AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Rasowe giallo, z akcentem położonym bardziej na atmosferę i zagadkowość niż tuzin krwawych scen morderstw. Właśnie mała ilość tych ostatnich mnie tutaj nieco zaskoczyła, co jednak nie umniejsza rangi dzieła. Rozwinięcie akcji i zakończenie trochę przypominają mi Seven blood stained orchids, inny klasyk tego rodzaju kina. To film, jakich trudno się już spodziewać po współczesnych reżyserach.
Jeden z moich ulubionych włoskich horrorów. Już początek wywarł na mnie niesamowite wrażenie a dalej było jeszcze lepiej. Fabuła jest bardzo ciekawa a końcówka dała mi niezłego kopa w ryj: takiego zakończenia bym się nigdy w życiu nie spodziewał. Film posiada również wspaniały, przerażający klimat. Słowa tego nie opiszą, ten film trzeba po prostu obejrzeć. Muzyka jak to przeważnie bywa w przypadku włoskich horrorów trzyma wysoki poziom. Na dzień dzisiejszy daję 9+/10.
Muszę go sobie odświeżyć, bo choć jeszcze sporo pamiętam, może nie podejdę do niego, jak za pierwszym razem, z nie wiadomo jak wygórowanymi oczekiwaniami. Najbardziej zapadł mi w pamięć rewelacyjny początek, ale jak odświeżę, dołożę nową opinię
Muszę go sobie odświeżyć, bo choć jeszcze sporo pamiętam, może nie podejdę do niego, jak za pierwszym razem, z nie wiadomo jak wygórowanymi oczekiwaniami.
Ja akurat po "House with Laughing windows" oczekiwałem wiele i tyle dostałem. Choć nie dziwię się że niektórym podobał się mniej bo film był długi i momentami akca się trochę przęciągała. Też sobie odświeżę wkrótce
Jestem świeżo po seansie i muszę rzec że film jest rewelacyjny- przede wszystkim wciągająca fabuła- nie odczułam nawet, że film trwa blisko 2 godziny. Zupełnie nie przeszkadzało mi przeciągane nieco tempo akcji, wręcz przeciwnie- nasilało tylko napięcie i ciekawośc co do zakończenia Bez wątpienia jeden z najlepszych włoskich filmów jakie do tej pory widziałam
A ja sobie odświeżyłam - i jestem zawiedziona!
Za pierwszym razem film podobał mi się bardziej, choć też nie doznałam tego szczególnego uczucia, jakie ogarnia mnie przy oglądaniu, dajmy na to, starych filmów Darka.
Za drugim razem było jednak znacznie gorzej. Film ciągnął się niemiłosiernie, i choć taki Zeder też nie ma porywającej akcji, jest, moim zdaniem, o niebo lepszy od tego filmu. Niby Avati starał się budować atmosferę, ale w najmniej dogodnym momencie urywał ujęcie albo i całą scenę, przez co montaż sprawia wrażenie robionego na kolanie. Już samo przybycie konserwatora jest w świetle finału co najmniej dziwne. Epizod ze starszą nauczycielką kompletnie pozbawiony sensu. Piękna sceneria uroczego włoskiego miasteczka - niewykorzystana. Domy z klimatem - niewykorzystanym w należytym stopniu. Ten film, jak dla mnie, zbyt wiele obiecuje, a za mało spełnia. Zwłaszcza po tak efektownej czołówce.