
+ CD Goblin "Il Fantastico Viaggio Del Bagarozzo Mark"

Potem postanowiliśmy połazić nieco po mieście, wczuć się w lokalną atmosferę i zwiedzić co nieco, cały czas zbliżając się w kierunku Via dei Gracchi, gdzie to znajduje się legendarny już sklep "Profondo Rosso" - główny cel naszej wizyty w Wiecznym Mieście. Dotarliśmy tam około 14.00 ale tabliczka na drzwiach informowała, że sklep jest chwilowo nieczynny i będzie otwarty o 15.30. Pozostało nam zatem przypatrzenie się witrynom, gdzie pomiędzy figurkami, kostiumami i innymi gadżetami lśniły dumnie rozmaite włoskie i niewłoskie płyty z filmami. Następnie korzystając z wolnego czasu, w położonej nieopodal knajpce rozkoszowaliśmy się włoską kuchnią. Potem znów ruszyliśmy pod sklep, a że nadal był jeszcze zamknięty, zasiedliśmy na niewielkiej ławeczce tuż przed Profondo Rosso. Anka dostała instrukcje, by wypatrywać "szpakowatego pana przy tuszy w wieku lat ok. 60".

Po kilkunastu minutach - ku naszemu zdziwieniu - sklep otworzyła jakaś pani w wieku lat ok. 50. Po przekroczeniu progów maluteńkiego ale obficie nafaszerowanego różnymi różnościami sklepu, szybko wywiedzieliśmy się, że "szpakowaty pan" będzie po 18.00, co - nie powiem - bardzo mnie ucieszyło. Rozejrzeliśmy się po sklepie i asortymencie - dużo fajnych i mniej fajnych rzeczy, po cenach niestety dość wysokich... trochę filmów z USA na półkach, a za ladą kilkadziesiąt włoszczyzn (Argento, Fulci, Bava itp.). Z panią pogadaliśmy sobie mieszaniną angielsko-włoską o włoskiej kinematografii i po kilkunastu minutach opuściliśmy Profondo Rosso, by luknąć na znajdujące się nieopodal sławetne miejsca takie jak Zamek Anioła i Plac Św. Piotra racząc się po drodze pysznymi lodami. Tuż po 17.30 ponownie zawróciliśmy w kierunku Via dei Gracchi, po drodze zakupując wodoodporny flamaster w kolorze srebrnym. Ponieważ sklep był ponownie chwilowo zamknięty, znów spoczęliśmy na ławeczce i zapaliliśmy papieroska. No i gdy tak pykaliśmy dymka, zamajaczyła mi pomarańczowa kurtka owej pani, która przed kilkoma godzinami otwierała sklep. Towarzyszył jej odziany w ciemny płaszcz ów "szpakowaty jegomość przy tuszy" czyli nikt inny jak Luigi Cozzi, były reżyser, długoletni przyjaciel i współpracownik Dario Argento, a także główny opiekun i "pan kierownik" Profondo Rosso. Przywitaliśmy się grzecznie i za chwilkę po raz wtóry przekroczyliśmy progi przybytku grozy. Luigi okazał się bardzo sympatycznym i niezwykle skromnym człowiekiem, z którym zacząłem długą pogawędkę "wiadomo-o-czym"

Ponieważ postanowiłem dobrze przygotować się do wizyty w Rzymie i mieć jakąś wyjątkową pamiątkę, dobyłem z plecaka zabrane z Warszawy 2 filmy Luigiego, podałem srebrny flamaster - świeżo zakupiony - i poprosiłem o podpisanie płyt. Zią nie mógł mi odmówić:

W tak zwanym międzyczasie dało się zauważyć, że przez sklep przewinęło się kilku tubylców, głównie jednak kupujących maski, figurki i inne pierdółki. My zaś zawzięcie rozprawialiśmy o filmach, filmidłach i filmikach, sypiąc nazwiskami, tytułami i datami. Luigi rozłożył mnie na łopatki jednym zdaniem "wiesz, wczoraj był u mnie rano Lamberto Bava, on tu często bywa, bo się kumplujemy". No to mi się gorąco zrobiło, bo niejako się z nim minąłem... Cóż, miło i przyjemnie się nam czas spędzało, ale powoli trzeba było się zbierać, zatem popełniłem skromne - choć za nieskromną cenę 105 jurasów - zakupiszcze:

The Inglorious Bastards - 3-płytowe wydanie Severin, reż. Enzo G. Castellari
The Beast In Space - XXX wersja przecudnie śmierdzącego sera w reżyserii Alfonso Brescii
Il Lunghi Capelli Della Morte - stary cz/b horror Antosia Margheritiego z Baśką Steele
+ koszulinka w kolorze czarnym z napisem Lucio Fulci i rysunkiem dokładnie takim jak na polskim wydaniu VHS filmu "the beyond".
Potem jeszcze zeszliśmy na dół by obejrzeć niewielkie muzeum grozy - zaręczam, że każdy miłośnik włoszczyzny się ucieszy jak to zobaczy:








Przy okazji Luigi zdradził mi gdzie pochowany jest Lucio Fulci (ale o tym sza! - wybiorę się tam następnym razem) i dał instrukcje jak najszybciej dotrzeć tam gdzie potrzebujemy, czyli na Termini. Pożegnaliśmy się zatem i pojechaliśmy w długą drogę by odebrać bagaże, dotrzeć do hotelu i przespać się po pełnym wrażeń dniu.
Następne dni (sobota i niedziela) upływały nam głównie na zwiedzaniu Rzymu, spacerowaniu i podziwianiu licznych zabytków, tych znanych i mniej znanych. Ale, że kasy było jeszcze trochę w kieszonce, mogłem sobie jeszcze lekko poszaleć. No i poszalałem - na placu Argentyńskim, w samym centrum miasta, jest sklep, ogromny jak cholera, gdzie półki z włoszczyzną były pokaźniejsze niż w pierwszym sklepie koło Termini. Tam podjąłem dwa "polizotteschi":
La Mala Ordina - reż. Fernando di Leo (jak podpowiedział Luigi - król włoskich filmów kryminalnych - Lobo powinien koniecznie się tym zainteresować!!!)
Milano Rovente - reż. Umberto Lenzi

W innym zaś sklepie, położonym tuż obok Piazza del Popolo, ku mojej nieopisanej radości na samym froncie półek z włoskimi filmami prężył się przeceniony z 23 na 7 euro "what have you done do Solange?". Rzecz jasna od razu go podjąłem poprawiwszy westernem Fulciego "Massacre Time".
No i tak to wyglądały nasze rzymskie wakacje Oto zakupy w całej okazałości:




No i cóż, na pewno jeszcze kiedyś wrócę do Rzymu, by wydać trochę pieniędzy, ponownie odwiedzić Profondo Rosso, znaleźć grób Lucia F. i połazić wąskimi uliczkami Rzymu, gdzie można znaleźć np, taki oto placyk:

Ciekawe czy nasz poczciwy stary Bruno był z "tych" Matteich


całe szczęście, że nie znoszę włoszczyzny, bo po takim sprawozdaniu bym się z zazdrości zapadł pod ziemię
ej, klawo Rafale! fajną wycieczkę żeście sobie urządzili. a papa z okienka Wam pomachał?
No, ja zazdraszczam ale mieliście fajnie Następnym razem musicie odwiedzić też przy okazji Quartiere Coppede z Piazza Mincio, tam kręcił Darek sceny z biblioteką z Inferno, Bava - La ragazza che sapeva troppo, Richard Donner częściowo Omen, a Barilli niemal w całości- La profumo della signora in nero. No i ponoć - ale nie wiem, na ile to sprawdzone - mieszka tam sam Darek!
Gratulacje!


Ajajaj! Świetna wycieczka i genialne fotki! Pozdrawiam!

a papa z okienka Wam pomachał?

naturalnie! przekazaliśmy sobie staroniemieckie pozdrowienie Sieg Heil!
Przy okazji brutalna zagadka - silnie obrażająca uczucia religijne:

Po co Joseph Ratzinger pojechał do Auschwitz?

Po świadectwo pracy...

Fajno! Tym bardziej zazdraszczam, widząc piękne słońce w Quartiere Coppede i Ciebie, Buio, w koszulce z krótkim rękawem, podczas, gdy u nas w marcu jak w garncu
Gdzieś w necie wskazywano budynek widoczny na zdjęciu drugim od góry w Twoim ostatnim poście jako hipotetyczne miejsce zamieszkania Dario.
Najwięcej tej dzielnicy pokazał Barilli. Piękne miejsce, prawdziwy wykwit włoskiej odmiany secesji (troszkę późnej w stosunku do reszty świata, bo dzielnica powstała w latach 1914-26 XX w.) i talentu architekta Gino Coppede.
Świetne fotki! Naprawdę extra!
Bardzo dobrze spożytkowany czas jak widzę . Szkoda tego 'minięcia sie' z najlepszym Włoskim reżyserem grozy, ale podpis z dedykacją od Cozzi też mega frajda Hiehie tak sobie myśle, że jak z niego taki sympatyczny gość a Ty masz zamiar jeszcze pojawić się w Rzymie to można było u niego zostawić jakieś dvd żeby podpisali sie wszyscy reżyserzy jacy sie w miedzyczasie przez sklep przewiną
Gratulacje zdobyczy. To 'You Will Die at Midnight' to z X Rated?

To 'You Will Die at Midnight' to z X Rated?

nie nie, to lokalne włoskie wydanie firmy AEGIDA. Niestety, tylko po włosku, ale ponieważ znam fabułę i dialogi z wersji VHS (read by Ramirez Knapik) postanowiłem to sobie nabyć, a przy okazji będę podszkalał język włoski, który jak stwierdziłem jest dość łatwy do ogarnięcia

Poza tym ostatniego dnia, już praktycznie spłukany z kasy, znalazłem na półkach mały przedmiot pożądania pt "Nero Veneziano" by Ugo Liberatore, ale również był tylko po włosku i do tego za mało uczciwą cenę 23 euro... może następnym razem...
Super wyjazd widze i swietna relacja Szczerze zazdroszcze (zwlaszcza zakupow
Buio jak zwykle lans z wysokiej polki. fajnie widziec znowu twoja ucieszona morde, kolego moj :*

Hiehie tak sobie myśle, że jak z niego taki sympatyczny gość a Ty masz zamiar jeszcze pojawić się w Rzymie to można było u niego zostawić jakieś dvd żeby podpisali sie wszyscy reżyserzy jacy sie w miedzyczasie przez sklep przewiną

No popatrz, mój ojczulek powiedział to samo... ale drogi Critcie, sam rozumiesz, że ogromne podniecenie odebrało mi zdolność trzeźwego i logicznego myślenia... ale cóż... nie teraz to następną razą - jak to mówią

A wspomniane przez Bartasa w innym temacie "Murder Obsession" by Riccardo Freda także było do kupienia, i kurna trochę żałuję bo mogłem to wziąć zamiast lekko podstarzałego (KAMI - NIE BIJ!!!!) I Lunghi Capelli.... ale... co się odwlecze to nie uciecze, isn't it?
hehe, mję dama namawia na Florencję, ale myślę, że spokojnie da się przekonać do Rzymu. i tak trzeci Dansmakrabrowicz zawita do Profondo Rosso

zamiast lekko podstarzałego (KAMI - NIE BIJ!!!!) I Lunghi Capelli....

Masz szczęście, że zobaczyłam dziś kawałek Twojej sygnaturki pt.


Tori Spelling - najbardziej zwalony ze wszystkich koni

Z drugiej strony - spróbuj po przeczytaniu tegoż utrzymać powagę i herbatę w paszczy, kiedy siedzisz w pracy przed monitorem, na szczęście tyłem do szefa Zaprawdę, powiadam, wielki wysiłek to jest! Wiem, że tekst o Tori o twarzy zwalonego konia pojawił się już w Warszawie, ale nieodmiennie powoduje u mnie histeryczny śmiech
Gratulację, Rafale. Co za cudowne miejsce!

Relacja z Freaks prawie gotowa i niedługo Mort ją otrzyma plus fotki, rzecz jasna.
Łojezu - a mię dziś trzeci krzyżyk stuknął!!!! Kiedy te trzydzieści lat przeleciało???

Matkojedyno, niedługo trzeba będzie się zainteresować jakąś kwaterą na Powązkach...
Najlepszego!
No no, najlepszego Buio
Wszystkiego najlepszego. Zdrowia i rozwijania horrorowej pasji!
sto lat Rafale!
Dzięki serdeczne kochane dzieci!!!!!
No, najlepszego, sto jeden lat i dużo włoszczyzny.
Sto lat, sto lat, niech żyje, żyje nam!
Wszystkiego naj-naj-naj, Buio, przede wszystkim - wiele ciepła rodzinnego, spełnienia w życiu zawodowym, wielu owocnych wypadów und, ofkors, stałego POWIĘKSZANIA KOLEKCJI o kolejne RARYTASY bez uszczerbku dla kieszeni


stałego POWIĘKSZANIA KOLEKCJI o kolejne RARYTASY bez uszczerbku dla kieszeni

nooo, to jest zadanie i wyzwanie co się zowie!!!
To i ja się przyłączę Wszystkiego najlepszego Buio
najlepszego Bujaczku :*
Cudna wycieczka Buio, wizyty na Piazza Mincio szczególnie zazdroszczę. Następnym razem (no chyba, że już byłeś, a nie wyszczególniłeś ) zahacz o Piazza di Spagna (Plac hiszpański), gdzie rozgrywały się sceny z jednego z prekursorów gatunku giallo "La Ragazza che sapeva troppo" i nie tylko.

Następnym razem (no chyba, że już byłeś, a nie wyszczególniłeś ) zahacz o Piazza di Spagna (Plac hiszpański)

byłem, nie wyszczególniłem
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •