AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Cholera , co za ziąb. Nawet te rękawice nie pomagają. To nie będzie robota łatwa i przyjemna. Lekkim głosem mówił meżczyzna opierając sie o skarpe. Patrzył na młodego który drżał z zimna , i spoglądał się to na niego to na wzgórze. Było ich tutaj 10. Dziesięciu facetów ubranych w jakieś łachmany liczących na dobry zarobek. Zadanie było proste. Przynajmniej na papierze , bo teraz gdy spoglądał na klasztor w oddali widzial że to jakas twierdza a nie mała posiadłośc. Tego informatora najchętniej bym wrzucił do ...... Nie skończył bo przed oczama zobaczył dłoń jakiegoś faceta. Clem , spokojnie nie będzie tak źle. To i tak tamci barbarzyńcy odwalają cała robote. My tylko włazimy szukamy księgi i uciekamy najbliższym oknem jak tylko któryś z nas ją znajdzie. Meżczyzna odgarnął swój płaszcz. Drodzy kamraci. Pamietacie instrukcje? Kiedy który kolwiek z was znajdzie księge podchodzi do najbliższej wolnej przestrzeni i wystrzeliwuje race w góre. Wtedy wszyscy uciekamy na własny rachunek. Spotykamy się dopiero wtedy w umówionym miejscu , dowiecie się jakie to miejsce dopiero po otwarciu listu który ma każdy z was. Pamietajcie list otwieracie dopiero po ukończeniu misji i wydostaniu się z klasztoru. Pytań nie ma? Brawo , wiec pamietajcie złodzieje cienia na was liczą!
W milczeniu wysłuchałem lakonicznych instrukcji. Następnie odebrałem race i zapieczętowany list, po czym podszedłem do „szefa”. Mógł się chociaż przedstawić, do kurwy nędzy. Powierzchowność tego faceta świadczyła przeciw niemu.
- Jak dokładnie wygląda ta księga? – zapytałem bez wstępu – gdzie prawdopodobnie się znajduje, kto jej pilnuje, itd.? Mów wszystko, co wiesz, bo jak na razie nie powiedziałeś za wiele – po czym uśmiechnąłem się dziecinnie i zadrżałem z zimna – no?
<w oczekiwaniu na rozwinięcie>
Ech.... no dobra chodźcie tu wszyscy. Wytłumacze wam to jeszcze raz. Bo widze że niektórzy nadal nie kapują. Meżczyzna w czerni zaczął kręcic reką jakieś kręgi. Od razu ustały wszystkie rozmowy , Clem jako że z Tomem staliście blisko jegomością nie musieliście podchodzić i tylko rozgłądaliście się jak reszta gawiedzi zbiera się wkoło ogniska i siada na czym popadnie. To na skrzyniach to na prowizorycznych stolikach. Clem gdy patrzyłeś na toma , który stał i nerwowo podskakiwał koło ciebie czułes się dziwnie. Przypominało ci się coś .... ale szybko przegoniłeś myśli ruchem głowy. Niedawno podpisałes lukratywny kontrakt. Włam do dużej posiadłosci , wraz z kilkoma innymi włamywaczami. Nagroda była obłędna , ponad 1000 sztuk złota za wykonanie tak prostego zadania. Jednak jak się okazało , takie proste to już nie było. Pierw każdemu z was przydzielona towarzysza , tobie przypadł jakiś młodzieniaszek. Zwali go Tom , troche spoglądałes jakoś na to z niesmakiem ale niechciałeś jakoś irytować swoich nowych pracodawców. A Sama nazwa Gildia złodziei cienia napawała cie już lekkim podnieceniem. Mieć posłuch u całej atkatli ? Ale nie myślałeś o tym jakoś już specjalnie długo. Podróz tutaj zajeła wam kilka dni. Dotarliście do górniczego miasteczka Wschodni Pył , a zniego dzisiaj nad ranem tutaj. Teraz staliście i wsłuchiwaliście sie w głoś człowieka , który po prostu kazał siebie nazywać Cień.
Tom z lekkim niepokojem czekałeś na to co się wydarzy , twój ,,towarzysz'' włamu świdrował cie wzrokiem i nie czułeś się z tym zbyt pewnie. Clem na niego wołali , wolałeś wcześniej o nic więcej nie pytać. Gdy wszyscy sie usadowili jegomośc skończył rysować kręgi. Waszym oczom ukazał się pokaźnej wielkosci wolumin. Ksiązka była opasła i wygladała na strasznie starą. Wtedy obraz księgi sie urwał i łotrzyk dodał. To jest wasz cel , wlaśnie tej księgi szukamy. Po waszych minach widze że lekko jesteście zdezorientowani. Ale nie przejmujcie się , ona wygląda jak zwykła księga nie jest taka wielka. Meżczyzna na chwile przerwał i kontynuował. A więc tak , za około godziny znajdziemy się na wyznaczonym punkcie. Czekamy tam aż pojawi się ten oddział barbarzynców i zaatakuje klasztor. Wtedy wpadamy my. Mam nadzieje że każdy z was ma sprzęt gotowy? Jak nie , pogadajcie z kwatermistrzem. Za zlodziei cienia! Wrzasnął , poczym założył obie ręce i ukłonił się przed wami. Chórek meżczyzn odwdzięczył mu się tym samym. Jesteście teraz Clem i Tom w obozowisku , wszyscy teraz szukują się do wymarszu. Meżczyzna zwany Cieniem gada z jakimś człowiekiem , reszta meżczyzn krzata się nieopodal sprawdzająć ekwipunek.
- Idioci. - parsknąłem na tyle cicho, by tylko Tom mógł mnie usłyszeć - Czy ten pajac myśli, że tam - tu wskazałem na twierdzę w oddali - jest jedna taka książka? I do cholery jasnej, skoro chcą wziąć klasztor szturmem, to co my tu robimy? - ostatnie zdanie powiedziałem nieco głośniej. - Dobra mały, jak tam Cię zwą, Tom? - zagadnąłem wreszcie bezpośrednio do chłopaka.
Nie bez pewnych wątpliwości wysłychałem niezbyt obfitych wywodów naszego mocodawcy, zwracając baczną uwagę na faceta stojącego obok mnie. Już od samego początku zaczął krytykować wszystko i wszystkich.
- Nie posiadam umiejętności jasnowidzenia. - powtórzył Clem z drwiną w głosie - Gdyby nie fakt, że jesteś tutaj z całą tą hałastrą, pomyślałbym żeś chory na umyśle, a tak - od dawna tkwię w tym przeświadczeniu. - fuknął na młodzieńca, nieco bez powodu - Jestem Clem, skoro tak bardzo Cię to ciekawi. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to znaczy, że nie potrafisz słuchać - a to bardzo niedobrze. - znów złajał Toma - I nie mów mi tu o planowaniu, bo zadyma na przedmurzach klasztoru w żaden sposób nie może nam pomóc. Wzmocni jedynie czujność mnichów. Nie wspomnę nawet o racy, która okaże się zwyczajnym samobójstwem. Co powiesz na malutką przechadzkę? - zagadnął już nieco przyjaźniej wskazując brodą twierdzę.
- Nie posiadam umiejętności jasnowidzenia. Gdyby nie fakt, że jesteś tutaj z całą tą hałastrą, pomyślałbym żeś chory na umyśle, a tak - od dawna tkwię w tym przeświadczeniu. Jestem Clem, skoro tak bardzo Cię to ciekawi. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to znaczy, że nie potrafisz słuchać - a to bardzo niedobrze.
- Masz jakiś problem drogi Clemie? Gdybyź chciał się zwierzyć, służę pomocą - uśmiechnąłem się, tym razem krzywo, ale można to było uznać za uśmiech - A jeśli interesuje cię, skąd się tu wziąłem, to wiedz iż kręte ścieżki przeznaczenia wiodą w różne strony i w tym galimatiasie losu łatwo się zgubić.
- Masz jakiś problem drogi Clemie? Gdybyź chciał się zwierzyć, służę pomocą - gdy młodzieniaszek wypowiadał te słowa, brwi Clema powędrowały wysoko do góry, w geście największego zdziwienia. - Po pierwsze - wcale mnie nie interesuje skąd się tu wziąłeś, po drugie - gdyby, to miała być łatwa robota, nie byłoby tutaj mnie, tylko więcej szumowin Twojego pokroju, ale nadal nie wiem po co samemu rzucać sobie kłody pod nogi. Po trzecie - kto tu się kłóci? Na pewno nie my. Rozejrzyj się za jakimś złomem jeśli chcesz, ja skoczę na mały zwiad. - zakończył swój wywód, po czym ruszył powolnym krokiem w kierunku klasztoru.
Clem przeszedłeś kawałek , tuż za wzgórze. Widzialeś stad dokładnie panorame klasztoru. Zewsząd był otoczony murami , Nie licząc oczywiście frontu gdzie bylo go po prostu brak. I także tylniej strony. Czyli z pewnością nikt nie budował go tutaj jako warownii. Raczej pewnie mur po bokach służył ochronie przed spadającymi głazami lub deszczem. Chociaż był strasznei wysoki , co było swoiście podejrzane. Na około 5 metrów. Po bokach paliły się wielkie pochodnie , także podejśc w cieniu zpewnością nie było możliwe. Kolejna dziwna rzecz , nigdzie nie widziałeś strażników. Czyżby mnisi byli tak pewni siebie że nie bali się napadu z zewnatrz? Gdy rozglądałes się zamyślone podszedł do ciebie jeden z łotrów. Gdy chciał położyć dloń na twoim ramieniu zrobiłeś mimowolny unik. Odracająć się twarzą do niego. Ten wpadł w śmiech. To był Carl jeden z pierwszych ludzi jakich poznałeś w gildii. Clem widze że rżniesz cykora przed misją Śmiał się chwile , poczym usiadł na ziemi. Wiem stary co czujesz , mnie też się to nie podoba. Zrobił rozpoznawczy dla ciebie gest w kierunku człowieka na którego mówili tutaj cień A i pamiętaj. Wstał i wiatr ściągnął mu kaptur , ukazując poszranioną twarz. To ja pierwszy zdobęde tą księge Uśmiechnął się szyderczo. Nagle usłyszeliście bębny , w oddali na drodze do frontu klasztoru zauważyliście małą armie meżczyzn którzy robili więcej hałasu niż małe stado dzikich bizonów. Z pewnością za około godzine dotrą do klasztoru. Teraz czekać tylko na znak....
Tom po krótkiej konwersacji z Clemem , ten gdzies odszedł i zostawił cie własnym rozmyślaniom. Ruszyłeś w kierunku kwatermistrza. Ten praktycznie bez słowa kazał ci mówić sam coś wpisujać do jakiejś dziwnej księgi , czy to był może sam pergamin. Po chwili wyjasnien dal ci , dwie liny z hakiem dla cienie i dla clema. Lina była dosyć krótka na góra 2 metry. Ćwieki do wspinaczki do butów. Race , jakąś tam małą przegryzke na następny dzień którą można łątwo schowac. A także dwa krótkie miecze , i cztery noże z pewnoscią tez dla was obu. Dodał ci też drugą race widząć że nie ma z tobą towarzysza. Wtedy podszedł do ciebie główny łotrzyk. Ten która opowiadał wam o księdze. Tyrpnął cie i powiedział. I co młody podniecony? Widzisz masz przygode którą ci wcześniej obiecałem Wybuchł śmiechem a razem z nim kilka osób w koło.
- Carl kundlu, oczywiste jest, że to ja znajdę księgę. - Clem z uśmiechem na twarzy odpowiedział kompanowi. - Ale nie podoba mi się - masz rację. To mi wygląda na pokazowy proces... - dodał już szeptem, tak by tylko mężczyzna stojący obok mógł go usłyszeć. - Idę jeszcze powęszyć. Jak znajdziesz tego małego, każ mu zaczekać - i tak nie posłucha. - rzucił na odchodne i ruszył pewnie w stronę budowli, zostawiając za sobą obóz.
- I co młody podniecony? Widzisz masz przygode którą ci wcześniej obiecałem
- Nie jestem podniecony - wycedził przez zęby Tom. Gówno prawda Z całą pewnością był. Nigdy nie umiał tego powstrzymać ani ukryć. Odwrócił się od faceta, którego od początku nie darzył sympatią i udał się w stronę, w którą wcześniej poszedł Clem. Mimo wszystko wolał jego towarzystwo. Poza tym miał dla niego linę i racę.
Po chwili zobaczył go, obserwującego klasztor. Pomachał ręką, żeby zwrócić jego uwagę, po czym podszedł do niego.
- Masz - podał mu ekwipunek - posłuchaj..... - spuścił oczy - niektórzy tutaj wyglądają, jakby byli gotowi nas zabić za tą księgę. Ja nie żywię takich uczuć. Chciałem, żebyś wiedział - tępo spojrzał mu w oczy, zastanawiając się, czy przypadkiem nie uzna go za wariata.
Clem wziął bez słowa ekwipunek, jaki podał mu chłopak. Racę schował do wewnętrznej kieszeni płaszcza a linę zaczął odruchowo okręcać wokół lewego przedramienia. Jak się okazało - zbyt mocno, bo już po kilku chwilach musiał poluźnić więzy.
- Cieszy mnie chłopcze, że masz trochę rozsądku. Liczy się złoto, a nie prestiż. No! Chyba, że to ten pies Carl ma mnie uprzedzić, co to, to nie. - mężczyzna zgarnął niedbale linę krępującą jego rękę i rzucił ją na ziemię - Na co mi ten chłam? - powiedział nieco spóźniony, gładząc przypasany u prawej nogi kawał mleczno-białej liny zakończonej zgrabnym hakiem. - Aha i nie daj się zabić, ani im - tu wskazał ruchem ręki klasztor - ani im. - teraz wskazał ich obóz. - Załatwmy to jak profesjonaliści. - szepnął na koniec i ruszył - tym razem już na dobre - w stronę klasztoru.
- Aha - Tom nie poszedł za towarzyszem. Stał w miejscu, obserwując jego oddalającą się sylwetkę, aż ta znikła całkowicie za drzewem/głazem/innym elementem otoczenia. Następnie upewnił się, czy w pobliżu nie ma nikogo, a kiedy był już spokojny, odpieczętował list, w którym miało być zapisane umówione miejsce spotkania po akcji. Przeczytał go szybko, po czym spalił, używając do tego hubki i krzesiwa (treść proszę na pw/gg)
Nawet nie wiecie kiedy to się stało , staliście na wgórzu kiedy to co zobaczyliście wzbudziło wasza trwoge. Masa wynajętych przez nawet nie wiecie kogo barbarzynców , ruszyła bez ładu i skladu na zamek. Widzielście jak stali na początku próbojąc ułożyć jakies szyki , jedna pierwsza grupa ruszyła bez żadnego dowódcy przed siebie robiąc taki tumult i zamieszanie że pewnie było ich słychac w waterdeep. Widzielście jak dobiegają do początku murów , jednak z tej strony nie byliście w stanie zobaczyć co się dzieje przed bramą klasztoru. Jednak przeszywające jęki , i szczęk oręża uzmysłowił wam że mnisi jednak nie są zwykłymi kapłanami.....
Wtedy usłyszeliście wrzask Cienia. Który krzyknął coś w stylu ruszać sie! Nie ma czasu na stanie i gapienie się! Zbiegliście ze skarpy , zupełnie niewidoczni z tej strony. Teraz najtrudnieszja częśc zadania. Przedostać się do środka. Clem rozgłądałes się przez chwile i rzeczywiście narazie biegliście w dziesiątke. Pojawiliście sie już koło wielkich pochodni i wejścia od drugiej strony. Wejście nie było pilnowane , spokojnie mineliście dwa wielkie kotły z ogniem i po drodze jak zwykli podróżni znaleźliście się już po drugiej stronie dziedzińca. Tom zastanawiałes sie przez chwile , czemu do licha tutaj nikt nie zrobił bramy? Albo czegokolwiek..... Nawet nie zauwazyłeś że przystanąłeś między dwoma wielkimi murami. Stąd nawet z waszej dawnej pozycji byłbyś widoczny. Lekko zdezorientowany patrzyłeś jak reszta rozbiega się na wszystkie strony. Wtedy dostałeś kukśtanca w głowe od Clema. Upadłeś na kolana , totalnie już nie wiedząc co się dzieje. Clem jednak chwycił cie za fraki i pociągnął w strone południowej ściany. Biegliście , a adrenlina cały czas rosła. Dookoła widocznosc nie była za duża , zdenerwowanie potęgowały coraz głośniejsze jęki i sczęk orężą. Przed północną bramą napewno trwała zażarta walka .......
Przedzierając się przed rosnąće krzewy dotarliście do drzwi którymi z pewnoscią można było się dostać do środka klasztoru. Rozglądaliście się jeszcze w poszukiwaniu okien , jednak wrzask dobiegający ze środka otwartych już na ościerz drzwi uświadomił wam że tamtędy któraś grupa z waszej dziesiątki musiała już wejśc. Widzieliście też kilka wybitych okien , i przeskakującego do środka pomieszczenia jednego z łotrzyków na pierwszym piętrze. Przez opieszałośc Toma straciliście już cenne sekundy. Jednak da się je nadrobić .... wchodząc głównymi drzwiami już jedni tak zrobili widzieliście. Dopadliście do drzwi i wpadliście do środka. Widok który zobaczyliście zmroził was na chwile .........
Carl i jego kompan walczyli z dwoma mnichami. Szybkie cięcia , zakrzywionymi sztyletami Carla pozbawiły już życia niejednego. Jednak ten mnich to nie był niejeden ....... Carl ciął szybko i skutecznie jak tylko potrafił. Mnich unikał jednak z łątwością każdego z jego ataków. Aż nagle jedna z pięsci , a raczej otwarta palma powędrowała prosto w sczęke łotrzyka. Ten wygiął się do tyłu i upadł na połyskującą podłoge. Prosto na plecy. Jednak nie takie razy już zbierał momentalnie wstął i chwiejąc się na nogach starał się podnieśc. Branzolety połyskiwały na umięśnionym nadgarstku mnicha. Momentalnie cofnął ręke i to co widzieliście teraz , przeczyło temu co starali się wam wpoić tyle lat w złodziejskim fachu. Mnich nienaturalnie wysoko wyskoczył do góry. Odbił się jedną nogą od ściany i z pół obrotu zdzielił nogą wstającego Carla. Skrzęk łamanych kości przebił nawet zgiełk bitewny , Carl okręcił sie raz. A jego głowa pare razy wokół własnej osi. Jego wzroku Clem chyba nie zapomnisz już do końca życia ...... W tym samym momencie zauważyliście że drugi z łotrzyków zamienił się w bryłe lodu. Mnich jednym ruchem dłoni rozwalił bryłe na kawałki. Tom aż się zaczął trząść. wzroku Clem chyba nie zapomnisz już do końca życia ...... pomyślałes jeszcze raz Clem czyli chyba niedługo........
- Pieprzeni amatorzy. - zaklął pod nosem Clem, ale jego słowa ugrzęzły w bitewnej wrzawie. - Co tu się kurwa dzieje?! - krzyknął w stronę mnicha, zapewne modląc się w duchu, by Carl nie zdążył zdradzić łączących ich interesów. - Ostrzegam Cię! - ciągnął dalej swoją gierkę - Jeśli podniesiesz rękę na członka klasztoru, spotka Cię najsurowsza kara! - wycelował w mnicha palcem, drugą ręką dając młodemu jakieś niezrozumiałe wskazówki.
Ostrzegam Cię! Jeśli podniesiesz rękę na członka klasztoru, spotka Cię najsurowsza kara!
To sie nie może udać Nie myśląc wiele, Tom rzucił się w bok, starając się ukryć za jakąś kolumną czy czymś w tym rodzaju. Rzucił okiem za siebie na Clema stojącego przy drzwiach. Widział, że ten daje mu jakieś znaki, ale nie miał nawet czasu zastanowić się, o co chodzi.
Chłód rozwalony kawałków lodu kiedy toczyły sie po podłodze wdarł się w wasze nożdza. Nie było to z pewnością miłe uczycie. Clem nim cokolwiek zdąrzyłeś powiedzieć , mnich wyskoczył w powietrze przelatując kilka metrów. Kiedy już miałeś robić unik przed ciosem , ten nagle zesztywniał , jak rażony piorunem. Wpadając prosto na ciebie i przewracając sie na podłoge. O mały włos za zaryłbyś o nią głową , gdy patrzyłeś na przygniatające cie cielsko mnicha zauważyłeś w nim dwa bełty. Tom ty za to zauważyłeś skąd się one wzieły. Na schodzach niedaleko od was stało dwóch łotrów. NA CHOLERNEGO GNOJA!! NIE TRAFIŁEM W NICH!. Zauważyłeś że lekko zdezorientowany mężczyzna starał się przeładować kusze , widzisz że drugi wyskoczył tuż za nim i namierzał kusze prosto w ciebie. Drugi z mnichów niewiele myślac odwrócił się i rozpączał dziwną inkanacje. Poczuliście jakby wiatr zbierał się w jego dłoniach......
Widząc, że sytuacja obróciła się przeciwko nim, Tom rzucił się w stronę drzwi, przez które weszli. Jeśli mu się udało, kiedy znalazł się w ich pobliżu, dał susa na drugą stronę, lądując na ziemi, by następnie skryć się za rogiem muru. Mimo wszystko zachował jeszcze trzeźwość umysłu. Zlustrował wzrokiem okolicę. Niezależnie od tego, czy zobaczył kogokolwiek, pobiegł wzdłuż muru, do okien, przez które jak sobie przypominał, dostali się do środka inni łotrzykowie. Jeśli nic po drodze go nie zatrzymało, wskoczył do środka.
Clem zwinnym ruchem zwalił z siebie truchło i błyskawicznie poderwał się na nogi. Zrobił kilka długich susów w stronę mnicha, a gdy był tuż za jego plecami, dobył sztyletu i ku zdziwieniu wszystkich (lub wbrew niemu) cisnął nim w przeładowującego kuszę "kompana".
Na tą chwile nie czuliście nawet że nazewnątrz trwa nadal bitwa. Czego do cholery chcieli od was ci dwaj faceci? Tom gdy kątem oka tylko dostrzegłes mierzacego do ciebie łotra momentalnie dałeś nura do drzwi. Clem zwinnym rucham uwolniłes się spod zwłok , odturlałeś się na plecy i momentalnie wstałeś. Teraz już dobrze widziałeś tych dwóch facetów. A także bełt. Który świsnął ci koło nosa i leciał prosto w Toma. Ale nie trafił. Chociaż przy pierwszej chwili myślałeś że to koniec. Bełt wbił się w drzwi ale nie trafił w jego głowe , ale wbił sie raze z koncówką jego płaszcza do drzwi. Ten wytrącony z równowagi momentalnie wyrżńał przez ciągnący go do tyłu płaszcz. Jednak na to już nie zwróciłeś uwagi. Odwróciłeś się i dopadłeś do mnicha. Ten kończył zaklęcie i z jego rąk znowu wystrzelił zimny podmuch. Zmienił się w zimny sopel i przybił pierwszego łotrzyka do ściany. Rozrywająć go prawie na pół. Drugi który celował w toma niewiele myślać rzucił się do ucieczki. Ty tom zaryłeś głową o drzwi , jednak nie straciłeś przytomnosci. Leżysz teraz na podłodze w połowie oparty o drzwi. Momentalnie sprawdziłeś czy rozciąłeś głowe jednak nic takiego się nie stało. Ty Clem widząc całą sytuacje , momentalnie dobyłeś sztyletu i wbiłeś go w kark mnicha. Drugi poprawiając wbiłeś w jego plecy. Bezwladne ciało momentalnie osuneło sie na posadzke. W tym zgiełku dopiero teraz zauwążyłeś że drugi z łotrów spadł ze schodów i leży pod nimi , widzisz że się porosza jednak jest zamroczony.
- Za zdradę się płaci sukinsynu! - krzyknął Clem i poderżnął gardło bezbronnemu łotrowi. - Młody, tchórzu, gdzie żeś podział swój strachliwy zadek?! - krzyknął nawet nie odwracając się w jego stronę. Ciężko osądzić, dlaczego w ogóle to zrobił, zważywszy na to, że ruszył biegiem w górę schodów, nie zwracając uwagi na towarzysza.
Lekko zamroczony, Tom obserwował dziwną sytuację. Clem dopadł mnicha, ale zostawił go, by w zamian wykończyć bezbronnego już łotrzyka. Nienaruszony zakonnik nadal pozostawał na polu walki, podczas gdy towarzysz Toma znikał już w drzwiach po drugiej strony komnaty. Chłopak spróbował wstać. Mocnym szarpnięciem oderwał bełt, przy okazji rozrywając płaszcz. Stanął niepewnie na nogach.
Gdy wdarliście sie na górny korytarz rozglądaliście się chwile. Drogi były dwie jedna niedaleko z otwartywm oknem które widzieliście z dworu i korytarz z drugiej strony. Co innego jednak przykuło was wzrok. Cały korytarz był zadymiony , ktoś musiał podpalić klasztor. A gdy mijaliście pobliskie drzwi i otwarliscie je przywitał was jęczący płomień. Jednak nie wyglądało to na pokój w którym mogła znajdowac sie księga , nie znajdowało się w nim nic dziwne. Tom gdy Clem spoglądał w pomieszczenie coś do ciebie doszło. Otwarte okno , i w oddali otwarte drzwi. Mogli tam isc! Pobiegliście do końca korytarza. Drzwi były otwarte , w dziwny sposób po prostu leżały wyrwane zza wiasów. Wpadliście do środka , jeden z noże do rzucania w łapie w każdej chwili gotowym do wyrzucenia , a drugi z wyciągnięta bronią. Było tutaj pełno dymu , jednak nagle ktoś otworzył okno i momentalnie zobaczyliście przed wami dwie postacie. Jedna stała przy oknie zdzwiona tym co się dzieje. Druga zrzucała księgi z półek. Gdy rozwiał się dym zauważyliście co lezało na stole obok okna. Księga której szukaliście ..... Wtedy usłyszeliście śmiech postaci przy ścianie ......
- Haha , Byliśmy pierwsi , przegraliście ! Księga jest nasza!
- Ta... Macie rację. - rzucił obojętnie Clem i wszedł głębiej do pomieszczenia. - Mały, to ten wolumin? - zagadnął szeptem chłopaka, wskazując ruchem głowy na księgę.