ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

Mam dosc krytyczny stosunek do tego filmu.Nie boli mnie już samo to że Argento zdezrygnował tu z tematyki jaką zajmował sie w przypadku swoich filmów Giallo , ale te " złote myśli " reżysera na temat obrazów i sztuki w ogóle zajeżdzają mi tu nie tyle schematyzmem i rutyną co po prostu dziecinną naiwnoscią.Argento nigdy zbytnio nie przejmował sie postaciami czy fabuła , a jego spexjalnoscią było tworzenie swiata niczym ze snu , koszmaru w który zostaje wxiągnięty bohater/ka i z którego nie ma powrotu.Otóż " Stendhal.." jest moim zdaniem marną próbą skrzyżowania " Wstrętu " Romuśia Polanskiego z brutalnym kinem gore , a zwłaszcza filmami typu rape/revenge które , chyba zostały zapoczątkowane przez " Ostatni dom po lewej stronie " Cravena.W filmie oglądamy młodą policjantke która nawet na policjantkę nie wyglada i która zachowuje cokolwiek dziwnie.Dowiadujemy sie pozniej iż cierpi ona na tytułowy " Syndrom Stendhala ".( ciekawych fabuły odsyłam do recki Lobo na stronie DM)
Oczywiscie Argento nie jest Polanskim i jak wiemy w swojej twórczosci nie kładł większego nacisku na rozwój postaci i jej logicznych następstw." Syndrom.." nie jest wyjątkiem.Wydaje sie ze choroba bohaterki jest tylko pretekstem do pokazania licznych scen gore i seksu , więc osoba głównej bohaterki jest nam w sumie obojętna.Widz ma sie ekscytowac tym w czym Argento jest najlepszy.Tylko po co ta cała szopka z chorobą psychiczną i dziełami sztuki ? Po zabiciu mordercy kobiet , przejmuje ona jego osobowosc i sama sdopuszcza sie zbrodni.Czyli sytuacja identyczna co w " Tenebre ".Tam mielismy do czynienia ze sztuką ( literatura ) , i tu mamy nawiązania do dzieł sztuki ( malarstwo ).
Tylko że w przypadku " Tenebre " bohater/morderca był artystą i twórcą swiata opisanego w filmie , zas w " Syndrom.." od razu wiemy iż bohaterka cierpi na jakąs chorobe , więc doskonale zdajemy sobie sprawe z tego iż to co widzimy na ekranie jest s[powodowane jej zaburzeniami.Potrafimy więc odróznic to co rzeczywiste od tego co urojone.We " Wstrecie " nie było takiej granicy.Tam widz takl naprawde nie był pewien czy ogląda swiat rzeczywisty czy jest swiadkiem zdarzen z punktu widzenia bohaterki.
A największym minusem filmu jest Asia Argento.Powiedzmy sobie szczerze , nie jest ona na tyle dobrą aktorką by widz uwierzył w jej transformacje i przejął sie jej losem.Wyraznie nie pasuje do tego filmu.Nie jest przekonująca ani jako niewinna dziewczyna ( na początku filmu ) ani jako kobieta z bronią w ręku , gotowa zabic każdfego kto stanie jej na drodze.Do tej roli idealna byłąby Jennifer jason Leigh.


mnie tam sie film podobal zakonczenie mi sie nie spodobalo(tenebre sie sciaga, mogles wspomniec ze i z tego spoilery chorus ), ale z azji fajna laseczka, psychol calkiem sympatyczny.ode mnie 7/10
Po zbytnio zamerykanizowanej Traumie, Dario niejako zmienił front. Trudno jednak powiedzieć, aby wrócił do źródeł i stworzył klasyczne giallo w dawnym stylu. Jest jeszcze inaczej – chwilami odżegnuje się od swej stylistyki. Brak długich najazdów kamer, współgrającej z obrazem muzyki, ba! fizjonomia oprawcy znana jest widzowi już przed upływem 15 minut… A potem następuje do tego zwrot fabularny, którego jednak nie mam zamiaru zdradzić; dość powiedzieć, że w tym momencie Argento zyskał u mnie sporego plusa za próbę odświeżenia swego ulubionego nurtu . Druga część filmu jest już nieco bardziej przewidywalna (choć chwilami nadal trzyma w napięciu, jak za czasów powiedzmy Tenebrae) i posiada jawne odwołanie do mistrza Alfreda H., że pomnę tylko kolor włosów głównej bohaterki Vertigo … Asia Argento w wyścigu do głównej roli zdystansowała m.in. Jennifer Jason Leigh i w kilku momentach pokazuje spory kunszt aktorski, co w sumie przyćmiewa ewentualnych krytyków „nepotyzmu” jej ojca. Ponadto, widać tu jak na dłoni że oboje mieli na planie możliwość swoistej terapii szokowej i wyrzucenia z siebie pewnych „demonów”, bo potraktowanie bohaterki Asii przez ojca stało się wręcz legendarne. Mało jednak przekonuje jako ponoć doświadczona i ceniona policjantka (zbyt młoda, zbyt neurotyczna ), co nieco odbija się też na wizji jej ekranowej „przemiany”. Niewiele można z kolei zarzucić wyjątkowo sadystycznemu Thomasowi Kretschmannowi jako Alfredo – kolejny do galerii argentowskich psychopatów. Sceny z udziałem ich obojga emanują niesamowitą intensywnością i emocjami, zaś ta w opuszczonej hali to rasowe rape and revenge. Reżyser Opery nigdy nie uciekał przed ekranową dosłownością przemocy, której adresatkami były kobiety, ale tu już wręcz staje na szczycie Everestu – dość powiedzieć, że niektórzy widzowie porównują Syndrom… do Irreversible czy Funny Games. Podstawą dla fabuły była tu specyficzna przypadłość odczuwana w obcowaniu z dziełami sztuki i ten motyw Argento wyzyskał dość udanie, nadając mu na poły fantazyjnego na poły mistycznego charakteru (jak w scenie wnikania głównej bohaterki do obrazu). Inna sprawa, że wizualizacja nastąpiła tylko w przypadku kilku wybranych fragmentów obrazów, na co zapewne pozwolił budżet. Jak już jesteśmy przy efektach, to dodać trzeba niestety, że CGI w charakterystycznych dla DA zaskakujących widza ujęciach zawiodło. Nie mogę być autorytetem w tej dziedzinie, gdyż większość komuterowych efektów z połowy lat 90tych jest dla mnie dziś bardziej archaiczna i trudna do przyswojenia niż nawet podobne rozwiązania z lat 70tych i razi oczy dużo silniej (porównując np. obie carpenterowskie Ucieczki…) . Ale lecącą kulę Argento ukazał lepiej przez dwie poprzednie dekady, nie wspominając o tabletkach w przewodzie pokarmowym i ożywającym grafitti . Do łask powrócił u Włocha Ennio Morricone i skomponował całkiem udaną ścieżkę dźwiękową, z głównym motywem jakoś dziwnie znajomym (choć może to tylko sugestia?). Koniec przydługiego przynudzania: niezwykły, nietypowy, chwilami anty-argentowski film udanie łączący ekstrema fizyczności z napięciem psychologicznym na tle dyskursu o sztuce. Stawiam tezę, że gdyby Dario zdecydował się zakończyć karierę w roku 1996 byłby dziś zapamiętany duuużo lepiej, mając na koncie tylko pomniejsze wpadki (Trauma, Five days of Milan czy Two evil eyes) i udany epilog.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •