AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Po Diary OTD nie spodziewałem się wiele po papciu Romero i niestety się nie rozczarowałem. Szczególnie pierwsza połowa filmu solidnie rozczarowuje, serwując widzowi kilka scen wyjętych żywcem z kiepskiej komedii (OK, takie żarty śmieszyłyby jeszcze z 15 lat temu, ale teraz to odgrzewanie kotleta – powiem tylko tyle: wędkarz na dachu ). Do tego jeszcze niepotrzebne efekty CGI, wyglądające jak zrzynka z nie przymierzając Martwicy mózgu. Sic transit gloria! Fabuła miałka (to akurat w sumie nie było nigdy silną stroną cyklu …of the dead), ot tradycyjnie grupka ludzi walcząca o przetrwanie, a w tle konflikt dwóch zwaśnionych Irlandczyków. Wszystko naciągane, podobnie jak idea „przyuczania” zombie do innego pożywienia i pewien motyw zapożyczony ze stareńkiego White zombie z Lugosim. Wolałem już po stokroć Buba i jego „edukację”… Relatywnie mało krwawych efektów, drętwe dialogi i wyjątkowo durne ujęcie w ostatniej scenie. George A. rozmienił się na drobne, od czasów Dark Half nie mogąc już stworzyć dobrego horroru. Druga trylogia (2005-2010) do zapomnienia zatem...
No właśnie, ostatnio też czytałem jakąś miażdżącą recenzję, generalnie utrzymaną w podobnym tonie co Twoja. Trochę szkoda, że Romero tak niefortunnie odcina kupony, bo choć wielkim fanem filmowych zombiaków nie jestem, jego pierwsze filmy to prawdziwa klasa - zresztą każdy o tym wie. Ale ile można kręcić to samo? Zwłaszcza że cały czas mamy do czynienia z jednym twórcą, jego podejście jest mimo wszystko w jakimś stopniu ciągle podobne. Nie pali mi się, aby sięgnąć po "Survival...", ale jak tylko będe mial okazję, sprawdzę, choć zapewne bez większych emocji, po prostu, aby znać wszystkie części.
Zdecydowanie najlepszy z tej drugiej trylogii, mozna wrecz powiedziec ze to powrot do jako takiej formy !