AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Czy ktoś poza mną uprawia którąś z tych dyscyplin? Ostatnio odkryłem u siebie prawdziwe zamiłowanie do tego sportu . Wystarczy zobaczyć kilka pojedynków UFC i już człowieka ciągnie aby spróbować... a jak spróbuje to już uzależnienie na całe życie .
Zmieniłem nazwę, w końcu rozmawiamy tutaj o różnych sztukach walki, nie tylko o wymienionych w temacie.
Jaaa judo trenowałam. 2 lata, i zdobyłam biały pas po wielu wysiłkach. xD
Pruć po ryjach się lubię, w sumie. Jeśli chodzi o "sztuki walki" to jedyne co wydało mi się sensowne to... no cóż, nie całkiem sztuka walki a raczej sztuka przetrwania - Krav Maga. Minimum efektowności, maksimum efektywności w trwałym unieszkodliwieniu/zabiciu człowieka.
Krav Maga jest niezwykle użyteczna ale ma swoje wady - zero walki w parterze i mało uwagi przywiązuje się do tężyzny fizycznej. Zaufaj mi coś o tym wiem - ponad 5 lat trenuje. Większość walk 1 na 1 najlepiej i najbezpieczniej zakończyć w parterze - tam nawet niewielka wiedza daje ogromną przewagę nad jej brakiem.
Judo kusiło mnie kiedyś aby spróbować ,ale zdecydowałem się na Iaido sztuka walki kataną ma lepszą filozofie sztuki według mnie niah niah niah x3
filozofie sztuki
Hm?
Tradycyjne szkoły walki dokładają filozofię do całej mieszanki - wykorzystywanie siły wroga, opanowanie itd. Mnie to ani nie grzało ani nie ziębiło ale niektórzy przywiązują do tego wagę.
Ja mam troszkę za dużą nadwagę i małe możliwości wyboru w moim miasteczku. Z tego co pamiętam było tylko Judo i jak pojawiło się w mieście ja byłem sweet 10 z jeszcze większą nadwagą niż teraz . Ale zawsze interesowało mnie Muay Thai, całkiem fajne o ile ma się mocne nogi .
Do BJJ nie ma znaczenia czy masz nadwagę, czy jesteś duży czy mały. To jest właśnie jego urok.
Tajski Boks też trenuję i powiem Ci, że to tylko dla pewnego typu ludzi. Ja miałem jak dotąd złamany nos i kości lewej dłoni. Kolega zaliczył już pęknięte trzy żebra. Obaj mieliśmy dość dużo szczęścia - to mało znaczące kontuzje. Poza tym siniaki i podbite oczy na porządku dziennym. Jeżeli nie jesteś wytrzymały na ból (a będzie go dużo) to nawet nie próbuj.
Nadwaga to dobra, bardzo dobra rzecz. Duża masa często jest o wiele lepsza niż nawet najlepsze mięśnie.
Tajski Boks też trenuję i powiem Ci, że to tylko dla pewnego typu ludzi. Ja miałem jak dotąd złamany nos i kości lewej dłoni. Kolega zaliczył już pęknięte trzy żebra. Obaj mieliśmy dość dużo szczęścia - to mało znaczące kontuzje. Poza tym siniaki i podbite oczy na porządku dziennym. Jeżeli nie jesteś wytrzymały na ból (a będzie go dużo) to nawet nie próbuj.
Ano, to właśnie słyszałem o młaj taju - duużo ćwiczeń na odporność na ciosy. Tak, aby podczas walki zadawane przez przeciwnika trafienie nie dekocentrowały i aby po prostu więcej wytrzymać. Moim zdaniem, to dobra taktyka. Sam pamiętam, jak w naszym "boksie" królowałem w dużej mierze dzięki temu, że jako jedyny potrafiłem się utrzymać na nogach po kilku lutach w pysk i jeszcze oddać.
Aale te szkoły taja u nas są bardzo sofciarskie. I drogie.
Problem tylko w tym, że jeżeli walczysz w danej kategorii wagowej to nadwaga oznacza więcej tłuszczu a mniej mięśni w proporcji do innych zawodników. Nadwaga to nic złego ale trzeba się wtedy bardziej starać i znać lepsze techniki.
Zyskujesz też sporo na efektywności. Masz większy pęd, lepszy nacisk i jeśli łączysz to z harmoniczną równowagą ciała - trudniej cię sprowadzić na parter. A w tym, jeśli wiesz jak się chodzi po łokciach, łatwo zyskasz przewagę.
Co do wspomnień i tego co się miało rozwalone... dwa razy złamany nos, wybite paluchy wszystkie, lekko dziabnięty nożem (została już malutka blizenka, ale mogło być niebezpiecznie jakby frontem poszło w żyłę), dostałem czymś mocno przez głowę, przez co mam jakieś problemy z układem nerwowym i mięśniami na karku. Pooza tym niezliczone razy po pysku, po nogach, brzuchu.
Zyskujesz też sporo na efektywności. Masz większy pęd, lepszy nacisk i jeśli łączysz to z harmoniczną równowagą ciała - trudniej cię sprowadzić na parter. A w tym, jeśli wiesz jak się chodzi po łokciach, łatwo zyskasz przewagę.
Nie powiesz mi, że ważący 90kg grubasek ma lepsze predyspozycje niż 90kg mięśniak (nie lubię tej nazwy ale chodzi o osobę z dużą ilością mięśni a małą tłuszczu).
Yarpen ciekawe przeżycia
Yarpen ciekawe przeżycia
Hyh, chociaż zawsze to klęski a nie zwycięstwa. Ale... jeszcze nie wspomniałem o tym, co się działo przy koszu! Hardkorowe złamanie palca (przednia połowa paluszka za stawem była równoległa do tylnej, przed stawem) - po czym jednak nastawiłem palucha i grałem jeszcze pół godziny, w końcu gorzej wyglądało niż bolało. Ale do dzisiaj jest krzywy i jak próbuję go zgiąć w stronę dłoni, załącza się tik nerwowy i tak śmiesznie macha.
Poza tym noga mi się troszku wykrzywiła w nieodpowiednią stronę, przy czym nie byłoby źle, gdyby nie strajk w lokalnym szpitalu. Nogę dali w gips bez obejrzenia i nie było leczenia. Źle się zrosło, powstała woda w kolanie i zresztą, mam tam coś poprzesuwane. Pewna mądra znachorka, która NAPRAWDĘ dobrze leczy powiedziała mi, że mam... "złamane kolano". Dziwne.
Nie powiesz mi, że ważący 90kg grubasek ma lepsze predyspozycje niż 90kg mięśniak (nie lubię tej nazwy ale chodzi o osobę z dużą ilością mięśni a małą tłuszczu).
Nie, ale przy 120kg grubasku i 80kg mięśniaku już bym się zastanawiał. Nie powiedziałem nic o wyższości tłuszczu nad mięśniami, gdyż byłaby to bzdura. Zresztą, grubaskowi nie dałeś tu żadnej przewagi, jaką jest nie jego duża waga a różnica między wagą jego a jego przeciwnika.
Nie, ale przy 120kg grubasku i 80kg mięśniaku już bym się zastanawiał. Nie powiedziałem nic o wyższości tłuszczu nad mięśniami, gdyż byłaby to bzdura. Zresztą, grubaskowi nie dałeś tu żadnej przewagi, jaką jest nie jego duża waga a różnica między wagą jego a jego przeciwnika.
Taka przewaga nie istnieje w sporcie, gdzie są kategorie wagowe. A nawet na takich otwartych turniejach można rzucić okiem na Boba Sappa (chociaż on jest raczej napakowany jak dzika świnia).
O palcu kiedyś pisałeś.
Co do wagi - ważniejsze są skille i doświadczenie, człowiek, który się parę razy w życiu lał zazwyczaj pokona newbie z lepszymi predyspozycjami. Z tymi sztukami walki to też takie... na pewno trening wiele daje, ale człowiek, który wymiata na macie/sali gimnastycznej nie wie, jak sobie poradzi "na ulicy" dopóki nie sprawdzi tego w praniu...
Taka przewaga nie istnieje w sporcie, gdzie są kategorie wagowe.
To fakt, przepraszam - mówię z perspektywy zwyczajnej bójki.
Ciekawym sportem jest Kendo x3 dawniej sztuka walki z bardzo ciekawą filozofią "jedność ducha, ciala i miecza"^^oraz wiele wiele innych głoszeń:p to jest coś co naprawde przyciąga do niego hyhy:D.Szermierze walczący jeden na jednego bambusowymi mieczami "Shinai" oraz zbrojami "Bogu" <x zmniejszałą obrażenia, dzięki temu można było praktykować w bardzo dynamiczny sposób jeeee:D ostatanio zobaczyłem moje jak i innych wielkie zamiłowanie do tego sportu xD,ale niestety nie ma tego u mnie w mieście ;/
Eee to widzę, że nie jest ze mną tak źle, ja (dawno się nie ważyłem ale tak na oko) mam może z 90kg może coś w okolicach 100. Teraz jedynym problemem jest czas i fakt, że w mieście nie ma szkół . W sumie zostaje mi jeszcze łucznictwo w którym przeszło by nawet samokształcenie ale ceny strzał są powalające o niektórych łukach nie wspominając .
Kumpel miał kiedyś zajawkę na łuki. Chodził po lesie, szukał belek odpowiednich, obrabiał i suszył tygodniami, później majstrował łuki Fajna sprawa. Przez chwilę pracował w jakimś warsztacie i snuł plany, żeby z jakiejś częśći malucha (resor? nie znam się na tym zupełnie) spróbować zrobić łuk, w końcu mu przeszło
Fajne hobby
hyhyhy jest Kyuudo sztuka walki strzelnia z łuku ,ale to z japońskiego całkowicie się różni od europejskiego xD
Wiem o jaką część samochodu chodzi, tylko nie pamiętam nazwy. To nie jest resor.
Ale możesz mu powiedzieć, że nie sądzę, czy znalazłby strunę która wytrzymałaby taki naciąg. Wiem, bo mój kumpel próbował to kiedyś zgiąć i się odgieło odrzucając go w tyl. Do dzisiaj ma blizne przez pół torsu.
Wiecie jest jeszcze taki abstrakt, żeby dać zarobić jakiemuś biednego Allegrowiczowi i zakupić łuk tam w sumie można się wyrobić w okolicach 100 złotych co przy takich zabawach jest taniochą (wiem bo znam osoby, które sobie całe zbroje i miecze składali i mówili ile takie rzeczy kosztują).
Kilka przemyśleń:
Właśnie wróciłem z mojego pierwszego treningu bjj i muszę przyznać, że różnice pomiędzy bjj a sambo są znaczne. Niestety muszę polecić to pierwsze gdyż nieźle dziś oberwałem .
Bjj jest zdecydowanie bardziej techniczne i przez to (wg. mnie) wygrywa z sambo.
Robią się kalafiory?
W Bjj nie ma uderzeń więc tam nikt mi nie zrobi.
Na Tajskim Boksie byłaby taka możliwość gdyby ktoś był na tyle szybki żeby dać radę mnie uderzyć nie natrafiając na powietrze albo moją gardę .
Warto też wspomnieć o Wing Tsun KungFu, ogólne zasady są podobne jak w KM tylko z większym naciskiem na technikę, sztuka ta skutecznie udowadnia że drobna osoba o niewielkiej masie morze uderzyć z naprawdę dużą siłą, i obronić się przed większym napastnikiem. Jest bardzo mało efektowna żadnych wysokich kopnięć, skoków, zero fajerwerków itd. za to dość efektywna, wszystkie ciosy są kierowane w punkty witalne i inne delikatne miejsca (oczy).
A niedaleko mojej miejsca zamieszkania (jakieś 20km) ropoczeli nabór na treningi Escrimy. Po kilku sparingach (jest razem z masterami coś koło 12 ludzi.) mam nieco poobijane biodra.
Escrima to filipińska sztuka walki jednym lub dwoma lekkimi kijami, ale także zawierająca formy bez użycia broni (niestety trzeba być zaawansowanym.)
A ja się pochwalę, że od początku marca ćwiczę Capoeirę, ba nawet jestem już w grupie średnio-zaawansowanej . Powiem szczerze, że kręci mnie to nieziemsko, czysto rekreacyjny sport
Serafin, uważaj na kolana. Ta dyscyplina jak żadna inna niszczy kolana! A zaufaj mi - jak raz sobie rozwalisz to później do końca życia problemy.
Serafin, uważaj na kolana. Ta dyscyplina jak żadna inna niszczy kolana!
Nie gadaj, z tym nie jest tak tragicznie - najgorzej ze stopami i nadgarstkami, uf..
Ja bym sobie połaziła na jakieś treningi, nie dlatego że mam jakieś złudzenia, że zrobią tam zemnie Xsenę wojowniczą księżniczkę, ani dlatego, że niby lubię się tarzać z jakimś sapiącym gościem po macie i przybierać z nim pozycję niczym z kamasutry, po prostu tego typu zajęcia zawsze pozwalały mi w przeszłość rozładowywać nagromadzone niepozytywne emocje. Niby ostatnio hasałam sobie na tzw. szermierkę historyczną (uwielbiam obrywać bambusowym kijem po głowie), ale dojazd mam tam tak beznadziejny, że chyba będę zmuszona poszukać sobie czegoś w centrum(a szkoda bo tam mli ludzie są ). Teraz szukam sobie (niezbyt czynnie) jakiegoś miejsca, gdzie taka osoba jak ja, czyli mająca najlepsze lata już za sobą, z brakiem kondycji, doskwierającą od czasu do czasu kontuzją kolana i trzeszczącymi stawami - miejsca gdzie mnie nie zmasakruje banda osiłków.
Ponieważ treningi Taj-chi dla emerytów odpadają, to wmyślałam, że może na Aikido, ale jak kiedyś było mi dane obserwować trening tej zacnej sztuki, to miałam nieodparte wrażenie, że ludzie tam zachowują się jak przy zbiorowej hipnozie …(ach te zabójcze techniki). Wróciłabym na Jujitsu, ale mimo że przez lata bawiłam się tam świetnie, to z powodu różnych wydarzeń mam jakiś niesmak na wspomnienie niektórych afer z tamtych odległych czasów.
Spróbuje może faktycznie to Aikido …może będzie fajnie .
hmm, a co byście polecali na początek? Nigdy niczego nie trenowałem, a ostatnio myslę sobie, że byłoby to niegłupie... Myślałem o krav madze ale kilka osób mówiło, że to takie se, ot uczą wkładac palce w oczy i ściemniają, że można 3 napastnikom z nożem naklepać Co sądzicie?
Generalnie chodzi mi o coś kondycyjnego i kontaktowego jednocześnie, raczej żadne zapasy, tak żeby się na treningach ponapierdzielać z kimś po pysku i trochę urosnąć... No i jednak żeby to była walka walka a nie czysto techniczna zabawa a'la capoeira
PS
Mumin, 23 lata to jeszcze nie babcia, najlepsze lata za sobą, proszę Cię :p
choć mi też czasem trzeszczy w kolanach, to przez góry i bieganie w trampach
Prawdziwy mężczyzna powinien trenować boks
A potem wyglądać i wypowiadać się jak A. Gołota?
Jeden z moich znajomych trenował krav magę i mówił, że to skuteczne, ale trzeba lubić kopać się po jajach i zainwestować w ochraniacze.
Ja bym sobie połaziła na jakieś treningi [...] po prostu tego typu zajęcia zawsze pozwalały mi w przeszłość rozładowywać nagromadzone niepozytywne emocje.
Drus, co mi powiesz o brazylijskim ju-jitsu?
Drus, co mi powiesz o brazylijskim ju-jitsu?
Druss - orginalnie przez dwa "s" na końcu .
BJJ to:
- lDoskonały parter ale obalenia kuleją.
lBardzo techniczny, mniej siłowy.
lNajlepszy dla lekkich zawodników, dla cięższych trochę gorzej ale nie jest dramatycznie.
lDużo sparingów (kulania się ) co owocuje większą skutecznością w walce niż techniki ćwiczone "na sucho".
lMało konkuzjogenny (w porównaniu z judo czy innymi grapplerskimi).
Czyli odpada.
A czego potrzebujesz?
Wiesz, w sumie niczego. Po prostu mam w drugim semestrze opcję na wf'y - brazylijskie jujitsu, ale Twój opis mnie od tego odstręczył. Jeśli już, zależałoby mi bardziej na umiejętnym przenoszeniu siły oraz efektywności. Bardziej krav maga i sambo niż ju jitsu kung fu i kiełbasa.
mumin, na co byś nie poszła to masz tam trening, rozciąganie, rozgrzewka, praca w grupach, zajęcia wytrzymałościowe itp. Jakby każdy szukał czegoś 'dla swojej kondycji i wieku' to nikt by nie uprawiał sportu. Po to się uczęszcza na zajęcia aby rzeczoną formę i kondycję sobie wyrobić
Innymi słowy sztuki walki może trenować każdy, impossible is nothin.
A oglądał ktoś wczoraj szalenie reklamowaną walkę MMA?
W sensie hiper-mega-super-uber-wunder-starcie Najman versus Pudzianowski...
Osobiście widziałem i powiem wam, że strongman mnie zaskoczył w cholerę, natarł na przeciwnika z ogromną szybkością, uraczył gościa serią low kick'ów, facet nie utrzymał równowagi, padł na deski w narożniku i tam przeżył kilknaście strike'ów, które można porównać jedynie do wielokrotnego zderzenia czołowego ze składem towarowym, cała walka trwała nieco ponad pół minuty a gdyby nie rozpaczliwy wrestlingowy rzut sędziego na ramię wielokrotnego mistrza świata strongmanów to nie wiadomo czy by kafar tego nieszczęsnego chłopaczyny nie zabił.
I tutaj krótki filmik z YT przedstawiający całą walkę (klik).
A oglądał ktoś wczoraj szalenie reklamowaną walkę MMA?
Obejrzałem dzisiaj rano, na początku myślałem, że to tylko jakiś urywek Pudzian faktycznie szybszy niż się spodziewałem. Jak na taką masę, to gość jest dynamiczny. Techniczny pojedynek to raczej nie był, współczuję też tym, którzy nastawiali się na tę walkę, organizowali jakieś piwo z tej okazji itp. bo dużo oglądania nie było. Równie dobrze można się w nocy wybrać na "dzielnie", wyzwać lokalną drużynę piłki nożnej i uzyskamy podobne widowisko
Ta walka nieźle mnie rozbawiła. A myślałem że solówki typowo gimnazjalne to przeżytek, hum.