AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
jeszcze tak pokreconego filmu nie widzialem-nie w sensie fabuly(to nie Lynch ), ale w sensie nagromadzenia wszelkich perwersji. nie bede zdradzal o czym jest, bo odbiore przyjemnosc(?) z ogladania, ale przygotujcie sie na troszke dziwnych scen.czy mi sie podobal?w 2 polowie filmu dopiero przywyklem, ale wroce jeszcze do niego
Perwersyjny, dziki, zwyrodnialy, aczkolwiek cholernie zabawny- te przymiotniki potrafia dostatecznie scharakteryzowac "Visitor Q". Co my tu mamy? Prostytucje, zazywanie narkotykow, scene gwaltu, kazirodztwo, nekrofilie, gore, szalenstwo i laktacje (uff, ilosc mleka w tej scenie jest niewiarygodna!). Wielbiciele nietuzinkowej tworczosci Takashi Miike, do ktorych sie tez zaliczam, beda w siodmym niebie.
jop, Miike to jest niezły zwyrol ale ciekawe jest to, że on nie realizuje własnych pomysłów, tylko jest "reżyserem do wynajęcia" - przynoszą mu scenariusz i, jak sam przyznaje w wywiadach, on go przyjmuje bez względu na to, co mu przynoszą, a potem stara się zrobić daną fabułę w "swoim" klimacie.
co do Visitora, to jest to jeden z dwóch jego filmów "rodzinnych" (niech mi ktoś szybko poda tytuł tego drugiego, pliz), w przewrotny sposób mówi o wartości "podstawowej komórki społecznej" mi się on bardzo, bardzo - ten pan nie zna żadnych świętości, a niektóre sceny po prostu zabijają!
a w ogóle, jak wyczytałem w jakiejś recenzji to BizitaQ jest dialogiem z Teoremą Pasoliniego.
Nie dość, że zwyrol to jeszcze obsceniczny
A film mi się podobał, już sam początek wprowadzał w odpowiedni klimat.
Oczywistym jest, że filmu tego nie można brać na serio
podobnie zresztą jak "Martwicy Mózgu".
To był pierwszy film Miikego jaki obejrzałem i skłonił mnie
do bliższego przyjrzenia się jego twórczości a co za tym idzie
do zobaczenia Ichi the Killer, który moim zdaniem zasługuje na oceną 6/6.
Grzegorzu , jego rodzinny drugi film to szczęscie rodziny katakuri" chyba...dosyć obszernie piszą o Takashim Miike w nowym czerwcowym KINIE
chyba...dosyć obszernie piszą o Takashim Miike w nowym czerwcowym KINIE
Taa , Pitrus napisał artykuł na bite dwie strony.Skądinąd bardzo interesujący.
ja wiem czy taki interesujący? z arta wynika, że widział raptem ze 3 filmy Miike, a pisze o nim jakby widział co najmniej 50
kufa, wczoraj w toruniu była Noc z azjatyckim horrorem. Puszczali "Grę wstępną" "Oldboya" i "R-Point" za jedyne 15 zeta. a ja kurna nie byłem. maczała ze mnie
btw, cześć Kanibalu!
Visitor Q to pierwsza liga ! Nagromadzenie takiej ilości zboczeń w jednym filmie zasługuje na pochwałe
Najbardziej przypadła mi do gustu scena miłosna z początku - niby kazirodctwo jest bee, ale scena ma taki ładunek erotyzmu. Nie wspominając już o tym kto kogo uwodzi .
Ogólnie nie lubie japońskiego poczucia humoru, ale ten film jest chlubnym wyjątkiem.
Maxymalnie chory i pokrecony film. Bardzo dobry zreszta. Tyle chorych, zboczonych pomyslow nie widzialem jeszcze w zadnym flmie ))))
Cala rodzinke przedstawiono bardzo ciekawie. Ojciec ktory ma żyłkę filmowa do tworzenie 'dokumentow' do tego zabawiajacy sie z wlasna córką, daje rade hehe. Podobnie matka ktora lubi sie dziwnie zabawiac, albo synek ktory ja leje trzepaczka
Film bardzo dobry ale zdecydowanie nie dla wszystkich
Co ciekawe, film z założenia miał być poważnym dramatem społecznym, tymczasem Miike zrobił to wszystko w baaardzo krzywym zwierciadle. Z filmu dla każdego zrobił jedną wielką groteskę z pewnością nie dla każdego. I znowu poruszane przez niego problemy - rozpadu więzi rodzinnych, krytyka japońskiego społeczeństwa, śmiało poruszane tematy tabu (przemoc w szkole i rodzinie, nekrofilia, kazirodztwo). Ladnie pokazuje jak ingerencja osoby trzeciej wplywa na grupe, w tym wypadku zaskakująco pozotywnie - powraca czas milosci, wzajemnego wsparcia i zrozumienia(hehe).
Jeśli o te senariusze chodzi: Nie raz czytałem, że Miike zwykł wywalać połowę scenariusza i uzupełniać ją swoimi pomysłami, ale całkiem niedawno dowiedziałem się (odsporo wiedzącego kolegi),że w Japoni sprawa scenariuszowa ma się zupełnie inaczej niż w Europie czy US i A. Otóż tam reżyser bierze udział w powstawaniu scenariusza, często moze jego pisanie nadzorować i wręcz scenarzystami dyryguje. I z jego powodów może dojść do wielu poprawek. Co tylko sobie chce. To by tłumaczyło jakim cudem Miike, który nie napisał w życiu ani jednego scenariusza, jest w swoich historiach tak specyficzny i rozpoznawalny, regularnie ukazujący swoja wizję świata.
Ladnie pokazuje jak ingerencja osoby trzeciej wplywa na grupe w tym wypadku zaskakująco pozotywnie - powraca czas milosci, wzajemnego wsparcia i zrozumienia(hehe).
no bo to przeróbka 'Teoremy' z trzech filmów opartych na tym patencie czyli Pasolini właśnie, 'Sitcom' Ozona i 'BizitaQ' chyba jednak najbardziej podoba mi się ten środkowy.
co do tego, że tak dużo Miike w filmach Miike to rzecz to wszak normalna - reżyser odciska swoje piętno na scenariuszu, który realizuje.
"teoremy" wciąż nie widziałem, a o "sitcomie" nawet nie słyszałem, ale w "visitor" jest sporo motywów zaczerpiniętych z "crazy family" innego kultowego rezysera japonskiego kina, Sogo Ishii'ego
oczywiscie, ze normalna rzecza jest odciskane przez rezyserow pietno, ale chyba zgodzisz sie, ze owych rezyserow nalezy podzielic na artystów (autorów) i jedynie wyrobników pozbawionych swojego wlasnego stylu (np. steven spielberg)
koniecnzie zobacz Teoremę, Blekit!! dziwny, dający do myslenia, niezwykły film - btw. gdyby nei grzEGOrz nigdy bym w ten sposb nie spojrzał na "VQ" . faktycznie, ingerencja osoby trzeciej jest tu istotna, podobnie jak w "Teoremie", choć to jednak zupełnei odmienne filmy