ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA



KAŻDY wie jak kończy się zabawa ze wszelkimi używkami. Młodzieży nie trzeba uświadamiać.

Oj tu się z tobą nie zgodze Droga Moniczko! Osobiście znam pare osób które zaczeły myśląć: "Ach! To tylko jeden raz! Przecież się nie uzależnie po jednej działce!"
Tylko, ze na jednej działce się raczej nie kończy... Mówie jako osoba dosyć dobrze poinformowana, bo mam kolege mieszkającego aktualnie w Monarze... On równiż zaczął od małej działeczki na imprezie, podsuniętej mu przez jakiegoś nieznanego mu gościa, który okazał się później dilerem szukających potencjalnych konsumentów. Poza tym żadko kiedy proponuje się trzeźwej osobie narkotyki, a osoba pijana ma mniejsze zachamowania i raczej nie interesują jej jakieś plotki o tym, że z tego się w większości przypadków nie wychodzi




"Ach! To tylko jeden raz! Przecież się nie uzależnie po jednej działce!"

Sam byłem światkiem takiego zachowania, niemalże identyczne, w dodatku usłyszałem to z ust mojego młodzieńczego wzoru cnót, jedna działka i skończyła na dnie.

Coś w tym jest, że jak ktoś nie dostrzega konsekwencji to w pewnym sensie należy mu się kara za brak odpowiedzialności, ale ciężko patrzeć gdy coś takiego dzieje się z bliskimi.

Oj tu się z tobą nie zgodze Droga Moniczko! Osobiście znam pare osób które zaczeły myśląć: "Ach! To tylko jeden raz! Przecież się nie uzależnie po jednej działce!"
Moniczko? Hihi! Tak mówi do mnie mój ukochany pan od polskiego! Nie jesteś nim przypadkiem?

Tyle ,że prawda jest taka ,że każdy wie ,że na jednej się nie skończy. Są wykłady, plakaty, organizacje itd. itp. Tak samo jest z papierochami KAŻDY wie ,że są szkodliwe ,a jednak wielu ludzi je pali. Jezusicku jeśli ktoś chce się truć na własne życzenie to dla mnie no problem póki mnie w to nie miesza.



Moniczko? Hihi! Tak mówi do mnie mój ukochany pan od polskiego! Nie jesteś nim przypadkiem?


NIE!!! Odkryłaś mą tajemnice!!! A tak serio to ilu masz 16-letnich nauczycieli?



Powiem tak: jeśli chce się coś rzucić, to to się robi, a nie czeka na reakcję... coraz częściej uzależnienia są przed własną głupotę, debilizm i presję otoczenia w jakim się przebywa. Nie całkowicie popieram Monique, ale... właśnie, jest to ale - napisała po prostu prawdę i koniec, raczej osoba z danego ośrodka w 90% nie rozpocznie "życia na nowo", bo powróci do tych samych znajomych... i kółko się kręci, oj tak.

I żeby nie było, że ja nikogo takiego nie znam: znam, aż za dobrze. Kubeł zimnej wody z mojej strony zadziałał, a nie biadolenie nad delikwentem. Ale wszystko zależy od charakteru uzależnionego.

Nie całkowicie popieram Monique, ale... właśnie, jest to ale - napisała po prostu prawdę i koniec, raczej osoba z danego ośrodka w 90% nie rozpocznie "życia na nowo", bo powróci do tych samych znajomych... i kółko się kręci, oj tak.
Właśnie...I PO CO państwo ma tracić pieniądze na kogoś kto NIE chce z tego wyjść? Ja się pytam po co? Skoro z powodu braku pieniędzy w służbie zdrowia dzieją się rzeczy tragiczne! Znam osoby uzależnione - może nie ćpunów ale od innych używek. I wiem ,że w 99% Ci ludzi nie chcą się leczyć.
Nie chcą się leczyć, bo dla nich problemu nie ma. A dla innych: jest. I teraz ważne pytanie: czyje to życie? Każdy jest kowalem swojego losu, rozumiem pomoc, lecz nie wszyscy jej chcą... po prostu pragną tylko narkotyków i balowania w swoim towarzystwie, a nie biadolenia nad głową.
Zgadzam się w 100%

Których i tak jest mało, nie mogłam się po prostu powstrzymać przed dodaniem tego. A z tymi środkami znieczulającymi: o tak, zazwyczaj większość zabiegów jest robionych na "żywca"... szkoda słów

Których i tak jest mało, nie mogłam się po prostu powstrzymać przed dodaniem tego. A z tymi środkami znieczulającymi: o tak, zazwyczaj większość zabiegów jest robionych na "żywca"... szkoda słów

Firanko to nie ten temat ale uwierz ,że jakbym chciała to mogłabym książkę napisać pt "Jak naprawdę działa służba zdrowia" :\ Masz racje szkoda słów...

Wydzieliłem... a jak mi tu zaczniecie o służbie zdrowia rozmawiać, to normalnie nogi z doopy powyrywam
Hmmm, też coś powiem w temacie.
Znam kilka osób, które lubiły sobie zaćpać cosik na dyskotece np. i to dosyć często i żyją normalnie.
Chyba nie ma reguły, nie mówię oczywiście o heroinie czy czymś takim.
Nie mówię też, że to dobrze, broń Boże.
Ale jedni szaleją i jakoś normalnie później żyją, a inni szaleją i marnie kończą.
Zależy od człowieka.
Jak to Coma ujęła:
Przez całe życie na najwyższej pędzą fali
Pochmurne niebo im na głowy się nie zwali
Są tacy ludzie

No i zależy od wieku. Jest taki etap w życiu wielu ludzi, gdzie mają zajebiaszcze parcie na imprezy, szaleństwa, używki - zazwyczaj na początku szkoły średniej, ale zdarza się i później, zwłaszcza, jak ktoś nie wyszalał się wcześniej ;] Alkohol, wszelkiej maści szlugi, tabaki, prażone, gałki muszkałatowe, wreszcie trawka i nieraz coś więcej.
Wtedy się chyba najłatwiej zatracić.

Zresztą tak sobie gdybamy, a rzeczywistośc pewnie wygląda jeszcze inaczej.
Wszelak ciekawie pisze, bo zna kogoś takiego osobiście.
A reszta to ględzenie
"Są powolni chociaż myślą, że są wolni..."
Dlatego nie palę marihuany. Mam w klasie przykład człowieka, który naprawdę, potrafi zareagować z 15s opóźnienia. Lubię gościa, jest tak cholernie sympatycznym przejaranym rastafarianem z zamiłowaniem do Kalibra że ciężko mi go nie lubić - ale przesadza, stanowczo. Szczególnie biorąc pod uwagę to, że po worku idzie z nami na wódkę a jak wraca to obala jabole. Stroobyn hools.
Temat glosi nie tylko o narkotykach, ale takze o uzaleznieniach... A tymi moze byc doslownie wszystko, od rzeczy tak popularnych jak tyton, alkohol czy marihuana, przez codzienne, jak muzyka, dany skladnik zywieniowy czy komputer, do stosunkowo egzotycznych, takich jak na przyklad masturbacja... Ludzie sa uzaleznienie nawet nie zdajac sobie z tego sprawy... Mozna wlasciwie uznac, ze kazdy jest na swoj sposob przykuty do pewnych czynnosci, oddychanie, jedzenie, picie, kto potrafi funkcjonowac bez ich konsumowania? Jednak to juz jest skrajnosc poparta filozoficzna mysla nie posiadajaca sensu i znaczenia... Jednak wracajac do przyjemnosci, uznawanych przez ogol za szeroko rozumiany nalog... Tyton? Pale, rzadko, jednak pale, nie czuje sie uzalezniony, jednak wiem, ze istnieje szansa, iz kiedys wlasnie w uzaleznienie wpadne. Tak samo sprawa ma sie z alkoholem... Lubie pic, jednak wiem, ze jeszcze nie musze dawkowac sobie procentow by funkcjonowac na odpowiednim poziomie. To samo tyczy sie przyjemnosci zywieniowych, nie ukrywam, iz przepadam za dobrym jedzeniem, co po mnie widac, jednak moge i bez tego sie obejsc... Tak samo jak bez wielu innych ciekawostek, choc nie ukrywam, ze najtrudniej byloby mi rozstac sie na dluzszy okres z muzyka... Zreszta, dosc tu o mnie... Powstrzymam sie od dalszego zaglebiania sie w temat, gdyz dzis najchetniej upilbym sie spalajac przy tym "ramke" dobrych papierosow, wyrwalbym jakas cicha nieznajoma by zladowac z nia w lozku... Albo po prostu strzelibym sobie w leb. Ot co, zly dzien, brak nadziei i poczucia wygodnej przyszlosci.
Dzwonek jakoś nie rozwinąłeś tego tematu o masturbacji
Pierwszym stopniem wyleczenia z uzależnienia jest przyznanie, że ma się problem. Ja wiem, że jestem uzależniony od kompa, ale jakoś mi to nie przeszkadza
Rozwine jutro jesli pozwolisz.
http://wiadomosci.o2.pl/?s=258&t=487053 Dostałem ostatnio od kumpla z komentarzem: "Jak ma nam wyjść na zdrowie no to jedziemy!" xDD
Każdemu odradzam, każdego zniechęcam, bo trochę o tym wiem (choć moje doświadczenia ograniczają się jedynie do kilkukrotnego palenia marihuany). Szit totalny, choć bardziej ekonomiczny od wódki (chwila, ja miałem zniechęcać )

Mam znajomych, którzy zabrnęli za daleko. Zaczynali od papierosów, potem wódeczka, ziółko, dziś niestety biorą się za rzeczy poważniejsze. I nie, nie są z ubogich rodzin czy coś w tym stylu. Towarzystwo, presja otoczenia robią swoje.

A profilaktyka jest potrzebna. Bo każdy człowiek jest z natury dobry i w końcu zauważa złe strony ćpania. Jednak, jako iż mało osób ich wspiera, również mało osób z tego bagna wychodzi. Niestety.

Jednak, jako iż mało osób ich wspiera, również mało osób z tego bagna wychodzi. Niestety.

Tu się mogę zgodzić, bo rzeczywiście, ludzie problemu nie chcą zobaczyć po prostu, a jak dotyka to bliskich, to tym bardziej, co mnie przeraża. Jednakże mój przyjaciel mógł na mnie liczyć, a po prostu chciał wykorzystać to, że dla najbliższych mogę się poświęcić... no i gdy wreszcie się połapałam, to mu takie lanie dałam, opieprzyłam i... pomogło.

no i gdy wreszcie się połapałam, to mu takie lanie dałam, opieprzyłam i... pomogło.

Czasami zimny prysznic działa najlepiej. Czasami. Lepiej nie stosować tej metody jako pewniaka, szczególnie u osób ze słabą psychiką.
Ale wy pieprzycie.
Ludzie są silni lub słabi. Silni żyją z każdym rodzajem gówna jakie może dać im los. Znam takich którzy wciągają koks i są ludźmi. I nimi będą.
Znam takich którzy "wykańczają się" - ale raczej siedząc w domu przez tydzień rozmyślając o tym, jak na ostatniej dyskotece strzelili trzy setki.

Jeśli człowiek jest słabym, zawsze go coś wykończy. Jak mówił Dzwonek, jak nie alkohol to cokolwiek innego. Problemem nie są przedmioty, fifka flaszka czy nawet ten parszywy biały smok na folii. Problemem są ludzie i ich zlasowane niekiedy mózgi. "Kiedy nałóg staje się obsesją".

Sądzę, że każdy to musi przeżyć chociaż jeden, chędożony raz. Nie wiem. Zdarzył mi się okres czasu w którym chlałem jak szaleniec - i to pozwala mi teraz pociągnąć łyka Wyborowej, zaśmiać się do tych żałosnych czasów i żałosnego człowieczka jakim byłem no i iść dalej.

Jeśli ktoś sądzi, że izolacja jest najlepszą ochroną, jest w wielkim kurwa błędzie. Bo czasem Objekt Chroniony trzeba wypuścić z syntetycznego środowiska popołudniowej herbatki i wpuścić do ludzi - a potem się słyszy o sfetowanych, urzyganych synusiach tatusiów którzy w to wpadli i nie wyjdą.
Koniec pieśni.
A kto mówi, że trzeba żyć pod kloszem? Owszem, trzeba poznać wszystko, by móc w ogóle wypowiadać się na temat jakiejkolwiek sprawy, tak sądzę. I wcześniej pisałam, że w sumie wszystko zależy od charakteru danego osobnika, bo jedna osoba będzie na samym dnie, ale się odbije, a druga stoczy i zostanie sobie tam, gdzie mu niby dobrze.

Tyle tylko, że tych drugich jest kurewsko sporo.
Musisz się nimi obchodzić?
Gdyby człowiek miał płakać nad każdym słabszym bliźnim, jak ostatnie emo poderżnąłby sobie żyły. Stąd wynika wniosek, że tak naprawdę przejmujemy się innymi dla własnego spokoju i chęci posiadania 'moralności'. ;]
Cały nasz świat nie ma za grosza metafizyki. Mnóstwo w nim zaś zwierzęcych odruchów.
Oj, zaraz wszystkimi - tylko tymi, co cokolwiek dla mnie znaczą, nie mam dobrego serduszka dla każdego - prawdę powiedziawszy mam ich daleko w poważaniu, bo jak nie znam, to jak mogę pomóc i dlaczego? Dzisiejszy świat nas takich wykreował i tak być musi.

No wiesz, ale w sumie teraz ogólnikami zajechałeś. Owszem, robimy się nagle dobrzy, milutcy i w ogóle aniołki dla własnego spokoju oraz moralności, tyle tylko, że nie wszyscy ją posiadają. Jestem ci w stanie znaleźć osoby, które nie robią rzeczy dobrych dla własnego spokoju - że mogłabym ich policzyć na palcach u jednej ręki to nic... ale nie mam ochoty dołączać do tego grona, mimo wszystko.
Wiecie ostatnio pewien mlody chlopak rodem z Afganistanu opowiedzial mi ciekawa historie... Byl kiedys pewien mezczyzna, mial dobre serce i chcial zmienic swiat... Po kilku latach pracy w tym kierunku okazalo sie, iz jest to niewykonalne. Jednak mezczyzna nie zalamal sie i postanowil zaczac od czegos mniejszego, od wlasnego kraju. I znow w kilka lat pozniej przekonal sie, iz powinien jeszcze bardziej zmniejszyc obszar dzialania. Postanowil wiec zmienic na lepsze swoj region... Spytacie, i co dalej? Nic, za kilka lat doszedl on do wniosku, ze nawet jeden region to zbyt wiele roznorodnosci by wyksztaltowac z nich wspaniale miejsce. Zaczal wiec od wlasnej wsi? I znowu nic. Od wlasnego sasiedztwa. Znow porazka... I dopiero po wielu latach ciezkiej pracy jaka jest poznawanie swiata zrozumial ow mezczyzna, iz najlepiej zaczac od siebie i malymi kroczkami brnac do przodu, przez wlasna rodzine, znajomych, do otoczenia w ktorym sie przebywa. Calego swiata nie da sie zmienic.
Dlatego ja tez pilnuje wlasnego nosa. Nigdy nie probowalem palic popularnej "trawki", nigdy nie ciagnelo mnie do "wrzucenia kwasa" ani do "wciagniecia sciechy". Wiele razy mi to proponowano, jednak to nie rozrywka dla mnie. I nawet po przeprowadzce do tak wyzwolonego kraju jakim jest Holandia nie zmienilem swojego nastawienia. Trzymam dystans. I to polecam wlasnej rodzinie i znajomym. Alkohol i tyton? Owszem, jednak w odpowiednich ilosciach i odstepach czasu. Narkotyki? Przeciwnym jestem. Znam takich, ktorzy podzielaja moje zdanie, znam takich, ktorzy sprobowali raz i na tym zakonczyli... Ale mam kontakt rowniez z takimi, ktorzy popadli w nalog i spaprali sobie cale zycie... Jednak ci wszyscy to tylko przelotki w moim zyciu, nie koncentruje sie na nich. Tak samo jak mam w rzyci glodujace dzieci w Kongo, zaraze w Korei Polnocnej czy ginacych ludzi w Palestynie czy Strefie Gazy. Mam swoj wlasny kraj skladajacy sie z kilku osob i w tym niewielkim miejscu bede probowal zasiac ziarno poprawy.
Zawsze mnie śmieszy, jak ktoś mówi "alkohol od czasu do czasu - tak! Ale narkotyki nigdy, dlatego nigdy nie zapalę trawy...". Dzwonek to jeden pies jest, może nie do końca, ale na pewno prędzej się uzależnisz pijąc dwa-trzy piwka tygodniowo, niż paląc skręta raz w miesiącu np., zwłaszcza, że u was można se wybrać, jaką zawartość czego preferujesz, a w Polsce pod tym względem jest ciut inaczej.

Yarpen zgazam się z Tobą może nie w stu, ale w wielu procentach
E tam, w Polsce można bez problemu sobie załatwić narkotyki różnego rodzaju - jeszcze rok czy dwa lata temu tak nie było, a teraz wystarczy, że do kumpla podskoczę i już mam - jeśli zechcę oczywiście.
Rok czy dwa lata temu było tak samo, tylko nie znałaś ludzi
Nie chodzi mi o dostępność stuffu, ale o jego zawartość, w tych ichnich shopah możesz sobie wybrać siłę specyfiku, zawartość THC itd. Zresztą Dzwonek jak zechce to rozwinie
Nie jesteś skazana w każdym razie na lany płynem do paznokci specyfik o mocy takiej, że po fifce jesteś ujarana jak zwierzę A takie chyba robią największe dziury w mózgu i są najbardziej poważane wręcz, że dobry materiał .

I żeby nie było - sam miałem jakiś półroczny epizodzik z zielonymi rzeczami dobre cztery lata temu, a "prawdziwych" narkotyków w mordzie nie miałem i mieć nie będę
Dzwonku, bardzo dobra, mądra historia.
Jest dużo racji w twoich słowach - szczerze? Mam dokładnie taki sam stosunek do relacji moje zwłoki->używki jak i ty. Nie biorę narkotyków, nie palę marihuany. Nawet nie palę papierosów (chociaż uwielbiam zapach dymu z Goldenów). Mówię po prostu o tym, że dana chęć/niechęć do nałogów musi wynikać z serca. Bo wiadomo, że ludzie będą pili najwięcej w czasach prohibicji.
Sam wiesz, że w twoim kraju grzybki/marihuana mają tragiczne skutki głównie pośród przyjezdnych którzy nie wiedzą jak stosować to z umiarem. Dla nich to smak ekscytacji i łamania prawa swojego kraju - dorabiają specyfikom jakąś wielką ideologię. A potem rzucają się z mostu.

Jednocześnie zgadzam się z Gawem.
"Pijany typ rzyga, nastukany się śmieje."
Gawith, kilka slow odnosnie roznicy miedzy alkoholem a na przyklad marihuana. Co do szkodliwosci, to oczywiscie w odpowiednich ilosciach jest w stanie byc takim samym zabojca jak marihuana, jednak ma jedna inna wlasciwosc. Pijac alkohol ciezej wpasc w uzaleznienie. Dodatkowo konsumpcja trunkow jest czyms dla nas naturalnym, od setek lat narody Europy "daja w palnik", na potwierdzenie moich slow wystarczy fakt, iz w zdecydowanej wiekszosci krajow starego kontynenty marihuana jest towarem zakazanym, nawet w Holandii, co moze dla was byc czyms nowym. Tymi wlasnie slowami przechodze do sytuacji holenderskiej. Otoz na mocy prawa mozesz posiadac ledwie piec gram na wlasny uzytek... Oczywistym jest iz wlasciciel coffee shop'u ma na skladzie znacznie wiecej "zielska", jednak posiada je i rozprowadza nielegalnie! Jezeli zdecydujesz sie na zakup "lolka", to na paragonie, ktory dostaniesz od osoby stojacej za lada bedzie widniala kawa. Stad tez nazwa coffee shop, a nie dla przykladu weed shop. Reakcje rzadu odnosnie tego zjawiska sa mdle, gdyz jest to polityka patrzenia przez palce, poki podatek od sprzedazy trafia do skarbca krolowej wszystko jest w nalezytym porzadku. Teraz kilka slow odnosnie mieszanek. W Holandii dostepnych jest wiele kombinacji dostepnych na rynku... Mozesz wybrac jedna z listy lub mozesz wlasne proporcje skladnikow okreslic... I jeszcze chwila uwagi dla popytu... Nakrecaja go turysci i spora grupa imigrantow chcacych zakosztowac czegos nowego. Sami Holendrzy z dystansem podchodza do konsumpcji, jednak nie odmawiaja jej innym.

Gawith, kilka slow odnosnie roznicy miedzy alkoholem a na przyklad marihuana. Co do szkodliwosci, to oczywiscie w odpowiednich ilosciach jest w stanie byc takim samym zabojca jak marihuana, jednak ma jedna inna wlasciwosc. Pijac alkohol ciezej wpasc w uzaleznienie.
Z tym się nie zgodzę. Że alkohol potrafi być takim samym zabójcą jak marihuana? Chyba odwrotnie, a i to nie byłaby prawda Wiele wody upłynęło w Wiśle, odkąd o tym czytałem, ale maryśka nie uzależnia fizycznie, praktycznie nie można jej przedawkować, a czy łatwiej się uzależnić psychicznie? Nie mam pojęcia.
No chyba, że chodziło Ci o to, że paląc łatwiej przejść do jakiś twardszych rzeczy, bo trawka postrzegana jest jako rzecz z tej samej półki, co narkotyki, a alkohol to tylko alkohol. Z tym się zgadzam.
Ale przecież - mamy swój rozum, tak? Wiesz co palisz, jak Ci to sprawia radość to od czasu do czasu można zapalić i jest OK. A jak widzisz, że się za bardzo podoba to mówisz stop i już. To nie jest heroina, że się powiedzieć stop nie da
btw, historia Afgańczyka też mi się podoba
Widzisz, z kazdym nalogiem jest tak samo, powiedzenie sobie w odpowiednim momencie "stop" dla ludzi o slabej woli jest ogromnym wyzwaniem... Mam dobrego przyjaciela, ledwie siedemnastoletni chlopak, a nie moze powiedziec sobie wlasnie owego "stop" w kontekscie uzaleznienie nikotynowego... Kiedy znajomi oferuja mu jednego ledwie "bucha", nie jest w stanie powiedziec nie, a pozniej "chumrka" przeksztalca sie w "jointa" itd... Ma problem z tytoniem i marihuana... Nie moze przestac mimo, ze widzi jak skonczylo grono naszych znajomych, ktorzy zaczynali ledwie od jednego "buszka"... Kiedy oni palili, ja pilem mowiac sobie, ze nie zaciagne sie do tego, ze musze utrzymac dystans... Dzisiaj oni maja zszargane zdrowie, problemy z prawem i laduja w osrodkach wszelkiej masci, a ja ciesze sie wzglednie dobrym zdrowiem, zyje w spokoju, ucze sie i okazyjnie pije dalej, tak jak mialo to miejsce...
Dzwonek ale szlugi uzależniają bardziej niż trawka Jak palisz papierosy powiedzmy przez 4 miesiące regularnie (powiedzmy ta paczka na dwa dni) to już masz przesrane, wpadłeś i tyle. A zaczyna się rzeczywiście jak na tych filmikach co na pro rodzinnym nam puszczali, papierosek do piwka, papierosek do towarzystwa Rzucić to jest cholernie ciężko, gadałem na ten temat sporo z kumplem i z dziadkiem i ponoć nie wygląda to różowo, masz ogromne parcie na to, żeby zapalić, jak tego nie zrobisz chodzisz podenerwowany, boli Cię łeb i ogólnie jest Ci źle. I nawet jak nie palisz np. pół roku to od czasu do czasu masz ochotę itd, zresztą znam przypadki, że dorośli ludzie wracali do palenia po kilku LATACH abstynencji. Jak alkoholizm.
Ale nie porównuj tego do trawki, bo to jednak inaczej trochę jest (nie mówię o przypadkach, gdzie ktoś codziennie, co drugi dzień chodzi zjarany przez powiedzmy pół roku, bo to już patolgia jest, tak samo, jakby chlać codziennie i na bani chodzić...).
Zresztą nie wiem, może mi się wydaje, ale odnoszę wrażenie, że trochę już przesiąkłeś holenderskim spojrzeniem na tą sprawę, że na jednej półce stawiasz tytoń i marihuanę, w Polsce takie porównania są raczej rzadkie A oni to mają od jakiegoś czasu na legalu (powiedzmy ) i postrzegaja zapewne w nieco inny sposób...

btw, wczoraj zupełnie na trzeźwo poczułem chęć na papierosa, dziwne
Ale nie zmęczyłem go do końca
(w swym krótkim zyciu wypaliłem z paczkę może, sporadycznie, po pijaku )
Kumpel po 20 latach chciał rzucić fajki skutkiem tego prawie oślepł ;p
Znów zaczął palić. Wzrok się poprawił ale do normalnego stanu nie wrócił.

Być może więc organizm niektórych nie jest w stanie zrezygnować z dostaw nikotyny bez dodatkowych konsekwencji.
http://www.youtube.com/watch?v=Ln8WtawGpQ4

Mocne...
moja babcia po 40 latach kopcenia po 3 paczki dziennie rzuciła z dnia na dzień więc się da.
Wyleczyłem się z strzelania palcami ale wciąż obgryzam wszystko w koło....

moja babcia po 40 latach kopcenia po 3 paczki dziennie rzuciła z dnia na dzień więc się da. Moja babcia po czterdziestu latach palenia po dwie paczki dziennie zmarła na raka płuc z przerzutami na serce...
Moja też tyle pali, jak do niej przychodzę to się czuję jakbym dostał Smoke'm z CS'a, odgania ręką dym i woła: "Czy to Ty Wiciu?" Swoje lata ma, ale jeszcze na imieninach z nami pije xD Za to gdyby rzuciła palenie, to jestem pewien, że by ją to zabiło na tym etapie.
@ monique


.I PO CO państwo ma tracić pieniądze na kogoś kto NIE chce z tego wyjść?

Mysle, ze tu chodzi tzw. solidarnosc spoleczna. Tracenie pieniedzy na alkoholikow, cpunow itd daje szanse na to, ze niektorzy z tych ludzi stana sie normalnymi, spolecznymi istotami dorzucajacymi pieniazki do skarbu panstwo. Nawet mimo ich woli.


Mój tata miał obcinany palec na żywca w szpitalu na sali zabiegowej znieczulony tylko lignokainą

Mogl skorzystac z prywatnej sluzby zdrowia i oplacic znieczulenie.


Wolałabym żeby państwo pomagało tym, którzy CHCĄ tej pomocy a nie marnowało i czas i pieniądze.

Panstwo raczej nie jest od tego, by sprawdzac, co kto chce. Jest od tego, by marnowac prywatny czas i prywatne pieniadze na to, co uzna, ze jest sluszne, by np zachowac sile wladzy.

@dzwonsson


rzeczy tak popularnych jak tyton, alkohol czy marihuana, przez codzienne, jak muzyka, dany skladnik zywieniowy czy komputer, do stosunkowo egzotycznych, takich jak na przyklad masturbacja

Wydaje mi sie, ze statystycznie zazywanie tytoniu, alko czy marihuany jest bardziej egzotyczne.

Moja opinia jest taka, ze to, co czlowiek robi w zyciu to jego prywatna sprawa, a historia ludzkosci, to historia uzywek. Nie uwazam, ze prohibicja alkoholowa, narkotykowa prowadzi do czegokolwiek, poza zwiekszeniem ilosci nielegalnych transakcji i napelniania kieszeni organizacjom tym sie zajmujacym. Nie dzielilbym tez narkotyki na miekkie, srednie, twarde, a dostep do halycunogennych substancji powinien zostac poszerzony, szczegolnie w psychoterapii.

To samo mi mówią o marihuanie itp że to bardzo fajna sprawa, ale dopóki nie spróbuje to się nie dowiem Temat na kolejną dyskusje?
No, czemu nie
Ja po pierwsze do niczego nie namawiam Po drugie, porównujesz rzeczy nieporównywalne. To tak jakbyś powiedział, że nie spróbujesz kostki czekolady bo nie a na argumenty, że ma dobry smak byś odpierał, że to samo mówią Ci o marihuanie

I chciałem coś mocno zaznaczyć - ludziom się często kojarzy, że tabakę wąchają gimnazjaliści dla fazy, bo się wciąga do nosa, jak narkotyki, bo można pokozaczyć itd. A tu naprawdę chodzi tylko o smak i chwilową przyjemność z zażycia, która z jakimkolwiek odurzeniem ma niewiele wspólnego

(Swoją drogą, epizod ze "zjadaniem" ton tabaki miałem dość długi, bo też tak zaczynałem i w sumie sprawiało mi to radochę więc chyba OK. Z drugiej strony, rozwaliłem sobie śluzówkę i teraz nie tabaczę, bo wiąże się to prawie zawsze z katarem)

I chciałem coś mocno zaznaczyć - ludziom się często kojarzy, że tabakę wąchają gimnazjaliści dla fazy, bo się wciąga do nosa, jak narkotyki, bo można pokozaczyć itd. A tu naprawdę chodzi tylko o smak i chwilową przyjemność z zażycia, która z jakimkolwiek odurzeniem ma niewiele wspólnego
Nie mówiąc już o walorach leczniczych. Uwierz mi, kiedy masz notorycznie zapchany nos (u mnie chodzi o trwające od lat zapalenie zatok i alergię) to tabaka jest błogosławieństwem.
Tabaka w przeciwieństwie do fajek nie zawiera substancji smolistych. Jedynym problemem jest jakiśtam nałóg względem nikotyny. Która sama w sobie jest chyba nieszkodliwa.

Z nerwów i tak zacząłem palić papierosy. Albo Goldeny albo Mocne. W zależności od nastroju.

Nie mówiąc już o walorach leczniczych. Uwierz mi, kiedy masz notorycznie zapchany nos (u mnie chodzi o trwające od lat zapalenie zatok i alergię) to tabaka jest błogosławieństwem.
Ano
Choć to raczej chwilowa ulga niż lekarstwo, i po prawdzie jakiś acatar czy coś takiego też pomaga

No i jeszcze jedno - tabaka ma długą i fajną historię. Tak samo jak fajka, chociaż to już palenie tytoniu i bardziej niebezpieczna zabawa
Goldeny to siano, mocne jeszcze większe;p Jak palić to tylko Marlboro czy Davidoffy, co zresztą czynię, chociaż na tak drogą przyjemność rzadko mogę sobie pozwolić. Lubię też skręcać z tytoniu i bletek - shag typu Drum daje radę.
Jak to u nas mówią: Malborasy to kut...asy!
Mi Goldeny/Mocne smakują po prostu.
Osobiście nie przepadam za skręcaniem, a kiedy już się tego dopuszczam, to rzeczywiście sięgam po Drum Halfzware (pół ciężki), jest to ogólnodostępny tytoń za rozsądną cenę. Co zaś się tyczy papierosów... Jako osoba mieszkająca na zachodzie muszę z ubolewaniem stwierdzić, że jakość wyrobów tytoniowych w Polsce z roku na rok jest coraz gorsza, tak samp zresztą jak poziom polskiego browaru, tudzież marek warzonych w Polsce... Taki sam proces zauważyłem w Czechach, gdzie Pilsner Urquell jeszcze dwa lata temu miał markę, był czymś rozsądnym, a teraz to szczyny (tak samo jak Tyskie, Żywiec czy Lech). Doszedłem więc do wniosku, że w tytoń najlepiej zaopatrzać się u mnie, w Holandii, gdyż większość marek sprzedawanych właśnie w Niderlandach czerpię sam tytoń z byłych i wciąż aktualnych kolonii osadzonych w Ameryce (Surinam czy Antyle Holenderskie). A browar? Produkty powszechne, "dla ludu" są godne polecenia w Danii (choćby i Carlsberg), Holandii (Heineken, Amstel, Grolsch, Hertog Jan, Bavaria) i Belgii (Jupiler). Jeżeli ktoś życzy sobie piwa o smaku iście królewskim, polecam szereg wyjątkowych pubów na terenie Holandii i Belgii gdzie można dostać browary zakonne (za odpowiednią cenę, kufelek ciemnego piwa odpowiedniej marki (0,33l) zamawiamy za mniej więcej 7 EUR).

Ja po pierwsze do niczego nie namawiam Po drugie, porównujesz rzeczy nieporównywalne. To tak jakbyś powiedział, że nie spróbujesz kostki czekolady bo nie a na argumenty, że ma dobry smak byś odpierał, że to samo mówią Ci o marihuanie

Masz rację. Ja jednak nie mam ochoty, nie widzę potrzeby No i o problemach ze śluzówką też słyszałem. Mam też w głowie obraz kumpla, który wciągnął dość grubą ścieżkę długości dwuosobowej ławki szkolnej, nie wyglądał później zbyt dobrze


Osobiście nie przepadam za skręcaniem, a kiedy już się tego dopuszczam, to rzeczywiście sięgam po Drum Halfzware (pół ciężki), jest to ogólnodostępny tytoń za rozsądną cenę. Co zaś się tyczy papierosów...

To Ty palisz? Ja tam kiedyś spróbowałem, Marsy czerwone, całkiem mocne jak na początek przygody z papierosami...w podstawówce. Paliłem może przez 2 tygodnie, głównie dla szpanu i przynależności do grupy, mam nawet bliznę na ramieniu wypaloną papierosem, taki nasz mały symbol miał być, młody i głupi byłem. Teraz kompletnie nic. Nie palę papierosów, marihuany, ogólnie z żadnym narkotykiem nie miałem nigdy styczności, nie wciągam tabaki, ale ze mnie ku*wa grzeczny chłopczyk, ale nie bijcie, lubię się piwka napić


Osobiście nie przepadam za skręcaniem, a kiedy już się tego dopuszczam, to rzeczywiście sięgam po Drum Halfzware (pół ciężki), jest to ogólnodostępny tytoń za rozsądną cenę. Co zaś się tyczy papierosów... Jako osoba mieszkająca na zachodzie muszę z ubolewaniem stwierdzić, że jakość wyrobów tytoniowych w Polsce z roku na rok jest coraz gorsza, tak samp zresztą jak poziom polskiego browaru, tudzież marek warzonych w Polsce... Taki sam proces zauważyłem w Czechach, gdzie Pilsner Urquell jeszcze dwa lata temu miał markę, był czymś rozsądnym, a teraz to szczyny (tak samo jak Tyskie, Żywiec czy Lech). Doszedłem więc do wniosku, że w tytoń najlepiej zaopatrzać się u mnie, w Holandii, gdyż większość marek sprzedawanych właśnie w Niderlandach czerpię sam tytoń z byłych i wciąż aktualnych kolonii osadzonych w Ameryce (Surinam czy Antyle Holenderskie). A browar? Produkty powszechne, "dla ludu" są godne polecenia w Danii (choćby i Carlsberg), Holandii (Heineken, Amstel, Grolsch, Hertog Jan, Bavaria) i Belgii (Jupiler). Jeżeli ktoś życzy sobie piwa o smaku iście królewskim, polecam szereg wyjątkowych pubów na terenie Holandii i Belgii gdzie można dostać browary zakonne (za odpowiednią cenę, kufelek ciemnego piwa odpowiedniej marki (0,33l) zamawiamy za mniej więcej 7 EUR).
VOUCH.

Będąc w Holandii, zasmakowałem w tamtejszych Camelach - cena przebija 2 albo 2,5 razy polską paczkę, ale smakują rzeczywiście o niebo lepiej.

Co do piw, miałem przyjemność zasmakować wielu z tych zakonnych - głównie tych od trapistów, mam nawet jakieś buteleczki na półce - St. Bernardus, Rochefort, La Trappe Quadrupel. Jedne smakują lepiej, drugie gorzej, jednak wszystkie jednakowo walą spirytem Cena też niezbyt zachęcająca, ale to w Holandii akurat normalne, nie jest to na pewno raj dla piwosza, bowiem za małe piwo przychodzi w barze zapłacić 12-15 zł... oO
Jak już o piwach mowa to za najdroższe barowe piwo dałem 10 (Lech 0,5l).

Zaś ogólnie najdroższy był dla mnie Lech w puszcze (coś ponad dwie dychy)

Zaś ogólnie najdroższy był dla mnie Lech w puszcze (coś ponad dwie dychy)

"Coś podand dwie dychy" bez przesady... za 1 Lecha.

"Coś podand dwie dychy" bez przesady... za 1 Lecha.

Widać, że nie poznałeś jeszcze mhrocznej strony picia piwa
Eee, to nie wiem gdzie z Ciebie tak zdarli, bo mogłeś się wybrać na najbliższą stacje benzynową i kupić sobie leszka za góra 4zł jeśli czułeś taki głód

Zaś ogólnie najdroższy był dla mnie Lech w puszcze (coś ponad dwie dychy)
Możesz rozwinąć?

Witek - na stacjach też jest zdzierstwo w sumie

Witek - na stacjach też jest zdzierstwo w sumie

Jasne, że jest, ale nie takie, no i jak nie ma sklepów całodobowych, a czujesz niepohamowaną chęć wypicia piwka(najczęściej kolejnego) to stacja jest jedynym ratunkiem, bo gdzie o 2-3 w nocy kupisz piwo?

Co do lecha za 20zł to też czekam na rozwinięcie.

Powiem inaczej - to Ty się odzwyczaiłeś, zmienił Ci się gust i smak. Oczywiście nie wykluczam takiej możliwości.

Gdzie więc piwo jest tańsze?

No i dochodzi kwestia średniej wysokości zarobków, którą poruszaliśmy kiedyś

Jasne, że jest, ale nie takie, no i jak nie ma sklepów całodobowych, a czujesz niepohamowaną chęć wypicia piwka(najczęściej kolejnego) to stacja jest jedynym ratunkiem, bo gdzie o 2-3 w nocy kupisz piwo?

Ojj wiem o czym mówisz, wiem...
Co do cen piwa w Holandii - pisałem wyłącznie o cenach w barach i biorąc pod uwagę zarobki w Polsce, zresztą nie będę pisał o cenach piwa człowiekowi, który tam mieszka i jest z tym obyty, masz rację ;p Jednak przeciętny turysta chcący poszaleć trochę w barze musi liczyć się z kosztami, a w plenerze - fakt, pamiętam czteropaki takich małych czerwonych piwek chyba po niecałe 2 euro. ;p
Myślał ktoś o amatorskim browarnictwie? Bo mnie do tego kumpel, technik żywienia namawia. :p
Co do piwa: Moim faworytem jest Lech i Heineken.
Papierosy: Nie pale i wręcz nienawidze.
Marihuana: Bardzo rzadko, no ale zdarza się
Inne narkotyki: Nigdy i tak pozostanie.
Tabaka: Dopiero niedawno spróbowałem i powiem, że całkiem niezły smak. Moja ulubiona to Gawith (o ironio!) czarny

Puszka 0,5 litra Heinekena czy Amstela chodzi po 0,50 EUR, czyli jakieś 1,70 PLN...

Chyba bym umarł z przepicia xD




To Ty palisz? Ja tam kiedyś spróbowałem, Marsy czerwone, całkiem mocne jak na początek przygody z papierosami...w podstawówce. Paliłem może przez 2 tygodnie, głównie dla szpanu i przynależności do grupy, mam nawet bliznę na ramieniu wypaloną papierosem, taki nasz mały symbol miał być, młody i głupi byłem. Teraz kompletnie nic. Nie palę papierosów, marihuany, ogólnie z żadnym narkotykiem nie miałem nigdy styczności, nie wciągam tabaki, ale ze mnie ku*wa grzeczny chłopczyk, ale nie bijcie, lubię się piwka napić Żywiec, no cóż, to porządne piwo, ale ja nie lubię. Lech, nie wiem czy się zepsół, ale ostatnio nie mam ochoty, sądzę jednak, że mi się przepił po prostu. Odzwyczaiłeś się od polskich browarów pijąc Heinekeny w pedalskich kufelkach 0.33l


A żubrzyk?

paliłem z 2 tygodnie jak miałem 16 lat spaliłem razem 3 fajki . niestety Papierosy przegrały z faktem że jestem strasznie skąpy i jak już coś kupuje to musze widzieć w tym zysk.

Tabaczyłem do czasu aż musiałem wyjść z środka lekcji a potem mój dyrektor skomentował że wyglądałem"jakbym miał paść na zawał" .
Nie wspominam dobrze spływania potem leżąc na ławce.

A żubrzyk?

To jest opcja gdy nie ma kasy Czasem jeszcze Dębowe Mocne jak pije mniej rekreacyjnie
Hmm... Jedyne nierodzima piwo które mi smakuje to Paulaner, Wszelkie Heinekeny czy inne Calsbergi uważam za straszliwe świństwo (ale jestem odosobniony w poglądach więc mam pewnie wypaczony gust ). Zresztą, od piwa znacznie bardzie wolę wino, lub naszą swojską czyściochę, wszelkie wynalazki domowej roboty typu śliwowica czy gruszkówka też są dobre .

Papierosów nie palę, bo wg. mnie za bardzo śmierdzą żebym brał coś takiego do ust .

Narkotyków żadnych nie brałem i nie zamierzam.

Tabaki spróbowałem raz i nawet mi się spodobało .

Myślał ktoś o amatorskim browarnictwie? Bo mnie do tego kumpel, technik żywienia namawia. :p
Mój kumpel myślał. Wyczaił gdzieś na necie przepis. Ponoć robi się toto z szyszek chmielowych, i to jakoś teraz, koniec lata początek jesieni? Masz jakieś szersze informacje itd? Jest to do zrobienia w ogóle? Kumpel by się ucieszył...

Tabaczyłem do czasu aż musiałem wyjść z środka lekcji a potem mój dyrektor skomentował że wyglądałem"jakbym miał paść na zawał" .
Nie wspominam dobrze spływania potem leżąc na ławce.

Jak się tabaczy jak człowiek to nic nie spływa... a tabaczenie podczas lekcji było świetną rozrywką, kto by z klasy wychodził xD
Vinczi nie gadaj, nie lubisz Żubra?

Tabaka: Dopiero niedawno spróbowałem i powiem, że całkiem niezły smak. Moja ulubiona to Gawith (o ironio!) czarny
Bo Gawith jest bezkonkurencyjny, naprawdę... Nie próbowałem zbyt wielu gatunków tabaki (większość tego co jest obecnie dostępne w Polsce, czyli niedużo) ale Gawcio nie ma sobie równych

Vinczi nie gadaj, nie lubisz Żubra?

Nie tak jak Lecha i Heinekena

Ja teraz snuffam Alpinę, całkiem niezła i średnio mocno .

A piwo... hm... dostałem na nie kwitek, że tak powiem
Alpiny nie miałem okazji kosztować Sprowadzałeś gdzieś zza granicy czy można już kupić u nas?

Kurde, rozkminiam czy by sobie nie kupić Apricota
Można, z pół roku będzie odkąd sprowadzili. Osobiście polecam tabakę chmielową - Hallertauer Hopfenprise, pod piwko całkiem pasuje. Swoją drogą właśnie zażyłem WoS Royal George - aromat kwiatów jest niesamowity, imo przebija to tylko Ozona Orange ;p O tabace możnaby w sumie osobny wątek założyć w celu wymiany doświadczeń etc.
Te Wituś! Ty nie bądz taki aniołek! Weź mi powiedz jeszcze, że w moim wieku nie piłeś!

Te Wituś! Ty nie bądz taki aniołek! Weź mi powiedz jeszcze, że w moim wieku nie piłeś!

Oczywiście, że nie! Zacząłem pić znacznie wcześniej, ale sporadycznie, podobno wyssałem to z mlekiem matki To jedyna używka na jaką sobie pozwalam i ostatnio w małych ilościach.
http://en.wikipedia.org/w...dependence).svg

To tak w kwestii szkodliwosci poszczegolnych uzywek.

Sprowadzałeś gdzieś zza granicy czy można już kupić u nas?

Da radę i w Polsce kupić, jak napisał Maryn

Jest od groma różnych Ozon - President, English Mentol, czy chociażby wspomniana Orange sprowadzana bodajże z USA. Miałem możliwość spróbowania jej na jakimś zlocie miłośników tabaki, niezrównany aromat. Niestety poza ~30 gatunkami tabaki dostępnymi w Polsce, większość jest trudna do dostania - pozostają sklepy internetowe, ale to raczej dla pasjonatów dziedziny, niż 'szarych zjadaczy chleba' ;p
Temat o tabace chyba zakładałem Strasznie się tego namnożyło, jak siedziałęm w temacie, to były dwie Ozony i to był SZAŁ A o Alpinie nikt nie marzył...

Wojtuś, ja w Twoim wieku nie piłem chyba jeszcze (a jeśli - to były pierwsze kroki stawiane na tej drodze... )
Ja tak samo... ech, ta dzisiejsza młodzież xd
A ja zacząłem palić w szóstej klasie (tak, z zaciąganiem), natomiast pierwszy kontakt z piwkiem, wódeczką i winkiem miałem w pierwszej gimnazjum (ah te złe towarzystwo...).

Taki z tego wniosek, że młodo zacząłem, ale szybko się ogarnąłem

A ja zacząłem palić w szóstej klasie (tak, z zaciąganiem), natomiast pierwszy kontakt z piwkiem, wódeczką i winkiem miałem w pierwszej gimnazjum (ah te złe towarzystwo...).

Taki z tego wniosek, że młodo zacząłem, ale szybko się ogarnąłem


No to mniej więcej jak ja, tyle, że jeszcze niedawno widziałem gdzieś na forum Twoje foto z fajką w ręku, więc nie ogarnąłeś się tak szybko

niedawno widziałem gdzieś na forum Twoje foto z fajką w ręku

Ale tej fotce w lutym stukną dwa latka

Ale tej fotce w lutym stukną dwa latka

Od 6 klasy podstawówki to całkiem sporo jednak
Zajrzałem dzisiaj do irlandzkiego pubu... Wraz z kilkoma kolegami i wychowawcą ze szkoły... Facet za barem był Irlandczykiem, akcent aż bił po uszach... Zamówiłem sobie szklaneczkę Johnnie'ego Walkera... Dobra ta ruda na myszach... Przez cały wieczór popijałem tego "wiskacza" co kilkanaście minut wychodząc na zewnątrz by zapalić jakiś grecki szajs, który pewne osoby mienią papierosami średniej jakości, a przywieziony z wakacji przez wcześniej wspomnianego wychowawcę... W samej knajpie przyuważyłem też fajną Brytolkę... Szkoda, że nie miałem okazji zamienić kilku słów więcej... To był dobry dzień... Używki niech będą błogosławione.

Zmiana formy tematu, "Używki", tak od dziś nazywa się ten topic. Narkotyki wchodzą w skład używek, a uzależnienie jest ich następstwem, tak więc IMO temat będzie teraz czytelniejszy i mniej ograniczony granicami OT.

Narkotyki wchodzą w skład używek
Noooo,tu by można dyskutować

Noooo,tu by można dyskutować Od tego właśnie jest ten temat... Możesz wyjaśnić na jakiej zasadzie snujesz przypuszczenie, że narkotyki nie wchodzą w skład używek?

Możesz wyjaśnić na jakiej zasadzie snujesz przypuszczenie, że narkotyki nie wchodzą w skład używek?
Proszę bardzo Otóż po pierwsze zagadnienie jest bardzo niejednoznaczne, bo jakiejkolwiek definicji narkotyku bym nie przedstawił, ktoś inny może ją podważyć. Dla jednego narkotykiem może być wszystko, od czekolady poczynając (bo można się uzależnić, a co) na heroinie kończąc. Tak więc, teoretycznie narkotykiem może być nie tylko używka, ale WSZYTKO, także czynności, inni ludzie itd. Ja się na taką definicję pukam w czoło.
No ale mieliśmy mówić o tym, czy do jednego wora wrzucać uzywki (tabaka, fajki, trawa) i narkotyki (amfetaima, alkohol, heroina itd). Wg mnie nie można, ponieważ całkiem inny jest stopień, w jakim działają one na organizm, całkiem inne wywierają skutki, no i od jednej ciżej się uzależnić a od drugiej znowu łatwiej. Skutki są chyba najważniejszym czynnikiem - jesli uzależnisz się od tabaki możesz co najwyżej chodzić psmarkany, jeśli od szlugów - możesz nabawić się raka, jakie są skutki picia wódki to by można elaborat cały napisać, nawet wrzucałem kiedyś filmik na ten temat - ciarki po plecach itp itd, miało być krótko, cuuurva

Zresztą uważam, że kłócenie się co jest jeszcze używką a co już narkotykiem uważam za równie bezsensowne jak dyskutowanie ile diabłów zmieści się na główce szpilki. Czyli tzw pier.dolenie o Szopenie. Ja się nie wykłócam jakby co

PS
Ale kurde, jednak dawna nazwa tematu bardziej mi się podobała, wskazywała na szerszy zakres dyskusji.
A moim zdaniem nie skutki fizyczne są ważne, ale to jak działają na ludzką psychikę.

I może tak: Każdy narkotyk jest używką, ale nie każda używka jest narkotykiem

I może tak: Każdy narkotyk jest używką, ale nie każda używka jest narkotykiem Dokładnie, tu wypada się zgodzić w całej rozciągłości.
Chyba, że zdefiniujemy używkę jako coś, co za bardzo nie szkodzi Ale generalnie jestem skłonny się zgodzić

Wszyscy funkcjonujemy w świecie dopalaczy

Kiedy opisaliśmy pierwszy sklep z dopalaczami, który właśnie powstał w Białymstoku, na internetowym forum "Gazety" zaczęła się burzliwa dyskusja. Jedni ostro krytykowali funshop, inni nie widzieli problemu. O tym, czy można uzależnić się od dopalaczy rozmawiamy z Katarzyną Malinowską-Sempruch*

Białostocki sklep sprzedający tzw. dopalacze, to kolejne takie miejsce w Polsce, które działa wykorzystując luki w prawie.

Funshop powstał w ścisłym centrum miasta. Klienci to młodzi ludzie. Ceny nie są wygórowane. Za opakowanie używek sprzedawcy życzą sobie nie więcej niż kilkadziesiąt złotych. Właścicielem sieci jest międzynarodowa firma, która ma siedzibę w angielskim Manchesterze. Od dwóch lat prowadzi w Polsce sklep internetowy. Do końca przyszłego roku zamierza utworzyć 100 sklepów w całym kraju.

Agnieszka Domanowska: Czy dopalacze uzależniają?

Katarzyna Malinowska-Sempruch: Tak naprawdę to my funkcjonujemy w społeczeństwach, gdzie efektywność, oszalała praca i sukces są najważniejsze. W związku z tym ludzie stosują dopalacze najróżniejsze, jak amfetamina czy metamfetamina. Ludzie, którzy wstają rano i bez pięciu kaw espresso nie są w stanie funkcjonować - też są na dopalaczach. Redbulle, duża ilość cukru w coca-coli, to też uzależnienie. Nie chcę sprawy tzw. dopalaczy bagatelizować, ale funkcjonujemy w świecie, gdzie wszelkie używki stały się czymś oczywistym, powszechnym.

Sklep z dopalaczami jest legalny i każdy może kupić tam środek odurzający. Czy tak powinno być?

- Ale redbull też jest legalny i to nikogo już nie dziwi. Dziecko do odrabiania lekcji musi wypić trzy takie puszki i wszystko jest ok. Dlaczego tak reagujemy na sklepy z dopalaczami?

Jaka jest odległość między dopalaczem a amfetaminą?

- Nie można z góry zakładać, że każda substancja jest z założenia zła. Bo tak nie jest. Jeżeli ktoś pije piwo albo wódkę też może być uzależniony. Wszystko trzeba ustawić w kontekście. Stawiamy bardzo arbitralną linię - alkohol jest legalny, a marihuana nie. Ta linia nie jest oparta na żadnych badaniach, naukowych doświadczeniach, tylko na emocjach. Jeżeli dziś ktoś przebadałby ludzi, którzy mają marskość wątroby, czy dzieci bite w związku z alkoholem - to nie odniósłby wrażenia, że nasze prawo ogranicza najgroźniejsze substancje. Polityka państwa nie opiera się ani na rozsądku, ani na danych. Amfetaminę na przykład dawano w wojsku amerykańskim po to, aby ludzie dłużej mogli być na chodzie. Amfetamina sama w sobie nie jest zła. Staje się zła, gdy ludzie zaczynają jej nadużywać. Jeżeli ktoś jest tak otyły, że serce nie działa prawidłowo i podaje się mu efedrynę, to też nie jest ona zła. Liczy się kontekst. A ja mam wrażenie, że wszyscy funkcjonujemy w przerażającym kontekście - kasy, obłędu, szybkości.

Co można zrobić?

- Można szaleć i panikować. Tak się stało w Łodzi, kiedy otworzono sklep z dopalaczami. Obłęd: Urząd Miasta zamyka, kontroluje, nasyła sanepid, fiskusa. Nie tędy droga. Moim zdaniem rzeczywistość będzie taka: wpiszemy substancje dostępne w funshopach na listę zakazaną, a za rok pojawią się inne, o innej nazwie a o podobnym działaniu. I tak w kółko będziemy bawić się w kotka i myszkę. Teraz jesteśmy krajem wolnego rynku. Jeżeli ludzie chcą, zawsze znajdą sposób, by to kupić. Pytanie powinno się postawić takie: co robić, by ludzie mniej chcieli. Nawet jeżeli biorą, to muszą mieć dostęp do rzetelnej informacji, a nie histerycznej paniki. Gdy wprowadzimy zakaz, wszystkie dopalacze zepchniemy na czarny rynek, gdzie gangsterzy będą decydować o tym, co i w jakich ilościach ludzie będą zażywać. Trzeba regulować, opisywać na plakietkach, co to jest i przede wszystkim edukować.

Więc część tych środków powinna być legalna?

- Nie wiem. To jest bardzo śliski temat. Każde państwo musi sobie uczciwie wypracować, co dla niego jest rozsądne. A u nas tego nie ma. Nie ma merytorycznej dyskusji, jest tylko jedna wielka panika, wrzask. Czy ktoś w sprawie dopalaczy poprosił o ekspertyzę Polską Akademię Nauk, czy ktoś pokusił się o rzetelne badania? Nie. Zrobił się wokół tego tylko szum medialny i zaraz będą pikiety pod sklepami. Do tego wszystkiego powinny być specjalne urzędy, instytucje, których u nas nie ma. Jest problem, a jedyną receptą, jaką otrzymujemy, są całkowite zakazy. Są kraje w Europie, gdzie heroinę podaje się jako lek osobom uzależnionym. Te państwa doszły do wniosku, że koszt osoby uzależnionej jest nieakceptowany. Wiadomo, że na ten koszt składają się zakażenia HIV, kradzieże, rozboje itp. Więc takim osobom bardziej opłaca się w warunkach szpitalnych podać czystą heroinę. W Danii w tym "programie heroinowym" jest trzy tysiące osób. W Danii też jest taka dzielnica, gdzie nie wchodzi policja, i wszyscy mają jasność, że tam można pójść i legalnie kupić narkotyki. Wybrali sposób, który jest najmniej uciążliwy. To są dobre i złe przykłady, jak różne państwa próbują sobie radzić z tym problemem.

Jak Polska powinna poradzić sobie z problemem uzależnień?

- Potrzebujemy merytorycznej dyskusji, a nie ogólnie powszechnej histerii. Nasza ustawa antynarkotykowa jest wielkim problemem. Jeżeli 10 lat temu ustalono, że bezwzględnie trzeba karać za posiadanie niewielkich ilości narkotyków, to dziś potrzebujemy szczerej analizy, czy ten zakaz przyniósł wymierny efekt. Nie przyniósł.

Jak pani ocenia polskie ośrodki walczące z uzależnieniami?

Polska jest nieracjonalna. To, że Marek Kotański trzydzieści lat temu stworzył Monar, to jest coś wielkiego. Jednak to są metody leczenia sprzed trzydziestu lat. Przecież wszystko poszło do przodu. Nie możemy patrzeć dziś na narkomanów jak na wąchaczy kleju czy twórców kompotu. W ośrodkach zamyka się na 18 miesięcy, a efektywność tego leczenia nie przekracza 20 proc. 80 proc. leczonych w zamkniętych ośrodkach wraca do nałogu. Czy nas na to stać?

*Katarzyna Malinowska-Sempruch
Dyrektor zainicjowanego pół roku temu programu „Global Drug Policy Program” (Programu Światowej Polityki Narkotykowej) w Open Society Institute. Wcześniej, w Nowym Jorku, pełniła funkcję dyrektora Międzynarodowego Programu Redukcji Szkód, w którym jako jedna z pierwszych osób na świecie zajmowała się udzielaniem merytorycznego i finansowego wsparcia ponad 200 projektom w Europie Środkowej, krajach byłego Związku Radzieckiego, w Chinach i Indonezji. Program wspiera m.in. inicjatywy na rzecz ochrony zdrowia i przestrzegania praw człowieka osób zażywających narkotyki. Malinowska-Sempruch pracowała jako urzędnik UNDP zarówno w Nowym Jorku, jak i w Warszawie. Była współautorem pierwszego w Polsce Krajowego Programu Zwalczania AIDS i Zapobiegania Zakażeniom HIV.

Hm... Słuszne spostrzeżenia.
Ano, mądrze babka gada
W Krakowie też jest gdzieś taki sklep, kumpel mi opowiadał
Taki sklep jest pierwszym krokiem do legalizacji narkotyków miękkich. W mojej opinii w pewnych kwestiach polski rząd od wieków nie korzysta z badań, ankiet, głosu rozsądku. Osobiście mam kilka dosyć banalnych uwag odnośnie ustaw związanych z używkami wszelkiej maści. Wyroby tytoniowe oraz alkohol lekki powinny być w sprzedaży ogólnej dla osób, które skończyły szesnasty rok życia, wzorem Niemiec i Holandii. Każdy przecież wie, iż młodzież między "szesnastką" a "osiemnastką" swobodnie nabywa te produkty, po co więc nam martwy przepis? Zmieniając zapis tej ustawy obecny rząd zyskałby poparcie młodych ludzi, właścicieli punktów sprzedaży, a także służb mundurowych. Ci pierwsi nie musieliby stosować podstępu, oszustw i kombinować by zdobyć to, co i tak prędzej czy później wpadnie im w ręce, druga grupa mogłaby spokojnie handlować odpowiednimi towarami wśród młodzieży bez strachu o policyjną inwazję, kary i procesy sądowe, natomiast ostatni z mojej listy mieliby odrobinę mniej pracy. Popieram także ideę wprowadzenia legalnych narkotyków miękkich, mimo iż z nich nie korzystam. Coraz więcej młodych Polaków sięga po tego rodzaju używki drogą nielegalną, a nie mając dosłownie żadnej pewności co do składu produktu jaki zakupili. Nielepiej zalegalizować i zorganizować punkty handlu? Byłby to krok naprzód nawet w stosunku do Holandii, gdzie obrót miękkimi jest zakazany (prawo zezwala jedynie na hodowanie niewielkich roślin oraz posiadanie śmiesznie małych ilości), a cały biznes opiera się na zasadzie patrzenia przez palce ze stronu władz. Jakie są korzyści? Towar sprzedawany zainteresowanym jest kontrolowany pod wieloma względami, jest stosunkowo czysty, bezpieczny. Spada ilość nielegalnych transakcji, dealowanie staje się powoli nieopłacalne, co oznacza mniejszy odsetek przestępców-handlarzy-zainteresowanych. Do kasy państwa wpływają wszelkie podatki związane z obrotem... Gwoli zasady "zakazany owoc najlepiej smakuje", można nawet liczyć wtedy na spadek zainteresowania. Same korzyści.

A co z używkami (typu mocne narkotyki nie żadne piwo) ? Też nie okres by wybrać czy chce siedzieć na ławczce by zbierać na działke.

Nie chciałbym Cię martwić, ale jak ostatnio sprawdzałem, to narkotyki były zakazane. Coś się zmieniło?

Nie chciałbym Cię martwić, ale jak ostatnio sprawdzałem, to narkotyki były zakazane. Coś się zmieniło?

Tak. Ale jak ostatnio ja sprawdzałem to za kilka miesięcy już nie będą.

Tak. Ale jak ostatnio ja sprawdzałem to za kilka miesięcy już nie będą. Ho, ho, ho, a nie rozpędziłeś się zbytnio? Fakt, w kilku krajach UE narkotyki miękkie przynajmniej nieoficjalnie, wzorem niderlandzkim, mają zostać zalegalizowane (czy powstanie odpowiednia ustawa czy może władza będzie się biernie przyglądać, nie wiem), ale na danej liście najjaśniejszej Rzeczypospolitej nie widziałem.

ale na danej liście najjaśniejszej Rzeczypospolitej nie widziałem.


Dziwne. W Polsce już kilka ładnych miechów się o tym gada. Ba - nawet ten gość co go Czumą Andrzejem nazywają już ustawe projektuje. Ba Sld zapowiadało poparcie (w każdym razie ci którzy mają nijakie pojęcie o temacie)
Czuma jakiś czas temu zapowiedział łagodniejsze kary (czy raczej ich brak) dla posiadaczy niewielkiej ilości marihuany na własny użytek, jeśli wskażą sprzedawcę. Jeśli dobrze pamiętam.

Całkowitej legalizacji nie będzie.
Dokładnie tak jak Karanith mówi. Możliwe miało być posiadanie niewielkiej ilości marihuany przy sobie (miało, bo zanosi się, że ustawa nie wejdzie). Sam handel jest nielegalny, uprawa również, a złapana osoba uniknie kary tylko pod warunkiem, że wyda sprzedawcę. Ewentualnie możesz wkręcać, że wróciłeś z Holandii, od Dzwonka Chociaż podoba mi się to, że starają się zrobić coś, żeby uderzyć w handlarzy, a nie w przeciętnego obywatela, który sobie popala.

Z miękkimi narkotykami bardzo ciężko, a Ty Katorg zdaje się wspominałeś też coś o ciężkich. Może zorientuj się lepiej w temacie zanim coś palniesz.

Chociaż podoba mi się to, że starają się zrobić coś, żeby uderzyć w handlarzy, a nie w przeciętnego obywatela, który sobie popala

Tak. Tyle że sprzedawca chyba nie jest na tyle głupi by mieć przy sobie cały wagon towaru. W ten sposób każdy będzie tylko obywatelem popalającym sobie. A ten zaś powie że od innego , a nastepny że od jeszcze kogoś....


Gwoli ścisłości - każdy może być ciężki jeśli się wie czym doprawić towar

Np. ołowiem. Tylko takiego jointa się ciężko pali, bo warga leci na dół strasznie .

żeby uderzyć w handlarzy

Właśnie o to chodzi, paradoksalnie legalizacja opróżniłaby kieszenie dilerów. Ale jak zwykle ktoś znajduje 'ale'...

Tak. Tyle że sprzedawca chyba nie jest na tyle głupi by mieć przy sobie cały wagon towaru. W ten sposób każdy będzie tylko obywatelem popalającym sobie. A ten zaś powie że od innego , a nastepny że od jeszcze kogoś....

Jesteś taki "nierozgarnięty", czy tylko udajesz? Chodzi o to, że złapany przeciętny obywatel ma sypnąć handlarza i po czymś takim nie muszą złapać handlarza na ulicy z toną towaru, tylko dostają nakaz i robią mu wjazd na chatę, a jak dobrze pójdzie, to i na chatę jego dziewczyny/matki/babki itp. też.

Ostatnio moje zdanie o nałogowych palaczach i ogólnie papierosach uległo diametralnej zmianie, a stało się to przez to ,że firma w której pracuje dostała zlecenie na przeprowadzenie pewnej długiej , nudnej i głupiej ankiety telefonicznej skierowanej do palaczy którą przeprowadzałam przez ostatni tydzień. Pracuje już naprawdę trochę czasu jako konsultant a jeszcze nigdy , przysięgam NIGDY nie miałam tak uprzejmej ,cierpliwej (ankieta była na kilka stron) i wyrozumiałej grupy do „nękania”!!
Kiedy zapoznawałam się z pytaniami z ankiety to myślałam że jeśli uda mi się doprowadzić choć jedną dziennie do końca to będzie to zakrawało na cud i w duchu przygotowywałam się na te liczne przekleństwa którymi zwykle ludzie obrzucają podobnych mnie nieszczęsnych konsultantów i ankieterów . A tu szok , nikt nie rzuca słuchawką nie przeklina …tacy wyluzowani, spokojni, z poczuciem humoru …szok po prostu …
Niebywałe zwłaszcza że grupa ankietowanych to byli mężczyźni w przedziale wiekowym miedzy osiemnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia !!!!
Sama nie pale ,ale od dziś nie będę nikogo z mojego otoczenia nękać (co to tej pory robiłam) by rzucał palenie , bo nikotyna widać zbawienny wpływ ma na ludzki umysł i nerwy
Najpiękniejszy z nałogów ooo xD
A nie wydaje Ci się, że to raczej wina tego, że byli to młodzi mężczyźni? (A jak wiadomo mężczyzna > kobieta, zwłaszcza młody.)
Weźcie mi o używkach nie gadajcie. Wpadłam w takie błoto że mnie taryfa nie chciała wziąć, ale mi ludzie pomogli i do mieszkania dojechalam. Zaplacilam i gitara, chociaż mówiłam taksiarzowi że miasta nie znam. A brudna że cholera xDDDD

Do tej pory moja współlokatorka nie wróciła.

Ostatnio moje zdanie o nałogowych palaczach i ogólnie papierosach uległo diametralnej zmianie, a stało się to przez to ,że firma w której pracuje dostała zlecenie na przeprowadzenie pewnej długiej , nudnej i głupiej ankiety telefonicznej skierowanej do palaczy którą przeprowadzałam przez ostatni tydzień. Pracuje już naprawdę trochę czasu jako konsultant a jeszcze nigdy , przysięgam NIGDY nie miałam tak uprzejmej ,cierpliwej (ankieta była na kilka stron) i wyrozumiałej grupy do „nękania”!!
Kiedy zapoznawałam się z pytaniami z ankiety to myślałam że jeśli uda mi się doprowadzić choć jedną dziennie do końca to będzie to zakrawało na cud i w duchu przygotowywałam się na te liczne przekleństwa którymi zwykle ludzie obrzucają podobnych mnie nieszczęsnych konsultantów i ankieterów . A tu szok , nikt nie rzuca słuchawką nie przeklina …tacy wyluzowani, spokojni, z poczuciem humoru …szok po prostu …
Niebywałe zwłaszcza że grupa ankietowanych to byli mężczyźni w przedziale wiekowym miedzy osiemnastym a dwudziestym pierwszym rokiem życia !!!!
Sama nie pale ,ale od dziś nie będę nikogo z mojego otoczenia nękać (co to tej pory robiłam) by rzucał palenie , bo nikotyna widać zbawienny wpływ ma na ludzki umysł i nerwy
Najpiękniejszy z nałogów ooo xD


Kolejna nawrócona

Weźcie mi o używkach nie gadajcie. Wpadłam w takie błoto że mnie taryfa nie chciała wziąć, ale mi ludzie pomogli i do mieszkania dojechalam. Zaplacilam i gitara, chociaż mówiłam taksiarzowi że miasta nie znam. A brudna że cholera xDDDD

Do tej pory moja współlokatorka nie wróciła.

Jak się nie umie pić z kulturą...

A nie wydaje Ci się, że to raczej wina tego, że byli to młodzi mężczyźni? (A jak wiadomo mężczyzna > kobieta, zwłaszcza młody.) Niewiedzę związku , ja ich nie widziałam oni mnie nie widzieli , po prostu tytoni im dobrze na nerwy zrobił


Niewiedzę związku , ja ich nie widziałam oni mnie nie widzieli , po prostu tytoni im dobrze na nerwy zrobił
Nie chodzi mi o widzenie się, tylko o wiek ankietowanych. Chociaż zapewne masz już duże doświadczenie i badałaś osoby w tym samym wieku pod innym kątem. Nie wiem.
A tak z ciekawości: ile się zarabia jako ankieter?

A tak z ciekawości: ile się zarabia jako ankieter?

Podejrzewam, że ok 9-10 PLN/godzinę.
Propo używek, niderlandzki rząd jakiś czas temu wypowiedział wojnę przeciwko tzw. "drugstoeristen" (nie mam zielonego pojęcia jak to jakoś sensownie na polski przetłumaczyć, "narkotykowi turyści"?). Rezultatem działań władz ma być ograniczenie legalności coffeeshop'ów do zawężonego terenu obejmującego jedynie 60 gmin na terenie całego kraju (całkowita ilość gmin w Niderlandach to 441). Pierwszymi gminami, które całkowicie zakazały obrotu miękkimi narkotykami są Roosendal i Bergen op Zoom. Do podobnych działań szykują się też większe gminy, takie jak Eindhoven czy Maastricht. Wszystko jest spowodowane ogromnym napływem Francuzów i Belgów, którzy odwiedzają Holandię tylko i wyłącznie w celu zakupu miękkich drugów (według statystyk każdy przygraniczny coffeeshop obsługiwał tygodniowo ~25 000 tego rodzaju klientów!), które zostawały nielegalnie wywożone na teren Belgii i Francji, co spowodowało łamanie dotychczasowych praw przez właścicieli przybytków handlujących miękkimi narkotykami. Dodatkowo, poza ostrym ograniczeniem liczby coffeeshop'ów w życie ma wejść prawo, które określa, iż każdy klient ma prawo zakupić jedynie 5 gram towaru dziennie. Kontrola przestrzegania wszystkich regulacji ma zostać drastycznie zaostrzona.
Wszystko jest dla ludzi, choć nie wszystko zgodne z prawem. Ostatecznie obowiązuje jedna zasada: Z głową i umiarem. W przeciwnym razie można utracić kontrolę nad własnym życiem. A kiedy to nałóg decyduje zamiast sumienia i rozsądku, cierpi często nie tylko nałogowiec lecz również najbliższe otoczenie.

Po pierwsze w żaden sposób nie uderzy w tych co naprawdę zaopatrują czarny rynek a co najwyżej w jakieś płotki.

Uderzy, bo wtedy przy \legalnym\ zjawisku popytu na trawkę, coraz więcej osób będzie się trudniło małym handlowaniem - ba, niektórzy sami zaczną hodować na własny użytek (bo i po co płacić dilerom?)
Heh... nie rozumiem chyba coś. Przecież handel nawet małymi ilościami będzie i tak karany. To samo z posiadaniem własnego krzaka(zresztą z jednego krzaka można mieć baaardzo dużo ganji i z całą pewnością nie będzie się można wytłumaczyć posiadaniem "na własny" użytek )
Ba nawet posiadanie niewielkiej ilości na własny użytek w dalszym ciągu będzie nielegalne. Wszystko sprowdza się do tego że jak coś przy mnie znajdą to musze im kogos wskazać albo mam sprawę. A może to być mój kuzyn, znajomy, albo ktoś kogo bardzo bałbym się wsypać i co wtedy. A jak wskaże im nieprawdziwą osobę?
nie tędy droga. Nawet w Argentynie wprowadzono już pełną dekryminalizacje posiadania narkotyków. Czemu my zawsze musimy być z tyłu. We wszytstkim ;/ To samo tyczy się leczenia nałogów substytutami ;/

że co??? jakim niby k... prawem??

A jakim prawem robią wjazd na chatę dilerowi, przecież mają tylko zeznania jakiegoś łepka, prawda? Wystarczy jakieś podejrzenie, że trzyma towar np. u dziewczyny. Nie to, że wyssałem to sobie z palca. Po prostu w mojej małej mieścinie wpadł ostatnio jeden taki i wiem, że przetrzepali dom jego dziewczyny, bo dopiero u niej coś znaleźli

Heh... nie rozumiem chyba coś. Przecież handel nawet małymi ilościami będzie i tak karany. To samo z posiadaniem własnego krzaka(zresztą z jednego krzaka można mieć baaardzo dużo ganji i z całą pewnością nie będzie się można wytłumaczyć posiadaniem "na własny" użytek )
Ba nawet posiadanie niewielkiej ilości na własny użytek w dalszym ciągu będzie nielegalne. Wszystko sprowdza się do tego że jak coś przy mnie znajdą to musze im kogos wskazać albo mam sprawę.


Nie bałdzo łozumiem Twojego toku myślenia. Sugerujsz, że ten projekt ustawy z założenia jest paradoksem samym w sobie i, że niezależnie od czynu/stanu zawsze będzie to działanie nielegalne?

A czy muszę wskazać? Jak powiem, że znalazłem to udowodnią mi, że tak nie było?

Nie bałdzo łozumiem Twojego toku myślenia. Sugerujsz, że ten projekt ustawy z założenia jest paradoksem samym w sobie i, że niezależnie od czynu/stanu zawsze będzie to działanie nielegalne?

Niestety tak to właśnie ma wyglądać w myśl tego projektu. Jeśli im kogoś wskaże to wymiar sprawiedliwości łaskawie mi podaruje karę. W przeciwnym razie normalnie będzie wsczęte postępowanie karne i będzie mi groziło więzienie/kurator.


A czy muszę wskazać? Jak powiem, że znalazłem to udowodnią mi, że tak nie było?

Jeśli coś u Ciebie znajdą to jesteś tego posiadaczem niezależnie czy znalazłeś czy kupiłeś a to podlega karze. No chyba żę sypniesz kogoś, no ale skoro znalazłeś to nie masz takiej możliwości więc masz proces. Oczywiście to ciągle jest projekt więc może coś się jeszcze zmieni ale napewno nie w tą stronę bo wtedy każdy poprostu będzie mógł powiedzieć że znalazł i wtedy ta nowelizacja będzie jeszcze bardziej pozbawiona sensu

Kiedyś, pewnej nocy, na jakimś odludziu panowie niebiescy przetrzepali mnie i znajomych. W plecaku u mnie znalezli dwie piekne fajeczki wodne, uparli sie że coś znajdą i zaglądali nam nawet do skarpet i komórek. Pózniej prawie przez godzinę przeszukiwali trawę dookoła nas w nadzieji że coś tam znajdą(wkońcu widziąc ich z daleka mogliśmy wcześniej wyrzucić worka)Naszczęście znajomy który miał załatwić Marię też miał przypał i nie mógł przyjechać na miejsce. Naprawdę modliłem się wtedy żeby przypadkiem ktoś nie zgubił czegoś w tym akurat miejscu bo to automatycznie oznaczałoby że to my wyrzuciliśmy. Wiem żę w Polsce teorytycznie obowiażuje domniemanie niewinności ale teoria teorią...

Jeśli coś u Ciebie znajdą to jesteś tego posiadaczem niestety.

Miałem na myśli 'O, Panie Władzo, przypadkiem natknąłem się na to na ulicy '


Miałem na myśli 'O, Panie Władzo, przypadkiem natknąłem się na to na ulicy '

no tak ale podniosłeś to i nie powiadomiłeś o tej zgubie odpowiedznich władz więc stałeś sie posiadaczem przedmiotu prawnie zabronionego wątpie żebyś się wykręcił


Chyba żartujesz. Z miejsca twardo prosisz o analizę odcisków palców. Oni są na swój sposób cwani, ale trzeba umieć być nieugiętym w niektórych kwestiach.

No dobrze, niby racja ale na miejscu bym tego nie udowodnił, zwłaszcza, że miałem przy sobie bonga. Sprawa by się trochę przeciągneła. Teorytycznie wogóle mogłem odmówić pokazania im zawrtości mojego plecaka ale wtedy mieli by prawo powinąć mnie na 48h bez postawienia zarzutów, naszczęście posiadanie bonga w tym kraju jest jeszcze legalne

Nawet w Argentynie wprowadzono już pełną dekryminalizacje posiadania narkotyków. Czemu my zawsze musimy być z tyłu. Joe, ale przecież w Ameryce Południowej zapotrzebowanie jest ogromne a rynek gigantycznie rozbudowany, przy Latynosach to problem z drobnym handlem w Europie to czysta kpina. Tam walka z procederem narkotykowym to było coś w rodzaju mission impossible, więc władze poszły po rozum do głowy.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •