ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA



Po przeczytaniu recki grzEGOrza nastawiłem się na fajne kino a tu co? Dupa blada niestety... Miał być ciekawy slasher no i niby jest, ale moim zdaniem z deka przekombinowany i cholernie nudny. Zaczyna się bardzo obiecująco ale niestety im dalej w las tym coraz gorzej - przez bitą godzinę praktycznie nic ciekawego się nie dzieje, bohaterowie gadają o różnych pierdołach (jak to w amerykańskich slasherach bywa dominują gadki o dymaniu itp), pojęcie jakiegokolwiek napięcia nie istnieje. Jeśli już dochodzi do jakichś mordów to reżyser bawi się w jakieś dziwne filtry czy inne skoki kamerki i gówno za przeproszeniem widać. Co mi sie podobało? Zdjęcia ogólnie były ładne, filt obrazu i ziarno też, słoneczko fajne no i końcówka w rowie z martwym bydlem. Niezłe tez aktorstwo, Amber Head nie tylko jest ładna ale i całkiem dobrze zagrała no i nie ukrywam, że cały filmik stara się być realistyczny, za co tez plus. Aha, ja tam się na amerykańskich nastolatkach też nie znam ale dialogi wydawały mi sie do bólu sztampowe i zupełnie o niczym - ot takie tam pitolenie pod browarek czy tam inne używki. Koniec końców - miał być slasher dla myślącego widza a wyszedł cholernie nudny filmik na jeden raz. Osobiście nie kocham Mandy Lane bo strasznie się w jej towarzystwie wynudziłem niestety


nie do końca łapię w czym objawia się przekombinowanie filmu (poza końcowym twistem oczywista).

ATBLML fajnie łamie schematy slasherowe - kręcone w szerokich planach, porządnie oświetlone, widz nie ma poczucia, że ogląda kolejny stalk'n'slash. morderstwa totalnie nie pasują do konwencji, w której nakręcono film. i to jest jego siła - ogląda się coś, co wygląda jak "Veronica Mars" i nagle strzelba w usta, albo nóż po oczach. fakt, że może przesadzono z filtrami w tych scenach, ale moim zdaniem nie jest to wielki zarzut (do poziomu "Piły" z teledyskowym montażem i nachalnym epatowaniem zasyfionym planem na szczęście daleko).

co do dialogów i postaci - owszem, jest sztampowy zestaw - zdzirowata cheerleaderka, sportowiec, wyluzowany ćpunek i tak dalej. ale to już w jaki sposób rozmawiają między sobą wyróżnia się na plus. moim zdaniem ten język jest żywy i soczysty. no i też nie oczekuj, że nastolatki na imprezie będą rozmawiać o globalnym ociepleniu albo o Heideggerze. poza tym, zauważ, że nie ma tu takich betonów jak w rozlicznych slasherach, gdzie siedzi grupka małolatów przy ognisku i opowiadają sobie straszne historie, które strasznie straszą wszystkich zgromadzonych. porównaj sobie pierwszy lepszy stalker movie i poziom dialogów w nim, a ATBLML. nawet jeden z moich ulubionych filmów subgatunku "Scream" się chowa, albo inaczej - u Cravena język był nieralny na zupełnie innym poziomie, niż w dajmy na to "Ft13th" - tam chodziło o intertekstualną grę konwencją i upchanie jak największej liczy odniesień o innych filmów. jeszcze raz napiszę - u Levine'a język jest żywy.

co do nudy to się nie odniosę - jeden lubi wino, inny spiryt. ja obejrzałem go na chwilę obecną dwa razy - na FrightFeście i HorrorThonie i byłem bardzo zadowolony.

dla mnie jednak zuch (choć nie bez wad).
Przekombinowanie filmu jak dla mnie objawia się końcowym twistem końcowego twista Co do dialogów - mozliwe, że język jest żywy, barwny i co tam jeszcze ale ja szczerze mówiąc nudziłem się strasznie gdy na ekranie nic sie nie działo a bohaterowie gadali cały czas o dupczeniu, ćpaniu itp rzeczach - nie wiem i nie mam pojęcia jakim językiem posluguje się amerykańska młodzież i o czym lubi rozmawiać, ale ciagła gadanina o dymaniu nie wydaje mi się zbytnio realistyczna i pasująca do przyjętej konwencji filmu - ja rozumiem, że bohaterowie głupich komedyjek moga sobie pierdanczyć tylko i wyłącznie o tym, że ta ma małe cycki a tamta jest gruba i ma duże, tak samo kartonowe ludki z głupkowatych slasherów, ale tu jednak trochę mi to nie pasowało, drażniło a co najgorsze - zwyczajnei nudziło. Mogliby sobie pogadać o ulubionych piosenkarzach czy czym tam jeszcze, ale walkowanie po raz n-ty 'wesołych rozmów o kopulacji' niezbyt mnie zaciekawiło Technicznie filmik jest bardzo fajny ale na poziomie samego scenariusza ma braki i to dosyć duże. No i powtórzę raz jeszcze, jest cholernie nudny
Mi sie tez nie podobal. Takze slyszalem o nim wiele dobrego ale tez mnie znudzil. Poza tym tłistem niczego tam nieprzewidywalnego nie doswiaidczylem (choc i ten taki ło). Wszytkie morderstwa typowe jak na slaszer. Kazdy ginie po kolei w nocy i tak dalej. Efekty przecietne. Dialogi typowe. No kurde zawiodlem sie. 5/10, 3/6

aha, podobala mi sie jedna scena:
jak czarnoskory gonil auto. Te sie zatrzymalo. Krotka gadka z napastnikiem. Ten wyciaga guna celuje czarnemu w pysk a ten lapie strzelbe za lufe i wyciaga morderce z samochodu i go oklada. To bylo dobre I nieprzewidywalne


Rozczarowanie. Ze slashera zostalo niewiele, zamiast tego pozostaje się zadowolić dość pretensjonalnym ćwiczeniem estetycznym. Rozumiem, że fajnie obejrzeć próbę nakręcenia czegoś oryginalnego w ultra-skodyfikowanym podgatunku slashera, ale co z tego, kiedy tym razem po prostu nie wyszlo. Levine bardziej jest zainteresowany kreśleniem obrazków z życia amerykańskiej młodzieży? Ok, ale niech to będzie jednak coś więcej, niż snujowato-przeestetyzowane ujęcia 'Gus Van Sant approved' i dialogi 'Larry Clark approved'. Początek daje jeszcze złudzenie, końcowa scena świetnie wieńczy całość ('Sealed With a Kiss' nigdy nie brzmialo równie dobrze!), ale poza tym ATBLML pozostawia niestety spory niedosyt.
Ja tam się zgadzam z pozytywnymi recenzjami tego filmu. Co prawda patrząc na to jak na horror (czy nawet slasher) film jest mało efektowny, jednak reżyser żongluje schematami prawie tak samo dobrze jak robił to Craven w KRZYKU. I mimoi, że nie udało mu się uniknąć kilku poważniejszych błędów, patrząc na film jako na zabawę z konwencją można się nieźle bawić wyłapując wszystkie ukryte kąski.
Dyskusja już dawno umarła o tym filmie, ale dodam tak tylko od siebie, że rewelacyjny slasher. Obok Malevolence bodaj najlepszy jaki widziałem z dorobku powiedzmy 10 ostatnich lat- świetny od początku do końca. +5 lub -6 na możliwych punktów 6

Obok Malevolence bodaj najlepszy jaki widziałem z dorobku powiedzmy 10 ostatnich lat- świetny od początku do końca.
Gutterballs pozostawia oba daleko w tyle
"All the Boys Love Mandy Lane" to według mnie film dość przeciętny - kiepskie tempo akcji, bardzo źle nakręcone sceny morderstw oraz twist sprzeczny z portretami psychologicznymi bohaterów nakreślonymi wcześniej, dodany na siłę w celu uatrakcyjnienia obrazu. Na plus finał w świetle światła słonecznego (kapitalna scena w dole z bydlęcymi zwłokami), nawiązania do lat 80-tych - głównie w zakresie muzyki - obraz śliczna Amber Heard (chociaż Duxa szlag trafiał podczas oglądaniu wywiadu z nią ). Nieco wyższy bodycount oraz więcej gore mogłoby uczynić z filmu produkcję ponad przeciętną, a tak ...
5/10

"Malevolence" - świetny, klimatyczny slasher w którym Stevan Mena nie popełnił częstego błędu upychania jak największej ilości bohaterów celu zapewnienia mięsa mordercy. Postaci jest niewiele i poznajemy je dość dobrze, dzięki czemu napięcie w scenach nocnych osiąga wysoki stopień. Swoje robi też świetna muzyka skomponowana przez samego reżysera oraz odpowiednio mroczne lokalizacje. Przyczepić można się jedynie do znikomej dawki brutalności (przy morderstwach kamera najczęściej nie pokazuje ofiary), zbyt dużego stężenia głupich zachowań bohaterów w końcówce, jak niedobijanie mordercy, oraz nagłej nieporadności tego ostatniego. Na tle całości slasherów po 2000 r. Malevolence wypada bardzo dobrze, ale dla mnie liderem >2000 jest wspomniane Gutterballs
O Malevolence jest pewnie jakiś inny temat, więc tutaj nie będę się o nim rozpisywał, napiszę za to kilka słów o Mandy Lane. Przy tym odwołam się do Twojego posta, konfrontując go na bieżąco z moimi odczuciami



Narracja w tym filmie okropnie mnie urzekła. Wyżej było już wspomniane, iż nie jest to typowy, liniowy slasher a sama jego konwencja została bardzo rozcieńczona. Tym razem mamy do czynienia z czymś na kształt "jeziora marzeń"- czyli jest tam jakaś grupka znajomych, których interakcje przez większość seansu wychodzą na pierwszy plan. Moim zdaniem posunięcie absolutnie genialne- oprawienie tego w posmak stricte młodzieżowe obyczajówki wzbogaconej świetnymi i dobrze rozmieszczonymi piosenkami dodało temu filmowi niepowtarzalnego, idyllicznego klimatu. Mnie oglądało się to doprawdy wyśmienicie.

Obyczajówka młodzieżowa i interakcje powiadasz - nie przeczę, faktycznie film oferował pod tym względem więcej niż przeciętny slasher. Tyle że ja przystępując do seansu oczekiwałem filmu grozy, a stężenie tej ostatniej jest przez długi czas znikome, w efekcie widzowi oczekującemu trzymającego w napięciu slashera szczęki mogą wyskoczyć ze stawów w wyniku ziewania


Skoro scenariusz nie pozwala na zbudowanie napięcia grozę uratować mogłyby jakieś krwawsze scenki, a i tych brak.

z tym jednym się zgodzę - morderstwa mogły być bardziej podrasowane. choćby scena z nożem po oczach - mało co widać, nie ma siły, którą powinna mieć.

mimo tych zarzutów reszta bez "ale"


Obyczajówka młodzieżowa i interakcje powiadasz - nie przeczę, faktycznie film oferował pod tym względem więcej niż przeciętny slasher. Tyle że ja przystępując do seansu oczekiwałem filmu grozy, a stężenie tej ostatniej jest przez długi czas znikome, w efekcie widzowi oczekującemu trzymającego w napięciu slashera szczęki mogą wyskoczyć ze stawów w wyniku ziewania

Faktycznie dużo zależeć może od nastawienia- ja po prostu oczekiwałem dobrego filmu i otrzymałem to z nawiązką. Nie będę przeczył, że wspomniane przeze mnie wcześniej "jezioro marzeń" oglądałem sporo lat temu z wielkim zaangażowaniem, toteż takie poprowadzenie narracji było dla mnie bardzo urzekające i o wiele bardziej atrakcyjne, niż trzymający w napięciu horror- głównie dlatego, iż na pewno rzadziej takie przyjemne próby są podejmowane. Ta udała się wyśmienicie. Za to jeszcze większy plus na konto Mandy Lane

Ja tylko w ramach konstruktywnej krytyki - bardzo przeciętny był ten film Człowiek z nastawieniem pozytywnym podchodzi, bo tu same zachwyty, tam inne piania - a podczas seansu autentycznie się nudziłem - tym bardziej, że był to całonocny (na zaprawkę było jeszcze pół dnia przedtem) maraton i obraz ten to zdecydowanie jego najsłabszy punkt. Sam nie wiem na co liczyłem po masie pozytywów i rekomendacji od dobrego kumpla (KrOOliku ) - może na zabawę konwencją, może na jej świetne wykorzystanie, a może nawet przełamanie pewnych schematów... ale fakt, że pan reżyser konwencję zna i chce z nią coś zrobić jakoś nie pomaga - w sytuacji gdy widz nudzi się i nudzi, bo napięcia w tym wszystkim zero, gora mało, a bohaterowie irytują (uroda tytułowej Mendi ok, ale nie ratuje całej reszty przecież ) - no i tak zmierzamy do niezbyt emocjonującego końca niezbyt emocjonującego obrazu. Ładnego technicznie, kompletnie nie wywołującego emocji u oglądającego - stąd irytacja po seansie, bo ogląda się to dobrze, ale w zasadzie co z tego? Końcówka w takim rozrachunku - zbudowana jakby w myśl zasady "koniecznie zaskakująca" - zwyczajnie zlewa się z całością. No nie podobało mi się, tym bardziej, że kilka o wiele lepszych slasherków ostatnio zaliczyłem - i wcale nieprzekombinowanych, a prostych - aczkolwiek oferujących napięcie, klimacik i trochę krwi... bardziej mnie do siebie przekonały niż ponadprzeciętna zmyślność pani Lane.

No nie podobało mi się, tym bardziej, że kilka o wiele lepszych slasherków ostatnio zaliczyłem - i wcale nieprzekombinowanych, a prostych - aczkolwiek oferujących napięcie, klimacik i trochę krwi...
Czy nie masz przypadkiem na myśli "słynnego slashera o wymordowaniu grupy przyjaciół" ?

Akurat nie to miałem na myśli, aczkolwiek w sumie fajny przykład - film głupi jak cholera, kalka nad kalkami - ale ładne dziewczyny i maksymalnie durnowate dialogi zapewniły mi ubaw , podczas gdy na Mandy zwyczajnie się wynudziłem...

film głupi jak cholera, kalka nad kalkami - ale ładne dziewczyny i maksymalnie durnowate dialogi zapewniły mi ubaw

i w tym tkwi siła "all the boys..."- prócz ładnych dziewczyn różni się diametralnie od slashera skonstruowanego wg. ww. schematów- jest przez to świeży, inteligentny, sto razy bardziej absorbujący od takich bzdetów (które oczywiście również mogą dostarczać bardzo dobrej rozrywki czy strachu, jeśli dobrze się to zrealizuje)

sto razy bardziej absorbujący
absorbujący pod warunkiem, że widz nie oczekuje trzymającego w napięciu horroru, lecz obyczajowej historyjki z kilkoma morderstwami

bo znamionujący ocenę filmu niekoniecznie w kategoriach horroru - chyba zdajesz sobie z tego sprawę

hesus! ale chyba nie chcesz użyć takiej frazy, zaraz, zaraz, jak to było - "nie sprawdza się jako horror"?

"nie sprawdza się jako horror"?
ująłeś to perfekcyjnie
najlepszy minus zawsze jest przy filmach gatunkowo niezbyt oczywistych bądź np czystych thrillerach

+ film jest świetny

- ale nie jest to do końca horror

zawsze mnie ten minus frapuje.

ująłeś to perfekcyjnie

mam wysypkę na ten tekst. i ze smutkiem stwierdzam, że nawet nasze redaktory nie są od niego wolne. kfa, co to jest za zarzut? przynajmniej w takiej wersji w jakiej z reguły się on pojawia. smuuuuutno mi!


- ale nie jest to do końca horror

raczej:

- film jest cholernie nudny

albo:

- widzowie oczekujący pełnokrwistego horroru zawiodą się

... nie zaś, że film nie jest horrorem, bo obiektywnie patrząc samo w sobie to wadą nie jest. Trzeba natomiast zasygnalizować, iż jako film grozy ATBLML nie sprawdza się, bo taka jest prawda. Przez dłuższy czas napięcia tu zero, a i dawka brutalności znikoma.


Trzeba natomiast zasygnalizować, iż jako film grozy ATBLML nie sprawdza się, bo taka jest prawda.

nigga, pliz...


Przez dłuższy czas napięcia tu zero, a i dawka brutalności znikoma.

yay! to ja Ci pokażę hektar horrorów bez napięcia i drugi hektar bez brutalności i co mi zrobisz?

powtórzę raz jeszcze - ten tekst jest bzdurny!


yay! to ja Ci pokażę hektar horrorów bez napięcia i drugi hektar bez brutalności i co mi zrobisz?

Powiem, że "All the Boys Love Mandy Lane" nie oferuje w miejsce braku napięcia i gore żadnych innych elementów czyniących go dobrym horrorem (takowe oczywiście istnieją jak słusznie piszesz - napięcie i brutalność to nie jedyne sposoby budowania grozy - ale żaden z nich w ATBLML nie występuje).

jest przez to świeży, inteligentny, sto razy bardziej absorbujący od takich bzdetów

No nie wiem, wolę się śmiać z głupoty bohaterów, niźli próbować patrzyć zupełnie poważnie na coś co poważnym po prostu nie jest, a tylko takie udaje - przecież końcowe twisty w "All The Boys Love Mandy Lane" tylko upodabniają ten film do młodzieżowych głupotek, rzekomo to oczywiście maskując. I z której strony ten film jest inteligentny? Porusza jakiś ważny problem społeczny, drąży modele zachowania jednostki w sytuacji ekstremalnej? Czy może chodzi o tą przewrotność, która oczywiście jest zaskakująca i taka musiała być, bo tak to sobie wymyślili, zresztą nie wyobrażam sobie możliwości przewidzenia pewnych zdarzeń tutaj w trakcie pierwszego seansu - coś jak "Piła", koniecznie zaskakujący finał, tyle, że "Piła" stała się już wyznacznikiem głupoty - ten obraz miał mimo wszystko mniejsze grono odbiorców. Nie zmienia to jednak faktu, że finał jest mocno przegięty i obliczony wyłącznie pod zaskoczenie. To młodzieżowa historia i nawet jeśliby założyć, że reżyser chciał coś powiedzieć to przekazał to w typowo młodzieżowy, błahy sposób - po prostu fajne twisty się lepiej sprzedają niż logiczniejsza, bardziej poważna fabuła (a da się zrobić slasher zupełnie serio i to z wyłączeniem tzw. cycatego mięsa armatniego, niegłupi, tutaj zarzucę moim ukochanym Kurosawą i "The Guard from the Underground"). Tutaj zaś sam nie wiem jak to mam rozpatrywać - jako pastisz? zabawę konwencją? Bo w ramach rozrywki się to to nie sprawdza, a wybitnie inteligentne też nie jest... Zaskakujące? Owszem, bo specjalnie postawili na takie rozwiązania, których nie dało się przewidzieć - żeby to ująć dosadniej - rozwiązania, które mogłyby być dopisane do scenopisu nagle, po zmianie scenarzysty, nie wynikające z niczego w zasadzie. I tak, teraz się będziemy doszukiwać co z czego wynikało, że jednak wszystko się zgadza, niemniej zakończenie nijak się ma do reszty - bo nawet doszukując się szczególików w tej "przemyślanej konstrukcji" - to cały film z końcówką dałoby się w zasadzie zmiksować bez większych zmian w scenariuszu. Ten film jest kiepski

I z której strony ten film jest inteligentny? Porusza jakiś ważny problem społeczny, drąży modele zachowania jednostki w sytuacji ekstremalnej?

Tak, Dux ma zdecydowanie rację - w konwencji młodzieżowego horroru ciężko przekazać cokolwiek ambitniejszego, nie inaczej jest i z Mandy Lane, choć mimo wszystko trzymam się zdania iż twist jest po prostu doklejony na siłę, na zasadzie "aby było zaskakująco". Skądinąd po ponad godzinie nudy tak drastyczny zabieg był potrzebny aby cokolwiek pozostało w umyśle widza po seansie tego filmiku, ale nie próbujmy tego zwrotu akcji kreować na zagranie z nie wiadomo jaką psychologiczną głębią, tym bardziej iż - przynajmniej w mojej opinii - kłóci się on z portretem psychologicznym Mandy i jej wcześniejszymi działaniami, moje argumenty wyłożyłem na AA w swoim czasie i nie chce m się wałkować po raz kolejny tych samych kwestii. Poza tym jeśli rozpatrywać ATBLML jako kandydata do miana inteligentnego filmu, ciągle pojawiają się argumenty co do efekciarskiej i w gruncie rzeczy bzdurnej końcówki, podczas gdy wcześniej nic innego czyniącego film inteligentnym nie uświadczymy - typowy obraz młodzieży gadającej o seksie i narkotykach, może z nieco lepiej zarysowanymi relacjami między postaciami. Po analizie twista i jego stopnia sensowności w świetle wcześniejszych wydarzeń oraz elementów grozy (przypominam, że piszę z punktu widzenia widza oczekującego filmu grozy) z filmiku pozostaje naprawdę niewiele - zdjęcia, dół z bydlęcymi truchłami, uroda Amber Heard i momentami muzyka.

upodabniają ten film do młodzieżowych głupotek

Ja się dziwię, że nikt jeszcze nie dostrzegł, że to było celowe zamierzenie reżysera. Naprawdę nikomu nie przyszły do głowy słowa "satyra" czy "zabawa z konwencją"? Nie twierdzę, że MANDY LANE to film idealny (przydałoby się jednak napięcie) czy chociażby idealna żonglerka schematami ale daleko mu do głupiego. To tak jakby powiedzieć, że KRZYK Cravena jest głupi bo nie porusza żadnych społecznie istotnych problemów. Właściwe życzyłbym sobie, żeby przynajmniej z 1 horror w roku miał równie misterną konstrukcję co ATBLML. Zerknijcie na słowa utworu otwierającego film (kiedy bohaterka wchodzi do szkoły), sama postać Mandy Lane, przewrotność jej problemu (reżyser naśmiewa się tutaj z amerykańskich mitów, które można spotkać właśnie w amerykańskich głupotkach dla gimnazjalistów). Nie wspominając już o świetnym finale - utwór zamykający, motywacja mordercy, ostatnie spojrzenie w lusterku. Przewrotność tego zakończenie polega głównie na tym, że na końcu okazuje się iż Mandy jest dokładnie tym, kim być nie chciała - przebiegłą gówniarą, która jest w stanie wiele poświęcić dla wakacyjnej miłości.
Nie wiem z czego się tu śmiać Grzegorz Czytam film inteligentny - potem widzę wydumaną końcówkę i sobie myślę - no, brawo... ile w tym prawdy o amerykańskiej młodzieży . Nic nie wspominając o wybitnie inteligentnych pomysłach wczasowiczów, gdy robi się niebezpiecznie... nie wiem co tu do śmiechu, szczególnie, że przed seansem co poniektóre osoby zaręczały, iż będzie inaczej - ale ok, było jak było. Ważne, że nie zapomnieli o twiście, który jak się okazuje w końcu czyni z całości coś ponadprzeciętnego, satyrycznego - związali go jakoś umownie z bezdennie głupią resztą, więc wszystko jest ok

KrOOlik napisał/a:

- ale nie jest to do końca horror

raczej:

- film jest cholernie nudny

albo:

- widzowie oczekujący pełnokrwistego horroru zawiodą się

... nie zaś, że film nie jest horrorem, bo obiektywnie patrząc samo w sobie to wadą nie jest. Trzeba natomiast zasygnalizować, iż jako film grozy ATBLML nie sprawdza się, bo taka jest prawda. Przez dłuższy czas napięcia tu zero, a i dawka brutalności znikoma.


Hej, hej- pisałem to ogólnie i w żaden sposób nie odnosiłem do All The Boys... bo jak wcześniej wspomniałem jest rewelacyjny taki jaki jest- ani trochę mnie nie znudził ani nie zawiódł itp itd Ale ponieważ wspomnieliście o ciekawych sformułowaniach, wrzuciłem taką dygresyjną uwagę do tematu.

Dobrze, ja tylko nie rozumiem z czego się mam cieszyć oglądając przygody do bólu głupich bohaterów, skoro na innych płaszczyznach film nic nie oferuje. Czy w takim razie równie otwarcie mam podchodzić do "Witajcie w dżungli" - gdzie głupota bije po oczach, że aż miło, ale jest ok - bo obraz rzekomo skupia się na realizmie, co w prostej linii oznacza, że bohaterowie jako młodziaki muszą być bezdennie głupi, myśleć tylko o piciu i waleniu? ...w środku dziczy? Bo tak by z tego wychodziło - ale ok, młodzi są głupi - celna obserwacja. Tyle, że i jeden i drugi z wymienianych obrazów poza filmowaniem błazeńskich postaw młodziaków nie oferuje w zasadzie nic - ani na płaszczyźnie intelektualnej właśnie, ani na tej drugiej, gdzie rozchodzi się o napięcie, czy czystą rozrywkę. Przecież nawet satyra, czy pastisz winny być tak poskładane, żeby widz miał jakąś radość, albo chociaż satysfakcję z bawienia się w wyłapywanie taśm, czy inszych stereotypów... no i dochodzimy do nieszczęsnego punktu, że to slasher - no i zgoda, obraz nie musi w takim razie powalać od strony intelektualnej (co nie znaczy, że nie może), ale w "All The Boys Love Mandy Lane" nie ma za grosz napięcia, krwi też mało - więc siada i factor czysto rozrywkowy... a że jestem typem sadystycznym (nie masochistycznym) kolejny seans sobie jednak podaruję . Wszak trzeba mieć na uwadze, że pierwszy wytrzymałem zapewne tylko dlatego, iż nie oglądałem tego w pojedynkę - inaczej bym usnął, widać nie dojrzałem jeszcze do takich filmów

druga jest taka, że w obrębie świata przedstawionego wszystko się elegancko dopina
"Dopiąć" to wy byście ta panią pewnie chcieli



stąd takie a nie inne podejście do tego bzdurnego twista twista na końcu

A i zgodzę sie, że twierdzenie "film nie sprawdza się jako horror" jest raczej śmiechowe i średnio szczęśliwe - on się ogólnie słabo sprawdza jako zwyczajna rozrywka, bo strasznie nuuuuuuuuudzi. No ale to wrażenie czysto subiektywne, c'nie, giki?


On jest poprawny pod względem psychologicznym jak i bardzo dobrze umotywowany. Serio, co takiego nie pasuje Ci w hmm "spójności" (z braku lepszego słowa i przy drobnym kacu) działań Mandy Lane? Psychologicznie wszystko tu jest jak najbardziej na miejscu łącznie z jej ostateczną decyzją.

SPOJLERY
A więc: Mendi stosuje natural selection jak to ładnie określiłeś. Już z tym czy ona tylko i wyłącznie wykorzystywała swojego fagasa który zabijał dla niej można się kłócić, bo nie prezentował on podejścia takiego jak reszta facetów, traktował ich związek dosyć idealistycznie i nie był kolejnym który chciał ją tylko zaciągnąć do barłogu. Ale dobrze, przyjmijmy, iż wykorzystywała go (jeśli przyjąć iż tak nie było, a można znaleźć ku temu przesłanki, Twoja argumentacja leży w gruzach) - ostatecznie stawia ponad niego farmera, mogo się tak stać z dwóch powodów:
a) zakochała się w nim, co wobec jej wcześniejszych wyrachowanych działań jest sprzeczne z nakreślonym portretem psychologicznym Mendi jak już wspomniałem.
b) wybrała go w drodze "natural selection" - yyy, i tu pojawia się pytanie dlaczego ? Cóż takiego dokonał ten facet ? Pewnie, że nie gadał o seksie i był bardziej stonowany w swoich zachowaniach, ale sądząc po finałowej scenie także i dotychczasowy chłopak Mendy nie podchodził do niej w taki sposób jak 99 % otaczających ją facetów. A farmer w bezpośrednim starciu dostał po zadzie od fagasa Mendy i to ostro, nie widzę więc czym się tak wyróżnił, że w drodze selekcji naturalnej okazał się lepszy.
Obie opcje są moim zdaniem absurdalne, pzostaje więc jeszcze jeden wariant:
c) scenarzysta chciał dokleić fajny, zaskakujący, acz niekoniecznie sensowny twist.
I wszystko robi się jasne

Kolejna kwestia to fakt, że poza owym pseudointeligentnym twistem w ATBLML nie ma żadnych elementów które pozwalałyby kandydować temu filmowi do miana inteligentnego obrazu. Ponad godzina opowiadania o seksie i używkach w wykonaniu sztampowych do bólu postaci, mimo nieco lepiej niż normalnie zarysowanych relacji między nimi nie odbiega od standardów głupkowatego, młodzieżowego horroru. Gdzie tutaj ta "inteligentna" strona filmu ?

Do tego kwestia grozy w filmie kompletnie leży z powodów o których już pisałem (brak napięcia, gore ani jakichkolwiek innych środków jej budowania w dostatecznych ilościach).


Czy w takim razie równie otwarcie mam podchodzić do "Witajcie w dżungli" - gdzie głupota bije po oczach, że aż miło, ale jest ok - bo obraz rzekomo skupia się na realizmie, co w prostej linii oznacza, że bohaterowie jako młodziaki muszą być bezdennie głupi, myśleć tylko o piciu i waleniu? ...w środku dziczy? Bo tak by z tego wychodziło - ale ok, młodzi są głupi - celna obserwacja

"Witajcie w Dżungli" to faktycznie jest porażka intelektualna, ale w "all the boys..." nie ma takich fajnych kwiatków jak "kanibale jedzą mięso" czy czaszki na e-bayu A rozmowy są o typowych tematach, to co zwykle. Zresztą przypomnij sobie jak my się spotykam od czasu do czasu- odejmując wszelkie gadki o horrorach tudzież innych filmach- czy nie gadamy przypadkiem o chlaniu i innych tego typu pierdołach jak "matalowe jelenie" zabijające ludzi na autostradzie? swoją drogą był twardy!


przypomniał mi się "Prime evil"- tu nawet seans we dwoje nie pomógł, oboje przycięliśmy komara w środku dnia

Fakt, przy tym bublu "All The Boys Love Mandy Lane" to wręcz arcydzieło
Chciałbym jeszcze nadmienić że usnąłeś na rekomendowanym przeze mnie "The roost" Ti Westa, co nie zmienia faktu że jest to absolutnie genialny straszak

Ze wszystkim powyższym się zgodzę, oprócz tego jednego zdania. Mandy Lane i miłość- nie. Ona nigdzie, przez cały film nie jest zakochana w nikim

Miało być zauroczenie Natural selection swoja drogą ale reżyser na zakończenie puszcza oka (nawet jeśli ironizuje) szlagierem o wakacyjnej miłości. Nie zapominajmy, że plany mandy się zmieniły i wiadomo dlaczego.

Trudno to jednoznacznie określić bo traktując ten film bardziej na poważnie widać jak na dłoni, że wszystko co się dzieje faktycznie jest dobrze umotywowane i ja osobiście, dla przykładu, zakończenie traktuję inaczej niż Ty. Może faktycznie jest to soo high school ale jest to bardzo celne i prawdziwe- nie musi być wcale odwołaniem do stereotypów amerykańskiego kina młodzieżowego. Sytuacja przejaskrawiona, ale w dużej mierze prawdziwa, reżyser dobrze to wypunktował


Tak, nie był- ale był słabym, obsesyjnie zakochanym miękkim waflem i do tego, nazwijmy to umownie "przyjacielem" na jej posyłki. Nie najlepszy wybór

Nie najlepszy wybór - zakładasz ciągle że go wykorzystywała, a przecież ani w scenie basenowej ani w końcówce tego nie widać. Nie możemy stwierdzić, na ile poważne były plany samobójstwa Mendi i stopnia jej emocjonalnego zaangażowania w relacjach ze swym fagasem przed zmianą planów. Zbyt wiele rzeczy sobie dopowiadasz, niewątpliwie na pewnych podstawach - Twoja interpretacja nie jest nie do przyjęcia, ale też nie jest jedyną słuszną.


"Sleepaway Camp III: Teenage Wasteland" - Angela zabija swe ofiary w formie kary za popełnione przez nich przewiny, wypytuje cheerleaderkę czy byłą dziewicą czy nie, czy brała narkotyki, po uzyskaniu odpowiedzi twierdzącej zabija. Jakie znakomite przedstawienie młodego człowieka i jego zachowań ! Inteligentny film !

Muszę to zobaczyć!

Nadużywacie słowa inteligentny.

nie. oni go nie rozumieją. duxowi na przykład się wydaje, że "inteligentny" znaczy "niosące ważkie treści społeczne lub egzystencjalne"

w takich układach to Woody Allen nie nakręcił nigdy inteligentnego filmu.



przeca w tym filmie nie chodzi o bergmanowską analizę psychiki ludzkiej.

Oczywiście że nie, problem w tym, że właśnie na kwestiach psychologiczych KrOOlik buduje swoje argumenty o rzekomej wartości tego filmu ...

duxowi na przykład się wydaje, że "inteligentny" znaczy "niosące ważkie treści społeczne lub egzystencjalne"

Nie - po wszystkich opisach i żarliwych dyskusjach o czym tak naprawdę jest ten film i na czym polega jego genialność miałem podstawy by przypuszczać, że "AtBLML" okaże się co najmniej jakąś złożoną analizą postaw i zachowań tamtejszej młodzieży... a że wyszło jak wyszło Zawinił jak widać fakt, że nazbyt wiele osób obraz owy wyidealizowało (w tym KrOOlik - przygotował mnie do odbioru dziełka o zgoła odmiennym charakterze, więc siłą rzeczy - co niby mam pisać o tym przeciętniaku? ...oczekiwania nie dały rady w starciu z rzeczywistością), a co on oferuje tak naprawdę to już kwestia sporna. Panaceum na moje problemy zdaje się być oglądanie w ciemno, choć w tym wypadku śmiem wątpić, czy konstrukcja - o której teraz szeroko piszemy - dałaby mi jakąkolwiek, większą satysfakcję, a czasu spędzonego z tym tytułem, nie uznałbym za czas stracony.

miałem podstawy by przypuszczać, że "AtBLML" okaże się co najmniej jakąś złożoną analizą postaw i zachowań tamtejszej młodzieży...

zią, co Ty bierzesz?

wydaje mi się, że główny argument jest taki, że ATBLML to inteligentna zabawa konwecją i schematami, przemyślnie skonstruowana i znakomicie nakręcona, z dopasowaną ścieżką dźwiękową.

a Wy jedziecie w jakies emo, że "panie tu nie poruszają problemu czarnej młodzieży w Harlemie i wpływie cięć budżetowych Busha juniora na spadek jakości edukacji w metropoliach" z jednej, a z drugiej "bo jak wskazał profesor Hudefak Mądraliński, współczesna psychologia mówi nam, że zachowania Mandy są niewiarygodne".

srlsy, tak Was poniosło w tej dyskusji, że nie widzicie, że popadacie w śmieszność? nikt nie każe Wam lubić filmu Levine'a, każdemu jego porno, ale armaty jakie wyciągacie są po prostu od czapy. "znaj proporcje mocium panie", żeby zacytować współczesnego klasyka.

Bezpośredniego przykładu Ci nie podam, bardziej pośredni argument - nie ma w filmie żadnej sceny zdecydowanie zaprzeczającej opcji, że Mendy czuła coś do swego fagasa

cała jej postawa absolutnie temu zaprzecza. Praktycznie każda scena z nimi pokazuje tylko zaangażowanie chłopaka, więc sugerując, że MOŻE łączyć ich coś więcej...


wydaje mi się, że główny argument jest taki, że ATBLML to inteligentna zabawa konwecją i schematami, przemyślnie skonstruowana i znakomicie nakręcona, z dopasowaną ścieżką dźwiękową.

Owszem, nie kwestionuję tego. Jakby nie było zaznaczyłem linijkę po tym, co zacytowałeś, że zapewne chodzi o tą przewrotność, żonglerkę konwencją - niemniej chyba potrafisz zrozumieć, że w moich oczach wyszło to kiepsko, nie tylko nie podobało mi się, ale uważam że było wymuszone. Twórcy oparli na tym film, niemniej zrobili to po najmniejszej linii oporu, wręcz można odnieść wrażenie, że jest to wymuszone. Bo chyba mogę się w ten sposób na to zapatrywać (?). Z drugiej strony ten cały, wielce zaskakujący przebieg wydarzeń w końcówce w ustach wielu osób równał się fajnemu nakreśleniu postaci Mandy i masie innych mądrych rzeczy związanych z zachowaniem i stylem myślenia młodzieży. Być może kiepsko czytam, ale po zasłyszeniu pewnych opinii liczyłem na coś więcej niż tylko i wyłącznie zabawę konwencją. Nie rozumiem, czy twoje oczekiwania nigdy się nie rozbiły w starciu z faktycznym stanem rzeczy? Do tego odnosi się w znacznej mierze moje psioczenie, a gdyby dodać do tego fakt, że ta zabawa schematami szwankuje w wielu miejscach, i z zabawy pozostają same schematy mój punkt widzenia staje się w miarę klarowny, bo chyba nie stwierdzisz, że głupi i bezpodstawny.
Jeszcze odniosę się do wypowiedzi GrzEGOrza- po to jest forum, żeby sobie pogadać, a skoro robimy to w kulturalny i konkretny sposób, dlaczego miałoby nas ponosić z tym umiarem itp itd i wytaczanymi działami o których wspominasz przypomina mi się wielostronicowa batalia nt. jedzenia zwierzątek i roślinek

Cały czas zastanawia mnie jedno - argumenty zwolenników ATBLML skupiają się wokół twista i kwestii obyczajowych.

taaa? to weź mi pokaż te głosy "ludzie oglądajcie ATBLML bo tam jest taki twist, że nie uwierzycie, a w ogóle to film pokazuje prawdę o amerykańskich nastolatkach".

Okej, rozumiem. Z drugiej strony uważam, że na takie dyskusje odnośnie tego filmu akurat można sobie pozwolić, choćby przez wzgląd na przemyślaną konstrukcję tego filmu- jeśli coś w nim się pojawia, można uznać to za zabieg celowy bo i film jest bardzo ładnie poukładany i konsekwentny. Prowadzenie dyskusji w tym typie na temat chociażby "gutterballs" (tak mi się napisało, bo był wczoraj wspominany) raczej nie miałoby sensu- z "all the boys..." można wycisnąć coś więcej niż z przeciętnego slashera. Więc jeśli wiele rzeczy można interpretować (od wierszy przez obrazy po filmy), to czemu akurat rozmowa na temat tego jednego miałaby być śmieszna? Tym bardziej, że nie jest to film sztampowy, głupkowaty, przypadkowy, chaotyczny i tak dalej...

Przy okazji, przypomniała mi się teraz kuriozalnie długa dyskusja na forum HO na temat Eden Lake tam moim zdaniem dochodziło dopiero do nadinterpretacji tego bądź co bądź prostego filmu i próby usprawiedliwiania działań bohaterów oraz ich motywacji. Nawet tego file może utrzymywać się szok, by bohaterka mogła biegać z dziurą w stopie, wyskakiwać na budki i tym podobne rzeczy

Więc jeśli wiele rzeczy można interpretować (od wierszy przez obrazy po filmy), to czemu akurat rozmowa na temat tego jednego miałaby być śmieszna?

nieprzystawalność narzędzi analizy do obiektu.

i owszem można sobie dyskutować i na zdrowie. co nie zmienia faktu, że ja się chichram.



cała jej postawa absolutnie temu zaprzecza. Praktycznie każda scena z nimi pokazuje tylko zaangażowanie chłopaka, więc sugerując, że MOŻE łączyć ich coś więcej...

Konkrety proszę, konkrety. Co temu zaprzecza, co wyklucza taką możliwość ? W tych pierwszych scenach Mendi pozostaje zbyt bierna aby jednoznacznie forsować opcję, iż tylko wykorzystuje chłopaka. Mamy poza tym kwestię planowanego samobójstwa


Dokładnie, przecież nie atakujemy siebie nawzajem - KrOOlika bardzo lubię i ogromnie szanuję - a jedynie kulturalnie dyskutujemy na temat filmu

zią, ale czytaj ze zrozumieniem, oka? gdzie ja napisałem, że ktokolwiek kogokolwiek atakuje?

powtórzę się po raz kolejny: nigdzie nie pisałem, że sposób rozmowy mi (as in administratorowi) się nie widzi. ja tylko szyderuję z pewnego podejścia, które każe rozbierać ATBLML na czynniki pierwsze jakby to była habilitacja na psychologii.


chłopie, skąd Ty to bierzesz ?

Odwołam się tylko do tego pytania, bo faktycznie możemy się zabarykadować na swoich stanowiskach, rozłożyć zasieki w kwestii interpretacji i to i tak niczego nie zmieni Moim, możliwe że omylnym bardzo, zdaniem, "All the Boys Love Mandy Lane" to bardzo ładnie przedstawienie pewnych interakcji międzyludzkich- np kwestia doboru partnera, przesłanek kierujących Mandy Lane i tym podobnych kwestii do czego reżyserowi posłużyły przeróżne uwypuklenia i przejaskrawienia np w budowaniu postaci. Film uznaję za bardzo przemyślany, ale niekoniecznie powiedziane jest tam wszystko wprost- tak jak dowolna pozostaje kwestia interpretacji np relacji Mandy-przydupas. Oczywiście nie można odrzucić, że nie była w nim zakochana, ale..no właśnie, ale- czy ktokolwiek z oglądających ten film serio miał wrażenie, że ona go kocha czy darzy jakimś tam innym głębszym uczuciem? Ja w to szczerze wątpię i nie musi to być wyrażone słowami, żeby było widoczne- przynajmniej dla mnie. Oczywiście interpretując wiele rzeczy odwołuję się do przyjętych wzorców i sytuacji, które mogę zaobserwować w społeczeństwie i są one w bardzo, bardzo widoczny sposób przeniesione na ekran. Ale na tym polega interpretacja- jeśli wiesz, że śnieg jest biały, nie masz czego interpretować, bo to wiesz. Tu jest to bardzo ładnie pokazane i, na mój gust, bardzo widocznie. I "all the boys..." zdecydowanie bardziej widzę jako filmowe odbicie otaczających nas realiów (jasne, że celowo przejaskrawione) w oprawce slashera, niż jakąś większą zabawę jego konwencją. (a jego nieliniowość powodowana jest głównie przez wymieszanie go z lekką, młodzieżową obyczajówką).

Aha i chciałbym nadmienić, że dyskusja nie rozwinęła się na bazie tego, iż swoją interpretację uznaję za jedyną słuszną, acz od stwierdzenia, że twist jest wciśnięty na siłę, głupi i nieprzemyślany- co prawdą nie jest, bo można go w jakiś tam sposób zinterpretować (są nawet 2- moja i Guru) i wtedy wychodzi on spójny i pasujący do całości, przygotowywany od początku- zatem nazwanie go wciśniętym na siłę i od czapy jest moim zdaniem po prostu nietrafione

bo można go w jakiś tam sposób zinterpretować
W "jakiś_tam_sposób" to ja ci każde gówno zinterpretuję i uwierz mi, wszystko będzie się trzymało kupy Ej, ludzie - ci, którym się film nie podobał - napiszcie, że NUDA po prostu, a reszta gików niech się doszukuje głupkowato-śmiechowych interpretacji i fajnie będzie, a nie jakieś 4 strony pisania pierdół
ślepy nie bądź niemiły, ciebie nikt nie dyskryminuje tylko dlatego, że lubisz ROGUE jedni lubią długonogie blondynki, inni komputerowe gatory

A propos ROGUE - właśnie wyczytałem polski tytuł tego filmu <klaska w rączki>
Polskie wydanko DVD ze (myślałem, myślałem, ale inne słowo mi nie przyszło do głowy) zjebanym transferem obrazu jest jeszcze weselsze. Ogólnie to gratki dla dystrybutora - nie dość, że ZERO dodatków, to jeszcze źle przycięty obraz
Pozostaje tylko się cieszyć, że nie ochrzcili filmu ŁAJDAK i nie wypuścili w trybie full screen
No z tego co piszecie to mozna by wywnioskowac, ze to prawie film Larrego Clarka No, a poziomem to mozna go porownac co najwyzej do Teenage cavemana!
strasznie długa dyskusja i niestety jej nie przeczytam
jedno co powiem to to, że film mi totalnie siadł. pierwsza połowa filmu genialna (dialogi, sytuacje, aktorstwo), takiego poziomu zdeprawowania mogłyby pozazdrościć bohaterowie filmu "kids" postaciom zamieszkującym "mandy lane". istna mała sodoma i gomora. zdjęcia w pełnym słońcu mistrzostwo, a to że napięcie filmowe równa się zero nie robi mi żadnej różnicy. świetny też finał (sealed with a kiss vintona, nie ten tłist).
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •