AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Dzień chylił się ku końcowi. Słońce zaczynało już powoli zalegać nad horyzontem. W górnych partiach gór pewnie już spadł śnieg ...... Powiedziała cichutko dziewczyna , siedziąca na werandzie dziedzińca klasztoru mnichów zielonego pagórka. Dnie były coraz zimniejsze , jesień zaczynała swój czas. Jakkolwiek ciekawe było lato , ten czas minął bezpowrotnie. Dziewczyna mazała palcem w piasku zastanawiając sie nad jutrzejszym wymarszem. Przybyła tutaj przed tygodniem , a już troche jakby polubiła to miejsce. Szczególnie ten krasnolud wydawał się śmieszny. I jakie dziwne rzeczy czasem wygadywał. Klasztor zielonego pagórka znajdował się w górach wilczych kłów. Rzut beretem od neverwinter , miasto niekończącej się nocy i chucznych balang. Przynajmniej tak jej powiedział ten dziwnie wyglądający niziołek którego spotkała w drodze tutaj. Nie bardzo wiedziała o co chodzi. Wstała lekko się rozciągając i przeglądała się w tafli małego jeziorka. A może tutaj zostać? I skończyć tą błąkanie się po omacku wtem i wewte odkąd opuściła świątynie Selune. Zimny wiatr znowu zadął przeciągle , aż poczuła lekkie dreszcze. Odwróciła głowe i zauważyła krasnoluda który niósł dwa wiadra wody. Helmut .... skąd ci jego rodzice wzieli to imie? Jedyny kontakt jaki znalazła tutaj , on nim własnie był. Przez ten tydzień troche go poznała , i jego niektóre dziwne poglądy , napewno jemu niezbyt zjednające przyjaciół w tych trudnych czasach. Była pod wrażeniem poprzedniego dnia kiedy przyglądała się jego treningom. Co dziwne nie walczył żadną bronia , nie musiał. Broń stanowiły jego ręce i nogi. Większosc mnichów trenowała tutaj własnie taki styl walki. Ciekawe czy to wogóle skuteczne? Ale bała się jakoś zapytac o to krasnoluda. Dmiący wiatr skutecznie już przegonił ją z dziedzinca i weszła do środka budynku. Wchodząc jej uwage przykuły smugi dymu w oddali. Odwróciła się , popatrzyłą przez chwile. Stanęła akurat w przejściu krasnoludowi. Który też z zaciekawieniem przyglądał się smużkom dymu.
- Podróżnicy? – Spytała od niechcenia zatrzymując wzrok na postaci Herlmuta – Albo jakiś czarodziej niechcący użył, któregoś z ognistych zaklęć...
Uśmiechnęła się nieśmiało. Bez trudu potrafiła wyobrazić sobie podobną wizje. Zresztą jej własne czary, choć z pozoru nieszkodliwe, potrafiły niekiedy sprawić sporo nieprzewidzianych kłopotów.
- Jeśli zamierzają nocować w tej okolicy, lepiej aby schronili się w klasztorze– odparła rozcierając zmarznięte ramiona - Nie sądzę aby nadchodząca noc zaliczała się do cieplejszych.
-» EDIT : 15-10-07; godz : 20:00 «-
Woda wylewała się z wiaderek niesionych przez Helmuta. Zakon nauczył go bycia oszczędnym i aby nie chodzić kilka razy, nalewał je zawsze do pełna. Nie wiadomo czy to coś dawało, bo zawsze wody zdecydowanie ubywało - ale zawsze miał poczucie spełnionego obowiązku.
- Szczęść boże, panienko - wycedził przez zamknięte zęby, z trudnością przychodził mu nawet najłatwiejszy uśmiech, ale i tak należy mu się punkcik za starania. Helmut nie zaliczał się do tych z poczuciem humoru, może to było spowodowane jego wypadkiem z przeszłości lub niewrodzoną inteligencją.
Drogę w przejściu zagrodziła mu prześliczna elfka, podniósł głowę w górę, aby ocenić czemu tak stoi, jakby na złość. Oczy dziewczyny skierowane były w stronę unoszącego sie nieopodal dymu.
Wasze rozważania , i krzyki Helmuta zagłuszył jeszcze donośniejszy wrzask. -HELMUT!! Gdzie sie podziewasz poczwaro!!. W okowach przedsionka salonu staneła młoda kobieta. Ubrana w raczej niezbyt przyciągająca szate , w białe łate i spiętymi włosami. Miałes przynieśc tą wode , i czemu zaś się tu wałkonisz? Myślisz ze nic nie powiem przeorowi? Jasne już masz p.....
Krasnolud Airin chwycił cie tylko za ręke i czym prędzej zniknął z oka dziewczynie. Pokonaliście kilka komnat , co zajeło wam dluższą chwili bo Helmut kłaniał się co drugiemu mnichowi. Słyszłaś Airin tylko przekleństwa pod jego nosem , i krzyki że i tak kogoś dzisiaj uratuje.
Wychyliłaś się przez okno , i sprawnym suchem pokonałaś małe wzniesienie. Krasnolud Helmut z lekkim problem , ale zrobił to samo. Po chwili byliście już na brukowanej ściezke. Która prowadziła wprost do wrót frontowych klasztoru. Ziąb był niesamowity , lekko dygotałas na tym coraz bardziej wzmagającym się wietrze. Rozglądałaś się chwile , Helmut stał niewzruszony i wpatrywał się w to miejsce gdzie uprzednio tlił się dym. Jednak już nie było nic widac. Zciemniło się już i mnisi zaczeli zapalać wielkie pochodnie , żeby było cokolwiek widać. W oddali pomyślałas , ten klasztor musiał zapewne wyglądac jak latarnia. Byłaś tu tydzień a dopiero pierwszy raz widzisz go nocą. Mogłas byś tak stac i się wpatrywać gdyby nie ruch dłoni krasnala który jednoznacznie dał ci do zrozumienia że macie zadanie do wykonania. Helmut zabrał jakiś worek i ruszyliscie w dół sciezki która prowadziłą do zejścia ze wzgórza. O mały włos a wyrżnełabyś na krawęznik , jednak upadłaś prosto na krasnoluda. Ten chwycił cie wpasie ratujac przed rozbitym nosem , na widok jego uśmiechu momentalnie złapałaś równowage i odskoczyłaś z lekkim piskiem. Odeszliście kawalek od klasztoru kierując sie w to miejsce z gdzie wam się wydało był ten ogień. Jednak okazało się ono troche dalekie. Szliście w milczeniu , kiedy w oddali od północy zauważyliście jakies światła. Dużo świateł. Około 5-6 kilometrów od was. Co to mogło być? Wpatrywaliście się przez chwile. Zauważyliście się się jakby poruszają. Spewnością mogły to być jakieś pochodnie. Jakaś grupa ludzi , lub czegoś zmierzała w tą strone.
Po chwili doszliscie do miejsca skąd tlił się dym. Rzeczywiście było tutaj jakies wielkie ognisko. Pełno skrzynek , jakies papierzyska. Z pewnością ktoś tu obozował. I po sprawdzeniu ogniska. Chyba całkiem niedawno. Ledwo co było zagaszone.
Ty Helmut zauważyłeś dziwny list który leżał pod jakimś kamieniem. Podniosłes go , był zalakowany pieczęcią. Jako że nie było własciciela w służbie sprawiedliwości postanowiłeś go odczytac. Jednak ten był pisany jakimś szyfrem , zrozumiałeś tylko koncówke.
Jakkolwiek , nie ustawienie się w umówionym miejscu. Oznacza że od dzisiaj jesteś ścigany przez gildie złodziei cienia i za twoją głowe wyznaczono nagrode.
HELMUT!! Gdzie sie podziewasz poczwaro!! Miałes przynieśc tą wode , i czemu zaś się tu wałkonisz? Myślisz ze nic nie powiem przeorowi? Jasne już masz p.....
Niech to, znowu ona...
- Jest mi niezmiernie przykro milady... ale coś mi wypadło! - w biegu wykrzyknął krasnolud i chwycił swą dłonią niczym pół bochna chleba, filigranową dłoń kapłanki - jeśli nie chcemy mieć na razie kłopotów, lepiej by było gdybyśmy stąd się wymknęli - lekko zakłopotany zakomunikował do swej towarzyszki. Helmut raczej się dobrze sprawował w klasztorze, mnisi na niego nie narzekali, no chyba że w sprawach wymagających wysilenia szarych komórek. Krasnolud pamięć miał dobrą, a wiedzę dużą, jednakże gdy chodziło o rozrywki umysłowe - nie był orłem, a nawet krukiem. Nigdy nie rozumiał świńskich dowcipów opowiadanych przez współmnichów (tak, w klasztorach też sobie takie rzeczy mówią) - to była jego pięta achillesowa.
Mijając zakonników, nie dostrzegał ich spojrzeń wymownie mówiących o politowaniu jakim go darzą. Godspeed jednakże nie zwracał na to uwagi, tylko gnał przed siebie ile tylko sił w jego krępych nogach - ktoś tam potrzebował pomocy przecież lub mu się to tylko zdawało. Kłaniając się jednemu z mnichów zawadził o wystającą płytę - zawsze to robił w tym samym miejscu, nikt nie jest doskonały.
W końcu dobiegli do okna, zauważył Airin próbującą złożyć sie do skoku, co ona robi, przecież od tego są drzwi..., kobiecie udało sie przeskoczyć, nigdy nie rozumiałem kobiet, gdyby nie ich zdolność reprodukcyjna, nie byłyby chyba potrzebne w dziele bożym i wskoczył na ramę okna, a potem na podwórze. Helmut pomimo swego dojrzałego wieku, nigdy nie zaznał prawdziwej miłości, może kiedyś się to zmieni.
Spoglądając na dygoczącą kobietę, Helmutowi zrobiło się zimno, jednak było to tylko wrażenie, coś na kształt uczucia po amputacji nogi, gdy wydaje nam się że ją mamy. Krasnolud miał zahartowane ciało niczym kowbojskie siodło.
Mnicha dopadło zdziwienie gdy zobaczył, a raczej nie zobaczył wcześniej widzianego dymu, hmm interesujące, niezmiernie ciekawi mnie cóż tam sie mogło wydarzyć - pomyślał idąc. Wtem odruchowo i to w dodatku od tyłu złapał upadającą Airin, co najmniej dziwna pozycja wprawiła go w zawstydzenie, ale bystra kapłanka szybko odskoczyła. Helmu nigdy nie był tak blisko kobiety. Ma za delikatne ciało, nie wiem jak kobiety są zdolne do walki, a co dopiero do noszenia dzieci, niezbadane są wyroki - mnich uwielbiał takie potyczki umysłowe.
Droga była wyboista, a Helmut nie mógł się doczekać by nieść pomoc. Nagle, gdy w oddali zobaczył "coś", coś w nim się obudziło, nie wiedział co to, ale zapewne to mogła być adrenalina. Zdecydowanie przyspieszył kroku.
Jakże ogromny smutek i rozpacz ogarnęły Helmuta, gdy dotarłszy do punktu docelowego, zastał tylko opuszczone miejsce. Zaczął otwierać i przeglądać skrzynki, oglądać papierzyska. Nawet żaden robak nie potrzebuje pomocy! Co za hańba!, płakał w duchu biedny krasnolud.
- Gdzie sie wszyscy podziali, nie wiadomo czy uciekli przed nami czy przed czymś nieczystym? - zadał pytanie, które miało być skierowane do Airin, ale ta gdzieś poszła i wyglądało to tak, jakby Helmut gadał do siebie.
- O! - zaskoczony podniósł kopertę z lakiem. Chyba nikt się nie pogniewa jeśli go otworzę.... Przeczytał list znajdujący się w środku jeden raz. Potem drugi. Trzeci. Przy czwartym postanowił odwrócić kartkę, to musi być jakiś szyfr!, odkrył Amerykę Godspeed. Ostatnie zdanie jednak mógł odczytać bez nadmiernego wysilania narządu kryjącego się w jego twardej czasce. Przeczytał je na głos.
- Airin, posłuchaj tego: "Jakkolwiek , nie ustawienie się w umówionym miejscu. Oznacza że od dzisiaj jesteś ścigany przez gildie złodziei cienia i za twoją głowę wyznaczono nagrodę". Co o tym myślisz? Co autor miał na myśli? A może odczytasz ten szyfr - oczekiwał na odpowiedź kapłanki.
Trudno powiedzieć aby wymknęli się z klasztoru ukradkiem. Gdy Helmut wspomniał o ewentualnym sprawdzeniu tego dziwnego dymu, wyobrażało to sobie całkiem inaczej. Najwidoczniej krasnolud nie wiedział co to subtelność a tym bardziej dyskrecja. Z kobietami chyba tez niezbyt umiał się obchodzić. Przeciągnięcie jej przez cały klasztor świadczyło o tym najlepiej. Pomijając fakt, ze uścisk jego dłoni do delikatnych się nie zaliczał. Airin jednak została wychowana w świątyni dobrotliwej Bogini, ewentualne marudzenie nie przeszło jej więc nawet przez myśl. Bez słowa podążyła za nim, zakładając, że być może naprawdę ktoś z tajemniczego obozowiska będzie potrzebował pomocy.
Przez całą ta drogą jeden tylko raz nie zdołała zapanować nad emocjami. Należała do ludzkiej rasy tak więc widzenie w ciemnościach było jej słabym punktem. Trudno więc się dziwić, że nie zauważyła krawężnika i w rezultacie wpadła na Helmuta. Wprawdzie krasnolud złapał ja w pasie nim zdarzyła wylądować na ziemi. Jednak dla kapłanki jedyna bliskość z innymi istotami opierała się na leczeniu ich z ran i udzielaniu pomocy. Nic więc dziwnego, ze odskoczyła z krzykiem. Nie licząc tego drobnego incydentu w końcu dotarli do miejsca, które zdaje się jeszcze nie tak dawno służyło za obozowisko liczniejszej grupy.
Jak się okazało całe to zamieszanie, które wywołało wieczorne „wymkniecie” się z klasztoru poszło na marne. Miejsce było opustoszałe, nikt nie potrzebował ich pomocy. Powinna się z tego cieszyć. Mimo to dziwny niepokój nie chciał jej opuścić.
Staliście jeszcze chwile w zimnie. W przeraźliwym zimnie. Wiatr z północy wył coraz bardziej. Nawet gdybyście zabrali pochodnie wiele ona by nie dała. Krasnolud z zaciekawieniem spoglądał na list. I na kij który wziełas ze sobą , który mienił sie niczym pochodnia. Krasnolud widocznie nie był zbyt przyzwyczajony do magii. Gdy mieliście już wracać , waszą uwage przykuła za to inna rzecz. Ktora musieliście pominąc przy schodzeniu ze ścieżki. Z drugiej strony wąwozu , prowadziła ścieżka w dół. Widać na niej było pełno śladów , które ktoś nieudolnie starał się zamazać. Helmut tobie się przypomniało że ta ścieżka z pewnoscią prowadzi do klasztoru. Tylko od drugiej strony. Jak mogłes o tym zapomnieć wcześniej pomyślałeś? Postanowiliście podąrzyć za śladami. Mineła chwila , i znależliście się na rozstraju dróg. Jedna z dróg jak pamietasz prowadziła do miasta , a druga prosto do klasztoru od zachodniej strony. Co dziwne ślady prowadziły prosto do klasztoru. I chyba były dosyć świeże. Jednak tak średnio się na tym znaliście. Nie widac było śladów bójki czy czegoś. Gdy Airin poświeciłą na droge w strone miasta zauważyliście że gdzies od połowy drogi , która prowadzila ostro w dół , bylo widac że coś tędy jechało. Jednak nie było to zbyt dawno tak wam się przynajmniej wydawało. Przydałby się jakiś tropiciel uznaliscie.
Stoicie teraz na rozdrożu , na dole jest droga do miasta. Do którego jest mniej więcej taka sama droga jak do klasztoru. Jest już ciemno , Airin niedługo twoje zaklęcie sie skończy i kij nie będzie już świecił.
Szyfr? Dzięki zaklęciom jestem w stanie odczytywać magiczne zwoje jak i rozumieć inne języki. Jednak łamanie szyfrów do tego się nie zalicza. Przykro mi.
Masz Ci los, no ale może ta pani jeszcze się przyda w mojej boskiej krucjacie z powagą pomyślał krasnolud patrząc się w oczy kapłanki, trzeba się zbierać bo ciemno się robi.
Airin uwielbiała nocne wędrówki. Tak jak Selune ukochała księżyc, tak i ona pokochała jego srebrzysty blask na nieboskłonie. Czy może być coś piękniejszego? Spytała sama siebie spoglądając ku niebu. Jednak gwałtowny podmuch wiatru przerwał Jej rozmyślania. Złośliwe chmurzyska przysłoniły niemal całe niebo. Westchnęła przyglądając się uważniej pozostałością obozu. Helmut w dalszym ciągu starał się zrozumieć cokolwiek z tego dziwacznego listu. Postanowiła mu więc nie przeszkadzać.
Powinien się nadać. W zamyśleniu przyglądała się znalezisku. Kij mierzył około 1,5 metra. Zdawał się być wytrzymały choć jednocześnie nie stanowił zbyt wielkiego ciężaru. Przesunęła dłoń po jego gładkiej powierzchni posyłając cichą modlitwę ku niebu. W niespełna kilka sekund drewno rozbłysło niczym pochodnia. Blask ten skutecznie rozświetlał mrok choć sam w sobie nie dawał żadnego ciepła.
Kilka chwil później razem z krasnoludem stała na niewielkim rozdrożu. Była to wielka próba dla jej niemal anielskiej cierpliwości. Zaliczała się raczej do małomównych istot, tym bardziej nie zamierzała przerywać Helmutowi tego dziwnego monologu. Krasnolud wyrwawszy się z klasztoru najwidoczniej niezbyt sobie radził z podjęciem jakiejkolwiek rozsądnej decyzji. Z niewiadomych jej powodów panikował to chcąc iść drogą wiodącą ku miastu, by po chwili upierać się nad powrotem do klasztoru. Zupełnie go nie rozumiała. Wszak czy każdy z obozów musi oznaczać jakieś niebezpieczeństwo. Być może chodziło o zwykłych podróżników który chcieli się schronić przez mroźna nocą.
Airin staliście na drodze i wiatr wył coraz bardziej. Starałaś się uspokoić zdenerwowanego krasnoluda. Ten jednak był mało podatny na twoją retoryke. Uklękłaś przytrzymałaś go za ramiona i spojrzałaś w oczy. Tak jak to zawsze robiły kapłanki selune kiedy miałaś ze sobą jakiś problem. Chwila ciszy i kilka ciepłych słów i krasnolud był już zupełnie spokojny. Zamknełaś oczy i wsłuchiwałaś się jeszcze chwile w wiatr. Napięte mięśnie krasnoluda zelżały i odetchnęłaś z ulgą. Otworzyłaś oczy uśmiechająć się jednocześnie do niego. Jednak po chwili zrzedła ci mina. Ten zamiast w twoje śliczne szmaragdowe oczy wpatrywał się w co innego. A wywieszony język napewno nie dodawał mu powagi. Momentalnie lekko się speszyłaś.Bez słowa i lekko poddenerwowana ruszyłaś przed siebie drogą która wydawała się krasnoludowi tą która prowadzi do Klasztoru.
Krasnolu wyczekiwał z utęsknieniem na ruch ze strony towarzyszki. Niech to, nad czym sie ona tak zastanawia, tam ktoś na pewno potrzebuje pomocy! Intensywne rozmyślania zostały przerwane przez niespodziewaną reakcję Airin, która uklękła przed krasnoludem. Popatrzyła wprost w jego oczy przez dłuższą chwilę i chwyciła go za ramiona.
Gdyby Helmut był kiedyś bliżej z jakąś kobietą, taka sytuacja nie byłaby dla niego niczym dziwnym. Teraz czuł się jak świniak idący na ubój.
Patrzył sie na kobietę ogromnie zszokowany, jednak było w niej coś takiego, co uspokajało jego nadgorliwą naturę. Coś takiego miłego i ciepłego. I nie chodzi tu o wątrobę czy inne narządy wewnętrzne. Korzystając z tego, że kapłanka zamknęła w oczy, Helmut spojrzał na jej wypukłą klatkę piersiową, z początku myślał, że jest chora, dopiero później przypomniał sobie, że coś czytał o tym w książce od biologii.
Jakaś magiczna siła sprawiła, że jego język wyszedł na wierzch, a okolice jego krocza nabrzmiały - Godspeed był tym wielce poruszony niczym świstak podczas swego święta. Kiedy zaczęło kręcić mu sie w głowie od tej sytuacji, Airin otworzyła oczy i zobaczyła coś się święci. Ups. Zerwała się na równe nogi i pognała w stronę klasztoru. No nareszcie! Co to za dziwne istoty są! Ale w sumie i intrygujące - muszę jej sie bardziej przyjrzeć, układał niecny plan próbując ją dogonić.
Podobno każda sytuacja ma swoje dobre strony. W przypadku Airin opuściły ja wszelkie wątpliwości odnośnie dalszej wędrówki. Postanowiła opuścić klasztor i wrócić w rodzinne strony. Jedynie w świątyniach Selune czuła się pewnie i bezpiecznie. Cała reszta świata, poza murami świątyni była dla niej niezrozumiała.
Bez namysłu przyspieszyła kroku. W tym samym momencie blask, który rozświetlał kij, odszedł w zapomnienie. Zaklęcie straciło swa moc. Mimo to kij nadal dawał jej oparcie ułatwiając poruszanie się w mroku. Potknąwszy się o korzeń, dzięki temu znacznie łatwiej było odzyskać równowagę. Z premedytacja zostawiła Helmuta za sobą daleko w tyle. Być może i był silniejszy, trudno jednak wymagać by nadążył za istota ludzką. Taka bynajmniej miała nadzieje.
Nie bała się, że zabłądzi. Dlatego tez postanowiła nie trzymać się głównej ścieżki. Klasztor oświetlony pochodniami bez problemu rzucał się w oczy. Wystarczyło wspiąć się na jakiekolwiek wzniesienie terenu by odnaleźć drogę. Albo, tak jak w tym wypadku, za drogowskaz wystarczała delikatna świetlista łuna w oddali. Ta więc czym większy zapadał mrok, tym łatwiej było jej odnaleźć drogę.
Airin starałaś się iść szybkim krokiem , jednak było zbyt ciemno. Co rusz potykałaś się na wystających i zjeżdzających w dół kamieniach. Sciężka z tej strony z pewnoscią była rzadko używana. Wiatr wył coraz bardziej , niebo pokrywało się czarnymi chmurami. Niedługo pewnie przysłonią księżyc i nie będzie widac pewnie kompletnie nic. Gdy złapałaś jako taki rytm drogi , tuż za tobą pojawił się krasnolud. Jednak widzi lepiej w ciemności od ciebie. Miałaś przeklnąc pod nosem , jednak zgardziłaś siebie że miałaś wogóle coś takiego na myśli. Już miałaś coś powiedzieć do Krasnoluda Kiedy oboje doszliscie do wzniesienia skąd prosto było widać klasztor. To co zobaczyliscie na długo pozostanie wam w pamięci. Opuściłaś dłoń aż opadł ci kaptur. Krasnolud przystanął obok ciebie , jeszcze przytrzumąjąc sie dłonią wystającego konara aby nie spac. Patrzył na to wszystko z niedowierzaniem. Z klasztora unosił się mniej więcej pośrodku dym. Od południowej strony widzieliście że gorzeje walka. Czyżby to była ta grupa ludzi którą widzieliście wcześniej? Zgiełk i wrzaski bitwy docierały do waszych uszu nawet tutaj. Północna strona do której właśnie zmierzaliście podąrzając śladami ludzi byłą cała wygaszona i nie było widac tam nikogo. Rozejrzałaś się Airin do okoła i zobaczyłaś że w dole musieli się zatrzymać tamci podrózni których śledziliście. Widziałaś troche porozrzucanych desek i kilka dużych pudeł. W oddali coś połyskiwało. Gdy zmrużyłaś oczy wydawało ci się że to wbity w ziemie miecz. Znajdujecie sie około dwudziestu minut drogi , dzieśięc biegem od klasztoru. Powoli zaczyna padać deszcz.
No rzesz ty w... ale teraz pognała... i bardzo dobrze. Im szybciej tym lepiej, zło czeka na unicestwienie. - cały zasapany, ale szczęśliwy kroczył za kobietą, cały czas w przeświadczeniu, że coś sie złego działo w klasztorze. Niedługo okaże się czy się mylił...
Gdy w końcu zrównał sie z Airin, dotarli do wzniesienia. Oczom im ukazał się klasztor... w ogniu walki.
Helmut upadł na kolana, przygniótł go szok - on też nieco waży. Nie docierała do niego myśl, że coś mogło sie stać z zakonnikami w jego klasztorze. To było tak jakby wmówić mu to, że Ziemia jednak nie jest płaska.
- Airin, j..ja ja nie wierzę własnym oczom - wydusił przez łzy - musimy tam iść i wspomóc naszych braci! - w jego głosie słychać było wyraźny błagalny ton. Jednak spodziewał się, że zbyt długo nie będzie prosić towarzyszki. W końcu tak jak i on służy w obronie dobra.
Nie słuchając krasnoluda pobiegła w stronę północnego wejścia.
( ..:: chciałeś post to masz Panie B ::.. )
Gnaliście na złamanie karku , co się mogło wydarzyć w klasztorze? Skąd ten dym? Te pytania nadal nie zostały odpowiedziane. Wtedy lunął deszcz , gdy mijaliście kolejne pagórki brnąc w błocie cały czas spoglądaliści na to co sie dzieje z klasztorem. Gdy byliście bliżej , właśnie w tym momencie. Zawaliła się północna strona dachu. Przystaneliście na chwile , aż lekko oniemiając z wrażenia. Airin odgarnełas mokrę strąki włosów , spoglądałas na krasnoluda ten miał taki wyraz twarzy jakby z tym dachem zawalił się cały jego świat. Mimo że deszcze padal , tak że robiły się małe potoki klasztor nadal płonął. Walka w środku musiała trwac nadal. Gdy mijaliście wejście od drugiej strony , krasnolud zaczął biec jeszcze szybciej. Gdy rozglądałas sie dookoła wiedziałaś czemu , nikt nie stał koło wielkich pochodni ........
Gdy mijaliście altanke na której wcześniej siedziałaś i rozmyślałaś , twój wzrok przykuły rozmyte już prawie ślady na drodze. Drugi spojrzenie , drzwi wejściowe były otwarte na ościez. Po bruku przed wejściem spływała krew , którą deszcz rozmywał po całym parku który jeszcze pare godzin temu był jednym z piękniejszych miejsc jakie widziałas. Helmut gdy wpadłeś przez otwarte drzwi , uderzył cie dziwny smród. Ten widok który zobaczyłeś prawie zwalił cie z nóg. Przed oczyma znowu staneła ci zawalona kopalnia ..... pełna zwłok martwych krasnoludów. Już miałeś wpadac w panike , pomyślałem znowu to samo znowu spanikujesz i zawalisz wszystko na czym ci zalezy. Przypomniały ci się jednak słowa mistrza klasztoru smoka. Spokój i koncentracja , to jest to co uratuje cie przed wszystkim co złe. Nie bój sie strachu on jest w każdym znas. Twoje oczy zapłoneły , jednak nie strachem. Gdy Airin wpadłaś tuż za krasnoludem zobaczyłaś co tu się stało. Przed tobą leżał na plecach jedne z mnichów z dwoma bełtami wbitymi w plecy. Obok niego lezał jakiś człowiek ubrany na czarno z nienaturalnie wykręconą głowa. Wpartywał się w ciebie martwymi oczyma. Dalej lezały zwłoki kolejnego mnicha , i jakieś postrzępione skrawki materiału. W oddali na schodach wisiały kolejne dwa ciała. Widziałaś już martwe ciało , nawet niejedno podczas zarazy ale nigdy czegoś takiego. Momentalnie padłaś na kolana nie mogą powstrzymać się od wymiotów. Gdy klękając spoglądałas na Helmuta ten był jakiś dziwny. Nie skakał i poruszał się nerwow jak wczesniej. W tym samym momecie spod drzwi pod schodami wpadła dwójka orków. Wysokich na dwa metry z wielkimi tasakami w łapach. Spoglądali się na mnicha , w którego oczach jednak nie zobaczyli strachu ........
Helmut biegł ile mu starczyło sił w jego niezgrabnych nogach, nie zważał już czy Airin biegnie z nim czy nie. Najwyraźniej przyświecały im inne cele. Z nieba padał deszcz co odrobinę utrudniało sprint.
Gdy oczom krasnoluda ukazał się klasztor, spróbował zweryfikować go z obrazem w głowie który zapamiętał wcześniej. Trochę to trwało. Aż wreszcie stwierdził, że coś sie stało z północną stroną dachu... tak, była zawalona. Cały klasztor ogólnie płonął co wprawiło Godspeeda w maksymalne zakłopotanie. Zemdlał, jednak uderzenie o kamień głową rozbudziło go - postanowił działać.
Oczy mnicha nawet się już nie zamykały, cały czas były otwarte. Analizował nimi wszechogarniającą go krew, żar buchający od ognia oraz zapach śmierci. W jego umyśle naprzemiennie powtarzały się obrazy z jego wypadku z zamierzchłej przeszłości oraz nauki jazdy na rowerze. Z początku myślał, że ta czerwona ciecz to najzwyczajniej farba - co im sie teraz zebrało na malowanie? - zadał sobie pytanie bez odpowiedzi. Jednak gdy zobaczył zwłoki zakonników, zmienił swój pogląd. Nie było to w sumie dla niego nic nowego - ale czy człowiekowi wiary, widok martwych ciał nie wpłynie na emocje?
Rozpacz i smutek przerwało wtargnięcie dwóch orków. W mnichu zapłoneła rządza krwi, pomimo tego że uczył się koncentracji i panowania nad sobą, to sytuacja zmusiła go do zemsty.
- HAJAAAA! - z okrzykiem bojowym dodającym mu wigoru ruszył i skoczył na pierwszego napotkanego orka. Przygotowywał się do wymierzenia prawego sierpowego.