AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Nadrobiłem wczoraj poważny brak w "klasycznej edukacji" i zapoznałem sie wreszcie z "Golemem" Wegenera. Film, choć moim zdaniem pod względem artystycznym nie może się równać z "Gabinetem doktora Caligari" czy "Nosferatu", jest jednak naprawdę ineteresujący. Fabuła jest osnuta na motywanch legendy o stworzeniu golema pzez praskiego rabina Loewe, wzbogacona nadto o wątek polityczny (antysemityzm) i romansowy (sekretny związek córki rabina i chrześcijańskiego rycerza). Efekty specjalne, zwłaszcza związane z rytuałami wykonywanymi przez rabina-maga są ciekawe i w swoim czasie musiały być oszałamiające. Najciekawsza jest jednak sama postać golema. W jednej chwili posłuszny swoim stwórcom, przyjazny i usmiechnięty w następonej z nieznanych przyczyn wybucha gniewem - pociemniała twarz i gorejące oczy robia upiorne wrażenie! Golem Wegenera to w zasadzie archetyp wszystkich "sztucznych ludzi" stwarzanych przez dzisięciolecia kina. W sposobie jego poruszania się widać zapowiedź C3P0 i innych androidów, w tym jak broni się przed unicestwieniem - bunt HAL'a. Jego nieprzewidywalnośc nosi w sobie znamię grozy wywoływanej przez działanie żywiołów. Jedyne co wzbudziło mój zgrzyt zębów to bezrozumne powiązanie stworzenia golema z czarną magią. Oczywiście nie oczekiwałem, że film poruszy subtelności judaistycznej mistyki bereshit, ale żeby zaraz z astarotem wyjeżdżać to juz przegięcie. Tak czy inaczej jest kompletny klasyk który obejrzeć trzeba.
Naprawdę niesamowity klimat tworzą te kolory, jeszcze nie widziałem tak osobliwie błyszczącego nieba w filmie. W zasadzie najciekawsza scena to czary odprawiane przez rabina, bardzo interesujące efekty specjalne. No i pojawienie się ognia pod koniec również potrafi zaczarować, gdyż perypetie bohaterów nieco mnie uśpiły... oczywiście warto. Choć ta gloryfikacja JHVH trochę nazbyt uwypuklona.