AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA
Debiut braci Pang na jankeskiej ziemi w ramach wytwórni Sama Raimiego i Roba Taperta Ghost House Pictures to horror słaby, nudny i przewidywalny. Zlepek wyświechtanych klisz znanych z wielu opowiastek o duchach i co gorsza nastawiony na beznadziejne próby straszenia widza efektem 'boo'. Ze dwie sceny grozy przykuły mą uwagę np. sam początek, poza nimi nie ma w tym filmie praktycznie nic godnego zapamiętania (no może jeszcze na upartego ładna lokacja). Wkurzyło mnie szczególnie beznadziejne zakończenie próbujące usilnie naśladować "The Shining" Kubricka. Komputerowe zjawy łażące po ścianach i jump scares nie są w stanie mnie przerazić - przykro mi, ale to niestety norma w produkcjach Ghost House. Better luck next time, bracia Pang. Rating PG-13 - czyli zero gore.
2-/6
http://www.imdb.com/title/tt0425430/
Bardzo słaby i bardzo amerykański. Prolog może fajny, ale w "Amitiville" był taki sam, tylko że lepszy. Najzabawniejsze były wszelkie komentarze twórców odnośnie takich nowatorskich rozwiązań jak wprowadzenie najstraszniejszych scen w czasie dnia. Niech chłopaki lepiej wracają do siebie i nakręcą coś równie dobrego jak "Death photo".
Ależ mnie spotkało rozczarowanie, za dużo kasy i za bardzo po amerykańsku, kolejna kiszka wyszła jednym słowem, a reżyserzy niech wracają do siebie i dalej robią swoje... bo w USA im to kiepskawo wyszło. Kilka dobrych, typowych chwytów było, ale rozwala to niesamowicie cukierkowe zakończenie (w "The Eye" co prawda też zakończenie było minusem, ale to i tak inna klasa, klasyk już w sumie) i zerowa inwencja twórcza scenarzysty - to było w stu innych dziełkach, a tutaj gęsia skórka na plecach raptem w dwóch momentach może dać o sobie znać, na osłodę dobra realizacja, ale chyba nie o to chodzi?