AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
w ramach odrabiania zaległości z klasyki horroru zabrałem się za filmy AIP, Hammery i tak dalej. na pierwszy ogień poszedł "Zew Banshee" - i kufa gorzej trafić nie mogłem! ten produkcyjniak AIP z Vincentem Price'm to ser jakich mało. fabuła totalnie naciągana, sklecona tylko po to, żeby pokazywać gołe piersi, potwór wygląda słabowicie, napięcia w tym zero, postaci płaskie i drewniane. po prostu zgroza! może tylko sama końcówka ma swój urok najlepsze jednak z całego filmu są początkowe animacje robione przez Terry'ego Gilliama - bardzo Pythonowskie w duchu, zrealizowane w ten sam sposób co czołówka Latającego Cyrku. ogólnie padaka, ale tera zabiorę się za bardziej klasyczne klasyki
[tu mała uwaga na marginesie - kto mi powie jaki był pierwszy horror, który nie kończył się dobrze - zło nie zostało pokonane ostatecznie? "Psycho" to rok '60, a co wcześniej. takie trochę lamerskie pytanie, ale... ]
A ja odebralem ten film dosc pozytywnie, moze dlatego, ze ogladalem go tuz po "The Witchfinder General". Oczywiscie nie jest to najlepszy horror Vincenta Price'a, ale obejrzalem go z zaciekawieniem. Napiecia w tym zero, blizej temu filmowi do kina eksploatacji, ale ma to swoj urok.
Pierwszy horror, ktory nie konczyl sie dobrze? Hmm, trudne pytanie. Ale dla przykladu "Invasion of the Body Snatchers" Dona Siegela nie mial tak do konca dobrego zakonczenia.
dokładnie - Cry Of The Banshee to zwykły exploit - tylko cycki i cycki no i jeszcze ładne fruzie momentami, więc da się obejrzeć, ale szczerze mówiąc nudzi...
Nudzi, nudzi, bezsensowny, beznadziejny, nawet Vincent się marnuje. I to pomieszanie pogaństwa z satanizmem. Czołówka ok.
Nudzi, nudzi, bezsensowny, beznadziejny, nawet Vincent się marnuje.
Podpisuję się pod tym każdym sprawnym członkiem Generalnie poszedłem w kimę podczas seansu, a to mi się naprawdę rzadko zdarza.