AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Zmierzch zbliżał się niechybnie. Staliście cie w zimni i czekaliście na jakiś dziwny pomruk , znaczy rozkaz do ataku. Tego zielonego ochydnego czegoś co stało przed wami. Mag krzywo się spoglądał i z obrzydzeniem zastanawiał się co on tu robi. Podciągał lekko ciągle opadające mankiety swojej szaty i zastanawiał się jak dał się w to wciągnąc. Stał obok jakiegoś barbarzyńcy który wyglądał na niezbyt rozgarnietego. Chociaz jak patrzył na reszte ..... to nie dziwił się że był ich wodzem. Cała ta hałastra to lud północy. No i parenaście orków spod pobliskiej ich wioski. Było ich tutaj koło setki razem z orkami. Orkami dowodził jakiś pół - ork , jednak nie wyglądał jak reszta tutaj. Okuty w stalową czarną zbroje , spod hełmu wystawała tylko mała częśc jego twarzy. Co dziwne chronił tylko jego szczęke , od góry był odsłonięty. A wielki zębaty miecz ktory nosił na plecach działał z przestrachem na nie tylko jego świte ale także na barbarzynców. I zastanawiałes się co robisz w tym łajnie ...... pokazanie kilku sztuczek i spalenie jednego z domów zrobiły od razu z ciebie trzeciego dowódce tej całej hałastry. Podciągnąłeś kaptur i rozglądłes się po okolicy. Staliście na wzniesieniu tuż nad doliną , w oddali widoczny był wasz cel. Klasztor mnichów zielonego pagórka. Cholera ale nie wyglądał tak jak mówili , wycedziłeś. Miała być mała posiadłośc a to wygląda jak twierdza na wzgórzu. Co najbardziej bylo podejrzane , zadanie mieliście cie takie żeby tam wejść narobić hałąsu i odciągnąc mnichów od sasiędniej strony , druqiego wejścia. Ale po cholere? Zachowałes jednak to dla siebie , no prawie dla siebie. Tutaj spoglądałeś na przysadzistego meżczyzne przed tobą. Gdyby nie pewnie wydarzenie sprzed kilku dni pewnie nie wiedziałby nadal. Byłby tylko zwyklym barbarzynca a takto ...... Przynajmniej wiedziałeś , a właściwie wiedzieliście oboje że coś tu jest nie tak. Później uznałeś że skoro on widział tamtą księge , to i tak się już od niego nie odczepisz. Teraz czekaliście na rozwój wydarzeń , cała watache miarowo przemieszczała sie w kierunku klasztoru. Za około godziny będziecie na miejscu.
Sokole oko staraleś się zasnąc w swoim namiocie. Właściwie trudno było go nazwać swoim. Gdy śpi sie w cztery osoby. Twoja podróz w góry zakończyła się lekkim fiaskiem. Co prawda znalazłes tutaj jakiś ludzi ale ..... no nie za bardzo ci chodziło żeby znaleśc wioske barbarzyńców. Jakkolwiek dali ci schronienie , i mogłes tutaj przenocowac pare nocy. A nóż zwabi sie tutaj jakaś okolicznośc znalezenia pracy pomyślałeś? Wiec zostałes tutaj już drugi dzień. Nie mogłes jednak spac i zastanawiałes się nad tym wszystkim. Co chcesz dalej robić ze swoim życiem. Wstałeś i wyszłes z namiotu , ziąb momentalnie przeszedł ci po plecach. Miałes już wracać , kiedy poczułeś się dziwnie. Jakby ktoś stał za toba i chciał ci coś powiedziec. Odwróciłes się , jednak nikogo tam nie było. Z lekkim przestrachem , stałes i wpatrywałes się w nagle pojawiąjące się błyski. Tuż przed tobą , rozgladałeś się chwile jednak w obozie nie było widać nikogo. Gdzie są wartownicy ktokolwiek? Błysk , i dziwne dzwięki wprawiły cie w osłupienie. Chciałes sięgnąc po broń .... ale po chwili uznales po co? Zerwałeś się i pobiegłeś w strone tych błysków i świateł. Biegłes jak najszybciej mogłes , już miałes wyskoczyć zza pagórka kiedy widok który ujrzałes zwalił cie z nóg. Stało przed tobą coś , nie wiesz jak to opisac. Płonęło , a przed tym czymś stał jakiś człowiek. Wpatrywali się w siebie. Spokojnie i rytmicznie falowały ich ubrania. Chciałeś ucieć , jednak maly kamyczek zwalił się z górki o którą się opierałeś. Wstałes i momentalnie uznałeś że zrobiłeś najgłupsza rzecz w swoim życiu. Człowiek spojrzał się na ciebie , po chwili demon. Z rak demona błysnął ogień i poleciał w maga. Ten momentalnie upadł. Niewiele myślac siegłes po broń i rzuciłeś się na demona. Zwinnym ruchem zeskoczyłeś i zbiegłes ze skarpy. Jeden ruch i ranileś go mieczem. Później poczułeś bół. Przerażający ból. Jakiś podmuch prawie złamał cie wpół. Odrzucając podobnie jak magia tamten ogień. Leżałeś i spogladałes się to na maga , to na tamtą istote. Dziki wrzask przebiegł nagle twoje uszy. Oboje z magiem zakryliście je momentalnie dłońmi. Później na twojej dłoni , pojawiły się kajdany. Łańcuch przebiegł metr i zatrzymał sie na dłoni maga. Na której pojawił się identyczny kawał metalu jak na twojej. Wrzasneliscie oboje , poczym i dwa okowy i łańcuch zniknął. Spojrzeliście na istote. Wtedy usłuszeliście głos którego więcej słyszeć byście nie chcieli.
Jeden nie może istnieć bez drugiego , Drugi bez pierwszego , Nic ich nie może rozłaczyć , Jeżeli się rozdzielą zginą. Rozdzielić ich może tylko ten kto rzucił to zaklęcie. Jednak oni nie znają jego imienia. Zło się zbliża ..... Nie powiem nic więcej
To było kilka dni temu , teraz szłeś razem z magiem w grupie jego podwładnych. Waszym celem było odbicie jakiegoś klasztoru. Niechciałeś Sokolo Oko wiedzieć więcej .......
Limar otulił się szczelnie płaszczem. Było cholernnie zimno.
yhkm! Ty! Tak, tak, do ciebie mówię. Znasz człowieka, na którego wołają Sokole Oko? Przybyłem z nim do gildii kilka dni temu. No nie ważne, jak nie znasz, to popytaj, ktoś na pewno zna. Sprowadź go tu do mnie. Zrozumiałeś?
Osobnik, do którego Limar przemówił wydawał się ciut skołowany, ale zamruczał coś pod nosem i oddalił się. Czarodziej podszedł do drugiego dowódcy. Nie mógł znieść faktu, że ten osiłek jest wyższy rangą - ale w końcu rangi rozdzielał jakiś zidiociały złodziej cienia. Żmudna i kręta jest droga ku potędze...
Zabijając ręce zagadał do pół orka.
I jak? Kiedy uderzamy?
cdn ...
Złowrogie iskry błysnęły epicko wokół dłoni Limara. No co jest? Czemu nikt ze mną nie rozmawia? Mam was zapierdolić, kurwa?!
Ork odsłonil wieko hełmu i krzywo się na ciebie spojrzał. Jesteśmy prawie wskazał palcem na warownie na wzgórzu. Około pół godziny i będziemy na miejscu , RUSZAĆ SIE ŁAMAGI! Widzisz ze się odwrócił i wrzasnął do swoich niezbyt rozgarniętych kompanów. Ciebie Limar jednak męczyła inna rzecz. Kim do licha byl ten czlowiek który rzucił się wtedy na demona? Księga była otwarta na tej stronie. Jednak tak jak wczesnie były tylko na niej puste kartki. Ale przecież pamietasz , że było coś na nich. Później pojawiła się ta istota i prawie was zabiła. Ale co było dalej? A może to był tylko sen? Nie mogłeś nic sobie przypomnieć wartościowego. I po jaką cholere macie atakowac ten klasztor ..... Wtem twoje rozważania przerwał wrzask. Własnie na ziemie upadł jeden z orków , wił się dziwnie i wrzeszczal aż połowa garnizonu przystaneła. Wtedy ciemna postać pół orka wypłąciłą mu kopa a ten stoczył się góry. Spod ciemnej rękawicy orka błyskał tylko czerwony płomień. Na co się skurwysy patrzycie? RUSZAĆ SIĘ! Wrzasnął , momentalnie ruszyliście dalej. Dziwnie zareagował na bójke w swoim oddziale. Jakby tego było mało zauważyleś że po twojej stronie też zaczeło się bić dwóch maruderów......
Spokój! Spokój, łachudry, po obydwóch spalę!
Limar przymknął oczy i skupił się. Błękitna poświata otoczyła jego dłonie, poleciało kilka iskier. Sztuczka była prosta, ale wśród prostego ludu robiła wrażenie, a często była brana za preludium kuli ognia albo innego zabójczego czaru.
A wy na co się gapicie?! Rozdzielić ich! I spokój! O co wam poszło, do cholery? Kurwa, istny burdel. Koła doprawić, a pojedzie!
Próbowałeś ich chwile zdyscyplinować jednak niewiele z tego wychodziło..... Przynajmniej sie nie bili ze sobą. Lekko już zmęczony całym pochodem rozgladałeś się dookoła. Byliście już prawie na miejscu , pozostała dwójka dowódców próbowała jakoś wrzeszczeć i uspokoić hałastre , jednak ta gdy już pojawiliście na wzniesieniu prowadzącym prosto do Klasztoru opierała się temu skutecznie. Mało tego cały atak wziął łeb , spogladałeś na co się dzieje z niedowierzaniem. Gdy wszyscy stali i czekali na przegrupowanie się , cały pierwszy szyk ruszył do ataku. Cała dwudziestka barbarzynców ruszyłą w szale prosto do wejśc klasztoru. Wrzeszcząc i robią tumult taki że pewnie słyszeli go w waterdeep. To wystarczyło by reszta towarzystwa ruszyła za nimi. Omało nie stratowany przez odózonych róznymi środkami barbarzyńcami patrzyłeś ze wzgórza co się dzieje. Pierwsz dwudziestka już dotarła do bram. Przed dzrzwiami stała dwójka wydawało ci się że mnichów. Jednak ci nagle zamienili się w dwie dzikie bestie podobne do smoków. W przeciągu minuty z całej pierwszej szarzy została miazga rozgnieciona przez dwie bestie.Teraz już wiedziałeś o co chodzi. Nagle wszystkie klocki zaczeły układac się w całośc. Ktoś tym atakiem po prostu chciał zyskać na czasie i odwrócic uwage mnichów. Nagle padłeś na twarz i turlając sie w dół zauwazyłeś tylko pół orka w czarnej zbroi który uśmiechnął się tak że przeszły cie ciarki po plecach. Gdy poobijany wstałeś tłum pociągnął cie ze sobą , próbowałes stawać opór jednak perspektywa spadnięcia ze skarpy nie napawała cie optymiznem. Dopiero przed murem mogłeś odsapnąc. Stałeś oparty o niego i patrzyłeś co się dzieje. Pierwszy ze smoków własnie padł , z barbarzynców robił miazge jednak zauważyłeś że to nie oni teraz z nim walczyli. Uzbrojony odział orków najpierw go ostrzelał z łuków i ....... zgrozo broni palnej!! Skąd ją oni do cholery mieli? Reszta podskoczyła i go dobiła. Do drugiego żauważyłeś że podskoczył pół - ork. Smok sie zamachnął , wojownik w czarnej zbroi zrobił jednak unik i jednym cięciem wielkiego miecza pozbawił go głowy. Reszta barbarzynców widziałeś że wpadła do środka chyba....