AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Norweski czarno-biały 'De dødes tjern', którego reżyserem jest Kåre Bergstrøm, to kawał wysmakowanej grozy i suspensu w najczystszej postaci!
Grupka przyjaciół spędza kilka dni w domku w lesie nieopodal osnutego tajemnicą jeziora. Wkrótce okazuje się, że brat jednej z kobiet, którego mieli na miejscu zastac zaginął. Rozpoczynają się spekulacje i wzajemne podejrzenia. Jeden z bohaterów przywołuje legendę o jednonogim mężczyźnie żyjącym niegdyś w owym domku, który to z zazdrości zamordował swą siostrę i jej kochanka. Bohaterów oblewa strach. Świat rzeczywisty miesza się z fikcją.
Mamy tu wszystko co najlepsze: narastające napięcie, zagadkę kryminalną, ghost story, bardzo dobre jak na tamte czasy efekty specjalne, dobre aktorstwo (postac Liljan- Henny Moan, oraz Bernhard- w tej roli Henki Kolstad), piękne zdjęcia (w szczególności tafli jeziora przyozdobionego liliami) a przede wszystkim interesującą fabułę! Film bez wątpienia wart obejrzenia
http://www.imdb.com/title/tt0051569/
Pierwszy norweski horror o przeklętym jeziorze i zarazem inspiracja dla "The Dark Woods" z 2003 roku. Psychologiczna głębia postaci zazębia się z tajemnicą jeziora śmierci. Wszystko to przyozdobione kryminalnymi poszlakami rodem z kart prozy Arthura Conana Doyle'a i Agathy Christie. Niedawno "De dodes tjern" wyszedł wreszcie na DVD w Norwegii w ramach serii Norske Klasikker.
Piękny film tak jak poezja Georga Heyma.
Umbra vitae
Wszystko jest puste, jest maską pośmiertną,
Która się tłucze i nic nie ma w środku.
Ni tchu, ni krwi, czerepy tylko dźwięczą.
I wielki pająk przędzie nić stokrotną.
Głuche jak lochy biegną korytarze,
Wędrowiec próżno szuka zbawczej lampy,
I tylko z góry zamajaczy czasem
W ponurej ciszy promyk światła blady.
I coraz ciemniej miasta napierają,
Pełne izb niskich i komórek ciasnych.
I nieba śmierci pochmurną nawałą
Wiszą wokoło krańców ulic martwych.
Głuchy i stojąc w zbutwiałym powietrzu
Kurczy się świat, co grobów już nie mieści,
Wsparte o groby leżą ciemne wieńce
Od tych, co przyszli tu pełni boleści.
Tutaj na klombie były kiedyś kwiaty,
Co zwiędły potem, bo ich czas pomarniał.
Za nimi pola, gdzie poschnęły trawy,
I wiatry na nich uwiły swe gniazda.
Opustoszałe mosty widać w dali
I rzeka płynie do późnego kresu.
Rybak sieć ciągnie w kierunku przystani,
Co dawno stoi na umarłym brzegu.