AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Premiera krajowa jak wiadomo dopiero 7 marca, jednak nie mogłem się doczekać i żeby obejrzeć nowe przygody Dżona Rambo pojechałem do Stanów Zjednoczonych, by wraz ze Sly'em i z samym Arnoldem Schwarzeneggerem (pamiętny "Conan, The Barbarian" 10/10) obejrzeć ten jakże cudowny i wspaniały film podczas jego premiery na ziemi wybitych (prawie co do jednego) bizonów i żyjących gdzieś tam (ponoć jeszcze) do dziś Indian. Zgasły światła, na kilkumilionowej sali zapanowała wielka cisza...
Pierwsza scena - hardkor! (jesli ktoś nie chce czytać spoilerów, niech zakończy swój udział w tej jakże frapującej opowieści na tym akapicie, gdyż za chwilę takowe posypią się jak z podartego rękawa;-))
Początek filmu - kilka absolutnie wstrząsających ujęć (autentycznych) charakteryzujących wojnę domową w Birmie. czaran plansza - Millenium films present...sialala...A Film by Sylvester Stallone (czerwona czcionka na czarnym tle) i mamy cios prosto w twarz bez żadnego ostrzeżenia na samym początku:
Otóż birmańskie łotry robią sobie zakłady - jest jakieś podmokłe pole, rzucamy kilka min a oni niech sobie biegną. Typujemy tego, który przeżyje (prawdopodobieństwo równe trafieniu szóstki w totka). I biegną. Kamera śledzi ów bieg z boku aż tu nagle - bum! Jednego "zawodnika' mniej. Reszta ucieka dalej. Meta nie jest dla nich jednak wybawieniem - pada ogłuszająca seria strzałów z karabinów maszynowych a ludzkie truchło pada zatopione pośród płytkich, podmokłych terenów... Ujęcie kamery na twarz dowódcy - już wiemy, kto jest tym złym...
Pojawia się tytuł filmu - "JOHN RAMBO".
Na sali lekkie zaniepokojenie, gdyż zapewne za chwilę na ekranie pojawi się nikt inny, jak sam Sly! I oto jest - stary, znudzony życiem łowca węży. W tle przygrywa odświeżona wersja świetnego "Home Coming", tym razem w interpretacji Briana Tylera. John chwyta w gołe ręce kobrę, wrzuca ją do worka po czym płynie swą starą ale sprawiającą wrażenie normalnej, wręcz tubylczej łajbą. Słońce dopiero co wschodzi, Dżon stoi na burcie łodzi, napręża łuk, celuje - widzimy tylko piękno porannego krajobrazu i kruczo czarną sylwetkę strzelającego - szybki strzał, łuk wypuszcza strzałę, Dżon sięga po linkę przywiązana do strzały po czym wyciaga złowioną w ten sposób rybę. Cóż za piękne ujęcie! Cała sala jest pod wielkim wrażeniem... Łódka przybija do brzegu, Dżon wysiada i wchodzi do budynku "zabaw wężami". Fucha jest dobra, jednak szef całego bajzlu niezadowolony z połowu cedzi po tajsku przez zęby (w tłumaczeniu na anglikański - napisy) dając jednak kasę za węża - "We need another Python. See what you can do. We have enough Cobras, okay?" Na co Rambo odpowiada kultowym już tekstem - "Fuck off, okay..."
Tak zaczyna się najlepszy, obok "No Country For Old Men" Coenów film tego roku. Film, zatytułowany po prostu "Rambo", będący wspaniałym zwieńczeniem najlepszej serii filmów akcji jakie kiedykolwiek powstały. Sylvester Stallone miał przed sobą problem wielkości co najmniej Himalajów - jak pokazać Johna Rambo mającego już ponad 60 lat by nie budził w ludziach śmiechu. Pierwsze zdjęcia jakie wyciekły do netu - żenada totalna, jednak wszystko zmieniło się po opublikowaniu bardzo harcore'owego trailera, pokazującego ogromną brutalność filmu. Klimat lat 80-tych był wyczuwalny aż nadto, ale nadal pojawiały się głosy zwątpienia - bo to może i krwawe, ale mało realistyczne - istna parodia dotychczasowych filmów nakręcona w popularnym obecnie stylu torczur porn.
Co mogę napisać po obejrzeniu w amerykańskim kinie gotowego już filmu? Tylko to - "Rambo powrócił w wielkim stylu!". Każda scena ze zwiastunu, chocby najgłupiej i najmniej realistycznie wyglądająca ma swoje uzasadnienie w fabule, ba, dzieki temu rozumiemy, że nie mogło to się odbyć inaczej. Ten film jest idealny, ja nie zmieniłbym w nim nawet choćby sekundy. Arcydzieło? Jak najbardziej - arcydzieło nie tylko kina akcji, po prostu wspaniały film, będący ostatecznym klinem w pysk dla tych, którzy kpili sobie ze Sly'a gdy ten kręcił świetnego jak się okazało "Rocky'ego Balboę" a także "Rambo" - najlepszy film akcji od niepamiętnych czasów.
Najbardziej wstrząsające sceny:
- początek i "zabawa" z minami;
- masakra wioski (zabijane dzieci - strzały z karabinu z bliskiej odległości, przebijanie bagnetem itp, rozrywane ciala, pourywane i poucinane, wszędzie walające się dookoła kończyny;
- szlug w zębach dowódcy podczas masakrowania mieszkańców wioski;
- "zabawa" z minami wersja druga;
- końcowa strzelanina (cała scena, począwszy od bicia przechwyconych najemników).
A teraz SPOILER wielki jak dupa Ewy Bem:
- Rambo w tym filmie raczej trzyma się z daleka, przez większą część trwania filmu pływając swoją łajbą. Zabija w przypadkach nadzwyczajnych i tylko wtedy, gdy po prostu musi. W bezpośredniej walce (może lepiej kontakcie) zabija raptem sześć osób, z czego połowę z zaskoczenia (wyrwana grdyka, ucięty łeb, nóz w brzuchu i wyprute wnętrzności). Reszta trupów pada po strzałach - trzech po strzałach z pistoletu (wodni piraci), czterech z łuku z dużej odległości i reszta w końcówce, po serii z karabinu maszynowego o dosyć sporym kalibrze i kilka po spektakularnym wybuchu pułapki zastawionej prze Dżona. Wszystko niezwykle realistyczne, bez udziwniania czy też upiększania - po prostu zwykła, brutalna, pierwotana wręcz przemoc - przemoc do tego w tym przypadku po prostu konieczna.
Zakończenie - wspaniałe, w znakomity sposób nawiązujące do cześci pierwszej i to nie tylko instrumentalnym utworem "It's a Long Road". Rambo ma na sobie te same ciuchy co w pierwszym filme a gdy odwraca się plecami i idzie polną ścieżką w kierunku swego domu widzimy nie Johna mającego lat 60, a po prostu Johna Rambo, tego samego, którego pokochaliśmy i któremu kibicowaliśmy w "First Blood" z 1982 roku. Historia zatoczyła koło...
"Rambo" - 10/10
a po prostu Johna Rambo, tego samego, którego pokochaliśmy i któremu kibicowaliśmy w "First Blood" z 1982 roku
Ja tam w 'First Blood' kibicowałem szeryfowi Dobry gość z niego był
Ja przeczytałem opis ślepego. Spojleruje wprawdzie sporo, ale i tak chcę tą krwawą rozpierduchę w Birmie zobaczyć !!! To chyba niezdrowe aż tak się pałować jednym filmem, ale trzeba.
Tak sobie właśnie oglądałem końcową strzelaninę w "The Wild Bunch" Peckinpaha i zgadnijcie do jakiego filmu nawiązuje Sly w końcówce "Rambo"? Zresztą pisze o tym także David Morrell, twórca postaci Johna Rambo i autor "First Blood" - "In the cathartic violence of the climax, he uses a machine gun that evokes the way wounded William Holden uses a machine gun at the end of THE WILD BUNCH (one of my favorite films). Indeed much of RAMBO has Peckinpah overtones..." Cała opinia Morrella o nowym "Rambo" do przeczytania tutaj. Sly jest po prostu wielki!
No jest też nawiązanie do ... LOTR: Dwie wieże (10/10), jak ten młody żołnierz z Birmy wpada z racą do szopy i biegnie między wiwatującymi kumplami Bardzo podobnie do orka samobójcy z oddziałów Sarumana w scenie szturmu na Helmowy Jar.
juz jest jakas dobra wersja do kradziezy czy jakis syf?
Podobno gdzieś w przepastnych czeluściach Internetu coś takiego jest do kradzieży ale pamiętaj, że piractwo to ZŁO!
,,,
Wczoraj w robocie lazil jakis chinczyk i sprzedawal pornusy. Posrod wszelakiej masci fikolkow byl tez nowy Rambo (za 4 funty)
lolo, kupiles oczywiscie?
Kupilem 'Oczy Wiscie' - wstrzasajaca historia kobiety zagubionej posrod plenerow afrykanskiego buszu, a ktora z opresji ratuje grupa miejscowych amatorow surowego miesiwa.
nie kupilem, bo okladka mientka byla i zle prezentowalaby sie na polce.
Wczoraj szczęśliwym trafem wylądowałem na nocnym przeglądzie Johna Rambo. Wielka szkoda, że nie udało się wygospodarować większej sali na ten szczególny seans, gdyż jak potwierdził pokaz "Hatchet" na Festiwalu Horrorów - najlepsze gore najlepiej na najlepszym ekranie. Dobrze przeczytaliście- Gore i to przez baaaaardzo duże "G". John Rambo to cudownie sfilmowany, kapitalnie zmontowany dramat wojenny, wypełniony taką dawką przemocy, że nawet największym cwaniakom zaszywa usta.
Wszyscy, którzy planowali udać się na seans z browarem, niech sobie odpuszczą - zapomną, że go w rękach trzymają. To nie jest film nakręcony dla zwały, ale mocny, potraktowany absolutnie na serio spektakl gwałtu i zniszczenia w rytm porywającej muzyki Briana Tylera. Fruwającym kończynom i innym częściom ciała nie ma końca. Ale nie same flaki są istotne, lecz sposób w jaki rozbryzgują się po ekranie.
Kiedy w przypadku innych filmów, widz uodporniłby się na podobną siekaninę, bądź nią znudził już w połowie seansu, John Rambo ścina z nóg z każdą kolejną minutą mocniej przesuwając barierę możliwej do strawienia przemocy o kolejne kilka trupów, aż po arcygenialną sekwencję finałową. O tej sekwencji mogę powiedzieć tylko jedno - nie było w kinie takiej sceny od czasu "Dziekiej Bandy"!!!
Absolutne 10/10
Panie i Panowie,
przed kilkoma godzinami wróciłem z kina z przedpremierowego pokazu w Silver Screenie i muszę przyznać, że jestem pod bardzo dużym wrażeniem. Ilość posoki, urwanych kończyn i przemocy nie ma sobie równych. Sylwek co prawda ostro jest już zmiętoszony, ale nadal dziarsko hasa i bezlitośnie tępi skośnooką szarańczę. Przedstawiciele misji pokojowej byli co prawda dość irytujący ale to szybko rozmyło się w hektolitrach krwi, kilogramach wnętrzności i setkach kul przeszywających ciała birmańskiej junty.
A sekwencja finałowa (vide rozprawienie się z panem kierownikiem w ciemnych okularach) rozjebałła mnie na łopatki. Dość powiedzieć, że moja kochana żona w kilku momentach zasłaniała oczy (zwłaszcza podczas sceny dziesiątkowania birmańskiej wioski i bezlitosnego mordowania małych dzieci i kobiet). A przecie już niejedno widziała - ot choćby wczoraj bez mrugnięcia okiem obejrzała ze mną Aftermath Nacho Cerdy
Sylwek powinien na stare lata przerzucić się na tematykę gore, bez kitu, bo John Rambo to po prostu hardcore gore action war movie - jeśli mogę to tak kuriozalnie bez mała określić.
Oryginalny nie będę i stawiam słynne 10/10. A jak tylko wydadzą to cudo na DVD to kupuję od razu!!
Warto było wychować się na starych Rambolach, by doczekać się tak spektakularnego powrotu weterana z Wietnamu na kinowe ekrany!
Właśnie spełniłem obywatelski obowiązek i powróciłem z seansu z Johnem Rambo, który przeprowadził mnie przez najmniej ciekawe dla chcących spokojnie żyć ludzi, tereny. Po pierwszych kilkunastu minutach zaczęło mi się wydawać, że film ten bedzie być może jedynie pozycją dobrą(o zgrozo), ale John już kilka chwil później wykopał mi te myśli z głowy i powrócił po raz kolejny w wielkim stylu.
Nie jestem godzien wyrażenia swych emocji bo geniuszu tej produkcji nie da się opisać słowami. Absolutne arcydzieło kina akcji, prawie mogące konkurować z 'Deadly Prey'
10/10 to krzywdząca ocena dla tej produkcji. Nowy John to absolutne 666/10
Kultowy klasyk, który powinien stać się lekturą obowiązkową już w przedszkolach!
Film powinna wyświetlać kazda telewizja przynajmniej raz w tygodniu!
SLY FOREVER!!!!
no i jak się ładnie dyszki posypały Od siebie dodam po raz kolejny, że "John Rambo" to naprawdę wspaniały film a na scenie końcowej i motywie z utworem "It's a Long Road" i ujęciem drogi za każdym razem płaczę. John (Sly) przeszedł naprawdę długa drogę, ale powracając w tak kapitalnym stylu tylko potwierdził swą wielką klasę (bo "Rocky Balboa" to także piękne zwieńczenie niezapomnianej serii i absolutne 10/10). Sylvester Stallone - 10/10!
Wczoraj bylem na premierze kinowej (wytrzymalem!!!) i nadal nie wiem co napisac. To jeden z najwiekszych filmow ostatnich lat, zdecydowanie. Realizacyjnie calkowicie oddalony od poprzednich części, ogromne odejscie od "umownego realizmu" na rzecz totalnie realistycznej rzeźi. Brutalny to za mało powiedziane! Tak brutalnego filmu to świat nie widział od nie wiem nawet ilu lat. Nadal brak mi słów na opisanie tego co wczoraj obejrzałem, moze jak ochlone za kilka dni. Tak czy inaczej mamy przed sobą najdoskonalszy film 2008 roku, zupelnie pozbawiony wad, zrobiony totalnie na serio i nieglupi. No a takiej strzelaniny jak w końcówce to świat nie widział od 1969 roku, od czasu Dzikiej bandy. Albo przynajmniej od czasow szeregowca ryana. A tymczasem sprawdzam zaraz dzisiejsze seanse i znow pędzę na spotkanie z Johnem!
takiej strzelaniny jak w końcówce to świat nie widział od 1969 roku, od czasu Dzikiej bandy
<wow> czyliz ze pewnie trzeba bedzie zobaczy (choc z serii rambo chyba tylko jedynka mi przypasowala w miare)
Kocham Sylvestra Stallone, Kocham Johna Rambo. Film mnie totalnie zniszczyl. PRzez caly seans mialem ciary i niejednokrotnie sie wzruszalem. Przepiekny film. Brak słow po prostu. Film wrecz niewyobrazalnie brutalny. Tak krawej wojny jeszcze chyba nie bylo. Wszsytko na serio i doslownie. Sly niesamowicie ponownie wcielil sie w Ramba. Taka kondycha, takie bicepsy. Niejeden sportowien nie ma takiej formy, a on ma juz 61 lat. Absolutnie wielki szacunek. Sly jest bardzo niedoceniany, ale ponownie po "Rocky Balboa" udowodnil, ze jest swietnym rezyserem, scenarzysta i aktorem. Narecic tak bezkompromisowy i brutalny film, za az szczena opada to trzeba miec jaja. Najlepszy prezent dla fanow Ramba jaki tylko mogl byc. Wielkie zwieczenie serii. To bedzie klasyk 10/10, 666/10 Absolutnie genialne widowiska, do tego jak Jurandek napisal "nieglupie"
Na uwage zasluguje rowniez wspaniala muzyak Briana Tylera. Przy niektorych lzy same sie pojawialy
!!!!!!!!!!!!!!! chcialbym bardzo plakat
Briana Tylera
Wiem, już poprawiłem. Ci panowie zawsze mi się pierdzielą.
Ano miazga kompletna. Określenie "wojenne gore" pasuje w tym akurat przypadku idealnie. Szybka akcja, masa brutalnej przemocy (głowy eksplodują w fontannach krwi, ludzie zamieniają się w gejzery gore, a okrutny przywódca birmańskiego wojska molestuje małych chłopców). Totalna jatka w zakończeniu to istny balet ultra-przemocy. Ten film wgniata w fotel i jest kurewsko ekscytujęcy. Majstersztyk wojennej rzezi!
czy wiadomo coś na temat wydania tego filmu na DVD?
bo już nie mogę się doczekać odpalenia tego pięknego obrazu w domciu!
Rating na IMDb:
12,155 39.4% 10
4,795 15.5% 9
4,893 15.8% 8
3,588 11.6% 7
1,871 6.1% 6
1,013 3.3% 5
543 1.8% 4
354 1.1% 3
349 1.1% 2
1,328 4.3% 1
I cytaty:
John J. Rambo: Y'know what you are, what you're made of. War is in your blood. When you're pushed, killing's as easy as breathing.
John J. Rambo: Fuck the world.
John Rambo: They would've raped her fifty times... and cut your fucking heads off. Who are you? Who are any of you?
John Rambo: Go home.
Na DVD sam czekam z utęsknieniem.
ale to jest kurde piekny film. Nie moge wyjsc z podziwu :O
- Wczoraj zaopatrzyłem się w soundtrack.
- Dziś byłem trzeci raz w kinie.
- Jutro idę do specjalnego sklepu, żeby mi zrobili koszulkę z Johnem.
- Na wtorek jestem umówiony z kowalem na kucie maczety
A tak ogólnie to dzisiejszy, trzeci jak już wspomniałem, seans na dużym ekranie uświadomił mnie, że to najwspanialsze dzieło jakie pojawiło się ostatnimi czasy. Powiem więcej nie siląc się na żadną oryginalność - arcydzieło! Na dzisiejszy seans wyciągnąłem ojca. Jest pod takim wrażeniem, że do tej pory ma miękkie kolana, a w podzięce za to, że namówiłem go na takie cudo postawił mi browara I przyznaję miałem łzy w oczach w jednej scenie do genialnej muzyki Tylera.
Ale lekkie, bo twardziele nie beczą, oni tylko ścierają posokę z policzków
Na dzisiejszy seans wyciągnąłem ojca. Jest pod takim wrażeniem, że do tej pory ma miękkie kolana, a w podzięce za to, że namówiłem go na takie cudo postawił mi browara
wlasnie Lulitka mi o tym opowiadala ;]
ja dzis tez 3 razy bylem w kinie! nadal nie mam slow - wrazenia ogromne, najlepszy film od dawna! ale jakies dalny dzis sie smialy na koncowej ramowej scenie, jak john wraca do domu!co za mloty!
ja dzis tez 3 razy bylem w kinie!
3 razy byłeś dzisiaj na tym Twardziel
no trzeci, od grzesia mialem zaproszenie ;]
czy wiadomo coś na temat wydania tego filmu na DVD?
"Lionsgate Home Entertainment has confirmed the official street date for 1-disc ($29.95) and 2-disc special editions ($34.98) of Rambo which stars Sylvester Stallone, Julie Benz, Matthew Marsden, and Graham McTavish. The latest chapter will be available to own from the 27th May. Each release will carry a 2.35:1 anamorphic widescreen presentation, along with an English Dolby Digital 5.1 Surround track. The extra material has yet to be revealed for either release I'm afraid, although we can confirm that a digital copy of the film will be included on the 2-disc. A Blu-ray release will also be available for $39.99 with Dolby Digital 5.1 EX and DTS HD 7.1 tracks." - dvdactive
I wspaniała wiadomość dla fanów całej serii - "Lionsgate Home Entertainment has announced Rambo: The Complete Collector's Set which houses all 4 Rambo films together for the first time. The 6-disc set comes in a limited edition collectible metal tin and is loaded with the best features from the entire series, plus a digital copy of the latest Rambo film, compatible with iTunes and Windows Media Player. You'll be able to own this one from the 27th May, and priced at around $54.98." - dvdactive
http://www.filmweb.pl/Syl...2,News,id=41549
John bez wojny i walki? ale przecież ' Y'know what you are, what you're made of. War is in your blood. When you're pushed, killing's as easy as breathing.'
"First Blood" sobie Criciu obejrzyj a ci się wszystko wyjaśni. Choć dla mnie ten nius to ściema, tym bardziej że za granicą Sly tego typu rewelacje dementował. Aczkolwiek nie mówię nie, jednak seria została wg mnie zakończona w sposób po prostu rewelacyjny.
Toć oglądałem jakieś 12 razy. Z tym, że w 'First Blood' była jednak wojenka, którą rozpętał sam John
to widać o 12 razy za mało, bo wojenki jeśli już nie rozpętał John tylko szeryf Will Teasle, w którego wspaniale wcielił się Brian Dennehy! Rambo nikogo nie chciał skrzywdzić, nawet mu powiedział przecież - "I could have killed 'em all, I could kill you. In town you're the law, out here it's me. Don't push it. Don't push it or I'll give you a war you won't believe. Let it go. Let it go.". John to wspaniały bohater a nie jakis morderca.
SPOILERY!
Na "Johna Rambo" wyczekiwałem z niecierpliwością i wielkimi nadziejami, było warto Tego samego wieczora, zaraz po napisach obejrzałem obraz po raz drugi... cóż to dużo mówić macie rację Tak drastycznego, a zarazem nie nudzącego przez najdrobniejszą chwilę filmu akcji nie było już dawno...
Stallone nie zawodzi jako reżyser, swój wkład ma i w scenariuszu, a jako Rambo wypada po prostu genialnie, zmiata z powierzchni wszystkich lalusiowatych Bondów... Jest absolutnie genialny, twardy i bezlitosny, ta mimika twarzy... a jaka precyzja w działaniu... byleby wszystkich wrogów rozwalić. To jest to . Co do brutalności to szczerze mówiąc zastanawia mnie jakim cudem najnowsze (arcy)dzieło z Rambo w roli eksterminatora uchroniło się przed NC-17
Już przy pierwszej naprawdę mocnej masakrze do dzieci strzela się niczym do psów, dobija bagnetami. Ludzie tracą nogi i ręce wskutek wybuchów, kobiety są gwałcone, do bezbronnych ludzi strzela się by zabić... a przecież to i tak nic do intensywności późniejszych scenek z końcową rozwałką we finale Jasna cholera... no brak mi słów taki kipisz, że aż przyjemnie popatrzeć...
Przede wszystkim cieszy, że w filmie pokazana zostaje wojna. Akty ludobójstwa, gwałty, zabijanie dzieci, świnie obgryzające nogi powieszony nieszczęśnikom... Stallone odsunął na bok bajeczki o wojujących ze sobą dwóch stronach, wojnie tylko na polu bitwy... Jest syf, zniszczenie, mordowanie i gwałcenie ludności cywilnej, tortury... prawdziwe oblicze wojny, a nie pieprzony patos... Momentami aż to przytłacza, ale tak właśnie to wygląda... i dobrze, że ktoś miał jaja żeby to ukazać
No i ten płacz, ogłuszeni ludzie, stos trupów... a na wzgórzu on, samotny bohater znający prawdziwe oblicze wojny, z ręka na ramieniu i głową pełną zmartwień. Piękna scena powrotu do domu, weteran wracający po latach, kończący SWOJĄ własna wojnę, brutalną i bezlitosną, ale czy aby na pewno bezsensowną... jeśli brać pod uwagę, że przemoc zawsze jest bez sensu, owszem... acz to właśnie we krwi mają bohaterowie wyznający zasadę żyj po nic... albo gin za coś... dwa sense jeden po drugim... a po głowie ciągle mi chodzi kilka kwestii, które zapewne w bardzo szybkim czasie staną się kultowe jak przysłowiowy ch...
Męskie kino akcji jakiego nie było od lat, miło, że wcale nie najgłupsze, a pan z gazety niechaj puknie się w makówkę i zrobi wszystkim przysługę, wypisując się z działu filmowego, bo skoro się nie potrafi docenić kina arcygenialnego... to po co się ośmieszać
Dalej muzyka i scenografia... a z resztą, można by tak w nieskończoność, wad nie stwierdzono.
Geniusz w czystej postaci 10/10
SPOILERY!
No i ten płacz, ogłuszeni ludzie, stos trupów... a na wzgórzu on, samotny bohater znający prawdziwe oblicze wojny, z ręka na ramieniu i głową pełną zmartwień. Piękna scena powrotu do domu, weteran wracający po latach, kończący SWOJĄ własna wojnę, brutalną i bezlitosną, ale czy aby na pewno bezsensowną... jeśli brać pod uwagę, że przemoc zawsze jest bez sensu, owszem... acz to właśnie we krwi mają bohaterowie wyznający zasadę żyj po nic... albo gin za coś... dwa sense jeden po drugim... a po głowie ciągle mi chodzi kilka kwestii, które zapewne w bardzo szybkim czasie staną się kultowe jak przysłowiowy ch...
Piękna scena. Aż łzy się same w oczach kręcą. A ujęcie, gdy Sly wyłania się za plecami przeciwnika, powoduje że ciary literalnie przechodzą po plecach.
Za ile lat ma wyjść directors cut? Nie wiem czy ogladać już czy czekać na DC, bo jak obejrze teraz normalna to może nie bedzie mi sie potem chcialo ogladac drugi raz tego samego
bo jak obejrze teraz normalna to może nie bedzie mi sie potem chcialo ogladac drugi raz tego samego
jakos wszystkim z tego tamatu sie chce
do kina ić, bo wrazenia o pieklo lepsze.
bo wojenki jeśli już nie rozpętał John tylko szeryf Will Teasle
Nic podobnego! Szeryf był bardzo miły i nawet podwiózł Johna na autostradę.
W końcu musiał dbać o spokój w miasteczku a w tamtych czasach bohaterów z Wietnamu uznawano za dzieciobójców i bandytów. Chciał zaoszczędzić burd w mieście.
do kina ić, bo wrazenia o pieklo lepsze.
Poszedłem, nie wiem czy lepsze, ale napewno bardzo dobre. Łysy angol najlepszy !
Rozmawiałem wczoraj z Mortem o "Johnie Rambo" i powiedział mi, że był w kinie na filmie tuż po Dniach Makabry i "Rambo 4" go zniszczył. Witamy w szeregach wielbicieli
Właśnie wróciłem z małżonką z seansu "Johna Rambo" i sam nie wiem co napisać. Do tej pory ciarki chodzą mi po plecach a adrenalina szumi w żyłach. Napisze więc krotko: dołączam całym sercem do klubu "John Rambo 10/10"! Nazwanie tego obrazu arcydziełem nie jest żadna przesadą! Dla mnie już w tej chwili dołączył do panteonu krwawych arcydzieł wszechczasów! Z pewnością jest to również drugi obok "Conana Barbarzyńcy" film który Fryderyk Nietzsche miałby na honorowym miejscu na swojej półce z dvd! Nie wiem jak ja dzisiaj zasnę bo normalnie telepie mnie z emocji! "John Rambo 10/10"!!!!!!
ja sie jescze nie wypowiedziałem, a film widziałem jakiś czas temu.
wszystko i tak już zostało napisane więc za komentarz posłużę się cytatem:
ja wczoraj zrobiłem sobie seans z trzema Rambami.
no dwójka znośna, trójka śmieszna do bólu (szczególnie w świetle tego, jak potoczyła się historia) a John Rambo?
hmmm... ja tam nie wiem. dobre, mocne kino, ale...
fakt, że Dżon nieco zmądrzał i nie bredzi już o tym, że żyć bez wojny nie umie, albo chce, żeby Ameryka go tak ukochała jak on ją ukochał. jest jakiś tam wyciszony, próbujący żyć gdzieś z dala od zgiełku świata. ale uzasadnić tego swojego wycofania za bardzo nie umie - rozmowa z Sarah dlaczego chcą iść do Birmy to generalnie takie niewiadomo co.
jak już Rambo idzie zadymę robić to jest ok - jest krwawo, brutalnie, film instruktażowy jak wygląda człowiek po rozerwaniu miną przeciwpiechotną. ale teksty "live for nothing, or die for something" to mi się niemożebnie kojarzyło z beznadziejnym patosem rodem z Dżeka Bauera w "24".
Ślepy tu zdaje się pisał, że nic w tym filmie nie jest nierealistyczne - hmmm... finalna rozwałka - nie wiem, czy Dżon strzelał samonaprowadzającymi się pociskami, że tylko w nieprzyjaciół trafiał, czy jak?
ale biorąc wszystko pod uwagę - bardzo dobre kino! tylko chyba drażni mnie interwencyjność tego filmu. tym razem uważniej dobrano miejsce działań, żeby nie było wtopy jak z Afganistanem. użyto dokumentalnych zdjęć w sekwencji otwierającej. i to mi zgrzyta - jakoś nie widzi mi się Rambo jako film polityczny. z jednej strony krwawy spektakl, niezwykle widowiskowy i emocjonujący, a pod spodem propaganda? i to jeszcze jaka - że chrześcijanie muszą chwycić za broń, wyzbyć się non-violence i katrupić wrogów ludzkości? niebezpieczna teza. i jeszcze najbardziej żenujący motyw - żeby maksymalnie zohydzić birmańską juntę - oprócz niewyobrażalnych masakr jakie przedstawione są w filmie - dowódca obozu musi być oczywiście jeszcze pedofilem. ech... łopatologia.
więc? John Rambo - nie podejmuję się wystawiać chwilowo oceny, może za którymś kolejnym seansem. w każdym razie na pewno równe pierwszemu filmowi albo nawet oczko wyżej.
i to jeszcze jaka - że chrześcijanie muszą chwycić za broń, wyzbyć się non-violence i katrupić wrogów ludzkości? niebezpieczna teza.
Ja to nazywam "starą szkołą". Dobrze, że ktoś czasem o tym przypomina, nawet jeśli niechcący.
a do jakiego stulecia odwołuje się ta stara szkoła?
aha, zapomniałem dodać - we wszystkich częściach Rambo są świetne zdjęcia, ale w IV to po prostu uczta dla oka (chodzi mi o krajobrazy, a nie krwawe ochłapy latające na ekranie ).
No wiesz Ego, przecież ta junta z Birmy w chuj zła jest naprawdę i Sylwek chciał to pokazać.
a do jakiego stulecia odwołuje się ta stara szkoła?
Oh..od Jezusa nakopującego kupcom w świątyni po generała Franco Choć oczywiście najklasyczniejszy okres to moje ukochane XI-XIII.
aha, wprowadzenie celibatu, wyprawy krzyżowe, początek inkwizycji, schizma - jak to mówią u nas na Warmii - pank, po prostu pank!
No wprowadzenia celibatu i schizmy nie popieram, nie miej mnie za radykała.