AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Chciałbym Was przekonać do zmierzenia się z wybitnym, zapomnianym "Phase IV" Saula Bassa. A że na notkę w "dobrych filmach rozmaitych" ten znakomity s-f w żadnej mierze nie zasługuje, pozwoliłem sobie na założenie odrębnego topicu.
Scena pod prysznicem z "Psychozy", czołówki do większości późniejszych filmów Hitchcocka i Scorsesego, pamiętny "efekt Vertigo", logo Jamesa Bonda (agent 007 kieruje pistolet w naszą stronę i ekran zostaje zalany krwią), niezapomniane wprowadzenie do pierwszej "Różowej pantery"… Za wszystkim stoi nie kto inny, a Saul Bass, grafik uznany za najwybitniejszego twórcę czołówek w całej historii kina.
W 1975 roku Saul nakręcił swój pierwszy film pełnometrażowy, "Phase IV". Niestety, dzieło odrzucone przez publiczność i krytykę na długie lata trafiło na półki. Klęska finansowa "Phase IV" sprawiła, że Saul nigdy już nie wrócił do długiego metrażu i poza krótką adaptacją opowiadania Raya Bradbury ("Quest" w 1983 r.) do reżyserii raczej nie wracał. Po obejrzeniu "Phase IV" pierwsza myśl jaka się nasuwa to: "co za niebywała strata, że Saul nigdy już, tak naprawdę, nie wrócił za kamerę!". Nie ma wątpliwości, oglądanie tego spektakularnego dzieła na pograniczu technothrillera, "2001: Odysei kosmicznej", "Mikrokosmosu" (!) i filmu katastroficznego dla wielu może stać się niezapomnianym doświadczeniem, przede wszystkim estetycznym.
W pustynnym zakątku Arizony doszło do zakłócenia równowagi biologicznej. Mrówki różnych ras zawiązały niepisany pakt o nieagresji, by móc lepiej zaatakować człowieka i przedstawicieli innych gatunków. Odnaleziono wielu rolników zjedzonych od wewnątrz (jednak gore oscyluje tu na poziomie zera absolutnego, żeby nie było wątpliwości ). Biolog i lingwista postanawiają przeprowadzić eksperyment mający na celu analizę zachowań mrówek. Nie przeczuwają, że to, co rozegra się w laboratorium na środku pustyni, może zaważyć o losach całej cywilizacji.
Przez dobre 20 minut nie byłem w stanie przekonać się do reżyserskiego debiutu Bassa. Co za zimny, wyrachowany film, bliższy klinicznej rekonstrukcji zdarzeń, niż pełnemu emocji katastroficznemu s-f. Nie ma wątpliwości, Saul Bass, który zawsze słynie z precyzyjnych, matematycznie wycyzelowanych czołówek i tym razem narzuca swojemu filmowi naukowy rygor. Surowy aż do bólu „Phase IV”, zdaje się momentami bliższy geometrycznej figurze, w której dopiero wszystkie poszczególne linie, kształty składają się w piorunującą całość. Jednak ten s-f, pozostający dziełem w pełni skończonym, doprecyzowanym aż do niezapomnianego finału, od pewnego momentu nie pozwala oderwać się widzowi od ekranu, a konfrontację paru naukowców z armią mrówek, mimo skrajnego minimalizmu, ogląda się z narastającą fascynacją.
Można traktować "Phase IV" jako socjopolityczną parabolę, jako film o rewanżu natury na technologii, czy jako uniwersalną metaforę konfrontacji społeczeństw... Jakkolwiek będzie, ten film przemawia samą siłą obrazów (jak przykładowo te stock-shots z perspektywy mrówek, czy ujęcie mrówki "patrzącej" w stronę nieba).
Wypada mi jednak ostrzec fanów, że trzeba mieć trochę wyrozumiałości. Jeśli po fabule będziecie oczekiwali zdegenerowanej serii z (na imdb.com film zaklasyfikowano, absurdalnie, jako horror, a plakat mówi wiele za siebie), to możecie się srogo rozczarować. Jedna rzecz jest pewna: przez swoją wagę, swój realizm, plastyczne piękno, "Phase IV" pozostaje jedną z większych niespodzianek gatunku. Także ściągać, ściągać i po prostu cieszyć oczy!
Na końcu słowo od Martina Scorsese, wypowiedziane niedługo po śmierci Bassa (ostatnim wkładem grafika pozostanie ta genialna czołówka do "Casino" z eksplodującym samochodem Roberta De Niro): "Pozostawia za sobą znakomite dzieła i pozostaje się tylko pocieszać, że one wciąż istnieją".
Bardzo mnie zainteresowałeś tym filmem. Mam nadzieję, że zdobędę go w dobrej kopii, bo narobiłes mi smaka Oto, co potrafi zdziałać entuzjastyczna recenzja
Bardzo mnie zainteresowałeś tym filmem. Mam nadzieję, że zdobędę go w dobrej kopii, bo narobiłes mi smaka Oto, co potrafi zdziałać entuzjastyczna recenzja
Bardzo się cieszę, w końcu o to chodzi
A kopia, która krąży po necie jest naprawdę dobrej jakości. Na szczęście, bo o wydaniu dvd w Polsce nie ma nawet co marzyć...
A kopia, która krąży po necie jest naprawdę dobrej jakości. Na szczęście, bo o wydaniu dvd w Polsce nie ma nawet co marzyć...
Co mnie wcale, a wcale nie dziwi. Czy to się kiedyś zmieni? Czy będziemy mieli wybór i atrakcyjne ceny?
Mysle ze tez sie skusze, flagg potrafisz zachecic do obejrzenia filmu