ďťż

AZJA 2010 - NOWA WLOCZEGA

Klasyka z wytwórni Universal, dziś już nieco pokryta pajęczyną i trącąca przysłowiową myszką. Nie brakuje oczywiście pogoni w świetle Księżyca, cygańskiej klątwy, masy mgły i mrocznych cmentarzy, jednak tej produkcji – w moim prywatnym odczuciu – brakuje odrobinę magii Draculi czy Frankensteina. Tego niewytłumaczalnego na zdrowy rozum czegoś, powodującego, że do takich dzieł chce się często wracac pamięcią. I jeszcze ten dośc kontrowersyjny wygląd wilkołaka… W załączonym do DVD dokumencie pojawia się wzmianka, iż Jack Pierce chciał po prostu umożliwic Lonowi Chaneyowi większą swobodę w mimice twarzy, stąd stworzył tak specyficzną maskę. Inna sprawa to fakt, że Pierce – nowator najwyraźniej nie udoskonalał swych technik charakteryzatorskich, przywiązując się do starych, sprawdzonych metod… Dobre aktorstwo, nienajgorsze dialogi (ze słynnym już wierszem, tłumaczącym powstawanie wilkołaków) i bardzo dobra oprawa muzyczna. Z jeszcze większą ciekawością sięgnę jednak po wcześniejszy o kilka lat film Wilkołak w Londynie, pierwszy o takiej tematyce (lecz mniej rozreklamowany).


Bo też Człowiek-Wilk nie jest potworem sensu stricto. To osobowość tragiczna, na którą spada straszny los. Dracula, czy Mumia, były fascynującymi potworami, wabiącymi i zniewalającymi kobiety, zaś monstrum Frankensteina i Człowiek-Wilk w wydaniu Universalu to żałosne istoty, które budzą współczucie, ale też pozbawione są uwodzicielskiej osobowości. Jeszcze w przypadku Frankensteina, jest gotycka groza, którą wykreowała Mary Shelley + osobowość Karloffa. Chaney Jr. na pewno nie miał charyzmy ojca, toteż niektórych może nie do końca przekonywać (pomijam charakteryzację). Może się jednak bronić swoją "słabością", taką ludzką nieporadnością i bezbronnością wobec straszliwego fatum. Mnie on przekonał.
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mkulturalnik.xlx.pl
  •