AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Jeden z filmów złotego okresu włoskiego kina grozy. Pomimo, że nieco brakuje mu do klasy i napięcia Domu ze śmiejącymi się oknami, nie zawodzi. Zagadka pseudo-naukowa, dobre napięcie i nienajgorsze aktorstwo. Oczywiście, można zarzucic mu pewne dłużyzny (i ewidentne podobieństwo do Smętarza dla zwierząt) jednak i tak Avati nie ma się czego wstydzic. Największym mankamentem Zedera są zbyt często powtarzany główny motyw muzyczny (dośc podrzędnej klasy) i finałowe rozczarowanie, jakby Włochowi zabrakło pomysłu na lepsze zwieńczenie nienajgorszego przecież dreszczowca. Plus, zdecydowanie za mało detali co do strefy Z i jej pochodzenia.
Radziłabym się wstrzymać z porównaniami ze Smętarzem, bowiem do dziś trwa spór, co było pierwsze. King wydał książkę w tym samym roku, ale pisze (może się usprawiedliwia, może zręcznie uprzedza zarzuty?), że niby wydawca nie chciał wcześniej wydać powieści, bo miałaby być jakoby "zbyt straszna". Ponoć King czerpał inspiracje z opowieści "Monkey's Paw" - nie czytałam, trudno mi ocenić. Może i Avati to znał, może nie. Ale jedno jest pewne - zawsze znajdzie się ktoś, kto powie, że Avati zrzynał, jak i zwolennicy twierdzenia, że zrzynał King - to ostatnie by mnie nie zdziwiło, zważywszy podobieństwo Dzieci kukurydzy do Who Can Kill the Child, a co również daje podstawę do podejrzeń, że King żywo interesował się europejskim kinem grozy. Być może, nazbyt żywo, choć stwierdzenie to, odnośnie tematyki Zedera, jest niestosowne
Aha, mnie się Zeder podobał o wiele bardziej od Domu...
Zaiste intrygująca mieszanka konspiracyjnego thrillera i zombie horroru, w którym w zasadzie brak zombies. Tak jak w przypadku "House with the Windows That Laugh" Avati po mistrzowsku kreuje nastrój niepokoju w scenach, w których tak naprawdę niewiele się dzieje... Pupi zresztą słynie z powolnego budowania atmosfery grozy i tajemniczości... Jego horror z 1996 roku "The Arcane Sorcerer" również warto zobaczyć.
Znakomity film, podobnie, jak inne dwa wyżej wspomniane Avatiego. Nie zgadzam się, że główny motyw muzyczny (chyba Ortolani?) był denerwujący. Dla mnie jest jednym z najbardziej mistrzowskich motywów we włoskim kinie grozy. Scena z odbiornikami miażdży. Podobnie fenomenalne jest parosekundowe ujęcie na obserwowany przez głównego bohatera z okien pokoju hotelowego obiekt, w którym mają dziać się dziwne rzeczy. Sama końcówka rozczarowuje, gdyż jest dość głupawa ale film w całości zasługuje na przynajmniej 8/10.
Czemu głupawa? W sumie logicznie związana z całością, więc...?
Logicznie związana - owszem. Ale zbyt naiwna i łopatologiczna. Można było stworzyć coś bardziej subtelnego na zakończenie; tedy, podejrzewam, kopniak byłby znacznie silniejszy.